22

Ethan pov:

Całą drogę nie mogłem robić nic innego niż rozmawianie z dziewczyną. Musiałem robić wszystko by nie odpłynęła. Może znajdę jakiś sposób by wypędzić to cholerstwo... Po co się łudzić jak nie zrobię tego...

Miała naprawdę silny organizm. Wciąż cicho mówiła z lekko otwartymi oczami. Nie dawała się tak łatwo. Może też dostała małą dawkę? Nie bełkotała bezmyślnie. Starała się być świadoma swoich słów, gestów i ruchów.

Leżała tylko na moich kolanach. Słabo trzymała moją dłoń i co jakiś czas ściskała.

-Gdzie jedziemy? Do domu? - Zapytała poszerzając oczy.

Nie odpowiedziałem. Nie potrafiłem jej odpowiedzieć. Uciszyłem ją tylko i pilnowałem by nie zamknęła oczu.

Gładziłem ją po włosach, dłoniach... By poczuła, że nie jest sama... Że jest bezpieczna i nic jej nie grozi.

Po dojechaniu na miejsce, delikatnie wyszedłem trzymając ją na rękach. Jej ręce i nogi były zupełnie bezwładne.

-Dzięki, jutro Ci zapłacę. - Powiedziałem do szofera i wróciłem do domu. Zamknąłem drzwi i zapaliłem światło. Rzuciłem klucze do domu gdzieś na fotel i położyłem dziewczynę na kanapie.

Ostatkiem sił podniosła się do pozycji siedzącej.

-Gdzie jesteśmy? - Zapytała rozglądając się po pomieszczeniu.

-W moim domu.

-Trzeba było mnie zawieść do mojego, idioto! - Warknęła po czym złapała się za głowę.

-Nawet na pograniczu przytomności dalej mnie opieprzasz. - Uśmiechnąłem się i złapałem jej dłoń.

W tej chwili chciałem coś zrobić dla niej... Coś do jedzenia lub okryć ją dużym kocem... Nie zdawała sobie sprawy jak ważne jest dla mnie jej szczęście i bezpieczeństwo.

Mogła wlepiać we mnie swoje duże, miodowe oczy i myśleć o mnie jak o zachłannym i natrętnym podrywaczu, który rzuci ją wraz z przybyciem nowej, ładniejszej. Ale teraz żadna modelka już nie zawróci mi w głowie jak Mandy. Ona jest niczym ogień pomieszany z lodem. Nigdy nie byłem bardziej zakochany.

-Chcesz coś do jedzenia? - Zapytałem z troską.

Pokręciła głową.

-Ale...Ty wiesz, że ja zaraz odpłynę, tak? - Rzekła smętnie z przymrużonymi oczami.

-Wiem... - Westchnąłem.

-Nie chcę usnąć w tych ciuchach... Dasz mi może swoją koszulkę?

-Yyy... Tak... oczywiście.

Sięgnąłem po swoje ubranie. Wybrałem jedną z największych by spełniała rolę koszuli nocnej. Wróciłem do niej nie wiedząc czy da sobie radę się z tym uporać.

-Pomóc Ci?

-Zwariowałeś? Odwróć się.

Przeniosłem wzrok na kominek słysząc tylko jęki i stęki. Rozumiem co oznacza przebieranie się kiedy góruje nad tobą zmęczenie. Zastanawiałem się tylko, jak ona to zrobi. Przecież ledwo co potrafi siedzieć. Po głębokich westchnieniach, w końcu dała za wygraną.

- Nie mogę... Ethan... Błagam pomóż... - Prosiła piskliwym głosem.

Zdjęła tylko spódniczkę, z resztą nie potrafiła się uporać. Założyłem jej tą koszulkę przez głowę, potem przez ręce i była gotowa do snu. Niestety najbardziej krępujące było ściągnięcie tych dziurawych rajstop. Nie chciałem jej dotykać... Przynajmniej nie, jak jest przytomna. Z chęcią mógłbym to zrobić, ale nie widząc jej groźnego spojrzenia.

Raz kozie śmierć. Złapałem za to i pociągnałem przez nogi.

-Tutaj mam spać? - Zapytała.

-Mam do tego sypialnię.

W porę chyba o to zapytała, bo już nie mogła dalej znieść. Delikatnie i powoli wziąłem ją na ręce. Wisiała bezwładnie i nie miała siły by się złapać. Przeniosłem ją do sypialni. Położyłem na pościeli. Zatrzęsła się z powodu zimna.

Nie mogła już sama się przykryć. Musiałem zrobić to za nią. Ułożyłem ją więc w dobrej pozycji i szczelnie przykryłem. Już przestała ze mną rozmawiać... Odpłynęła.

Starałem się by każda część jej ciała była przykryta. Siedziałem przy niej i obserwowałem. Na szczęście cały czas oddychała i nie działo się z nią nic złego. Mogłem położyć się na ziemi i ją pilnować. Przecież mam materac...

Ale stwierdziłem, że lepszym pomysłem będzie położenie się obok...

Podnieciłem się na samą myśl...

Przebrałem się w rzeczy do snu i delikatnie uniosłem kołdrę. Natychmiastowo wsunąłem ciało pod koc. Leżąc sobie swobodnie widziałem Mandy... Wyglądała jak laleczka. Taka bezbronna i piękna...

Ręką odwróciłem ją na drugi bok i przusunąłem do siebie. Splotłem dłonie na jej brzuchu. Ona leżała w bezruchu tyłem do mnie. Przecież ona jest nieprzytomną ofiarą... Wybij sobie z głowy te brudne myśli!

Byłem cichym obserwatorem. Jej klatka piersiowa unosiła się co dwie sekundy. Gładziłem jej zimne dłonie, potem ramiona.

Wzdrygnąłem się na myśl, że to mi się wcale nie śni... Choć wyglądało to jak senne marzenie. Lepiej być opiekunem... ochroniarzem... Nie podrywaczem, nie natrętnym idiotą.

Postanowiłem trochę nagiąć zasady. Delikatnie wsunąłem jedną dłoń pod koszulkę. Wymacałem brzuch palcami i skierowałem się w górę zaciskając zęby. Jeździłem tak długo aż nie znalazłem się przy jej piersiach. Ścisnąłem jedną czując satysfakcję z bawienia się tą miękką skórą. Zatoczyłem palcami kilka kółek robiąc napięcie. Wziąłem w rękę drugą podniecając się. Nie robiłem przecież nic złego... Przynajmniej ociepliłem jej ciało. Poza tym nie potrafiłem się powstrzymać.

Wtedy kiedy jej skóra pokryła się krostami z powodu zimna, zabrałem rękę. Westchnąłem cicho i znów przycisnąłem dziewczynę do siebie bez żadnych głupich manewrów. Pilnowałem by trzymać ręce przy sobie.

Trochę przegiąłem... Poprawiłem koszulkę i odgarnąłem jej włosy z twarzy. Zamknąłem oczy, ale nie zasypiałem. Wciąż onieśmielał mnie fakt, że przytulam się do dziewczyny, którą szczerze kocham. Miała takie seksowne ciało... Samo muśnięcie sprawiało dreszcze.

Uśmiechnąłem się tylko i przytulając dziewczynę, zasnąłem. Ten dzień był naprawdę pełen wrażeń...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top