Rozdział 1.
Z dedykacją dla MyszkaLuna:
Catherine POV:
-Cat, skup się-krzyknął do mnie Tony.Od dwóch godzin ćwiczyliśmy walkę w ręcz w Avengers Tower .
-Jesteś strasznie rozkojażona. Co się z tobą dzieje?-zapytał pomiędzy ciosami.
-Wybacz Tony, po prostu jestem dzisiaj już trochę zmęczona.Ćwiczymy dwie godziny -odburknęłam w jego stronę sparowując jego ataki.
O 6 rano Tony wyciągnął mnie z ciepłego łóżeczka i kazał przyjechać
do jego wieży.Od rana miałam zły humor.
-Dobra koniec, widać że dzisiaj już nic nie zrobimy-Ale jutro jak Cię wyciągne z łóżka to masz mi nie marudzić że za wcześnie -rzucił w moją stronę i uśmiechnął się do mnie.
-Tak jasne, ciekawe czy ty też byś był zadowolony jakby ktoś , po ciężkim dniu o 6 rano kazał ci wyleźć z pod cieplutkiej kołderki.-odgryzłam się mu-od dwóch dni nie śnią mi się koszmary i ty to musiałeś zepsuć.
-Wybacz mi księżniczko, ale jak nie będziesz ćwiczyć to obietnica ,dana przezemnie twojemu ojcu przestanie obowiązywać.
No tak przed śmiercią moich rodziców Stark obiecał mnie wychować, gdyby coś im się stało.I niestety, tydzień po tym moi rodzice nie żyli, zginęli podczas jednej z misji dla Tarczy a ja zostałam sierotą.Na szczęście miałam Tonego,
gdyby nie on pewnie siedziała bym w sierocińcu.Dzięki niemu moje całe dzieciństwo nie było pogrążone w żałobie. Zastąpił mi ojca , a teraz kiedy dorosłam nadal mi pomaga. -To mogę już iść? -spytałam-Bo o 10. mam spotkać się z Claudią a dochodzi wpółdo.
-No dobra, idź tylko nie zapomnij jutro też ćwiczymy!-krzyknął za mną Stark
-Tak ,będe pamiętać.Narazie Tony-odkrzyknęłam w jego strone i pognałam w stronę wyjścia z sali.Wbiegłam do szatni , szybko się przebrałam i poszłam w stronę mojego auta.Nie przeżyłabym gdybym na kogoś nie wpadła, a tym kimś okazał się Clint. Łucznik jak zwykle miał na plecach kołczan ze strzałami a w prawej dłoni trzymał łuk.Sądząc po tym pewnie znowu szedł na strzelnice.Wpadłam na niego z takim impetem że omało się przewrociliśmy.
-Cześć Clint i przepraszam-powiedziałam zmieszana.
-Hej młoda , nic się nie stało.Gdzie tak pędzisz?-zapytał
-Lecę do Claudii, byłyśmy na dzisiaj umówione a trening z Tonym troszeczkę mi się przedłużył -powiedziałam szukając kluczykòw do auta w swojej sportowej torbie.
-Dobra to leć, tylko nie zapomnij o dzisiejszej imprezie-powiedział Clint
-Jakiej imprezie? - spytałam, odrywając się od przeszukiwania torby.
-Zapomniałaś? Tony robi imprezę z okazji urodzin Bannera.
-O matko gdzie ja mam głowę?-spytałam klepiąc się w czoło-To już dzisiaj?O której ?
-O 20. Nie zapomnij przyjść-Bo Banner będzie niepocieszony-powiedział Clint, puszczając do mnie oczko.
-Mam nadzieję że nie zapomnę -odparłam w końcu wyciągając kluczyki-Muszę jeszcze kupić jakiś prezent.
-Czy mi się wydaję czy się spieszyłaś?-spytał łucznik
-A tak jasne , już idę- powiedziałam do niego, zmierzając w stronę mojego czarnego Lamborghini , które dostałam od Tonego na osiemnastkę.
To poprostu cud że to auto nie zostało jeszcze przezemnie zniszczone, co zdarzało się dosyć często z różnymi rzeczami. Wsiadając ,pomachałam Clintowi i rzuciłam w jego stronę krótkie ,,cześć".Łucznik odmachał mi i obrucił się w stronę Avengers Tower.Ja wcisnęłam gaz i z piskiem opon wyjechałam na ulicę, zmierzając w kierunku ulubionej kawiarni , gdzie czekała na mnie pewnie poddenerwowana przyjaciółka.
Cześć i czołem robaczki !To pierwszy rozdzialik.Mam nadzieję że nie przynudzam a jeśli tak to w następnym rozdziale będzie więcej akcji i na pewno Bucky;-) Pozdrowionka Lokun :-)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top