4

Szłam korytarzem podziwiając te wszystkie zmiany. Za każdym razem widząc coś znajomego przypominało mi się co przeszłam. Ethan jest bardzo miły, ale zapomniał co zrobił mi kiedyś. O tym nie można tak po prostu zapomnieć.

Każdy kto mnie napotkał mówił, że jestem śliczna, zgrabna... A widząc siebie w lustrze twierdzę, że jestem zwyczajnie przeciętna... Fakt, że wyciągając lustro nie widzę teraźniejszej siebie... Cały czas widzę tego nieudacznika w krótkich włosach i różowych sukienkach. Trudno mi było nie okazywać uczuć. Wciąż pracuję nad nimi. Wciąż jeszcze potrafię płakać i kochać... Rodzice okazali się być mi obcy, ale nadal ich kocham... A gdy tylko przypominam sobie całe swoje życie sprzed czterech lat, mam ochotę się rozpłakać. Ale nie mam takiej możliwości. Jak ciotka zauważy, to mnie zabije. Jak ja poczuję jakąś kroplę łez, nie wiem co sobie zrobię. Zabroniono mi tego...

Usłyszałam głośny dźwięk dzwonka. Wstałam, otrzepałam się i weszłam do klasy, gdzie znajdowali się wszyscy, których znałam... Wszystkich moich gnębicieli widziałam jako starszych z mocniejszymi rysami twarzy. Stałam z boku przyglądając się każdemu z osobna. Przypominałam sobie co każdy mi zrobił, i co ja zrobię im. Nagle wszedł nasz nauczyciel. Nakazał mi znaleźć wolne miejsce i usiąść w ławce. Rozejrzałam się wolno po klasie.

-Mandy! Tutaj jest wolne! - Krzyknął z końca Ethan. Zmarszczyłam brwi, ale po chwili usiadłam na tym miejscu.

Odsunęłam krzesło by nie być za blisko. Wyciągnęłam potrzebne książki. Czemu akurat muszę siedzieć obok niego?!

W tym roku chciałam również skoncentrować się na nauce i dostać stypendium, dlatego chciałam by nikt mnie nie rozpraszał. Zaczęłam pisać w zeszycie temat, ale nie mogłam się skupić, bo Ethan cały czas wlepiał te swoje durne ślepia we mnie. Ignorowałam to dopóki mnie to dogłębnie nie zdenerwowało.

-Mogę wiedzieć co robisz?! - Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę.

- To nie moja wina... Jesteś tak śliczna, że nie mogę się na Ciebie nie patrzeć. - Rzekł brunet uśmiechając się.

-W tym roku chcę zdać z jak najlepszą średnią, więc zostaw mnie w spokoju.  - Warknęłam.

-Mandy... Skoro tak gadasz razem z kolegą, to zapewne wiesz jak rozwiązać równanie... Chodź do tablicy. - Usłyszałam głos nauczyciela.

Trzasnęłam w złości rękoma o ławkę wrogo gapiąc się na Ethana. Godnie opuściłam ławkę i wyprostowana podeszłam do tablicy odbierając mężczyźnie kredę. Przez chwilę patrzyłam się na tablicę w głowie obliczając i układając wzory. Bez wahania zaczęłam pisać to co miałam w głowie, dopóki wynik nie znalazł się na tablicy.

-Bardzo ładnie, ale na przyszłość zgłoś się do napisania, a nie gadasz sobie z kolegą. - Powiedział podirytowany. Wróciłam na swoje miejsce.

-Wow... Jesteś bardzo mądra... - Rzekł mój sąsiad z ławki.

Przewróciłam oczami... Zupełnie nie pamięta momentu kiedy uczyłam się najlepiej w klasie, a drwił ze mnie cały czas... Każdy pozer leci na wygląd. Wystarczyło zmienić styl i każdy pragnie być blisko mnie... Banda idiotów.

Mój plan to upokorzenie Ethana na oczach wszystkich. Każdy szczegół jest bardzo opracowany w moim specjalnym zeszycie. Planowałam to całe cztery lata..

-Mandy? Wyszłabyś może ze mną do kina? - Zapytał chłopak. Chciałam wrzasnąć z całej siły na tego głupka, ale w ostatniej chwili się opanowałam.

-Wyjaśnijmy coś sobie... Nie jestem tobą zainteresowana. Nie szukam adoratorów... Ważna jest dla mnie tylko nauka i stypendium. Nic więcej, dlatego odczep się ode mnie... - Wycedziłam w groźbie.

Brunet tylko ze zdziwieniem na mnie zerkał, po czym uśmiechnął się nieśmiało.

-Co za kobieta... - Szepnął chichocząc.

-Idiota... Przez ciebie będę miała same kłopoty w szkole! - Syknęłam.

Brunet przysunął się bliżej mnie.

-Lubię niedostępne... - Rzekł po czym wrócił do pisania. Otworzyłam szerzej oczy. Co to niby ma znaczyć?! Jednak lekcja ciotki jest prawdziwa. Z idiotami nie wygrasz...

Mój plan przebiega jak narazie bez najmniejszego potknięcia. Ethan tylko zachowuje się inaczej niż sądziłam. Wiedziałam, że koniecznie będzie chciał się zaprzyjaźnić, ale to co chce zrobić jest o wiele wiele gorsze niż przyjaźń. Trochę wykazałam się złością, ale po prostu mnie zdenerwował. Mam swoją godność. Ciotka uczyła mnie bycia poważną, wyprostowaną i ukrywającą nawet najlepsze oraz najgorsze uczucia w sobie. Od tej pory zgotuję wszystkim takie samo piekło jakie dostałam sprzed laty. Nie jest mi ani trochę ich szkoda. Wręcz przeciwnie. Czuję ogromną satysfakcję wyobrażając sobie ich cierpienie...

Nieoczekiwanie zadzwonił dzwonek na przerwę. Zaczęłam szybko pakować rzeczy, ale usłyszałam głos nauczyciela.

-Mandy Anderson, chodź do mnie na sekundę. - Rzekł poprawiając okulary.

Zarzuciłam plecak na ramię.

-Mandy Anderson? Skądś znam to nazwisko. - Ethan zmarszczył czoło.

Nie przypomni sobie... nawet przez myśl mu to nie przejdzie.

-Może to jakaś sławna aktorka, którą widziałeś w telewizji? - Zapytałam z ironią, którą słyszałam tylko ja.

-Racja.

Kiedy wszyscy raczyli opuścić klasę, podeszłam do nauczyciela.

-Chciał Pan mnie widzieć. - Rzekłam bez emocji w głosie.

-Tak, Mandy... Chciałem Ci się przedstawić, ale chyba wiesz kim jestem, mam rację? - Zapytał podnosząc brew. On wie...

-Nie musi się pan przedstawiać, Panie Craig. - Przełknęłam głośno ślinę.

-Pamiętam Cię... Pośmiewisko szkolne. Prawda? Skoro tak nienawidziłaś tej szkoły, to po co wróciłaś?

-By pokazać im jak się zmieniłam.

-Mądre posunięcie, ale nie jest to najlepsza rzecz...

-Oczekuję od Pana dyskrecji.

-Oczywiście... Jakże bym śmiał mówić przy klasie, że byłaś kiedyś pośmiewiskiem.

-Jakże ja bym śmiała mówić, że pan nic z tym nie zrobił... Na każdej przerwie widział Pan jak Ethan i jego zgraja znęcali się nade mną.

- To nie tak... Eh... Może jednak zachowamy tą dyskrecję?

-Oczywiście. - Podałam mu dłoń i wyszłam z klasy pełna satysfakcji.

Teraz już nic nie stanie mi na przeszkodzie...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top