Teazyjskie drzewa

Rok 1996

Większość czasu w Szwajcarii Michael spędził w studiu. Znaleźliśmy jednak kilka godzin na wizytę w muzeum w Zurychu. Kiedy jeszcze byłem mały, Michael nauczył mnie kochać sztukę, więc wszędzie, gdzie tylko się pojawiliśmy, staraliśmy się odwiedzać galerie. Zaraz przy wejściu przywitała nad dyrektor muzeum - bardzo miła kobieta w średnim wieku, w okularach, z krótko obciętymi włosami. Zawsze mieliśmy z Michaelem podobne poczucie humoru - odnosiłem wrażenie, że intuicyjnie odgadywał przypadkowe, szalone pomysły, które nieustannie przychodziły mi do głowy. Kiedy tylko przywitaliśmy się z panią dyrektor, w jego oczach dostrzegłem ten znajomy błysk i pomyślałem: „Zaraz zacznie się zabawa".
Mieliśmy swój sztandarowy numer. Uwielbialiśmy udawać głębokie poruszenie całkowicie wymyślonymi albo trywialnymi rzeczami i obserwowaliśmy, jak reagują na to inni. Kiedyś wynajmowaliśmy dom w Isleworth na Florydzie, Michael zawsze interesował się zakupem posiadłości w tamtej okolicy. Agent nieruchomości pokazywał bam dom Shaquille'a O'Neala, który w tamtym czasie grał w Orlando Magic. Shaq był wielkim fanem Michaela, zatem pośrednik zaaranżował ich spotkanie.
W drodze na nie Michael powiedział:
- Ojej, jakie wspaniałe teazyjskie drzewa. Są prześliczne.
Oczywiście nie ma czegoś takiego jak „teazyjskie drzewa", ale któż ośmieli się dyskutować z Michaelem Jacksonem?
- Są cudowne, prawda? - odparł agent.
Michael wdał się z nim w długą pogawędkę o wyimaginowanych roślinach. Było przezabawne.
Mając w pamięci tamto wydarzenie i inne osobne, zwróciłem się do dyrektor muzeum.
- Jakich perfum pani używa? Są wspaniałe. Michael, musisz powąchać, jak pani ładnie pachnie. Niesamowity zapach.
Wąchałem jeden jej nadgarstek, a Michael drugi.
- Pięknie pani pachnie - powiedział.
- Och, podam panu ich nazwę. Zapiszę
ją dla pana.
Już była nasza. Teraz zająłem się jej włosami.
- Ma pani piękne włosy. Jak pani o nie dba?
- Zwyczajnie, po prostu myję pod prysznicem - odparła. A później dodała - W zasadzie używam jeszcze lakieru, który dodaje im objętości.
Poprosiłem, żeby zapisała również jego nazwę.
Chociaż Michael szczerze interesował się sztuką, akurat to muzeum było okropne. Nie miało to jednak dla nas znaczenia. Już się nakręciliśmy. Michael podszedł chyba do najszkaradniejszego obrazu i krzyknął:
- Mój Boże, musimy się tu zatrzymać.
Udawał, że piękno tego czegoś wprost nim wstrząsnęło.
- Najmocniej przepraszam, ale czy ma pani może chusteczkę?
- Czy wszystko w porządku? - zapytałem. Potrząsnął głową.
- Musisz to poczuć - odpowiedział, udając głębokie poruszenie. - To dzieło jest wyjątkowe.
- Och tak, również czuję jego piękno - odparłem, zachowując taką samą powagę jak on.
Pani dyrektor była wyraźnie pod wrażeniem.
- Widzę, że obaj panowie niesamowicie odbieracie sztukę - powiedziała.
Michael zaczął udawać, że płacze. Kobieta odwróciła się do mnie ze słowami:
- Rany, on naprawdę jest bardzo wrażliwy.
- O tak, jest ogromnie wrażliwy - odpowiedziałem.
- Nauczył mnie wszystkiego, co wiem o estetyce. Czuję dokładnie to co on, jednak lepiej umiem trzymać swoje emocje na wodzy.
- Jesteście - zrobiła teatralną pauzę - jesteście wyjątkowi.
Kontynuowaliśmy zwiedzanie - bawiliśmy się wyśmienicie, zadając jej pytania dotyczące tej wątpliwej sztuki.
Z udawanym zachwytem bredziliśmy o jej sukience:
- Z czego jest uszyta? Musisz dotknąć tego materiału.
Ochroniarze, którzy nam towarzyszyli, przez cały czas kręcili z dezaprobatą głowami. Nasze zachowanie było wstrętne, ale świetnie się bawiliśmy.
Czasami nasze żarty nie były aż tak wyszukane. Jak wtedy, kiedy na południu Francji pojechaliśmy na spotkanie z księciem Al- Walidem bin Talalem i graliśmy w ping - ponga na złotym stole. Mieszkaliśmy w luksusowym hotelu, w którym nocne życie nigdy się nie kończyło. Pewnej nocy staliśmy z Michaelem na balkonie w naszym pokoju i obserwowaliśmy ludzi, którzy o trzeciej nad ranem jedli kolację.
- Powinniśmy spłatać im jakiegoś figla - powiedział Michael.
Wypełniliśmy wiadro wodą i... plusk! Wylaliśmy całą zawartość z balkonu na niczego niespodziewających się gości na dole. Schowaliśmy głowy i wczołgaliśmy się z powrotem do pokoju, nim ktokolwiek zdołał nas zauważyć. Nikt nigdy się nie domyślił, że to my za tym staliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top