Rozdział 2 - Może nie będzie tak źle...


Nataniel

   Pierwsza noc w nowym domu była... no cóż, dziwna. Ale przecież zawsze tak jest. Nowe otoczenie, nowe dźwięki, no i masa myśli kłębiąca się w twojej głowie. Każdy dźwięk wydaje ci się podejrzany, czujesz się nieswojo i nie możesz zignorować tych pesymistycznych myśli. A co jak w tej szkole będzie gorzej? Co jak mój sekret wyjdzie na jaw? Co, jeśli wydurnię się pierwszego dnia? Wiesz, że nic na to nie poradzisz... ale nie możesz przestać się zamartwiać. Wszystko to składa się na brak snu.

   Dlatego na śniadanie przyszedłem nieprzytomny. Dopiero zapach kawy postawionej tuż przede mną rozbudził nieco moje komórki.

- Kawa Latte dla mojej śpiącej królewny.

- Kawa...

- Widzę, że musiało ci się dobrze spać.

- ...

- A tak na poważnie... coś nie tak? Niewygodne łóżko? Możemy je zwrócić i wybrać inne.

- Nie. To przez zmianę otoczenia. Niedługo się przyzwyczaję.

- W takim razie szamaj. Nie powinno się pić kawy na pusty żołądek.

    Allan postawił przede mną talerz z jajecznicą. Nie czułem się zbyt głodny... ale wiedziałem, że nie odpuści, dopóki talerz nie będzie pusty. Jedząc i popijając kawę, zaczęliśmy naszą zwyczajową dyskusję. Oczywiście rozmowa jak zwykle zboczyła na ten sam temat...

- Na pewno znajdziesz jakichś kolegów.

- ... Ta...

- Nie martw się... musisz po prostu... bardziej się otworzyć.

- Yhm...

- W poprzedniej szkole zaprzyjaźniłeś się z kimś prawda? Jak mu tam było...

- Simon.

- No właśnie. Zajęło ci to... dwa lata, ale może tym razem pójdzie szybciej. No wiesz... pierwsze koty za płoty.

- Ta. Na pewno będę miał wielu kolegów... jak tylko uda mi się wyjąkać własne imię.

- Nie jest aż tak źle...

    Dopiłem moją kawę i spojrzałem na brata z wyrzutem.

- Nie jest aż tak źle? Ostatnio wysłałeś mnie do sklepu po bułki, a ja kupiłem dwa kilo wątróbki, bo pani przy kasie strasznie ją zachwalała, a ja nie potrafiłem odmówić. A my przecież nie jemy wątróbki.

- ... Biszkopt był zadowolony.

- Przestań. Nie potrafię się przedstawić, a ty chcesz, żebym zdobywał przyjaciół?

- Po prostu nie chcę, żebyś był samotny.

- Nie jestem samotny. Mam ciebie i Biszkopta.

- Wiem, ale... muszę dać z siebie wszystko na nowym stanowisku, ponadto teraz będę miał jeszcze więcej pracy. Mój szef już wspomina o jakichś wyjazdach służbowych, a ja jeszcze nawet nie zdążyłem przenieść wszystkich swoich rzeczy do nowego biura. W najbliższym czasie nie będę mógł być z tobą, tak często jakbym chciał a Biszkopt... jest pocieszny, ale muszę przyznać, że niezbyt dobry z niego rozmówca.

- O czym ty mówisz? Uwielbiam gadać z Biszkoptem.

- Wiem Nat... i właśnie to mnie martwi.

- ...

- Jestem pewien, że znajdziesz jakichś... ludzkich przyjaciół.

- Mam internetowych przyjaciół.

- ... Tak jak mówiłem, mam nadzieję, że znajdziesz sobie jakichś PRAWDZIWYCH przyjaciół...

- Okej, okej. Rozumiem. Internetowi się nie liczą. Nie rozumiem tylko dlaczego?

- Ponieważ poznałeś ich, grając w gry, nie znasz nawet ich prawdziwych imion czy wieku i ponadto podejrzewam, że większość z nich to nie kobiety, mimo że się za nie podają.

- Tam nie podaje się płci. Po prostu jest taka niepisana zasada, że grasz postacią, która jest tej samej płci co ty. Zresztą... nie obchodzi mnie to.

- Naprawdę?

- Ta. Poza ty sam gram dziewczyną więc większość z nich myśli, że Nat013 to skrót od Natalii.

- ... Nauczę cię palić dobra? Tak, żebyś wyglądał, jakbyś palił, ale tak naprawdę byś się nie zaciągał... tak będzie ci łatwiej znaleźć kolegów.

- O dzięki Allan! Daj mi jeszcze namiar na dilera, jak będę miał dobre zioło, to już w ogóle wszyscy mnie pokochają.

- Po prostu mam wrażenie, że jednak będzie ci ciężko...

- No co ty?

- Wiesz co... po prostu bądź sobą.

- ... To najgorsza rada, jaką kiedykolwiek mi dałeś. Przecież to właśnie dlatego nie mam przyjaciół, bo jestem SOBĄ.

- Jesteś spoko dzieciakiem, a ludzie po prostu nie mają okazji dobrze cię poznać. I na pewno nic się nie zmieni, jak będziesz siedział całymi dniami w swoim pokoju. Jest mnóstwo ludzi, którzy mają podobne zainteresowania... może zapisz się do jakiegoś klubu? Albo no nie wiem... idź do biblioteki. Tam na pewno spotkasz kogoś z podobnymi zainteresowaniami. Lubisz chodzić do biblioteki.

- Tak... bo tam nie można rozmawiać...

- Nat... wiem, że to dla ciebie trudne... ale spotkasz wielu nowych ludzi i część z nich na pewno będzie miła i przyjazna.

- A reszta będzie we mnie rzucać orzechami...

- Jeśli jeszcze raz jakiś idiota rzuci w ciebie orzechem, to przysięgam, że wsadzę mu go, sam wiesz gdzie.

- Nie możesz biegać do mojej szkoły, za każdym razem jak ktoś wyzywa mnie od wiewiórek, nie jestem już w podstawówce mam siedemnaście lat.

- Ta... zapomniałem, że jesteś już duży... pewnie chowasz pornosy pod łóżkiem.

- Co?! Nie!

- Oj nie wstydź się, obaj jesteśmy dojrzałymi mężczyznami... To normalne.

- Może dla ciebie...

- Hm... w sumie to nigdy nie znalazłem u ciebie żadnych „materiałów"... masz je na laptopie?

- Argh!!!

- No już, już nie denerwuj się tak...

- Bawi cię to prawda?

- Niemiłosiernie.

- Jesteś okropny.

- Nie no co ty. Jestem boski.

- Yhm...

- A jak już jesteśmy przy tym temacie...

- Jeszcze z tym nie skończyłeś?!

- Może nawet poznasz jakąś miłą dziewczynę...

- Nie potrzebuje dziewczyny.

- Te w 2D nie wystarczą na długo.

- ... Nie musisz iść do pracy?

- Nie. Zaczynam w poniedziałek.

- W takim razie ja idę do swojego pokoju.

    Ostentacyjnie wstałem od stołu i ruszyłem tam, gdzie zapowiedziałem. Gdy zamykałem za sobą drzwi, słyszałem jeszcze rozbawiony głos Allana.

- Mogę podać ci dobre strony! Przynajmniej wirusów sobie nie naściągasz!

    Oj, gdybyś tylko wiedział, po jakich stronach błądzi twój młodszy brat... Rozmowa o dziewczynach wywiązuje się u nas co jakiś czas. Podejrzewam, że to dlatego, że unikam tego tematu jak ognia. Głównym tego powodem jest to, że rozmowy te są dla mnie podwójnie niezręczne i niekomfortowe z prostej przyczyny... dziewczyny mnie nie interesują... w ogóle.

   Ale nie zamierzam mówić o tym mojemu bratu. Już i tak wystarczająco się o mnie martwi. Wystarczy, że sprawiam mu problemy moją aspołecznością, nie będę mu jeszcze zrzucał na łeb informacji o mojej orientacji... bo to, że jestem gejem, wiem już na pewno.

   Na początku jeszcze miałem jakąś drobną nadzieję, że to tylko taka faza... że mi przejdzie... że jestem po prostu zdezorientowany. Przyjąłem to do wiadomości w sumie przez przypadek.

   Allan zabrał mnie do kina na „Hobbita", bo wie, jak bardzo uwielbiam wszystko, co związane z Tolkienem. Podczas seansu dwie dziewczyny siedzące przed nami gadały tylko o tym, jak przystojny jest Orlando Bloom. Przez cały trzygodzinny seans słyszeliśmy ich komentarze o jego pięknych oczach, boskim ciele i tym podobne. Pamiętam, że Allan nachylił się wtedy do mnie i powiedział coś w stylu „Ach te baby. Jak można tak jarać się jakimś kolesiem?" Pokiwałem wtedy bezmyślnie głową, jednocześnie uświadamiając sobie... że w pełni zgadzam się z każdym ich słowem i mógłbym spokojnie włączyć się do tej dyskusji i rozmawiać jak boski jest Legolas...

   Do tamtego momentu starałem się to wypierać. Ale tak. Jestem gejem. Jestem aspołecznym homo nerdem. Jak ja mam żyć w społeczeństwie?

   Dlatego tak kocham internet. Tam jestem anonimowy i mogę spokojnie pisać felietony o tym, jak bardzo kocham Orlando w roli Legolasa... i nikt nie będzie się czepiał. Wystarczy tylko używać żeńskich form. W internecie mogę mówić co chcę, lubić co chcę w realu natomiast... zostałbym wyśmiany. Zwłaszcza że i tak jestem uznawany za dziwadło...

   Najlepsza opcja to ta, w której moja nowa klasa będzie mnie ignorować, a ja jakoś przetrzymam do końca szkoły. Później znajdę jakąś pracę i odciążę trochę Allana. Nie chcę, by musiał mnie dalej utrzymywać. Tylko... kto mnie przyjmie do pracy?

   Nieważne. Nie ma sensu się tym teraz martwić. Teraz powinienem martwić się jak minie mi mój pierwszy dzień w szkole... a to już jutro. W sumie to dokładnie wiem, co się wydarzy, bo przerabiałem to już kilkakrotnie. Mam tylko nadzieję, że nauczycielka nie będzie naciskać, bym opowiedział coś o sobie. To byłoby najgorsze.

   Część z nich potrafi wyczuć, gdy nie chce nic powiedzieć i po prostu pozwalają mi usiąść. Inni natomiast potrafią czekać pięć minut w ciszy, aż w końcu coś z siebie wyduszę, a z każdą sekundą ciszy czuję się coraz gorzej i coraz trudniej jest mi cokolwiek powiedzieć.

   Tylko przy członkach mojej rodziny potrafię się otworzyć... a właściwie chyba tylko przy Allanie. Owszem moje ciocie i kuzyni są całkiem spoko... ale przy nich także nie mogę być w pełni sobą. Boje się, że mnie nie polubią, pomyślą, że jestem dziwny, a później będą obgadywać za plecami. Allan by czegoś takiego nie zrobił. Żartuje ze mnie i lubi mi czasem trochę dokuczyć... ale jak przyjdzie co do czego, to potrafi mnie w pełni zrozumieć i robi wszystko by mnie ochronić.

   Czasem mam wyrzuty sumienia, ponieważ tylko od niego biorę i nie potrafię dać nic w zamian. W dodatku wiem, że gdybym był normalniejszy, to byłoby mu łatwiej. Nie zliczę, ile razy zwalniał się z pracy i przyjeżdżał do mojej szkoły, bo zasłabłem, ktoś mi dokuczał albo dostawałem ataku paniki, bo musiałem pracować w grupie, albo przedstawić jakąś prezentacje. Rozmawiał na mój temat z nauczycielami, przychodził na każdą wywiadówkę i ochrzaniał dzieciaki, które mi dokuczały. Gdybym był trochę bardziej zaradny... na pewno byłoby mu łatwiej.

   Dlatego mam nadzieję, że w nowej szkole nic złego się nie wydarzy, że będę mógł jak cień przemykać przez kolejne semestry. To jedyne czego teraz chcę. Żyć w spokoju i nie sprawiać mojemu bratu więcej problemów. Mam tą nikłą nadzieję, że się uda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top