Rozdział V


P. O. V Katherine

Piękny sen przerwała mi budzik. Kolejny dzień, w którym będę musiała kryć swoje blizny i rany. Wczoraj pojawiły się kolejne kreski, jednak nie tak bardzo widoczne jak te wcześniejsze. Ubrałam bluzę z długim rękawem, które okrywał też moje dłonie. Długie spodnie, które były obdarte i sięgające prawie do ziemi. Zeszłam do kuchni. Wzięłam najmniejsze jabłko i ruszyłam do szkoły. Do szkoły przyszłam 45 minut przed dzwonkiem. Jako pierwszą lekcję miałam historię. Usiadłam przy klasie na ławce. Koło moich nóg leżał plecak.

Było bardzo cicho. Światła nie były włączone, więc korytarz wydawał się trochę jak z horroru. W najciemniejszym zakamarku usłyszałam jakiś hałas i widziałam czyjąś sylwetkę. Strach był na równi z ciekawością. Jednak druga emocje przezwyciężyła i powoli poszłam do tamtego miejsca. Z mocno bijącym sercem szłam dalej. Mój strach wzrósł kiedy poraz kolejny coś się poruszyło. Czułam kogoś wzrok na sobie. Zobaczyłam pewien ruch po mojej lewej. Nie mogłam się ruszyć. Nie zdziwiłabym się jakby tamta ,, osoba" usłyszała mój szybki oddech i głośno bijące serce. Rozglądałam się w popłochu za tym cieniem. Kiedy głowę odwróciłam w lewą stronę, poczułam rękę na swoim prawym ramieniu. Szybko odskoczyłam i przebiegłam parę metrów. Odsuwałam się, jednak ten cień cały czas podchodził. Po chwili stanął i jego ręka powędrowała do góry. Światło, które zostało przez tą osobę włączone chwilowo mnie oślepiło. Kiedy udało mi się przywrócić ostrość widzenia, zobaczyłam Smitha. W jego wzroku widniała troska i zaskoczenie. Miał lekko zmarszone brwi.

- Wszystko dobrze?- spytał się.

-T-tak, proszę Pana- odpowiedziałam troszkę się jąkając.

- Jeśli cię wystraszyłem to przepraszam. Jak chcesz to chodź do klasy. Zostało dużo czasu do lekcji, więc po co mamy siedzieć sami?- zapytał żartobliwie i ruszył w kierunku swojej klasy. Posłusznie poszłam za nim. Po drodze wzięłam moje rzeczy i weszłam do klasy.

Usiadłam w ławce i wyjęłam książkę. Słyszałam przewracane co chwila kartki. Ta lektura bardzo mnie wciągnęła. Od słów oderwał mnie głos blisko mojego ucha.

- Co tam czytasz?- wystraszona pisnęłam i odwróciłam się. W oczach nauczyciela migotały rozbawione iskierki.

- ,,To"- na te słowa uśmiechnął się jeszcze szerzej.

- Interesująca?- spytał. W jego głosie brzmiała ciekawość.

- Bardzo- wyznałam cicho.

-Bardzo się cieszę. Przypomniało mi się, że miałem Ci zaproponować inne książki- spojrzał na zegarek, który wisiał na ścianie- Mamy jeszcze dużo czasu, więc chodź do biblioteki. Zostaw tutaj swoje rzeczy- jak powiedział tak zrobiliśmy.

Szliśmy koło siebie w kierunku skarbnicy wiedzy. W bibliotece wypożyczyłam parę książek. Po opisach można było stwierdzić, że będą ciekawe. W drodze powrotnej zaczęliśmy rozmowę. Podwinęłam lekko rękawy zapominając o pewnej rzeczy. Nim zdałam sobie o tym sprawę, mężczyzna wbił zdziwiony wzrok na moje nadgarstki. Nie było ich dużo, bo robiłam też kreski na innych częściach ciała. Rękaw wrócił do poprzedniej formy, a ja biegłam jak najszybciej do łazienki. Usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. Wiedziałam kto to, więc przyspieszyłam kroku. Odetchnęłam z ulgą jak byłam już w kabinie. Dałam upust swoim emocjom i pozwoliłam sobie na łzy. Płakałam tak dopóki nie usłyszałam dzwonka. Podeszłam do lustra. Miałam opuchnięte oczy, czerwoną twarz i ślady po łzach. Wolnym krokiem poszłam do klasy. Miałam cały czas opuszczoną gl Kiedy weszłam przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam we właściwej ławce. Czułam uważny wzrok wszystkich osób w pomieszczeniu. Ale jedno było najbardziej. Należał on do historyka. Lekcja minęła spokojnie. Kiedy zadzwonił dzwonek głoszący koniec lekcji szybko się spakowałam. Niestety wszyscy wyszli prędzej ode mnie. Kiedy chciałam wyjść, drzwi zamknęły się. Obróciłam i oparłam się o nie. Parę centymetrów od mojej twarzy była twarz Smitha. Uśmiechał się cwanie i przybliżył się do mojego ucha.

- Powiedz mi, czemu masz blizny na ręce?- szepnął mi na ucho zmysłowym głosem. Przełknęłam głośno ślinę i nie musiałam nawet patrzeć, żeby wiedzieć, że się uśmiecha.

Głęboko oddychałam i zamknęłam oczy. Otworzyłam oczy, gdy oddech na mojej szyi zniknął. Miałam szansę na ucieczkę. Jednak on to przewidział, bo położył dłonie na drzwiach. Były one blisko mojej głowy. Serce biło mi dość głośno. Przypomniały mi się sceny z książek romantycznych, w których też taka scena występowała. Jednak koniec będzie inny. Udało mi się wyjść z jego ,, pułapki", jednak z klasy już nie. Szłam do tyłu, a on zmniejszał dystans między nami. Zaskoczyłam go, bo w pewnym momencie poszłam bokiem i biegiem ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je i z hukiem zamknęłam, ale za nim zamknęłam usłyszałam swoje imię. Zerknęłam na zastępstwa. Miałam tak piękne szczęście, że reszta lekcji została odwołana. Obróciłam się i zobaczyłam historyka, który zmierza w moją stronę i patrzy się wprost na mnie. Biegiem wyszłam że szkoły i ruszyłam do sierocińca. Kiedy dobiegłam trudno mi było złapać oddech. Weszłam do domu dziecka. Zobaczyłam tam osobę, przed którą uciekałam. Po cichu poszłam do pokoju. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie zobaczył. Odrabiałam lekcje kiedy weszła do pokoju właścicielka domu dziecka.

- Witaj Kath. Mam dla ciebie dobrą, wręcz wspaniałą wiadomość. Przyszła do mnie osoba, która chciała cię adoptować. Tą osobą jest Aleksander Smith- ta wiadomość była dla mnie zaskoczeniem. Wiedziałam jednak, że i tak po paru tygodniach lub mniej odda mnie.

Przez drzwi przyszedł mój opiekun prawny. Zastanawia mnie najbardziej to jak mam się do niego zwracać. Po chwili właścicielka sierocińca wyszła i zostawiła nas samych. Dla bezpieczeństwa cofnęłam się jeden krok. Chciałam to zrobić niezauważona, ale on to zobaczył.

-Boisz się mnie? - zapytał ze smutkiem w głosie. Zaprzeczyłam ruchem głowy na co on uśmiechnął się- Już wiesz, że od dziś będziesz pod moją opieką. Możesz do mnie zwracać się po imieniu, ale w szkole lepiej zachowaj per ,, pan". Ja jeszcze idę podpisać parę dokumentów, a ty się spakuj, dobrze? - spytał.

- Dobrze- mruknęłam.

Zaczęłam się pakować. Kiedy skończyłam Alex jeszcze nie przyszedł. Czekałam na niego blisko 10 minut kiedy drzwi się otworzyły.

- Ty już spakowana? - zapytał zdziwiony. Kiwnęłam głową, aby wiedział, że tak. Miałam tylko torbę sportową z nike. - Wezmę tą torbę, a jak pokaże ci twój nowy dom to pojedziemy na zakupy kupić ci potrzebne rzeczy-

- Nie trzeba proszę p... to znaczy Aleksanderze- powiedział cicho, ale byłam pewna, że mnie usłyszał.

- Trzeba, trzeba- odpowiedział wesoło mój opiekun. Rzadko kiedy spotyka się mężczyznę lub chłopaka, który chętnie idzie na zakupy.

Wsiedliśmy do jego samochodu. Droga zajęła nam gdzieś 15 minut. Już teraz wiem, że będę miała bliżej do szkoły. Aleks oprowadził mnie po całym domu i pokazał mi mój pokój. Był niebieski. Miał ,, jajko", w którym mogę czytać książki. Ładne łóżko  i niebieskie z brązowymi obramowaniami meble dodają pokoju piękna. Dla mnie najważniejsza było jednak biblioteczka. Było tam mnóstwo książek z każdej rodzaju. Wydałam z siebie pisk. Byłam bardzo szczęśliwa. Przytuliłam nauczyciela pokazując, że jestem mu bardzo wdzięczna. Bez wachania oddał uścisk. Po chwili odsunął mnie od siebie.

- Chodź coś zjeść, bo pewnie jesteś głodna- otworzył drzwi i wyszedł z mojego nowego pokoju.

Kiedy jedliśmy nie odzywaliśmy się ani słowem. Mężczyzna zjadł jako pierwszy i zaniósł swój talerz, żeby go umyć. Po chwili do niego dołączyłam.

Jak skończyłam myć swój talerz ruszyłam do swojego pokoju. Kiedy zamykałam drzwi, czyjaś stopa została postawiona między nimi, a framugą. Tamta osoba otworzyła szerzej drzwi i weszła. Zaczełam się powoli cofać, jednak on nie pozwalał zwiększyć dystansu między nami. Zaczełam robić małe kółko, abym nie dotknęła ściany. Kiedy miałam już drzwi niedaleko puściłam się biegiem, aby je otworzyć. Jednak ta próba skończyła się fiaskiem. Zostały one zamknięte przez dłoń nauczyciela. Obrócił mnie i spojrzał głęboko w oczy. Oparłam się bardziej o drzwi. Jego twarz była blisko mojego ucha.

-Powtórzę pytanie. Czemu masz blizny na ręce? - zapytał jeszcze bardziej zmysłowym głosem niż w klasie. Przygryzł mi delikatnie płatek ucha. Mój oddech był przyspieszony i nierówny.

-Wolę nie mówić - odparłam cicho.

- Wiesz, że prędzej czy później i tak się dowiem?- teraz to zabrzmiał jak jakiś stalker. Wszystko widzi i wszystko wie. Jednak u mnie jest ta różnica, że nikt prócz jednej osoby nie wie o mojej przeszłości. Była to właścicielka sierocińca, jednak na moją prośbę nie mówiła nikomu o tamtym czasie.

Puścił mnie, a ja natychmiastowo się odsunęłam. Korzystając z okazji wyszedł z mojego pokoju. Wzięłam piżamę i ruszyłam się umyć. Kiedy skończyłam położyłam się spać. Przed zaśnięciem myślałam o dzisiejszym dniu.

§§§§§§§

Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam podoba. Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top