18.

Kolację zjedliśmy w miłej atmosferze, ignorowałam Ethana po tym co powiedział do końca kolacji.

Były różne pytania, o nasze życie, „związek” , co robimi, kiedy zaręczyny i inne tego typu pytania. Pomimo tego że niektóre pytania były nie komfortowe, to dobrze się czułam z rodzinką Hendersonów.

Kiedy wszyscy skończyli jeść, przenieśliśmy się do salonu.

Dzieciaki biegały, niektóre już usypiały. Mężczyźni prowadzili „męskie rozmowy” z piwem i włączyli sobie jakieś mecz. Za to dziewczyny jak to dziewczyny, ploteczki.

- ej! Zagrajmy w butelkę, albo jakaś inną grę bo mi się nudzi - zaproponował Robert, gdy dzieciaki poszły na górę już się położyć.

Nie dziwię im się jest późno jak dla nich i potrzebują dużo snu.

- okej - potwierdzili wszyscy zebrani w salonie. Wszyscy zgodzili się na prawdę czy wyzwanie. Jest tylko jedna zasada, pytanie nie mogą być zboczone i sprośne, tak samo wyzwania. Może być całowanie i macanko, ale bez seksu i innych takich, żeby przypadkiem nikomu nie zwróciła się kolacja.

No i gra się zaczyna.

Pierwszy kręci Robert, jako iż to on to wymyślił. Padło na Ashley.

- prawda czy wyzwanie?

- prawda - Ashley widzę idzie na spokojnie.

- to ... Kiedy ostatnio byłaś na jakieś dobrej imprezie, gdzie był alkohol i masa tańczących ludzi ? - pytanie moim zdaniem nie jest trudne.

Ashley się zastanowiła chwilę - na moim wieczorze pańenskim, gdzieś pół roku temu. - dziewczyna się zaśmiała i zakręciła, wypadło na tym razem na Kirę

Ashley uśmiechnęła się złośliwie - pytanie czy wyzwanie?

- eh... Pytanie

- ugh…nie da się baba pobawić - burkneła pod nosem dziewczyna, na co wszystko śmialiśmy się pod nosem. - czego najpierw szukasz w mężczyźnie, że myślisz: awwwwww.... Fajny

- oczy, wygląd i charakter - powiedziała szybko i bez zastanowienia.

Było jeszcze kilka rund, gdzie były i wyzwania i pytania, od tych normalnych, przez prywatne, do tych o których nikt nie wie. Aż wypadło na mnie po raz chyba trzeci, a kręcił na moje nieszczęście mój „chłopak”.

Uśmiechnął się w ten swój sposób - pytanie czy wyzwanie? - powiedział te trzy słowa z taką pewnością siebie, że to aż boli.

- pytanie - odrzekłam cicho

- miałem nadzieję że to weźmiesz - uśmiechnął się szerzej, pokazując swoje białe, proste zęby - jaka była najbardziej zawstydzająca rzecz, jaka kiedykolwiek ci się przydażyła? - mówił wyraźnie i powoli, tworząc napięcie.

Dobra, tego pytania się nie spodziewałam, szczególnie od niego.

- kiedy byłam mała, a mną opiekowała się młoda kobieta o ciemnym kolorze skóry, zaproponowałam jej prysznic, ponieważ uznałam że jest brudna. - powiedziałam pierwszą żenującą sytuację, która przyszła mi na myśl z mojego dzieciństwa. Może nie jest jakaś bardzo straszą, ale kiedy mama mi wszystko wytłumaczyła, to byłam całą czerwona ze wstydu.

- to jeszcze nie jest takie straszne, uwierz mi - zaczęła pani Alice - moi synowie to chodzący wstyd. Nie zlicze ile razy musiałam się za nich tłumaczyć - zaśmiała się pani Alice, a jej mąż razem z nią, pewnie przypominając sobie jakąś historię.

- Mama!

- Mamo! - krzyknęli jednocześnie obaj ich synowie, przez co reszta też lekko się chichrała.

- Ines, idziemy już na górę? Wydajesz się być zmęczona - spojrzał na mnie znacząco Ethan, co miało znaczyć że nie chcę tu już siedzieć.

Czas włączyć tryb aktorki.

- w sumie masz rację - ziewnełam - chodźmy

Oboje wstaliśmy z ziemi i ruszyliśmy w stronę schodów

- zaprowadzę was - pani Alice również wstała i szybko do nas podeszła.

W trójkę weszliśmy pod schodach, a kobieta zaprowadziła nas do sypialni na samym końcu korytarza, który tak swoją drugą miał z trzy rozwidlenia.

- tu jest wasz pokój, w środku jest też łazienka. Mam nadzieję że zostaniecie jutro na śniadaniu - mrukneła kobieta, otwierając drewnianą płytę, tym samym wpuszczając nas do środka.

- oczywiście mamuś, dobranoc

- dobranoc proszę pani

- dobranoc dzieciaki - odpowiedziała nam i wyszła zostawiając nas samych.

Ethan podszedł do swojej sportowej torby, wyjmując z niej dwie koszulki.

- dać ci też jakieś spodenki czy wolisz spać tylko w mojej koszulce? - zapytał obojętnie, nadal w niej grzebiąc - będzie tak gdzieś przed kolana

- em... Mogę spać w samej koszulce - odpowiedziałam niepewnie i cicho.

Rozejrzałam się szybko po pokoju. Był w kolorze beżowym, a panele w ciemnym brązie. Szafa w kolorze szarym, małe biurko, duże okna i wejście na balkon, białe drzwi do łazienki, jakieś szafki nocne przy łóżku, a na nich dwie lapki i łóżko, z szarą narzutą, białą kołdrą i paroma poduszkami, oraz nieduże łóżko, na moje nieszczęście, jest ono małżeńskie.

- trzymaj - Ethan rzucił we mnie szarą koszulką na krótki rękaw, która faktycznie była duża. Mogę zagwarantować że będę w niej wyglądać jak ziemniak.

- Ethan? - zaczęłam nie pewnie. Ta rozmowa go nie ominie, musi mi się z tego wytłumaczyć.

- słucham - niebieskooki podniósł się z klęczek, siadając na łóżku, więc również tam usiadłam tylko z drugiej strony.

- o co ci chodziło z ten że jestem twoją „dziewczyną” ? - zrobiłam cudzysłów w powietrzu.

- nie sądzisz że to mogło by wyglądać trochę dziwnie jeżeli, bym wziął swoją asystentkę na spotkanie rodzinne, o której nie wiem nic? - odpowiedział pytaniem na pytanie, zmieniając ton na bardziej zimny.

Mądrze.

- no może trochę, ale nie usprawiedliwia cię to

- może i nie, ale to jest jedyny powód dla którego to zrobiłem.

- ach, tak? To po cholere mnie tu zabierałeś - podniosłam głos, wstając z łóżka i spoglądając na jego plecy.

- dokładnie tak. Matka by mi nie dała spokoju, gdybym cię tu nie zabrał - również podniósł ton, nadal siedząc do mnie tyłem.

- wiesz co? Mam cię dość, po prostu dość! Masz jakieś walone wahania nastroju, gorzej niż kobieta w ciąży! Mam gdzieś to czy jesteś moim szefem czy nie i czy mnie zwolnisz. Mam cię po dziurki w nosie. Jesteś taki sam jak wszyscy inni!

- taki sam, czyli jaki? - wstał i odwrócił się do mnie, patrząc mi prosto w oczy. Teraz nie zamierzałam się hamować, mam w dupie czy mnie zwolni i będę musiała szukać nowej pracy.

- kłamliwą, arogancką, bezczelną szują, która dba tylko o swój tyłek. - wysyczałam - uwierz, wiem co mówię. Nie jednego takiego spotkałam - mogę przysiąść że z moich oczu kipiała pogardą tym człowiekiem i wściekłość.

- tak, sądzisz?

- tak, masz gorsze humorki niż kobieta pod czas okresu, nie szanujesz innych, bawisz się nimi. Brzydzę się takimi ludźmi. „śmietnaką” tego społeczeństwa, biznesmenami z wielkimi firmami, którzy myślą że mogą wszystko, a jak dla mnie są gówno warci! - wycedziłam przez zęby. Ethan się tylko do mnie lekko uśmiechnął i podszedł do mnie w kilku krokach, przypierajac mnie do ściany.

- mylisz się, Ines. Nawet nie wiesz jak bardzo. Ja - wskazał na siebie - nie martwię się tylko o moje interesy. Inaczej po tym co mi powiedziałaś bym cię zwolnił ale tego nie zrobię. Wiesz, dlaczego? - pokiwałam przecząco głową. Przełknęłam głośno ślinę, bo była to dość niekorzysta dla mnie sytuacji. - bo zawróciłaś mi w głowie, kochana i wiem że bez ciebie nie dałbym rady. Jesteś jedną z najlepszych asystentek jakie miałem, a miałem ich sporo - powiedział cicho w moje usta, a mnie przeszedł dziwny prąd po całym ciele, co on zauważył.

______________________________________
Jak zdążę napiszę dalszą część dzisiaj, a na razie to tu  zostawiam tak jak jest.

Co zrobi Ethan dalej z naszą Ines?

Życzę wam wszystkim wesołego nowego roku, dużo szampana lub picolo dla nie letnich, radości, żeby epidemia się już skończyła, pomimo że chyba nikt nie chcę wracać do szkoły, no i żebyście po prostu przez kolejny rok byli sobą, w najlepszej wersji
Buziaki ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top