Rozdział 9
Warszawa Dom Laury
Godz 11:30
Laura
Patrzyłam długo w jego oczy nie mogąc oderwać od niego wzroku. Jego lodowate tęczówki były tak hipnotyzujące. Jednak musieliśmy przeprowadzić tę rozmowę do końca.
- Może wyjdziemy z łazienki?- zaproponowałam prosząc w myślach żeby się zgodził. Spojrzał na mnie sceptycznie.
- O czym przed chwilą mówiłam?- założyłam ręce na piersi. Westchnął, rozdrażniony i otworzył drzwi.
- No tak, ale chciałam..- zaprotestowałam.- się hakoś ogarnąć.
- Myślisz że zostawię cię samą taką zdenerwowaną?- pyta i ostro na mnie patrzy. To spojrzenie kogoś o wielkiej sile. Kogoś kto musi mieć zawsze ostatnie słowo. Wzdycham bo wiem że się z nim nie dodam najzwyczajniej w świecie. Rany w co ja się wpakowałam? Może i był nad ludzko piękny ale już czułam że życie z nim to będzie cholerne piekło!
- Ja wszystko słyszę!- odburknął Draco i spojrzał na mnie gniewnie.
Zaskoczona spojrzałam na siebie w lustrze. To uczucie w głębi mnie, było dziwne. To tak jakbym wiedziała o nim wszystko bez zadawania głupich pytań. Czułam się przy nim odsłonięta i naga. Jeszcze przerażał mnie ten fakt że w tym aspekcie byłam całkowicie bez radna. Nie miałam magi w sobie. Żadnej. Musiałam mu wydawać się nie zwykle dziwna. Obca. Chociaż sam powiedział że jestem jego żoną. A ja nie zemdlałam.
Tym razem wpakowałam się w niezłą aferę a zwykle unikam kłopotów. No ładnie Lauro. Spojrzałam jeszcze raz na siebie. Te podkrążone oczy przez sen. Cholera. Przydałoby się nałożyć korektor na twarz albo chociaż ciś poprawić. Zwykle nie byłam wojowniczją makijażu. Uważam że naturalne piękno jest wiele warte. Ale drobny makijaż na zamaskowanie nie doskonałości zawsze się przydaje szczególnie do szkoły i przed przystojnym mężczyzną.
- Idziesz czy nie?- zirytowany białowłosy spytał mnie bo się nie puruszyłam.
- Już idę, mój książę.- zirytowana warknęłam na niego. Wyszłam w końcu z łazienki a on dotknął mojej twarzy. Znowu.
- Co to było?- zapytał po części zły po części rozbawiony.- zrozum Lauro.- zaczął autorytawnym tonem.- że mną nie ma takiego zachowania. Nie chodzi żebyś była jak marionetka ale przy mnie pilnuj swojego zachowania. Jako twój mąż pczekuję najwyższego szacunku.
Zacisnęłam ostro zęby.
- Tak.- ja też byłam zirytowana. Nie chodzi o to że nie szanowałam rozkazów. Mnie też drażniło kiedy nie mogłam wyrzuć starszym od siebie jak się czułam w danej sytuacji. A to doprawadzało mnie do szału. Ech to będzie ciężki dzień.
Zeszliśmy na dół do salonu. Dostrzegłam ruch w kuchni. No ładnie moi rodzice. Co ja im powiem? Pierwszy raz zaspałam do szkoły! Spojrzałam gniewnie na Dracona a on tylko się do mnie uśmiechnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top