47

Taka mała informacja na początku. Nie wsyzscy chyba wiedzą, że jest jeszcze jeden rozdział (dokładniej rozdział 46). Jest on wstawiony przed "Bardzo ważną informacją", ponieważ nie wszystkim przyszło pewnie powiadomienie. Jeśli nie czytałeś/aś, to bardzo serdecznie zapraszam. Jeśli już czytałeś, zapraszam do tego rozdziału

Mandy pov:

Zrobiło się przeraźliwie zimno na dworze, a ja już nie zamierzałem siedzieć i pocić się w tej sali gimnastycznej dla głupich dzieciaków. Ethan właśnie poznał całą prawdę o tym, kim jestem, i kim dla niego byłam. Serce podczas wyznania prawdy, pokruszyło mi się na milion kawałków. Stałam razem z nim na dworze, czekaliśmy na taksówkę. Chłopak zaproponował mi, byśmy wrócili razem do jego domu. Wtedy się ogrzeję, zjem coś i wrócę znowu do tego piekła.

Całą jazdę w taksówkę przebyliśmy w ciszy. Pod żadnym pozorem nie chciałam patrzeć mu w oczy. Wlepiałam zawistne spojrzenie w szybę, ale pod żadnym pozorem nie patrzyłam mu w twarz.

Grzecznie zaprowadził mnie do domu. Miałam strasznie mokre oczy i liczyłam na to, że on zaprowadzi mnie do domu bez żadnych sztuczek czy kombinowania. Ujrzałam żółty odcień wchodząc do salonu. Przez zamglone oczy, niewiele dostrzegłam. Usiadłam na kanapie, a po chwili zaniosłam się potwornym płaczem. Ukryłam beznadziejną twarz w dłoniach i jak głupia szlochałam bez opamiętania. Nie potrafiłam się opanować. Byłam w tej sytuacji bezsilna. Przypomniało mi się dosłownie wszystko... Znęcanie, bicie, wyzwiska. Doszło do mnie tak naprawdę, że od zawsze byłam nikim. Nawet teraz. Dla ciotki sprzątaczka, a dla Ethana popychadło.

- Nie mogę w to uwierzyć... — rzekł Ethan stojąc nade mną. Nie wiedział co robi i prawdę mówiąc, ja też. — Nigdy sobie tego nie wybaczę... Czemu ja byłem takim kretynem?!

— Każdy dzień, każda noc była jak piekło. — wymamrotałam wciąż płacząc. — Tylko i wyłącznie przez ciebie.

— Wiem i bardzo żałuję... Byłem najgorszym śmieciem dla ciebie... Nie daruję sobie tego. — powoli też szlochał.

— I tylko tyle? Tyle masz mi do powiedzenia po tym wszystkim?

— Nie, Mandy... Za dużo przeze mnie cierpiałaś. Nie wierzę, że to byłaś ty, nie wierzę, że spotkało Cię tyle zła i nienawiści z mojej strony... Nic dziwnego, że byłaś ostrożna w moim towarzystwie.

— Wiesz, po tym wszystkim mam tylko jedno pytanie... Dlaczego tak bardzo mnie nienawidziłeś?! Co ja ci takiego zrobiłam, że zrujnowałeś mi życie?! — krzyczałam bez opamiętania. Łzy lały się ciurkiem i bez końca. To wszystko teraz do mnie wróciło.

— Teraz to mogę nienawidzić jedynie samego siebie... — odrzekł i podszedł do okna.

Brunet oparł się o parapet i zaczął wlepiać wzrok w nocne niebo. Powlekłam oczami za nim. Milczał przez chwilę, a napięcie wciąż rosło. Przetarłam zapłakane oczy w rękaw tym samym zostawiając wilgoć na bluzce. Skuliłam się bardziej, by było mi choć trochę cieplej. Czułam mróz... ale nie ze względu na temperaturę. Czułam mróz w swojej duszy. Widziałam, że nikt mnie nie szanuje, nikt mnie nie kocha. Jestem nikim i moje istnienie nie ma najmniejszego sensu.

Ethan westchnął głęboko i odwrócił się do mnie, a plecami nadal opierał się o biały parapet.

— Nie wiem czemu byłem takim idiotą. Gdy powiedziałaś mi całą prawdę, to wszystko wróciło do mnie z podwojoną siłą. — zaczął starając się pohamować. — To prawda, byłem rozwydrzonym dzieckiem bez skrupułów. Nie jestem z tego dumny. Zawsze chciałem wymazać ten okres mojego życia.

— Uwierz, ja też! Nie masz pojęcia ile wycierpiałam. Przeszkadzało ci bardzo moje istnienie. A może dalej pamiętasz kanapkę ze śmietnika, co? — zaśmiałam się z ironią w głosie, po czym znów zaczęłam szlochać.

- Nie wiem dlaczego był ze mnie taki drań! Ojca nigdy nie było w domu! Teraz sobie z tym radzę, ale wcześniej radziłem sobie w inny sposób, który cię krzywdził.

- To twoje tłumaczenia? Zniszczyłeś mi życie, bo brakowało ci ojca? Kiepski jesteś w tłumaczeniu.

— Ale ja to wiem. Najgorsze, że taka jest prawda. Na dodatek zjawiłaś się ty. Zawsze najlepsza z każdego przedmiotu, zawsze chwalona, a ja? Co rusz telefon do ojca, bo zawalam... — zaczął krzyczeć, a do oczu napływały mu łzy.

— Nie chciałam tych ocen... Po prostu została mi nauka, gdy nie miałam życia towarzyskiego. — warknęłam i odwróciłam się do niego plecami, by już więcej nie widział jak obnażam się z uczuć.

Zapadła grobowa cisza. Nie wierzę, że po tym wszystkim, Ethan bronił swojego tyłka. Nic go nie usprawiedliwiało. Te wszystkie wyzwiska, głupie filmiki, pierdolone kanapki ze śmietnika, bicie... Każda noc była traumą. Byłam zawsze bezsilna, a po jednym jego wybryku ciotka zabrała mnie do szkoły z Internatem. Byłam w piekle, nikt się nie obchodził moim stanem psychicznym. Przykre jest widzieć to, że on sam oszalał na moim punkcie tylko dlatego, że jestem ładniejsza niż kiedyś...

— Mandy...

- Daruj sobie, okej?! — wstałam nie zwracając uwagi na nic. Chciałam wyjść z tego domu, wrócić do tego piekła. Już wolałam wysprzątać cały dom, spać w piwnicy z robakami i szczurami, zostać zbita na kwaśne jabłko, by tylko nie patrzeć mu w oczy! By tylko nie musieć z nim rozmawiać, czuć jego obecności i musieć się tłumaczyć!

— Poczekaj! — wrzasnął, a potem złapał mnie za rękę, gdy usiłowałam szybko uciec z tego miejsca.

— Mam poczekać? Aż wymyślisz kolejny sposób, by mnie oczernić i usprawiedliwić samego siebie? Daruj sobie, Ethan. — odrzekłam prychając jedynie i znowu zmierzając w stronę drzwi wyjściowych.

— Nie, Mandy. Nie usprawiedliwiam siebie. — zaczął, po czym głośno przekłknął ślinę. — Nigdy nie będę w stanie wytłumaczyć swojego zachowania, ale mam ochotę za to się zabić... Fakt, że skrzywdziłem kogokolwiek jest okropny, ale fakt, że skrzywdziłem kogoś, kogo kocham jest znacznie gorszy, boli, potępia i sponiewiera!

Wtedy stanęłam jak wryta, a serce zabiło mi znacznie mocniej. Zaschło mi w ustach, a przez chwilę nawet bałam się oddychać. Czy on właśnie powiedział, że mnie kocha?

— Kogoś kogo... kochasz? - spytałam z wielką gulą w gardle, opanowując swoje emocje.

- Naprawdę to dla ciebie jakaś wielka tajemnica? - zmarszczył brwi, jakby zdziwiło go to, że zapytałam.

Stałam wciąż milcząc. Byłam na tyle tępa, że nie wiedziałam już co odpowiedzieć. Zabolała mnie głowa. Gwałtownie złapałam się za skroń bojąc się, że zaraz zemdleję. Osunęłam się lekko, lecz w porę złapałam się o spodnie Ethana. Chłopak szybko złapał mnie za obie dłonie, podniósł, a potem zaniósł na kanapę, a następnie usiadł obok gładząc mnie lekko po twarzy.

— Wszytsko dobrze? Chcesz wody? — przejął się, bo czułam, że zbladłam i wyglądam jak stwór z horroru. Na dodatek cała zapłakana i zasmarkana...

- Nie... Nie... - jęknęłam. Nawet zwyczajne krótkie "nie" było dla mnie trudne do wypowiedzenia.

Mimo tego, że zaprzeczyłam, Ethan w mgnieniu oka czmychnął do kuchni i podał mi szklankę pełną wody. Nawet pomógł mi się napić, bo ja zwyczajnie nie miałam siły chwycić szklanki w dłoń. Upiłam dwa łyczki, a potem brunet kazał mi się położyć i oprzeć głowę o poduszkę.

– Ethan... Ja nie rozumiem. - rzekłam wciąż masując sobie skroń.

- A co tu jest do nie rozumienia?

- Powiedziałeś, że mnie kochasz... - zawahałam się, bo równie dobrze mogłam to sobie ubzdurać i on mógł czegoś takiego nigdy nie powiedzieć.

- Dalej dziwi, mnie, że tego nie wiesz. - zaśmiał się, a potem posłał mi uśmiech pełen serdeczności.

- Ale jak to? To kim jest Ava dla Ciebie w takim razie? Czemu mówiłeś, że nic między nami nie ma i dlaczego byłeś wkurzony, gdy cię pocałowałam? Już naprawdę nic z tego nie rozumiem! - prawie krzyczałam przez natłok myśli. Ten chłopak doprowadzi mnie kiedyś do szału!

- Uspokój się! - wciąż się śmiał z mojej złości. - Wszystko Ci wytłumaczę.

- No ja myślę! Co ty przede mną ukrywasz, co?

- Poznałem Avę na wakacjach. Od razu przypuszczałem, że czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń. Chciałem w ten sposób wzbudzić w tobie zazdrość... - powiedział, a moje oczy powiększyły się do wielkich rozmiarów.

- Że co?! - znowu złapałam się za głowę.

- To było niesprawiedliwe w stosunku do niej. Wmawiałem sobie potem, że faktycznie coś do niej czuję, ale to było tylko oszukiwanie samego siebie. Chciałem to potem zakończyć, ale wplątałem się w to bagno. A jak mnie pocałowałaś... Nigdy nie czułem się lepiej. Miałem ochotę rzucić wszystko i całować się z tobą bez opamiętania... - spojrzał mi prosto w oczy i wlepiałam się cały czas w jego szmaragdowe tęczówki z ogromnym zdziwieniem.

- To... naprawdę... - wybełkotałam, ale z tego wszystkiego nie mogłam spoić ze sobą wyrazów w zdanie. - Ty naprawdę coś do mnie czujesz, Ethan?

- Wszystkie twoje określenia to za mało, Mandy. Ujmę to tak, że każdego dnia chciałbym budzić się i widzieć twoje piękne kryształowe oczy. Każdego dnia chciałbym zasypiać podczas, gdy czuję twoją obecność i słodki zapach. Każdego dnia chcę po prostu być twój i byś Ty była moja... Już na zawsze. Bo cię kocham.

Sądziłam, że po raz kolejny się przesłyszałam. Brunet znów się uśmiechnął w uroczy sposób i spojrzał mi w oczy. Był nieco zawstydzony przez to wyznanie i prawdę mówiąc... też czułam się nieco skrępowana. Spuszczałam kilka razy wzrok, by po raz kolejny zatracić się w jego tęczówki.

- Od pewnej chwili... Czuję to samo. - odparłam, a cała moja złość i rozpacz przeminęły, by w mojej duszy nastało wieczne szczęście i poczucie, że jestem potrzebna i kochana. Co z tego, że byłam ważna dla jednej osoby... Byłam ważna właśnie dla TEJ osoby, dla której chciałam. I już niczego innego nie potrzebowałam.

- Nie chcę już rozmapiętywać bolesnych chwil, Mandy. Czasu nie cofnę, bo nie mogę, ale żałuję z całego serca wszystkiego, co ci zrobiłem. Teraz możesz być pewna, że zrobię dla ciebie wszystko. Przecież to, ile razem przeżyliśmy było najpiękniejszą rzeczą w moim życiu. Nie chcę tego wszystkiego stracić. Przede wszystkim nie chcę stracić Ciebie... Skoczyłbym za Tobą w ogień, Mandy... - chwycił moje dłonie i lekko uścisnął jakby bojąc się, że za chwilę może mnie stracić. Wtedy spuścił wzrok i westchnął głęboko. A gdy podniósł głowę, ujrzałam w nim drobinki iskrzącej się nadziei. - Wybaczysz mi?

Na chwilę odpłynęłam i zaczęłam rozmyślać. Po tym wszystkim Ethan, który gnębił mnie, wyzywał, bił i znęcał się w każdy możliwy sposób, nagrywał filmiki, ośmieszał mnie przed całą szkołą... Teraz nagle ten Ethan trzymał mnie za dłonie, patrzył prosto w oczy, mówił do mnie sercem... Z małego, pieprzonego gówniarza, który mógł wszystko, teraz nagle błaga o to, bym była jego. Chciałam śmiać się z tego zwrotu akcji w moim życiu. Mogłabym cofnąć się te kilka lat do tyłu i widzieć nad sobą głupiego dzieciaka, który mnie wyśmiewa, wytyka palcami i zawsze stoi nade mną. Teraz widziałam prawdziwego dżentelmena, prawdziwego chłopaka, który błagał o przebaczenie i już nie stał nade mną. Robił wszystko, bym zwróciła na niego uwagę, bo to ja właśnie stałam nad nim.

Wstałam z kanapy, a on spoglądał na mnie, mając oczy ku górze. Położyłam dłonie na jego ramionach, po czym usiadłam naprzeciw niego. Po raz ostatni zerknęłam na niego, a po chwili przybliżyłam się gwałtownie i złączyłam nasze usta w skromnym i emocjonalnym pocałunku, który wyrażał znacznie więcej niż słowa.

- Wystarczy ci taka odpowiedź? - spytałam, gdy oderwaliśmy delikatnie usta. Przez sekundę patrzył na mnie z niedowierzaniem, a potem uśmiechnął się zawiadiacko.

- Nie zrozumiałem dokładnie, a możesz powtórzyć? - poniósł brew i zaśmiał się.

Tym razem oboje się zbliżyliśmy i zaczęliśmy się namiętnie całować. Całowaliśmy się tak, jakbyśmy czekali na to od samego początku i rozkoszowali się smakiem swoich ust. Nic, żadne słowa nie opisywały mojego szczęścia. Wtedy czas jakby się zatrzymał. Nie żałowałam żadnej chwili spędzonej z Ethanem. Już nie przeszkadzała mi przeszłość, bo liczyła się piękna teraźniejszość.

***

Całe moje życie nabrało barw. Obudziłam się nad ranem wtulona w chłopaka i wcale nie zamierzałam go puszczać. Chciałam czuć jego ciepło na swoim ciele. Miałam wrażenie, że przy nim nic mi nie groziło, byłam całkowicie bezpieczna. A już zupełnie nabrałam odwagi i poczucia wartości, gdy Ethan zaproponował, bym u niego zamieszkała na jakiś czas. Ciotka nie miała do mnie żadnych praw, więc to stało się moim realnym marzeniem.

Ojciec Ethana nie widział przeszkód, gdy poznał moja historię i ciężkie warunki u ciotki. Chłopak mówił, że rzadko co jest w domu. Trochę się zdziwiłam, że pozwolił nam na wspólne mieszkanie. Nie zdawał sobie sprawy, że nie jesteśmy już aniołkami? W każdym bądź razie bardzo mi to odpowiadało. Mogłam już każdego dnia budzić się przy nim opatulona w ciepło jego ciała.

Jedyne co mi zostało, to pójść jeszcze tego dnia po swoje rzeczy i uświadomić ciotkę, że więcej nie będę jej służącą, pokojówką, czy pomywaczką. Znałam doskonale jej napady furii, ale przestałam się w końcu obawiać. Poszłam do tego domu wraz z Ethanem. W końcu widziałam ten dom po raz ostatni i chciałam, by był teraz ze mną.

Wgapiałam się w budynek, w ogród i kwiaty. Nigdy więcej już nie wejdę na to terytorium.

- Iść tam z tobą? - zapytał brunet, gdy mocniej złapałam go za rękę.

- Nie, Ethan. To jest coś, co muszę załatwić sama...

Poprosiłam, by zaczekał na mnie, a ja otworzyłam delikatnie furtkę, potem za pomocą kluczy, dostałam się do środka. Zaczęłam się rozglądać po całym domu. To był mój sposób pożegnania się z tym wszystkim, co tutaj przeżyłam. Będę bardzo tęskniła. Oczywiście nie za ciotką, która miała mnie za swoją służącą. Poczłapałam do swojego pokoju i wyjęłam z szafy dwie dość spore walizki. Miałam ochotę jak najszybciej spakować swoje rzeczy i już więcej tu nie wracać. Przez wyciąganie walizek z szafy, narobiłam trochę hałasu i spodziewałam się tego, że zaraz ten stary babsztyl tu wejdzie.

Nie myliłam się, bo po chwili usłyszałam tupot obcasów i wparowała do pokoju jak straszydło.

- Proszę, proszę! Kogo my tu mamy? Gdzie się było wczoraj w nocy, wstrętna gówniaro?! - wrzasnęła i złapała mnie ostro za rękę.

- A co cię to obchodzi? Głupia szmato... - wyrwałam się z jej uścisku i wróciłam do pakowania swoich rzeczy.

- Coś ty do mnie powiedziała? Oj nie droga panno, nie tak cię wychowałam! Przygotuj się, bo z piwnicy już nigdy nie wyjdziesz! - zaczęła mnie ostro szarpać za włosy. Cicho pojękując z bólu, jednak znowu się wyrwałam.

- Powiedziałam do Ciebie głupia szmato, na wypadek, gdybyś nie usłyszała! - krzyknęłam i zaczęłam pakować wszystko, co tylko napotkałam. W końcu wszystko w tym pokoju należało do mnie. Zgarniałam ciuchy, pamiątki, albumy, szkatułki, a rzeczy, które się nie mieściły, upychałam do torebki.

- Powinnam cię za to już dawno wypierdolić z domu! - warknęła i ostro uderzyła mnie otwartą dłonią w policzek. To było tak gwałtownie, że nie zdążyłam się obronić.

- Już nie musisz, droga ciotuniu, bo sama odchodzę...

- Głupia smarkula. W głowie ci się poprzewracało? Już ja cię nauczę szacunku do mnie... - podniosła rękę, ale tym razem odnalazłam w sobie odpowiednią siłę, by złapać jej rękę i mocno przytrzymać, by już więcej mnie nie tknęła. Popchnęłam ją na ścianę, po czym spakowałam ostatnie kilka rzeczy i wyszłam z tymi walizkami na korytarz.

- Zabraniam ci wychodzić, słyszysz?!

Ja już jej nie słuchałam. Po raz ostatni weszłam do kuchni, nalałam wody do szklanki. Zrobiłam jeden łyczek.

- Mnie już nie obchodzi, czy mi zabraniasz czy nie...

- Ostrzegam cię po raz ostatni! Dostaniesz dzisiaj takie lanie, że będziesz błagać o litość, mała zdziro!

Wtedy już nie wytrzymałam.

- Naprawdę?! A co ty dla mnie kiedykolwiek dobrego zrobiłaś, co?! Wiecznie byłam tylko twoją służącą! Codziennie harowałam po kilka godzin, by otrzymać za to lanie, zimną wodę do kąpieli, brak czasu na naukę i twoje wyzwiska! Bardzo długo wstrzymywałam słowa, które teraz cisną mi się na język... A mianowicie to, że jesteś jedynie tępą, grubą, starą i brzydką kurwą! - wrzasnęłam, po czym wzięłam do ręki szklankę i wylałam to wszystko ostro na jej niewyparzoną gębe.

Stała tak w wielkim szoku, ociekając i przecierając twarz. Ja natomiast wyszłam, a na korytarzu, kopnęłam wiadro z brudną wodą, by się przewróciło i zalało podłogę. Mogłam w sumie właśnie tą brudną wodę wlać jej do pyska, ale już było za późno. Przy drzwiach zatrzymałam się.

- Zawsze byłaś dla mnie nikim... Nienawidzę cię, wredna szmato. - rzekłam oschle i wyszłam z tego domu. Po raz ostatni miałam w dłoni klamkę i to mnie przeraziło... Przeraziło mnie to, że ta kobieta była tak wstrętna, że już nigdy więcej nie zobaczę swojego domu.

- Wszystko dobrze? - zobaczyłam Ethana, który biegnie pomóc mi z walizkami. Wyraźnie się martwił, bo wiedział, że moja ciotka to prawdziwa wiedźma.

- Tak... Czuję się świetnie. - uśmiechnęłam się przypominając sobie, jak wygarnęłam jej wszystko, co chciałam zrobić od dawna...

***

Ethan pov:

Gdy tylko dowiedziałem się, że znęcałem się właśnie nad tą Mandy Anderson, czułem się jakby świat przewrócił mi się do góry nogami. W życiu nie przypuszczałbym, że moje błędy przeszłości wrócą do mnie ze zdwojoną siłą i trafią w czuły punkt. Fakt. Byłem najgorszym draniem i traktowałem ją jak popychadło. Nic nie tłumaczy mojego zachowania. Cieszę się jednak, że teraz jestem zupełnie innym człowiekiem i już nigdy jej nie zranię. Wybaczyła mi i to się liczy. To, że zamieniła się w lodowatą pannę, również było moją winą. I moja teraz odpowiedzialność, by ją zmienić. By znaznała prawdziwego szczęścia. Zrujnowałem jej dzieciństwo. Dlatego pora odpokutować swoje winy... Czas zbudować jej lepszą przyszłość.

Co do Avy... Przestała się do mnie odzywać po tym wszystkim. Perfidnie ją wykorzystałem i nie obyło się bez ostrego plaskacza w polik. Czuję, że nigdy już się do mnie nie odezwie. Niczego innego się nawet nie spodziewam. Sądziła, że jesteśmy sobie pisani, że będziemy razem już na zawsze... Ale prawda była bardziej bolesna. Była po prostu chwilową zabawką, by wzbudzić zazdrość. Nawet jeśli sądziłem, że naprawdę ją kocham, to było kłamstwo. Chciałem ją kochać, ale prawdziwa miłość zawsze jest silniejsza. Zawsze ciągnęło mnie do Mandy.

Sporo się zmieniło, bo to właśnie Rick został naszym najlepszym przyjacielem. To Wszytsko dzięki niemu. Gdyby nie on, nie wyjaśnilibyśmy sobie tego. Ta imprezka mimo, że durna, to sprawiła, że spotkałem tam Mandy i wszystko wreszcie zostało wyjaśnione. Przekonałem się do tego chłopaka. Jest po prostu świetny i lepszego przyjaciela nie mogliśmy sobie wymarzyć.

Moje marzenie się spełniło. Budzę się każdego dnia obok dziewczyny swoich marzeń. Każdego poranka mogę widzieć jej piękne miodowe oczy, piękne atrakcyjne ciało i śliczną buzię. Mogę rozkoszować się jej zapachem i obecnością. Nie martwię się już o przyszłość. Co będzie to będzie, a narazie liczy się to, co tu i teraz...

Mandy pov:

Każdy dzień jest jakbym zaczynała naukę łapania szczęścia. Każdy dzień jest ciągłym uśmiechem i ciągłą radością. Nie przejmuję się niczym... Po prostu niczym. Jest osoba, która mnie kocha, szanuje i potrzebuje, bym była obok. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jedynie piękny sen i nie obudzę się w szarej rzeczywistości.

Szczerze nawet nie chciałabym cofnąć czasu ani niczego zmienić... Wszytko ułożyło się w moim życiu idealnie. Wszystko jest teraz perfekcyjne. Kocham Ethana całą sobą. Jest nieodłączną częścią mojego serca, które na nowo uczy się czerpać z życia wszystko, co najlepsze.

Pomyśleć, że zaczęło się od głupiej kanapki z kosza, co jest obrzydliwym wspomnieniem. Skończyło się na tym, że mogłam zasypiać wtlulona w Ethana. Czuć jego bliskość, która koiła każdy ból. Każdy dotyk, każda chwila i każdy pocałunek był dla mnie jak lekarstwo, jak tlen, bez którego nie da się żyć.

Bo w końcu mój wróg stał się moim narkotykiem. Mój wróg stał się moim uzależnieniem. Mój wróg stał się moim słońcem, powietrzem i marzeniem...

Bo w końcu... Mój wróg lubi skakać za mną w ogień.

Koniec...

-------------------------

Hejka kochani!!! Wreszcie udało mi się skończyćksiążkę. To było wyzwanie naprawdę... Mam wielką nadzieję, że zakończenie się podobało i było satysfakcjonujące. Planowałam to zrobić trochę inaczej, ale musiało wyjść tak a nie inaczej, bo nie skończyłabym tej książki. Troszkę się nawet wzruszyłam. Możecie napisać w komentarzu wrażenia po rozdziale jak i z całej książki. Moim zdaniem nie była zła i zostanie jednak w pamięci.

Mam jeszcze jedną małą prośbę. Jeśli zostaliście ze mną, to proszę zostańcie jeszcze na dłużej! Piszę nową książkę "Niepogodzeni z Anarchią". Część z was już jest, ale chciałabym zachęcić wszystkich. Byście chodziaż spróbowali przeczytać, bo kto wie... Może się wam spodobać. Wiem, że to nie wasz klimat, bo przenosimy się w inny świat, bardziej mafijny, choć narazie tego nie widać. Rozdziały są narazie nudne i długie, ale obiecuję, że już niebawem się rozkręci! Chciałabym również widzieć ile z was tą książkę czyta i byłoby mi bardzo miło gdybyście zostawili jakiś komentarz lub głos. Byłoby mi szalenie miło!

Więc to chyba na tyle. Dziękuję, że ze mną jesteście. Pozdrawiam serdecznie wszystkich ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top