32

Wszyscy we czwórkę weszliśmy za nim do jego gabinetu. Każdy z nas strzelił głupią minę, jak gdyby nie wiedział o co chodzi. Skrzyżowałam dłonie, gdy tylko stanęliśmy przed jego biurkiem.

Nie zamierzałam mu niczego wyjaśniać. Może uratowałabym swoją sytuację, ale nie ufam mu. Nie chcę by każdy nauczyciel wiedział o moich nagich zdjęciach. Oni też nie puszczą pary z ust.

Na mojej twarzy malowało się zażenowanie, na ich twarzach gniew, a Ethan... Był bardziej zakłopotany niż dyrektor. Podczas, gdy mężczyzna wypraszał innych z pomieszczenia, brunet wziął mnie na stronę.

-Wyjaśnisz mi... O co tu chodzi?! - Szepnął marszcząc brwi. - Przestań trzymać mnie w niepewności.

- Co ja mam Ci mówić? Zaczepili mnie przy szafce. Chcieli usłyszeć moją decyzję... Wiesz, że się nie zgodziłam. Rozbiłam jednemu telefon, bo chciał mnie ośmieszyć... I przyłapali nas.

-CISZA! - Dyrektor Wrzasnął na nas karcąc spojrzeniem.

Wszyscy spuściliśmy głowy.

-Może w końcu mu to powiesz i wreszcie rozwiążemy problem. - Chłopak ściszył ton jak tylko się dało.

-Nie... Nie zrobię tego! Po moim trupie. I ty też trzymaj język za zębami!

Mężczyzna zapukał pięścią w stolik. Każdy stał w bezruchu i czekał. Wlepiłam wzrok w ścianę. On wstał i wziął do ręki zepsuty telefon.

-Czy ktoś może mi wyjaśnić, co tu się stało do jasnej cholery?! - Krzyknął i zmarszczył brwi. Jakbym patrzyła na wulkan, który czeka na wybuch.

Nikt się nie odzywał tylko patrzył na sprzęt. Telefon był na pewno drogi... Jeśli on dowie się, co zrobiłam... Będę chyba musiała pracować na odkupienie kilka miesięcy...

-Kto to zrobił?!

Cisza. Przestąpiłam z nogi na nogę. Zerknęłam na dresiarzy, którzy puścili mi nerwowe spojrzenie. Nie chcieli bym mówiła prawdę. Potem przerzuciłam wzrok na Ethana.

-Powiedz... - Wymówił tak, że nikt go nie słyszał. Zrozumiałam go poprzez ruch ustami.

Pokręciłam głową.

-No dobrze... W takim razie wzywam rodziców do szkoły... Każdego z osobna. Może wtedy zaczniecie ze mną rozmawiać! Na dodatek uwagi do dziennika za wasze zachowanie wobec mnie.

Otworzyłam szeroko oczy... Tylko niech nie dzwonią do ciotki...

-Proszę Pana... Niech pan nie dzwoni... Proszę! - Wydałam z siebie piskliwy dźwięk błagania.

-No to powiedz mi... co tutaj zaszło.

Umilkłam znowu. Ethan spojrzał na moje zakłopotane oczy. Westchnęłam zrezygnowana. Schowałam twarz w dłoniach i czekałam na telefon do ciotki.

-Panie profesorze... ja wiem co się stało. - Odezwał się nagle brunet.

Serce podskoczyło mi do gardła. Zaczęłam kręcić mocno głową, dając mu znaki. Gorączkowo machałam rękoma... Niech tego nie robi...

Jeszcze raz zerknął na mnie wyrozumiale.

- To moja wina. - Rzekł szorstko.

-Co?! - Zapytałam zszokowana. Posłałam mu pytające spojrzenie, a on tylko uśmiechnął się.

-Wdałem się w bijatykę między chłopakami i podczas bójki... Zepsułem telefon. Mandy nic nie zrobiła, tylko chciała nas rozdzielić. Niech pan wpisze tą uwagę mi. A resztę zostawi w spokoju. - Głośno przełknął ślinę.

-Nie spodziewałem się tego po tobie... Twój ojciec będzie bardzo zawiedziony.

- To, że funduje szkole najlepsze rzeczy, nie znaczy, że będzie zawiedziony... - Powiedział zgryźliwie marszcząc brwi.

-Właśnie... To, że zdarzyło mu się zrobić coś takiego, nie znaczy, że będzie zły. Nie może Pan mówić takich rzeczy... Ethan jest najlepszym przyjacielem, jakiego w życiu miałam. Nie jest idealny, ale przecież nikt nie jest... Jeden wybryk nie zmieni go w żaden sposób... Ani jego relacji z ojcem. Jestem pewna, że nikt nie jest taki odważny i troskliwy jak on... - Wyprostowałam się mówiąc te słowa.

Brunet uśmiechnął się jeszcze szerzej.

-Jeszcze jedno słowo, a skończysz z uwagą... Dobrze. Czyli ta wersja wydarzeń jest prawdziwa?

Chłopaki zakłopotani pokiwali głowami. Ja z wahaniem w końcu też się z tym zgodziłam.

- Ethan... Wiesz, że będziesz musiał zapłacić na zniszczony telefon?

-Oczywiście... Tak zrobię.

Wreszcie pozwolił nam wyjść z sali. Minęło dosyć sporo czasu od zakończenia lekcji. Zdziwiłam się... Jego gest szalenie mi zaimponował. Sądziłam, że on tylko dba o czubek własnego nosa... Myliłam się. Zrobił coś, by uwolnić mnie od kary w domu jednocześnie nie wyjawiając prawdy... Teraz mam w nosie te zdjęcia, które zaraz mogą mnie zniszczyć... Nie będę ukrywała, że rozbroiło mnie jego zachowanie.

- Ethan... - Zawołałam go, gdy chciał odejść. Podbiegłam do niego i złapałam za dłonie.

-O co chodzi? - Zapytał jak zawsze z uśmiechem, lekko przechylając głowę.

Popatrzyłam mu prosto w oczy z wdzięcznością. Po krótkiej chwili wtuliłam się w niego szczerze uśmiechając.

-Dziekuję...

Jego dłonie powędrowały na moją głowę i czule pogładziły moje włosy.

- Za co niby? - Szepnął.

-Nie drocz się ze mną. Wiesz za co.

-Ale... to nic. Naprawdę.

-Mogłeś powiedzieć prawdę... Ale tego nie zrobiłeś, bo Cię prosiłam. Poważnie... jesteś moim najlepszym przyjacielem.

Chłopak Zaśmiał się cicho.

-Nie spodziewałem się tego.

-Szczerze... Ja też nie.

-Nie chcę psuć tej chwili, ale oni nadal mają twoje zdjęcia. Zaraz mogą posunąć się o krok za daleko. - Spoważniał.

Odsunęłam się od niego... Wiedziałam, że miał rację, ale nie chciałam się tym przejmować. Może i Ethan jest dla mnie w pewnym stopniu ważny, ale reputacja też. Muszę jakoś przekonać ich do zmiany zdania.

-Zrób coś dla mnie... - Rzekłam.

-Ale co?

-Poszukajmy ich i namówmy do zmiany zdania.

Nie musiałam czekać na odpowiedź, bo chwilę potem ruszyliśmy za nimi... Przynajmniej w tą stronę, w którą poszli bez najmniejszego słowa.

Znaleźliśmy ich wzrokiem zrezygnowanych przy szafkach. Jak miło było patrzeć na te smutne mordki... Wreszcie mogę się z nich pośmiać. Mówili, że jeden telefon to pestka, ale kłamali.

- Hej... Przepraszam za ten telefon. - Skrzyżowałam ręce na piersi.

-Odkupię go. - Wtrącił Ethan.

-Gówno mnie to obchodzi! - Wrzasnął.

-Zamierzasz wrzucić te zdjęcia? - Zadrżałam.

-Pierdol się z tymi zdjęciami... Nie ma ich... Były na telefonie.

- Co?! Przecież mówiłeś, że masz kopie?! Oszukaliście mnie?! - Oburzyłam się, ale i jednocześnie byłam szczęśliwa.

-Ty się ciesz, że Ci to mówię z dobrej woli. Mogłabyś teraz żyć w przekonaniu, że nadal mamy te obrazki... A teraz spierdalaj stąd. - Wycedził.

Nie widziałam przeszkód, by tego nie zrobić. Przytuliliśmy się z Ethanem na dobre wieści. Problemy w końcu się rozwiązały... Nie wiem dlaczego los się tak nade mną zlitował, ale jestem mu wdzięczna... Ethanowi również.. Bez niego... Nic by mi się nie udało.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top