Rozdział VIII

  Kate długo jeszcze wpatrywała się w znikającą sylwetkę Lisy. Nie długo po tym, rozbrzmiał dzwonek oznajmiający lekcję.
  Czarnowłosą nastolatkę wciąż zniechęcały wizję owego podrywacza. Kiedy weszła do sali, oświetlonej przez zimowe promyki słońca, znalazła tylko jedno wolne miejsce; obok blondyna z brąz oczami, który był całkiem przystojny.
~To napewno on - myślała - Wystarczy że nie będę się odzywać...
- Hej, mała. - wyrwał ją z zamyśleń głos chłopaka.
Dziewczyna spojrzała na niego z obrzydzeniem, lecz nic nie powiedziała. Nie chciała nawet wiedzieć co mogło mieścić się w jego pustej głowie.
Rozpakowała książki i zabrała się do odpisywania lekcji z chemii. Co prawda, teraz była biologia, lecz dopiero dziś przypomniała sobie o zaległościach. Lisa to dobra znajoma, więc jej pożyczyła.
Nagle poczuła bardzo lekkie uderzenie w głowę. Spojrzała zza książek i chwyciła skrawek papieru zwinięty w kulkę.
To prawda że widziałaś Jeff'a? Lisa mi o tym mówiła.
~Cody
Kate spojrzała na wychyloną  szatynową nastolatkę. Z uśmiechem na twarzy patrzyła na nią z nadzieją, że odpowiedź będzie na tak.
Młoda uczennica, zastanawiała się co odpisać. Po chwili wiedziała już.
Och, Lisa... Ona gada brednie. Zresztą gdybym widziała Jeff'a, już bym nie żyła, prawda? Naprawdę nie wierz we wszystko co mówią inni...
~Kate
Rzuciła zwinięty skrawek w Cody i pochyliła się nad zeszytem. Chwilę później znowu została uderzona przez kulkę papieru.
Tia...Nie kłam. Nie pamiętasz co krzyknełaś ,,Jeff" przed swoją ucieczką? Możemy poesemesować? Masz tu mój numer: 355 890 283.
~Cody
Kate ze zdziwieniem patrzyła na kartkę. Wkońcu zapisała nuner w swoim czarnym IPhonie.

📨 Kate: Skąd to wiesz?

📨 Cody: Wiesz, wszyscy o tym mówią. Lisa gada że też go widziała... No wiesz, postać w białym kapturze z czarnymi spodniami.

📨Kate: Plotki.

📨Cody: Tia... Nie kłam!!!

📨Kate: Mogę również dobrze powiedzieć że widziałam ufo. Uwierzysz?

📨Cody: Ale on istnieje. Gazety, telewizja czy radio. Media o tym trąbiom. Powiec...!

📨Kate: Odwal się... Mówię nie to nie!

📨Cody: Bosze... Ale ty jesteś odrażająca. Odrazu ci mówię, że i tak wszyscy o tym gadają. Co ci zależy?! Nie powiem...

📨Kate: Nie!!!!!!!!!

Na ekranie telefonu znów pojawiła się kolejna wiadomość. Następnie druga, trzecia, czwarta i piąta.
Kate i tak nie chciała go wydać. Sama nawet nie wiedziała czemu. Poprostu instykt albo serc... Nie, bez przesady.

📨Cody: Czemu?

📨Cody: Ale jesteś hamska!!!

📨Cody: Powiec mi!!!

📨Cody: Powiec albo...

📨Cody: Naśle na ciebie Maksa! Będzie szczęśliwy...

📨Kate: Haha ha...! Serio? Już się boję. Blokuje numer bo mam Ciebie dość! Przez ciebie nie jestem w temacie na lekcji.

📨Cody: Ty byłaś w psychiatryku, wiem o tym... Tak, jabym się na twoim miejscu bała Maksa..

📵Numer został zablokowany.

~Skąd ona o tym wie? - spytała w myślach Kate i schowała telefon.
- Wyglądasz na zdenerwowaną. - przerwał jej z zamyśleń słodki głos Maksa - Co się stało?
- Nic. - burkneła Kate i zajeła się przerwaną czynnością.
Chwilę później od strony Maksa rozległo się powiadomienie o SMS'ie i krótki, złowrogi śmiech chłopaka.
Mimo to wolała nie myśleć o jakiej był treści i od kogo.

                           *~*~*
Śnieg zatarł wszelkie ślady pozostawione przez uczniów. Padał mocno, nie przestał, zakrywając długi dziedziniec ostatniej ucieczki Kate.
Dziewczyna wyszła wreszcie ze szkoły, powoli się ściemniało...
Alice została wysłana na tygodniową delegację zaraz po kłótni razem z ojcem, co oznaczałoby że dom pachnie pustkami. Ta myśl przestrarzyła Kate, która kilku krotnie analizowała SMS od matki:

📨Matka: Skarbie, jadę na delegację. Nie będzie mnie i taty tydzień. Poradzisz sobie i nie rób nic głupiego. Na biurku masz 200 zł.

Zielonooka czuła się z tym fatalnie. Wiedziała że Alice miesięcznie przynosi 4 tyś, jeżdżąc na ważne spotkania biznesowe. Ale to też oznaczało że zostanie sama z... mordercą? Morderca który jeszcze jej nie zabił bo... Bo mu się nudzi?

Dziewczyna szorowała butem po lepkim śniegu. Całe miasto zapadło w głęboki stan zimnej gorączki, wszyscy chorzy pędzili tu i tam, nikt się nie zatrzymywał, a biały puch zmieniał się w ogromne płaty posklejanych śnieżynek. Do domu miała zbyt daleko... Była poprostu zmęczona, tak?
Przyspieszyła kroku, znowu wyczuwała że jest obserwowana..  Tyle że jagby, nie przez Jeff'a tylko przez kogoś innego...
- A jeżeli to Maks? Co Cody miała na myśli? - zdezorietowana dziewczyna przeszła przez przejście dla pieszych i wzdrygneła się na widok napisu na drzewie.
Mijały minuty..
W mgnieniu oka lampy zabłysły, a biały śnieg zmienił się w niby brokat.
Kate szła powoli, mając do domu jakieś 20 minut drogi w tym 15 obok lasu. Ulica była pusta i zasypana co źle wrózyło...

Kate szła nie zważając na nic, słuchając swojego ulubionego utworu. Nie chciała czuć poraz kolejny że jest obserwowana.
 
  Nagle poczuła lekkie szarpnięcie... Odwróciła się i z przerażeniem ujrzała postać ubraną w czarną bluzę z kominiarką na głowie. Rzuciła się biegiem lecz oprawca był szybszy i po dogonieniu dziewczyny uderzył ją kijem bejzbolowym w głowę.

🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟🌟
Hej moje skarby! 💓 Na samym początku chciałam podziękować za 41 obserwacji! Nie wiem jakim cudem, jeszcze w piątek trzynastego, zaobserwowało mnie 8 osób!!!  Dla mnie to jest tak dużo. Dzięki temu będę częściej pisać bo przez jakiś czas nie pisałam, uznałam że to nie ma sensu skoro nikt tego nie czyta. 😫 Ale już jestem! Następny rozdział przed feriami  😊😊😊😊
I jak? Podoba się? A może 13☆? Liczę na was! 13.01.2017 r.

Osoby warte uwagi:

nadyadivanda

-enamoured

Lovciara

Serap1314

kirikbirbeden

Styleesowa

Optypesyreal

hemmciaczek

nothing-important

RudaRudzielec

Whitee_Wolf

Asiiaa1313

Ticci_Amy

Jeff_is_my_life

silea15

xFallen_Wolfx

Bloody_Murderess

nyyykiAmelka ~ I tak nic nie pisze 😊

XDyMUsiaCherryCoke

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top