17.
- wstawaj śpiochu - potrząsnął mną delikatnie ktoś kto zakłócał mi sen. Otworzyłam leniwie oczy i zobaczyłam buźkę Ethana - jesteśmy na miejscu - dodał, gdy zobaczył że otworzyłam oczy.
Szybko się rozbudziłam i wyszłam z auta, które stało na podjeździe willi.
Dom, jeśli tak mogę to nazwać, był cały biały, z różnymi zdobieniami od zakrętasów do coś na wzór kwiatków. Było tam parę balkonów, które były otoczone czarną balustradą, a na kilku z nich można było dostrzec kwiaty i lampki, a dach był wykonany z czerwonych dachówek.
To jest dopiero zewnętrzne domu, boje się co będzie w środku.
- chodź - Ethan pociągnął mnie w stronę dwuczęściowych, masywnych drzwi, po czym zadzwonił dzwonkiem.
Nie czekaliśmy długo, już po nie całej minucie otworzyła nam Alice, mama Ethana, którą miałam przyjemnąść już poznać.
Kobieta uśmiechnęła się ciepło co od razu odwzajemniłam. Przywitała nas szybkim buziakiem w policzek i delikatnym przytulasem, a jej uśmiech nie schodził z twarzy.
- wchodźcie, miło że przyszłaś Ines - zwróciła się do mnie, odsuwając się trochę żebyśmy mogli wejść. Jej uśmiech i dobry humor jest zaraźliwy. - wszyscy już są, więc idźcie do salonu.
- a kolacja o której będzie? - zapytał szatyn, który zdjął już swoją marynarkę
- a ty jak zwykle tylko o jedzeniu. Będzie za jakieś pół godziny - zaśmiałem się na komentarz Alice.
Kobieta była ubrana dość elegancko. Czerwona sukienka z złotymi kolczykami, naszyjnikiem i cienkim, czarnym paskiem komponowały się świetnie. Sukienka była do kolan na krótki rękaw, dekolt nie był za duży ale nie był też za mały, do tego granatowe szpilki.
Zielonooka zaprowadziła nas do salonu gdzie siedzieli chyba wszyscy.
Dzieci od wieku 5 do 12 lat siedzieli i bawili się razem, mężczyźni oglądali jakiś męcz w telewizji zajmując dwie kanapy, a i tak niektórzy usiedli pod nią, a kobiety żywo o czymś rozmawiały na dwóch innych kanapach.
Wszyscy wyglądali na zżytą rodzinkę, czego mogłam im tylko pozazdrościć. Atmosfera była bardzo wesoła, a Ethan miał rację co do tego że są żywi i energiczni.
- hej, kochani! - krzyknęła kobieta, by zwrócić uwagę wszystkich, gdyż był dość duży hałas - spójrzcie kto do nas przyszedł - oznajmiła radośnie, a wszystkie pary oczu skierowały się na nas, co było dla mnie delikatnie mówiać, niekomfortowe - ja idę jeszcze pomóc z kolacją a wy się zapoznajcie - Mama Ethana zniknęła gdzieś za rogiem, a po chwili pierwsze osoby do nas podeszły.
- hej jestem, Ashley, a tam jest mój mąż Vin z dwojgiem naszych bliźniaków Davidem i Edem - pokazała palcem na każdego.
Ashley była bardzo ładna. Miała ciemna karnację, czarne włosy i ciemne oczy.
Vin, jej mąż, był także opalony, z brązowymi włosami, które się delikatnie kręciły i zielonymi oczami.
A bliźniaki byli ich mieszanką. Kręcone czarne włosy, zielone oczy i ciemna cera, mały nos i uszka. Nie dałabym im więcej niż 3 latka.
- cześć, ja jestem Ines - odpowiedziałam jej, na ci szeroko się uśmiechnęła. Muszę przyznać że ma naprawdę ładny uśmiech.
Ashley odeszła do swojego męża i dzieci, a podeszła do mnie piątka innych dziewczyn, które siedziały na kanapie. Były w przeróżnym wieku a i tak były bardzo ładne, a każda miała na sobie piękny strój
- jestem Monica, a to jest Kira - wskazała na blondynkę o niebieskich oczach, małych ustach i średnim wzroście - moja siostra, tak jak Ashley. Ta tutaj to Dora - pokazała na starszą kobietę, około 40 lat, z brązowymi włosami i niebieskimi oczami - to jest moja mama, mój tata siedzi o tam - pokazała palcem na kanapę gdzie siedziało dużo osób - to ten blondyn z koszulą w kratę - ma na imię Tony jakby coś. - a to moje kuzynki Samantha i Sonia. - Samantha była chyba starsza, od Soni, miała na górze blond włosy, które wchodziły w niebieski na końcówkach. A Sonia była niską blondynką, z bladą cerą ale i tak wyglądała bardzo ładnie.
Przywitałam się też z wujkami Ethana, Michelem, Robertem i Gregiem. Tak i z jego ciotkami Carolina, która była narzeczoną Roberta, Evą, która była żoną Grega, oraz Tersą, która była żoną Michaela. Wszyscy mają dzieci, które polubiłam ja, a one mnie.
Był tam pięcioletni Ben, Samuel i Paul, dzieci Roberta i Caroliny, Samanta i Sonia, były księżniczkami Grega, oraz Evy, do tego ich sześcioletni Finn, a na koniec mała i słodką kruszynka o imieniu Mela, która chyba najbardziej zawładnęła moim sercem, pociecha Miechela i Teresy. Miała z siedem lat, była bardzo mądra i urocza.
Poznałam również starszego brata mojego szefa, czyli 30 - letniego Marta, który nie ma jeszcze dzieci, jak i żony lub dziewczyny, ale z tego co mi mówił „pracuję nad tym”
Nie było tylko dziadków i od strony ojca jak i matki, więc ich nie miałam okazji spotkać.
Cały czas szczerze się uśmiechałam do wszystkich nowo poznanych ludzi, a oni przyjęli mnie z otwartymi ramionami.
Tyle nam zajęło poznawanie się, że Pani Henderson zawołała nas już na kolację, więc wszyscy bez wyjątku zasiedli do dużego stołu, gdzie było na prawdę dużo potraw, które pachniały pięknie.
- częstujcie się! - krzyknęła kobieta i zaczęła się uczta.
Gdy wszyscy mieli coś na telerzach, z ust małego Bena, wydobyło się pytanie, którego się nie spodziewałam, tak jak odpowiedzi Ethana.
- wujku, a kim jest dla ciebie Ines?
- jest moja dziewczyną, a co? - i wtedy o mało nie zakrztusiłam się, a reszta spojrzała na mnie i niebieskiego obok mnie.
- nie chwaliłeś się, synu - pierwszy zabrał głos, tata mężczyzny, którego miałam ochotę po prostu zabić.
- tak jakoś wyszło, przepraszam. W dodatku nie jesteśmy ze sobą długo, prawda skarbie - zwrócił się do mnie, a ja jako że jestem świetną aktorką, pokiwałam z uśmiechem na twarzy.
- czyli to znaczy że zostanie z nami dłużej? - tym razem pytanie zadała Sonia. Na oko miała jedenaście lat i bardzo ją polubiłam, jak widać z wzajemnością.
- tak - odpowiedział krótko mój „chłopak”.
Oj, Ethanku będziemy musieli poważnie porozmawiać
______________________________________
Wiem że rozdział miał być dopiero w sylwestra ale nie mogłam się powstrzymać. Za niedługo kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top