20.

Obudziłam się przez przeklęte promienie słoneczne, które wpadały przez niezasłonietę okno.

Otworzyłam szerzej oczy, gdy zauważyłam że podnoszę się i opadam, co jakiś czas.

Podnoszę delikatnie głowę, bo jednak jakieś trzy minuty temu jeszcze smacznie spałam.

Widzę twarz Ethana, leżę na jego klatce piersiowej. Szatyn śpi sobie w najlepsze nie przejmując się niczym. Obejmuje moją talię swoimi wielkimi, silnymi ramionami, a jego smukłe i długie palce są lekko zaciśnięte po moich bokach.

- Ethan - szepcze by obudzić mężczyznę, który mnie trzyma ale to na nic. Nie reaguje - Ethan - powtarzam głośniej ale nadal nic. - Ethan! - podnoszę wreszcie głos. Na jego twarzy rozciąga się długi, szeroki uśmiech, lecz nadal miał zamknięte oczy.

On nie spał

- ty idioto! Puść mnie, chcę iść do toalety. - szarpnełam się by wyjść z jego objęć, ale niebieskooki pozostał nie wzruszony. Leżał dalej z tym swoim zadowolonym uśmieszkiem.

Otworzył powoli oczy i ujrzałam jego tęczówki, które były lekko zamglone od snu. Nadal się uśmiechał, a widzàc mine zitytowanie, tylko poszerzył uśmiech dodając swoje białe, proste zęby.

Jak żyć z takim człowiekiem?

- puść mnie - wybełkotałam w jego koszulkę błagalnie, wcześniej opadając na niego zrezygnowana z dalszych prób szarpania się.

- okej - i mnie puścił. Czy wystarczało go tylko poprosić? Serio?

Wstałam z niego szybko i powędrowałam do łazienki. Tam skorzystałam z ubikacji, umyłam twarz i tyle.

Delikatnie odświeżona i pobudzona weszłam z powrotem do pokoju, gdzie dosłownie na całym łóżku był rozwalony Ethan. Kołdra zjechała mu do pasa, ręce maił tak rozłożone, jakby chciał przytulić to łóżko, zamknięte oczy, a głowa w poduszcze. Nie wiem jak on może tak oddychać.

- dzień doberek, kochanie - spojrzal na mnie, nadal zamglonym wzrokiem.

Popatrzyłam na niego jak na największego idiotę świata, którym w sumie jest. Jednak nie powiem mu tego, bo nadal w każdej chwili mnie może zwolnić, nadal jest moim szefem.

- kochanie?

- tak, w końcu jesteś moją dziewczyną - odkszlną, gdy w jego głosie powstała mała chrypka - może nie oficjalnie, a tylko przed rodziną. Jednak nadal coś - uśmiechnął się, po czym wstał z tym leniwym uśmieszkiem. Ominął mnie i tym razem to on poszedł do łazienki.

Usiadłam na łóżku, wzięłam mój telefon z szafki nocnej i włączyłam. Jak zawsze, pełno powiadomień z najróżniejszych aplikacji, jednak to co mnie zdziwiło, to brak jakiejkolwiek wiadomości od mojej przyjaciółki.

Nie miałam już czasu na dalsze rozmyślanie bo zza białych drzwi wyłonił się szatyn. Szybki jest, albo ja taka wolna.

- masz i załóż - rzucił we mnie swoimi czystymi spodenkami, które jednak po krótkim zastanowieniu postanowiłam założyć - pięknie. Teraz idziemy jeść, założę się że moja mama zrobiła gofry! - krzyknął jak mały chłopczyk, gwałtownie prostując jedną swoją ręke w górę, z uniesionym palcem wskazującym.

Wyszliśmy z pokoju, kierując się schodami w dół, gdzie już na schodach czuć było różne zapachy, od których tylko ślinka ciekła.

- cześć, mamuś. Robisz gofry? - spytał bezpośrednio mój towarzysz

- tak - kobieta przewróciła oczami wykładając kolejne pyszności na talerz. Pacneła swojego syna w ręce, gdy ten próbował podebrać jednego gofra z talerza.

- dzień dobry - przywitałam się, przypominając o swojej obecności i siadając na stołku barowym, który stał przy nie wielkiej wyspece.

- dzień dobry, kochana. Jak ci się spało? - pani Alice od razu nawiązała ze mną rozmowę, pilnując gofrów i swojego syna by nie podjadał.

- całkiem dobrze. Pomóc może z czymś? - zaproponowałam, na co mama Ethan kiwnęła głową i dała mi za zadanie krojenie warzyw na kanapki i owoców do sałatki. Śniadania w tym domu są niezwykle zdrowie, przynajmniej jak dla mnie.

Przez cały czas rozpamiałam z Alice, a Ethan siedział na taborecie obok, obrażony za to że nikt nie poświęca mu uwagi.

Atencjusz

W tym czasie zeszła cała reszta i zaczęliśmy śniadanie, które było bardzo bogate. Każdy z kimś rozmawiał.

Zauważyłam że Ethan tu nie przypomina tego Ethana z pracy. Tu jest strasznie dziecinny, przesłodzony, miły, pomocny i potulny, a w pracy strasznie zżędliwy, czepialski, oschły i niemiły. Dwie różne osobowości.

Po zakończonym posiłku, poszłam się umyć i przebrać, niestety w rzeczy z wczoraj, ponieważ głupio było mi się kogoś zapytać czy coś mi pożyczy.

- mamo będziemy się już zbierać! - krzyknął szatyn gdy oboje schodziliśmy ze schodów.

Kobieta  do nas podeszła, przytuliła i pożegnała, to samo zrobiła reszta, a dzieci nie chciały nas wręcz puścić ze swoich objęć. Podziękowałam za gościnę po czym oboje wsiedliśmy do auta, a po chwili znajdowaliśmy się na autostradzie.

Atmosfera była delikatnie napięta pomiędzy nami, nawet nie wiem z jakiego powodu ale cóż, co zrobisz jak nic nie zrobisz?

Odważyłam się na włączenie radia, a Ethan nie miał nic przeciwko. Cały czas patrzył na drogę w skupieniu i powagą, co nie zmieniało tego że szybko jeździł.

- masz... Plany na weekend czy coś? - ciszę przerwał Ethan swoim pytaniem. Zmarszyłam brwi i odwróciłam twarz w jego stronę.

- nie mam jeszcze, a co? - spojrzałam na niego badawczo. Trochę się stresował, ale czym.

- to teraz już masz - rzucił lekko w moją stronę.

- ach, tak? Czyli jakie? - zapytałam tym razem trochę zła za to że coś planuje za mnie.

- zabieram cię na kolację jutro wieczorem. Mieliśmy w końcu mieć dobry kontakt, prawda? - spojrzał na mnie przelotnie, na co tylko pokiwałam głową. Chłopaka widocznie coś jeszcze gryzło.

- masz coś jeszcze mi do powiedzenia? - znowu mu się przyglądałam z zmrużonymi oczami.

- nieee - przeciągnął ostatnią literkę.

- widzę przecież, że coś cię gryzie - uśmiechnęłam się chytrze, choć tak szczerze nie było powodów do uśmiechu.

- mam dla ciebie pewną propozycję, która niekoniecznie może ci się spodobać - spojrzał na mnie kątem oka, z delikatnie zaciśniętą szczęką

- nie możesz powiedzieć mi teraz? - zapytałam zniecierpliwiona.

- nie, to dość delikatna sprawa i jest to nie odpowiedzi moment. Poczekaj do jutra, proszę - wow, jeśli prosi to znaczy że faktycznie to coś ważnego, przynajmniej dla niego, więc pokiwałam tylko głową, na znak że się zgadzam.

Resztę podróży przegadaliśmy, aż Ethan podjechał pod mój blok. Uśmiechneliśmy się do siebie, po czym oboje się pożegnaliśmy, dziękując za swoje towarzystwo.

Weszłam do mieszkania, gdzie na kanapie, siedziała moja przyjaciółka wraz z Patrickiem, którego mogę zaliczyć do przyjaciół.

- list do ciebie przyszedł - Maia wskazała ręką w stronę kuchni, więc tam też się udałam.

Na czarnym, marmurowym blacie leżała czarna koperta z znaczkiem, adresem i moim nazwiskiem, oraz imieniem.

Wzięłam nóż do masła po czym delikatnie rozerwalam sklejoną górę, tak aby nie uszkodzić zawartości.

Wyjęłam zawartość, po czym otworzyłam szerzej oczy, nadawcy nie było ale doskonale wiedziała od kogo to.

______________________________________

Jak myślicie:

- co dostała Ines w tej kopercie i od kogo?

- co Ethan chcę jej zaproponować?

- jak wam się podoba energiczna rodzinka Hendersonów?

- książka wam się narazie podoba?

- Ines kiedyś zapozna Brie i Maię ( Brie, to ta recepcjonistka, która pomogła Ines w dotarciu do biura Ethana ) i czy chcecie żeby było jej trochę więcej?

- i czy chcielibyście coś takiego jak pytania do bohaterów? ( Wszystkich którzy się pojawili)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top