Mój przyjacielu

Mój przyjacielu, dlaczego się złościsz?
Dlaczego nie śpisz po nocach?
Dlaczego nie piszesz listów do siostry swojej żony?
Czemu patrzysz na uroczą dziewczynę u twego boku z takim smutkiem?
Czemu unikasz mojego wzroku?
Dlaczego nasze oczy nie mogą spotykać się w jednym punkcie, jak jeszcze nie tak dawno temu?
Mój przyjacielu, masz bardzo piękne oczy, nie chcę, żebyś nimi uciekał.

Nie umiesz już utrzymać rąk w spokoju. Gdy nie trzymasz w nich pióra, nerwowo skubiesz naskórek przy paznokciach, niespokojnie przebierasz palcami, zakręcasz nań końcówki włosów.

Twoja żona patrzy na ciebie z zaniepokojeniem. Ona cię kocha, wiesz?

Chciałaby przejąć twoje zmartwienia na swoje własne, o wiele delikatniejsze plecy. Gdyby tylko mogła, chwyciłaby cały bagaż twych wspomnień i z impetem rzuciła daleko, daleko, byle dalej od ciebie.

Jesteś strasznym szczęściarzem. Ciekawe, czy o tym wiesz. Ślub z Elizą to dla ciebie jak spotkanie z Michałem, Rafaelem i Gabrielem zarazem. Choć to może złe porównanie. Wasz związek to dar. Dar od losu, od gwiazd. Dlaczego nie płaczesz ze szczęścia nad dobrocią swojej małżonki? Czemu nie wzdychasz do jej porcelanowej skóry, długich nóg? Dlaczego jej nie widzisz?

Nie sądziłem, że kiedyś będę musiał to powiedzieć, najdroższy mój przyjacielu, twój widok jest bolesny. Twoje rozszerzone z bezsenności oczy i rozbiegane spojrzenie wcale mi się nie podobają.

Mój przyjacielu, nie odwracaj się, gdy do ciebie mówię. To bardzo niepoprawne. Ranisz tym moje uczucia, wiesz? Spójrz mi, proszę, w oczy, przyjacielu. Chciałbym pamiętać, jaki kolor mają twoje tęczówki, nim ziemia je pochłonie. Nie żebym kiedykolwiek mógł zapomnieć.

Gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, twoja twarz znacznie się różniła. Nie mam na myśli biegu czasu znaczącego rysy. Wtedy gdy stałeś koło Burra, cały płonąłeś. Płonąłeś żywą nadzieją na lepsze jutro, a ja miałem wrażenie, że ten ogień spływa na nas wszystkich.

Chciałbym, żebyś mógł teraz spojrzeć na mnie przyjacielu. Marzę, byśmy znów mogli wypić jeszcze jedną kolejkę tej nocy i powzdychać do tego, gdzie straciliśmy wszystko.

Jest już za późno, najdroższy mój przyjacielu. Gwiazdy błyszczą wysoko na niebie. Nie patrzysz mi w oczy. Może też je obserwujesz? W końcu tylko one nam świadkami.

Musisz poważnie zastanowić się nad swoim zachowaniem, przyjacielu. Dawniej obiecywałeś nam, że w naszym wolnym od bitew kraju każdy młody człowiek będzie znał twoje imię z książek. Skoro tak, czemu to nagle straciło dla ciebie większe znaczenie?

Zrozum, bliski mej duszy przyjacielu, nasze istnienie to walka. Zdecyduj, kim będziesz. Czy pozwolisz wyrwać dyktaturze naszą wolność? Nasze sakrum, za które traciliśmy krew i zdrowe zmysły?

Masz tyle do zrobienia, tyle przed sobą. Tyle krwi zostało rozlanej za twoją osobę. Historia Cię obserwuje.

Chciałbym uścisnąć Cię zupełnie jak za starych czasów. Gdybym miał cokolwiek, oddałbym to, byle tylko w naszych oczach znowu paliła się wola walki.

W twoich oczach, Alexandrze. W moich już nie musi.

Bądź nie do zatrzymania. Bij się o nasz kraj, nie daj się zabić.

Nie każ swoim dzieciom opowiadać twojej historii. Powstań, przeżyj i opowiedz ją sam.

Dla rewolucji część umiera, część żyje. Proszę, bądź w tej drugiej grupie, przyjacielu mi najmilszy.

Nie zaprzepaść tego, dla czego poświeciliśmy całe życia. To nie miałoby najmniejszego sensu. Czy cokolwiek w tej bratobójczej jatce kiedykolwiek jakiś miało?

Nie przepuść swoich szans, przyjacielu. Niech twoje pióro będzie szybkie niczym kula. Pamiętaj, życie to pojedynek, a precyzja to jedna z jego wielu zasad.

Rozejrzyj się. Słyszysz, jak historia Cię nawołuje? Jak szczęśliwi powinniśmy być z życia, widzisz to?

Nie jesteś bezsilny, nawet z jednym pistoletem przeciwko miliardom nie jesteś.

Weź oddech, przyjacielu, i licz do dziesięciu. Raz, dwa, trzy, cztery. Zupełnie jak za dawnych czasów.

Ciesz się wolnością, ciesz się rewolucją. To jedyne, co możesz zrobić. Ceń śmiech i rozlew krwi. Doceniaj Elizę i wszystkich, którzy polegli z twoim imieniem na ustach.

Jutro będzie nas więcej, głęboko w to wierzę.

I choć już wiem, że nie dożyję dnia naszej chwały, liczę, że to z twoich ust zostanie opowiedziana historia dzisiejszej nocy, mój przyjacielu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top