Rozdział 21 - Czasem mnie ponosi...
[Rozdział jest wcześniej niż planowałam ale miałam wenę i postanowiłam ją wykorzystać. No i...
Uwaga, uwaga... UWAGA! Ostrzegam przed treściami +18! Tak dla czystości mego sumienia.]
Nataniel
Wstaliśmy, by odprowadzić państwo Knigh do drzwi. Reszta kolacji minęła dość... spokojnie. Co prawda atmosfera nadal była odrobinę ciężka, ale nie doszło do żadnej kłótni. Wręcz przeciwnie Allan przez resztę czasu rozmawiał z rodzicami Leona o swojej pracy i innych sprawach ludzi dorosłych.
Leon natomiast nie zamienił już z rodzicami ani słowa. Zastanawiałem się, co siedzi mu teraz w głowie.
Nie spodziewałem się po nim takiego wybuchu... ja nigdy nie podniósłbym głosu na swoich rodziców... no ale podejrzewam, że każda rodzina jest inna. Najważniejsze, że chyba ostatecznie doszli do porozumienia. No, a przynajmniej ich relacja, choć odrobinę się poprawiła.
Patrzyłem, jak pan William pomaga żonie włożyć płaszcz. Kobieta, zanim wyszła, spojrzała jeszcze raz na Leona.
- Nie wrócisz z nami?
- ... Nie. Zostanę tutaj. Przynajmniej na dzisiejszą noc. Później... pomyślę nad tym.
- Dobrze... Gdybyś czegoś potrzebował... zadzwoń.
- ... Zadzwonię.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, Leon westchnął głośno.
- No w końcu... koniec tej farsy.
- Musimy jeszcze posprzątać.
- ... Ty zmywasz, ja wycieram?
- Okej! A tak właściwie to... wszystko w porządku?
- ... Tak. Chyba tak.
Skoro Leon czuje się dobrze... To nie ma co się martwić. Chociaż... skoro pogodził się z rodzicami... to niedługo wróci do siebie. Nie będziemy już widywać się tak często. To znaczy... będziemy się codziennie widywać w szkole no i czasem w soboty czy niedziele, ale... od kiedy tutaj mieszka... jest fanie. Jego kłótnie z Allanem stały się codziennością... no i... miło było widywać go każdego ranka. Najważniejsze jednak by miał dobre stosunki z rodziną, więc musi wrócić do domu.
Może... może zostanie jeszcze kilka dni. Byłoby naprawdę fajnie...
***
Była już prawie północ, ale nie mogłem zmusić się do pójścia spać. Ta książka była zbyt ciekawa, by odłożyć ją na jutro. No a zostało mi już tylko dziesięć rozdziałów. Allan już dawno śpi. Leon też poszedł na swoje miejsce na kanapie ze dwie godziny temu, jeszcze zanim Allan go pogonił. Normanie nie siedziałem do tak późnych godzin... no, chyba że był jakiś event w grze. Wtedy zdarzało mi się nawet zarwać noc. No bo... jak mogę iść spać, skoro moja gildia mnie potrzebuje?
Nie mogłem już powstrzymać ziewania, ale nie zamierzałem się poddać. Muszę wiedzieć, jak to się skończy. Tak bardzo się wciągnąłem, że nawet nie usłyszałem, jak ktoś otwiera drzwi.
- Co czytasz?
Nagły głos nieźle mnie przestraszył. Podskoczyłem lekko, a książka wypadła mi z rąk, zsunęła się z łóżka i spadła na podłogę.
- L-leon?! Nie śpisz jeszcze?
- Hm... nie. Czekałem aż smok zaśnie, żeby włamać się do skarbca.
- Słucham?
- Ej, to ty tu lubisz fantastykę. Specjalnie używam takich metafor.
- ...
- Czekałem aż twój brat zaśnie, bo nie chciałem, żeby wiedział, że tu jestem.
- ... Ale dlaczego?
- Co dlaczego?
- No... dlaczego nie może wiedzieć?
- ... Nieważne. Chciałem pogadać.
- Okej. Siadaj.
Poklepałem dłonią miejsce obok mnie. Leon przyglądał mi się chwilę, po czym z jakiegoś powodu zaśmiał się i dopiero po chwili usiadł na łóżku.
- Jutro chyba wrócę do domu.
- Och...
- Hm... nie wydajesz się zadowolony. To dobrze.
- Oczywiście, że nie jestem zadowolony... l-lubię, gdy tu jesteś.
- ... A nie boisz się, że cię zaatakuję?
- Jak to?
- No wiesz... że będę chciał kontynuować to, co przerwał nam twój brat.
Przez chwilę zastanawiałem się, o co mu chodzi. Gdy to do mnie dotarło, poczułem, jak na twarz wypływa mi rumieniec. Nagle uświadomiłem sobie... jak blisko jest teraz Leon. Siedzi obok mnie na łóżku i... i jesteśmy sami... tak... tak jak wtedy.
- J-ja n-nie wiem... m-m-może... trosz-szeczkę....
Starałem się nie patrzeć w jego stronę, ale... może miałem paranoję, ale wydawało mi się, że on mi się przygląda. Nagle poczułem delikatny dotyk na ramieniu i drgnąłem mimowolnie. Leon jednak jedynie delikatnie kreślił palcem koła na moim ramieniu.
- Jesteś uroczy, wiesz?
- ...
- ... Dziękuję.
- Z-za co?!
- Za to, że... no wiesz... byłeś ze mną.
- N-nie musisz mi dziękować.
- Lubię cię Nat. Naprawdę cię lubię.
Nie wiem, czy mogłem jeszcze bardziej się zarumienić, ale piekły mnie już nawet końce uszu.
- J-ja... t-też cię l-lubię...
- Nat...
- Yhm?
- Spójrz na mnie.
Przez chwilę nawet nie drgnąłem. Za bardzo się wstydziłem, ale... powiedział to takim delikatnym tonem... no i... nie chcę, żeby pomyślał sobie coś złego. Dlatego starałem się zignorować zawstydzenie i spojrzałem na chłopaka.
Leon odsunął dłoń od mojego ramienia i delikatnie dotknął mojego policzka. Patrzył mi prosto w oczy, a ja czułem się jak zamieniony w kamień. Nie mógłbym nawet odwrócić wzroku, gdybym chciał. Oczy Leona były hipnotyzujące. No i... on jest taki przystojny i był tak blisko... coraz bliżej... Chwila, dlaczego nagle jest tak blisko? Zamknąłem oczy i poczułem jego usta na swoich. To był tylko pocałunek. Niewinny pocałunek...
- Nat...
- Yhm?
- Rozchyl usta.
Niepewnie otworzyłem jedno oko, by spojrzeć na Leona. Jego twarz nadal był bardzo blisko. Uśmiechnął się do mnie, a ja natychmiast na powrót zamknąłem oczy. To takie zawstydzające...
Poczułem, jak kładzie palec na mojej dolnej wardze. Posłusznie pod delikatnym naciskiem chłopaka rozchyliłem usta. Dotyk zniknął po chwili zastąpiony przez inny. Nie mogłem powstrzymać cichego pisku, który wydarł się z moich ust, gdy poczułem jego język.
To było... ja nie... nie mogę... zebrać myśli...
Leon wsunął dłoń w moje włosy i przyciągnął mnie bliżej do siebie. Po chwili położył drugą dłoń na mojej talii i naparł na mnie aż moja głowa opadła na poduszkę. W końcu odsunął się nieco. Nie wiem, ile trwał ten pocałunek, ale brakowało mi już tchu. Otworzyłem oczy i spojrzałem prosto w jego twarz. Siedział okrakiem na moich nogach i powoli sunął dłonią po moim torsie, co wywoływało u mnie dreszcze.
- L-leon...
- Ćśśś...
Chłopak nachylił się i już myślałem, że znowu mnie pocałuje, dlatego szybko zamknąłem oczy. Jednak nie pocałował mnie w usta a w szyję. Drugą dłoń też wsunął pod moją koszulkę.
- Jesteś taki szczupły...
Odsunął się i przesunął wzrokiem po moim ciele. Po chwili złapał za moją koszulkę i podciągnął ją do góry.
- L-leon!
- Widać ci żebra...
Mówiąc to, chłopak powoli przesunął palcem w górę po moim brzuchu.
- C-co j-jak A-allan...?
- Więc musisz być cichutko, aby nas nie usłyszał...
- A-a-ale...
- No dobra.
Leon sięgnął do szafki nocnej i zgasił stojącą na niej lampkę. W pokoju zrobiło się ciemno, choć światło ulicznych latarni i księżyca, które wpadało przez okno, sprawiało, że w pomieszczeniu panował raczej półmrok.
- Teraz, jeśli będziesz cicho, to się nie zorientuje.
- A-ale c-co ty r-robisz?
- ... Nat... - Leon przesunął dłoń niżej na moje biodro. - Jesteś uroczy... Myślę, że wiesz, co robię, ale jeśli chcesz, żebym powiedział to głośno... - Złapał za materiał moich spodenek i delikatnie pociągnął w dół, odsłaniając bokserki. - Zamierzam uprawiać z tobą seks.
- ...
- Nie chcesz?
Leon zmienił pozycję, jednocześnie ściągając ze mnie spodenki, a ja jak zahipnotyzowany pozwalałem mu dogodnie poruszać moim ciałem tak, że teraz klęczał, a ja oplatałem nogi wokół jego bioder.
- Ej Nat... - Leon przysunął się do mnie tak, że nasze ciała prawie się stykały, a twarze były naprzeciw siebie. - Wiesz, jak mężczyźni uprawiają seks prawda?
Nie mogłem wykrztusić z siebie ani słowa. Krew szumiała mi w uszach, a serce biło jak oszalałe. Ledwo mogłem skupić się na tym, co mówi Leon. Każde słowo docierało do mnie z opóźnieniem.
- Wiesz, prawda? Jesteś taki uroczy i niewinny, ale... zabawiasz się czasem sam prawda?
- J-ja n-nie...
- Nie? Hm... doprawdy? Nie wierzę... Powiedz prawdę.
- ...
Leon przyglądał mi się chwilę, a ja uparcie próbowałem patrzeć w inną stronę. Aby tylko nie w jego twarz. Cz-czasem oglądałem filmy... w internecie a-ale... n-nie powiem tego głośno...
- No dobra. To chyba będę musiał cię nauczyć...
- C-co?
Zaskoczony spojrzałem na Leona. Uśmiechnął się szeroko i powoli przesunął dłoń w dół.
- C-co t-y... Ach!
Krzyknąłem z zaskoczenia, gdy poczułem, jak dotyka mnie przez materiał bokserek.
- Cśiii... Bo ktoś usłyszy. I nie mów, że ci się nie podoba. W końcu stoi na baczność...
Chłopak delikatnie poruszył dłonią, co wywołało falę przyjemności.
- N-nie...
Szybko chwyciłem za jego dłoń, próbując ją odsunąć. Nagle drugą dłonią złapał mnie za nadgarstki i przesunął nad moją głowę, unieruchamiając je, zanim zdążyłem choćby pomyśleć o oporze. Był taki silny...
- Rączki też masz szczuplutkie... popatrz, mogę objąć oba twoje nadgarstki jedną dłonią.
- L-leon...
- Teraz jak obiecałem, powiem ci, co z tobą zrobię...
Chłopak nachylił się bliżej tak, że nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów. Przełknąłem ślinę i starałem się zebrać myśli, ale... nie mogłem, gdy Leon tak się we mnie wpatrywał. Odwróciłem wzrok i nagle dłoń, którą trzymał na moim kroczu, zacisnęła się mocniej. Drgnąłem, a z moich ust wyrwał się cichy jęk.
- Nat... patrz na mnie, gdy mówię.
Niepewnie przeniosłem wzrok z powrotem na chłopaka. Uśmiechał się delikatnie z zadowoleniem.
- Dobry chłopiec. Więc... postaram się być delikatny. Przygotuję cię. Powoli... Wsadzę w ciebie jeden palec a później kolejne... ale oczywiście nie zapomnę o reszcie twojego ciała. Będę cię całował i pieścił tutaj... - Moje ciało przeszła kolejna fala przyjemności, gdy Leon zaczął powoli poruszać dłonią w górę i w dół. - A gdy będziesz już gotowy, wiesz, co zrobię?
Nie miałem już pojęcia, co się dzieje. Nawet moje własne ciało już mnie nie słuchało. Mocno zaciskałem nogi wokół talii Leona, bo każdy ruch jego dłoni sprawiał mi taką przyjemność... Nadgarstki bolały mnie, ale prawie nie zwracałem na to uwagi. I nie mogłem oderwać wzroku od oczu Leona. Wydawały się srebrne i... i... L-leon był trochę... straszny... Mówił takie... takie zawstydzające rzeczy...
- No dalej rudziku... wiesz, co będzie dalej...
- Ym... L-leon p-przestań...
- Będę cię pieprzył do nieprzytomności... Wiesz gdzie?
- L-leon...
- Pokażę ci.
Puścił moje dłonie, co wywołało u mnie niewielką ulgę jednak nie na długo. Po chwili złapał mnie za udo tuż pod kolanem i zadarł moją nogę do góry, jednocześnie delikatnie unosząc moje biodra.
- A! C-co...
- Cichutko... jeśli teraz nie możesz powstrzymać głosu to, co gdy zacznie się prawdziwa zabawa?
Leon zabrał dłoń z mojego krocza i złapał za brzeg bokserek, delikatnie je zsuwając. Wsunął dłoń pod materiał, dotykając mojego pośladka.
- L-leon...
Chłopak przesunął powoli dłoń. Cz-czy on...
- L-leon n-nie... Ach! A...
Pocałował mnie, powstrzymując mój kolejny jęk. Jego język błądził wewnątrz moich ust, ale to nie to sprawiało, że całe moje ciało płonęło. W-wsadził p-palec do środka. T-to bolało a-ale jednocześnie... sam n-nie wiem t-to było takie dziwne uczucie.
Po chwili przerwał pocałunek. Zacząłem głośno łapać powietrze, jakbym przed chwilą tonął. W mojej głowie panował zamęt a ciało... już sam nie wiem, czy to wszystko jest przyjemne, czy bolesne...
- Jaka słodka reakcja... Mam ochotę sprawdzić, jak zareagujesz na coś więcej. Ej Nat... podoba ci się prawda? A to tylko gra wstępna.
Zaczął powoli poruszać palcem, a ja miałem coraz większe problemy, by złapać oddech. Nie podobało mi się to... Miałem już dość...
- Chcę zobaczyć, jak będziesz wił się pode mną... chcę usłyszeć, jak będziesz jęczał, gdy będę cię...
Nie wytrzymałem. Nagle emocje zebrały się razem i... i... rozpłakałem się. Nie mogłem powstrzymać szlochu. Leon znieruchomiał i wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- N-nat?
- J-j-ja n-nie chce-e...
Chłopak szybko odsunął ode mnie dłonie i trzymał je uniesione przed sobą.
- No już cśśś... nic ci nie zrobię.
- P-p-przepra-aszam...
- Co? Nie. Dlaczego przepraszasz?
- J-ja b-boję się. N-nie chcę...
- To ja przeprasza. Przepraszam Nat. Przepraszam. Nie chciałem. Nie płacz.
Zakryłem dłońmi twarz i próbowałem przestać, ale nie mogłem.
- No już...
Poczułem, jak Leon obsuwa moją koszulkę w dół, a bokserki podciąga w górę.
- Nie płacz. Proszę... Przepraszam, że cię przestraszyłem. Poniosło mnie. Myślałem, że ci się podoba... ale przesadziłem. Przepraszam. Byłeś taki uroczy... wyglądałeś, jakbyś miał się rozpłakać, ale... ale myślałem, że... nie wiedziałem, że tak się boisz.
- J-ja...
- Nie bój się... nic ci nie zrobię, jeśli tego nie chcesz. Obiecuję... Błagam, wybacz mi... nie płacz...
Starałem się z wszystkich sił przestać płakać. Udało mi się odrobinę uspokoić, ale nie mogłem powstrzymać szlochu. Poczułem, jak Leon zmienia pozycję i siada obok mnie. Przekręciłem się na bok i podkuliłem nieco nogi. Po chwili chłopak położył się obok i najpierw delikatnie położył mi dłoń na ramieniu a, gdy nie zareagowałem, przysunął się bliżej i objął mnie.
Leżeliśmy twarzą w twarz, ale ja nie widziałem nic przez łzy. Przetarłem oczy dłońmi i niepewnie spojrzałem na Leona. Wpatrywał się we mnie i wyglądał... wyglądał na przestraszonego. Delikatnie otarł łzę z mojego policzka.
- Nat... wszystko w porządku?
Nie miałem siły odpowiedzieć, więc tylko kiwnąłem głową.
- Ja przepraszam... naprawdę mi przykro... Jesteś... jesteś na mnie zły?
Kiwnąłem przecząco głową. Nie byłem zły. Po prostu... na początku byłem tylko zawstydzony, bo... bo Leon jest przystojny i lubię go i... i... powiedział, że... że będziemy robić nieprzyzwoite rzeczy, ale później trochę... trochę się przestraszyłem, bo nie byłem przygotowany i... nie spodziewałem się. A Leon był taki... taki... inny...
- Poniosło mnie, bo... naprawdę cię lubię i podobasz mi się. Ale nie powinienem był... Powinienem poczekać i... i zapytać, a nie naciskać na ciebie... Przepraszam.
Przestałem już płakać, ale nadal trzęsły mi się dłonie. Nie spodziewałem się, że Leon będzie mnie tak przepraszać. Wydawał się naprawdę zaniepokojony a w sumie... nic się nie stało, po prostu... spanikowałem. Ja też lubię Leona i... w sumie... chciałbym... no ale... to takie zawstydzające!
- Nat? Na pewno wszystko w porządku... między nami?
Przysunąłem się trochę bliżej i wtuliłem w jego pierś. Delikatnie pokiwałem głową w odpowiedzi na jego pytanie.
- Nie boisz się mnie?
Pokiwałem przecząco. Poczułem jak chłopak z ulgą, głośno wypuszcza powietrze z płuc. Gdy się do niego przytuliłem, reszta nerwowości ze mnie wyparowała. Wiem, że Leon nic by mi nie zrobił.
- Nat... może lepiej będzie, jak pójdę...
- N-nie... zostań...
Wtuliłem się w niego mocniej.
- Nat...
- N-nie chcę z-zostawać sam.
- Ale... Nat ja... ja muszę.
Odsunąłem się odrobinę, by spojrzeć mu w twarz. Tym razem wydawał się... no nie wiem, bo nigdy nie widziałem u niego takiego wyrazu twarzy... Chyba był... zakłopotany? Spojrzałem na niego pytająco, a on po chwili wahania westchnął ze zrezygnowaniem.
- Nat... muszę... no wiesz... ulżyć sobie.
- ... C-co?
- No... jakby ci to... muszę uwolnić z siebie napięcie.
- ...?
- ... Dobra. Muszę iść i zwalić konia.
Poczułem, jak rumieniec powraca na moją twarz.
- A-acha...
- No... trochę się napaliłem więc... lepiej pójdę.
Leon po chwili odsunął się ode mnie i chciał wstać, ale odruchowo złapałem go za koszulkę. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Co się stało?
- ... Zostań...
- Nat ja naprawdę muszę...
- Ja też.
- Co?
- ... Ja też... muszę...
Nie byłem w stanie spojrzeć mu w twarz, dlatego uciekałem spojrzeniem gdzieś w bok. N-nie wierzę, że to powiedziałem, ale... po tym, jak Leon mnie dotykał...
- ... Masz może jakieś chusteczki?
Zastanowiłem się chwilę. Nie byłem pewien, o co mu chodzi.
- Em... n-na półce... chyba...
Leon podniósł się i przez chwilę szukał w ciemności, aż po chwili usiadł obok mnie z paczką chusteczek higienicznych w dłoni. Odłożył je na szafkę nocną i spojrzał na mnie z niezwykle poważnym wyrazem twarzy.
- Nat... mogę cię dotknąć?
- C-co?
Po chwili wahania położył się obok mnie tak, że ponownie leżeliśmy twarzą w twarz. Przysunął się jednak bardzo blisko.
- Mogę cię dotknąć? Będę delikatny... nie zrobię ci krzywdy. Obiecuję.
Nie byłem pewien, co chce zrobić, ale... kiwnąłem delikatnie głową. Leon sięgnął do moich bokserek i zsunął je. Odruchowa chciałem go powstrzymać, ale... ale nie zrobiłem tego. Czułem pieczenie na policzkach, a serce mi przyśpieszyło.
- Nie bój się... Nie będziemy szli na całość. Tylko... pomogę ci...
Leon delikatnie złapał za moją męskość. Drgnąłem, ale nie próbowałem go powstrzymać.
- A, a ty?
Chłopak zawahał się chwilę nim odpowiedział.
- ... Pomożesz mi?
Przez moment nie mogłem zmusić ciała do ruchu. Nie chciało mnie słuchać. Jednak po chwili drżącymi rękami złapałem za brzeg spodni od piżamy Leona.
- Nie musisz, jeśli nie chcesz.
- Ch-chcę.
Zsunąłem je nieco razem z bokserkami. Myślałem, że spłonę. Było dość ciemno, ale widziałem wszystko. Nigdy nie... nie widziałem innego mężczyzny nago... tak... na żywo... Po chwili wahania wziąłem go w dłoń. Był duży i... t-twardy...
Leon przysunął się jeszcze odrobinę bliżej i zaczął powoli poruszać dłonią. Moje ciało mimowolnie się naprężyło pod wpływem nagłej przyjemności. Szybko jednak się otrząsnąłem. M-muszę sprawić, żeby Leonowi t-też było d-dobrze.
Starałem się go naśladować. Zauważyłem, że jego oddech robi się ciężki. Jego ruchy stały się szybsze a przyjemność jeszcze większa.
- L-leon... Mmm... A-Ach! A...
Nagle chłopak przysunął się jeszcze bliżej i zamknął moje usta w pocałunku. Poczułem jak łączy swoją męskość z moją tak jak nasze dłonie i nadaje nowy szybszy rytm. Po chwili czułem, że dłużej nie wytrzymam. Moje jęki ginęły w ustach Leona, ale przerwał pocałunek w momencie, gdy doszedłem. Chłopak jednak nie przestawał i po chwili usłyszałem jego niski jęk.
Oboje oddychaliśmy głośno i szybko. Leżeliśmy tak chwilę wtuleni w siebie. W końcu Leon pocałował mnie jeszcze raz, po czym odsunął się, sięgnął po chusteczkę i wytarł swoją dłoń. Później wziął następną i wytarł moją. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, co na niej było. Zarumieniłbym się, gdyby nie to, że już i tak bardziej czerwony być nie mogłem.
Chłopak położył się obok mnie i przykrył nas kołdrą. Poczułem, jak mnie obejmuje i przysuwa do siebie. Zapanowała cisza, w której słyszałem tylko jego oddech i moje głośne bicie serca. Ciekawe czy on też to słyszy... Wtuliłem się w niego i zamknąłem oczy. Byłem zmęczony... Bardzo zmęczony...
[Myślałam, że już się na to uodporniłam, ale nie. Pisząc ten rozdział, co chwila waliłam głową w ścianę z zażenowania i cringu... A tu nawet nie poszli jeszcze na całość... Tak czy siak, kibicujcie Leonowi. Może mu się w końcu uda ;)
Ps. Leon to bestia a Nataniel to taka słodka owieczka... aż myślałam, by nie zrobić z tego shounen ai... ale mi przeszło.]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top