Rozdział 9 - Game over?

Nataniel

   Gdy tylko przekroczyłem próg frontowych drzwi, dobiegł mnie głos Allana. I to tyle, jeśli chodzi o nie rzucanie się w oczy... Grzecznie ruszyłem do kuchni, gdzie mój brat właśnie przygotowywał obiad. Czy ja... czy ja czuję ser? O mój Boże to lazania! Okej jakoś tak nagle odzyskałem energię. Lazania najlepszą potką na zdrowie.

- Jak tam w szkole elfiku?

   Usiadłem przy stoliku i chyba odrobinę za długo zastanawiałem się nad odpowiedzią, bo Allan posłał mi podejrzliwe spojrzenie.

- Em... okej.

- Czego się uczyłeś?

- Matematyki.

- ... Więc czytałeś jakieś ciekawe książki... z matematyki?

   Ups... faktycznie wcześniej powiedziałem, że będę czytać, więc mogłem powiedzieć, że chodzi o fizykę, chemię albo astronomię. Nie potrafię kłamać, więc pomyślałem, że łatwiej będzie odpowiedzieć zgodnie z prawdą... ale mój starszy brat, który jest mistrzem wyczuwania ściemy, obrócił to przeciwko mnie.

- No... czytałem o... filozofach.

- Filozofach?

- Ta no wiesz... Pitagoras... i takie tam.

- Hm... okej. Mam nadzieję, że jutro nie zamierzasz znowu spędzać czasu z Pitagorasem, bo chciałem, żebyś pojechał ze mną po lekcjach wybrać materiały na budę dla Biszkopta.

   O kurczaczek! Leon chciał, żebym do niego przyszedł co... bardzo, ale to bardzo mi się nie podoba... ale nie wiem, jak miałbym mu odmówić! Niby dał mi swój numer, mógłbym coś wymyślić, ale... w życiu nie odważę się do niego zadzwonić. Nie mogę być w dwóch miejscach naraz, więc... jak przekazać to mojemu kochanemu starszemu bratu?

- Ja... nie mogę jutro...

   Allan odwrócił się w moją stronę i skrzyżował ręce na piersi, dając mi jasno do zrozumienia, że tak łatwo się nie wymigam. Okej... i tak nie da się drugi raz nabrać... Równie dobrze mogę powiedzieć prawdę. I tak będzie mi wiercił dziurę w brzuchu... ale przynajmniej nie będzie się martwił.

- Jutro po szkolę... idę do kolegi.

   Mój brat przez kilka sekund spoglądał na mnie z niedowierzaniem wymalowanym w oczach. Dzięki Allan jak miło, że tak we mnie wierzysz... Po chwili jednak otrząsnął się z szoku i wyszczerzył się w uśmiechu.

- No widzisz! Mówiłem, że znajdziesz jakichś znajomych! Kto to? Co będziecie robić? Macie razem zajęcia? Może zaprosisz go do nas? A co z...

- Allan na miłość boską! Jestem o coś podejrzany ? Bo to wygląda jak przesłuchanie.

- No i?

   Westchnąłem męczeńsko. Dobra. Lepiej przejść przez to szybko. To jak wyjmowanie drzazgi...

- Nazywa się Leon Knight.

- Hm... tak jakby kojarzę to nazwisko... Nieważne mów dalej.

- Pani Brown poprosiła, abym pomógł mu w nauce a on... zaprosił mnie do siebie.

   Tak właściwie to bardziej wydał rozkaz, ale co za różnica.

- Pani Brown cię o to poprosiła?

- Ta... to... pozytywnie wpłynie na moją ocenę semestralną.

- Hm... to wspaniale. Uczcimy to moją słynną lazanią!

   Co niby mamy uczcić? Moje jutrzejsze upokorzenie? Chociaż... chłopak nie był taki zły, jak początkowo myślałem... Nie dokuczał mi zbytnio i rzeczywiście dość poważnie podszedł do nauki. Może nie będzie tak źle? Po prostu pójdę tam, wytłumaczę mu kilka rzeczy i będzie po wszystkim. Ta... może jakoś to wyjdzie...

***

   To... to na pewno tutaj? Jeszcze raz zerknąłem na karteczkę, na którą przepisałem adres. Ale przecież... to nie dom, tylko jakaś willa! Dobra co teraz? Mam zadzwonić komórką czy użyć domofonu? A co jak ktoś inny odbierze? Ok. Dobra. Po prostu naciśnij przycisk i powiedz, że przyszedłeś.

   Jeszcze kilka sekund walczyłem z myślami, po czym nacisnąłem przycisk. Po chwili rozległ się męski głos trochę jakby... rozbawiony? Nie na pewno mi się wydaje... jestem przewrażliwiony.

- Słucham?

- T-to ja N-nataniel.

- Jaki Nataniel?

   Zatkało mnie. Zacząłem szukać odpowiednich słów, gdy nagle do moich uszu dotarł słabo maskowany śmiech.

- Tylko żartuję. Właź.

   Niepewnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Zdjąłem buty i zostawiłem je na przeznaczonej na to półce. Rozejrzałem się po wnętrzu. Dominowały tu chłodne kolory. Wystrój był nowoczesny i raczej skromny. Było tu niemal sterylnie czysto i szczerze mówiąc, miałem wrażenie, że nikt tu nie mieszka. Żadnych zdjęć, pamiątek, bibelotów... zero oznak mieszkających tu ludzi.

- Właź na górę.

   Dopiero teraz zauważyłem stojącego na schodach Leona. Najwyraźniej przebrał się już w bardziej domowy strój, a jego włosy były nieco bardziej rozczochrane. Miał na sobie czarne spodnie od dresu i koszulkę w tym samym kolorze, a i tak wyglądał, jak jakiś model. Poczułem się jak bezguście w mojej bluzie z UFO i spranych dżinsach.

   Posłusznie ruszyłem za chłopakiem, a ten zaprowadził mnie do swojego pokoju. Miał tu nawet niewielką sofę! Usiadłem na niej, zgadując, że tutaj będziemy się uczyć.

- Chcesz coś do picia?

- N-nie dziękuję.

- Na pewno?

- T-tak.

- ... Idę zrobić sobie herbatę. Poczekaj tu chwilę.

   Chłopak wyszedł, a ja lepiej przyjrzałem się pomieszczeniu. Było co najmniej dwa razy większe od mojego pokoju. Dominowały tu szarości i szczerze mówiąc, nieco zaskoczył mnie brak jakiegokolwiek bałaganu. Najwidoczniej Leon był schludny i uporządkowany, mimo iż roztaczał wokół siebie aurę, która mówiła, że nic go nie obchodzi. Naprzeciw sofy stał mały szklany stolik. Oprócz tego miał tu też dość duży telewizor (by większy od tego, który mieliśmy w salonie), wieże stereo, biurko, półkę z książkami i dwuosobowe łóżko.

   Po chwili nie mogąc powstrzymać ciekawości, podszedłem do półki z książkami. Nim jednak zdążyłem dokładniej się im przyjrzeć drzwi otworzyły się. Chłopak postawił na stole dwa kubki z parującą zawartością.

- Zrobiłem ci herbatę. Jak nie chcesz, to nie pij. Mam nadzieję, że lubisz słodką... Co robisz?

- N-nic t-tylko... czytasz Stephena K-kinga?

- A... no tak. Czasem. A ty?

- J-ja? Em... horrory s-są trochę...

- Ta, chyba domyślam się, o co chodzi. Pewnie czytasz fantastykę.

- N-nie lubisz fantastyki?

- ... To zależy. Nie lubię cukierkowych rzeczy. Ale „Pieśń Lodu i Ognia" jest całkiem spoko.

- Cz-czytałeś!?

- No... w zasadzie całą serię. Czekam na zakończenie.

- A-a serial?

- Oglądam na bieżąco.

- Kto jest twoim ulubionym bohaterem?!

   Chłopak spojrzał na mnie, unosząc lekko brwi. O nie... c-co ja odwaliłem? Za bardzo się podekscytowałem, że znalazłem kogoś, kto też to czytał. Teraz wyjdę na jakiegoś świra...

- Chyba Tyrion. Jest całkiem spoko. Albo ten... jak mu tam... Bronn? Ten, który miał dostać zamek. A ty? Komu życzysz przeżycia kolejnego sezonu.

- Em... Jon Snow... chyba.

- ... Spodziewałem się tej odpowiedzi. No ale rozumiem. Jon jest spoko.

   Nie wiedziałem, co powinienem powiedzieć, więc zapanowała niezręczna cisza. No, a przynajmniej z mojej perspektywy. Leon wyglądał na raczej zrelaksowanego.

- To jak? Bierzemy się do nauki? Liczę, że zrobisz jakieś czary-mary i sprawisz, że jednak zdam do następnej klasy.

   Szybko wróciłem na sofę, a chłopak przez ten czas wyciągnął potrzebne materiały. Po chwili spojrzał na mnie, a ja znieruchomiałem pod jego wzrokiem. O-o co mu chodzi?

- ... Wiesz... ja nie gryzę. Jak będziesz siedział tak daleko, to na pewno nie pójdzie nam zbyt łatwo.

- O-okej.

   Przysunąłem się odrobinę, a chłopak jedynie uniósł delikatnie brwi. No dobra. Usiadłem tak blisko, że nasze ramiona niemal się stykały. Chwila! Cz-czy to aby nie za blisko?! Nie naruszam przypadkiem jego przestrzeni osobistej czy coś? Chłopak jednak nie zwrócił mi uwagi, a zajął się swoimi notatkami.

- Dobra... tłumaczyłeś mi to ostatnio i wydawało mi się, że zrozumiałem, o co chodzi, ale gdy później rozwiązywałem zadnia, wychodziły mi niepoprawne wyniki. Więc, co robię źle?

   Wziąłem od chłopaka kartkę, ale średnio mogłem się skoncentrować. Ojej jak on ładnie pachnie... Boże o czym ja myślę?! Dobra! Matma, matma, matma...

- Em... z-zapomniałeś o zamianie znaków na przeciwne.

- Gdzie?

   Chłopak przysunął się jeszcze bliżej by spojrzeć na trzymaną przeze mnie kartkę. O Sauronie! Poczułem pieczenie na czubkach uszu. Proszę, nie zauważ tego, proszę, nie zauważ tego...

- Wszystko w porządku? Jakiś taki czerwony jesteś.

- J-ja...

- Trochę tu gorąco. Może zdejmij bluzę, będzie ci lepiej.

- T-ta. T-to przez gorąco...

   Bluza nie miała suwaka, dlatego musiałem ściągnąć ja przez głowę. Starałem się zrobić to dość szybko, aby ukryć swoją zarumienioną twarz. I to był mój błąd. W pewnym momencie uświadomiłem sobie dwie rzeczy. Po pierwsze nie zdjąłem najpierw okularów, więc muszę się z nimi przeciskać a po drugie... dlaczego czuje chłód w miejscach, w których nie powinienem? Błagam, nie mówcie, że razem z bluzą poszedł T-shirt...

- Chyba pomogę.

   Poczułem jak chłopak łapię za materiał i obsuwa go w dół na swoje miejsce. Właśnie świeciłem przed nim żebrami... błagam, niech ktoś mnie zabije... Szybko ściągnąłem bluzę, nie zważając na okulary, które oczywiście spady gdzieś na ziemię. Zanim je dostrzegłem, Leon już trzymał je w rękach. Przyjrzał się im, po czym założył.

- Hm... zerówki.

- T-to...

- Próbujesz być hipsterski czy po prostu dopełniasz wizerunku nerda?

- P-poprostu...

- Spoko. Oddam ci je... jak skończymy. Wiesz, że bez nich wyglądasz uroczo?

   Chłopak rzucił mi olśniewający uśmiech. Już wiedziałem, że właśnie wpadłem po uszy... Już po mnie. Game over. To mój permanentny koniec. Moje zauroczenie nim właśnie dobiegło końca... ja się właśnie zakochałem... No po prostu świetnie! Bo moje życie do tej pory było takie proste i przyjemne, że naprawdę potrzebowałem kolejnego problemu! Dlaczego on jest taki... taki... mało wredny i złośliwy?! Przecież miał być dupkiem do kwadratu! Nie! Dupkiem do sześcianu!

   To wszystko dlatego, że zgodziłem się na te głupie korepetycje! Gdyby nie to mógłbym dalej go unikać i tylko wzdychać nad tym, że jest taki przystojny... A teraz?! Teraz... nie ma już dla mnie ratunku.


[Hej! Krótkie info. Bardzo możliwe, że dzisiaj lub jutro pojawi się... kolejne opowiadanie! O ile wymyślę odpowiedni tytuł... Ogólnie pomysł na nie wpadł mi wczoraj i od razu zaczęłam je piać. Na razie mogę zdradzić tylko tyle że będzie o studencie historii sztuki, który ma strasznego pecha do miłości i ciągle zakochuje się w niewłaściwych ludziach. To będzie festiwal smutku i rozpaczy okraszony dość specyficznym humorem... a przynajmniej postaram się uzyskać taki efekt :P

Ogólnie, jako że zaczynam studia i obecnie regularnie udostępniam dwa opowiadania... to nowe będzie najprawdopodobniej wstawiane, wtedy kiedy mnie najdzie na pisanie. No na pewno postaram się wrzucić coś raz na dwa/trzy tygodnie. Opowiadanie raczej nie będzie długie... Zobaczymy, jak się będzie pisać no i czy się spodoba.]

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top