Tatusiu jesteś wspaniały!

Nick

Leżałem w łóżku w swojej sypialni i pomimo, że było późno, a ja musiałem rano wstać to nie mogłem zasnąć. Wciąż wracałem myślami do Niny. Do tego, gdy ujrzałem ją przerażoną, skuloną na podłodze. Coś takiego łamało mi serce zwłaszcza, że... musiała myśleć, że dam jej karę. Ona się mnie bała.

Westchnąłem ciężko i przekręciłem się na drugi bok, próbując o tym nie myśleć. Ale jak ja miałem o tym nie myśleć. Moja mała dziecinka drżała przede mną ze strachu, a przecież ja jej nic nie zrobiłem i nie miałem zamiaru zrobić. Tym samym coraz bardziej myślałem o tym jej byłym facecie. Co on jej zrobił? Jak w ogóle można było skrzywdzić takiego małego, kochanego kwiatuszka? W ogóle tego nie rozumiałem. Czułem potrzebę porozmawiania z nią o tym, ale z drugiej strony bałem się jej pytać i nie chciałem jej zmuszać do zwierzeń. Wiedziałem, że to wszystko musiało być dla niej trudne, więc próbowała wyrzucić to ze swojej pamięci... Co niestety nie było możliwe.

Nagle usłyszałem dziwne dźwięki, jakby szlochy dochodzące z jej pokoju. Od razu podniosłem się, czując jak adrenalina rozchodziła się po moim ciele, a serce biło coraz szybciej. Ruszyłem w kierunku jej sypialni i wszedłem do środka, instynktownie podchodząc do łóżka, na którym siedziała zapłakana dziewczynka. Włączyłem lampkę, spoglądając na jej mokre policzki.

- Co się stało malutka? - zapytałem cicho, siadając na skraju łóżka i rozłożyłem ręce, proponując jej, aby się do mnie przytuliła.

Nie musiałem jej przekonywać, bo już kilka chwil później mocno wtuliła się w mój tors, nie mogąc się w ogóle uspokoić.

- Maluszkowi przyśnił się koszmar? - zapytałem z troską, głaszcząc ją po pleckach, ale gdy tylko zobaczyłem, że dostała gęsiej skórki, sięgnąłem po różowy puchaty kocyk i otuliłem ją nim.

Ninka przytaknęła, ściskając mnie mocno i nie przestawała drżeć.

- Już dobrze mój mały chomiczku. Ciii. Jestem przy tobie - mruknąłem, będąc kompletnie bezradnym w tej sytuacji.

Nie miałem pojęcia co powiedzieć, ani jak ją uspokoić. Ponad to byłem ciekawy, co wywołało w niej taki strach. Po kilku chwilach lulania Ninka wyraźnie poczuła się lepiej. Szlochała coraz ciszej, wciąż tuląc się do mojej klatki.

- Może spróbujesz zasnąć? - zaproponowałem. - Jest bardzo późno. Powinnaś odpocząć - dodałem, aby ją przekonać, choć zdawałem sobie sprawę, że to było zbędne, gdyż oczka same jej się kleiły.

- Prze-prze-przepraszam - wymamrotała nagle.

- Za co, aniołku? - zapytałem zaskoczony, głaszcząc ją po włoskach.

- Bo... bo cię obudziłam - wymamrotała cichutko.

- Ninuś. Maluszku. - Odetchnąłem z ulgą, całując ją delikatnie w czółko. - Nie masz mnie za co przepraszać. Wręcz przeciwnie. Masz budzić mnie zawsze, gdy w nocy coś się dzieje. Cokolwiek Ninuś. - Podkreśliłem ostatnie słowa.

- Na-na-naprawdę nie jesteś zły? - zapytała niepewnie, wycierając nos ręką.

- Nie skarbie. To nie jest powód do złości - oznajmiłem z uśmiechem. - Skąd ci takie rzeczy przyszły do głowy?

- Bo... Jason... On był zły, gdy budziłam go nawet niechcący. - Wychlipała, a w jej oczkach pojawiły się łzy, więc natychmiast przytuliłem ją do siebie.

- Ja nie będę zły nigdy - lowiedziałem stanowczo, chcąc ją położyć na materacu.

- Tatusiu... - Odezwała się, nie chcąc mnie puścić.

- Co się stało? - Spojrzałem w jej śliczne, zaspane oczka.

- Możesz... możesz położyć się ze mną? - zapytała niepewnie, odwracając wzrok z zawstydzenia swoją prośbą.

- Oczywiście myszko. - Zaśmiałem się przyjaźnie, składając pocałunek na jej skroni. Była taka urocza, że miękło mi serce na jej widok. Czułem, że nigdy nie będę potrafił być na nią zły.

Ułożyłem ją pod kołderką, a następnie ułożyłem się nieopodal niej i szczelnie okryłem ją kołderką, aby nie marzła. Nieśmiało spojrzała mi w oczy, ale szybko odwróciła wzrok i zawstydziła się ponownie.

- Tatuś coś dla ciebie ma. - Mruknąłem, dzięki czemu na moment znów złapałem z nią kontakt wzrokowy. Podniosłem się na łokciach i sięgnąłem do szafki po smoczka.

Ninka spojrzała na mnie zdumiona, biorąc go ostrożnie w rączki po czym włożyła do ust i zaczęła ssać. Mógłbym patrzeć tak na nią całymi dniami. Odgarniać jej włoski z czoła, głaskać po pleckach i całować po policzku. Cały czas czułem ekscytację związaną z tą relacją, ale nie zdawałem sobie sprawy, że widok, gdy czuje się przy mnie bezpiecznie i powoli zasypia, sprawi, że poczuję się naprawdę szczęśliwy.

***
Byłem w pracy, gdy rozległ się dźwięk mojego telefonu. Zirytowany spojrzałem na ekran, ale widząc, że dzwonił David postanowiłem odebrać.

- Cześć, David.

- Cześć, Nick. Chciałem cię jeszcze raz przeprosić za Amy. Jeśli coś zniszczyła to zapłacę za naprawę - powiedział z lekką tremą w głosie.

- Nie David. Niepotrzebnie tak się uniosłeś. Rozsypały się tylko słodycze z szafki, ale nic się nie stało - oznajmiłem z uśmiechem.

Taka była prawda. Moim zdaniem trochę przesadził, a przynajmniej mógł sobie oszczędzić dawanie kary przy nas.

- Amy ma szlaban na słodycze i ostatnio jest strasznie niegrzeczna i tak by się jej dostało - mruknął z westchnięciem. - W ramach przeprosin chcę was do siebie zaprosić. Amy polubiła Ninkę i sama mówi, że jest jej przykro za to co się stało. Zrobilibyśmy sobie jakieś ognisko, pogadali, a dziewczynki pobawiłyby się za ten czas - zaproponował.

- Dziękujemy za zaproszenie. Na pewno skorzystamy.

- Cieszę się. Niedziela wam pasuje?

- Myślę, że tak.

- To świetnie. Do zobaczenia.

***
Kiedy tylko wszedłem do domu, uderzył mnie cudowny zapach przygotowywanego obiadnu.

- Co tak ślicznie pachnie? - zapytałem, podchodząc do Niny, która krzątała się po kuchni. Nawet nie oczekiwałem, że zrobi obiad.

- Pieczeń - powiedziała z uśmiechem, a ten widok sprawił, że zrobiło mi się ciepło na sercu. Po łzach nie było śladu, a uśmiech był jedyną rzeczą jaką chciałem widzieć na jej twarzy.

- Taki uśmiech chcę widzieć codziennie. - Pocałowałem ją w czubek głowy.

- Jest duża szansa, że tak będzie. Usiądź, jest już prawie gotowe - powiedziała, nakładając danie na talerze.

- Mamy zaproszenie od Davida. Chciał przeprosić - poinformowałem, na co Ninka spochmurniała. - Nie martw się, skarbie. - Ścisnąłem jej rękę, leżącą na stole, aby się rozluźniła. - Trochę poniosły go emocje, ale jest w porządku. - Zapewniłem. - A ja będę cały czas przy tobie - dodałem, za co odwdzięczyła mi się szerokim uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top