T-tatusiu jesteś zły?
Nina
Po kilku minutach, kiedy troszkę się opanowałam, postanowiłam do niego pójść. Nie chciałam, żeby był na mnie zły. Po prostu wynikło pewne nieporozumienie, które na szczęście szybko sobie wyjaśniliśmy.
Wyszłam z pokoju i podreptałam w kierunku jego pokoju, zatrzymując się pod drzwiami. Ostrożnie zapukałam do środka, a gdy usłyszałam cichutkie: ,,proszę", niepewnie wśliznęłam się do środka.
- Przepraszam, Tatusiu - powiedziałam smutno, pocierając oczko piąstką.
- Nic się nie stało, Ninuś. Rozumiem, że mogłaś się wystraszyć. Powinienem był ci od razu powiedzieć. - Westchnął, po czym spojrzał na mnie z uśmiechem. - Uniknęlibyśmy tego nieporozumienia.
- Mogę się przytulić? - zapytałam niepewnie.
- Oczywiście, słonko. Chodź. - Rozłożył zachęcająco ręce, a ja natychmiast podeszłam do niego i mocno wtuliłam się w jego ramiona.
- Nie gniewasz się, Tatusiu? - zapytałam niepewnie.
- Nie, skarbie. - Pogłaskał mnie po głowie.
Nagle jednak odsunął się, a następnie przyłożył usta do mojego czółka.
- Coś... nie tak?
- Jesteś jakaś cieplutka - stwierdził.
- Nie czujesz się źle?
- Nie. Może troszkę.
- Może to od płaczu. - Westchnął, po czym usadził mnie na swoich kolankach. - Zrobić ci kaszki? Może troszkę się zdrzemniesz, co? Oczka ci się kleją - stwierdził, na co przytaknęłam. - To chodź. Tatuś zrobi coś dobregi, potem przytuli... - Podniósł mnie. - Okryje kocyczkiem, opowie bajkę, a aniołek sobie odpocznie. - Szedł w stronę kuchni, usadziwszy sobie mnie na biodrze.
- Naprawdę nie jesteś zły, Tatusiu? - Zdziwiłam się troszkę.
- Nie skarbeczku. Nie mówmy już o tym. Przytul się. Zaraz wrócimy do łóżeczka. - Pogłaskał mnie po pleckach, po czym zabrał się za przygotowywanie kaszki.
- Ymm... Tatusiu? - Przerwałam mu, gdy sięgnął po opakowanie jednej z nich.
- Tak?
- A mógłbyś mi dziś wyjątkowo zrobić kakałko?
- Kakałko? - zapytał z szerokim uśmiechem. - Dobrze. Zrobimy ci kakałko skoro masz na nie ochotę - stwierdził.
- Dziękuję - szepnęłam, po czym pocałowałam go w podzięce w szyję.
***
Kiedy się obudziłam, doskwierał mi silny ból głowy i gardła. Ponadto było mi nie dobrze. Podniosłam się i zeszłam na dół. Byłam sama, bo Tatuś musiał pójść do pracy. Było mi zimno, więc instynktownie dotknęłam swojego czoła, co przekonało mnie o tym, że miałam stan podgorączkowy.
Chciałam sprawdzić szafki, żeby znaleźć jakieś leki, ale wtedy poczułam, że coś jest nie tak, więc pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Otarłam twarz papierem, po czym spuściłam wodę.
Wróciłam do swojego pokoiku i wśliznęłam się pod kołderkę, po czym wybrałam numer do Taty. Za pierwszym razem nie odebrał, ale oddzwonił kilka minut później.
- Co się dzieje, skarbie? - zapytał wyraźnie zaniepokojony.
Musiał przypuszczać, że nie dzwoniłam bez powodu.
- Tatusiu... Źle się czuję - powiedziałam i poczułam łzy napływające do moich oczu.
- Coś cię boli?
- Brzuszek i gardło. Tatusiu... - Rozpłakałam się. Chciałam, żeby dał mi jakieś leki, przytulił mnie i poczekał aż zasnę.
- Ciii... skarbie - wyszeptał. - Tatuś jest w pracy. Wytrzymasz, koteczku?
- Niedobrze mi. - Rozpłakałam się.
- Okej. Zaraz będę aniołku, dobrze? Tylko już nie płacz, okej?
- Okej - wymamrotałam, pocierając nos.
- Tatuś zaraz będzie, skarbie. Buziaczki.
Nick
Ninka brzmiała bardzo dziwnie. Tak trochę jakby miała gorączkę, przez co była marudna. Wziąłem sobie urlop i pojechałem jak najszybciej do domu.
Gdy tylko wszedłem zaniepokoiły mnie dziwne dźwięki dochodzące z łazienki. Wbiegłem po schodach i zamarłem, widząc moje maleństwo, które na moich oczach spuściło wodę.
- Co się dzieje? - zapytałem i od razu wziąłem ją na ręce. Ninka była rozpalona i drżała. Zaniosłem ją do łóżka, położyłem, a następnie pobiegłem na dół, aby poszukać leków.
Po kilku chwilach byłem z powrotem. Pomogłem maleńkiej usiąść i podałem jej tabletki. Popiła je niepewnie wodą oraz położyła się ciągnąc mnie za sobą. Przytuliłem ją mocno do siebie, aby choć troszkę poczuła się lepiej.
Już myślałem, że niedługo zaśnie, ale wtedy Ninka zerwała się z łóżka i pobiegła do toalety. Poszedłem za nią i podałem jej wody. Martwił mnie jej stan. Wziąłem ją znów na ręce, po czym znów zaniosłem do łóżka. - Zaparzę ci herbatki z miętą - mruknąłem i już miałem wyjść, ale Nina zatrzymała mnie.
- Nie chcę niczego pić. - Wyszlochała. Nie miałem pojęcia co mogło jej zaszkodzić.
- Tylko troszeczkę, skarbie. Nie możesz się odwodnić - powiedziałam, głaszcząc jej rozpalone czółko.
Zszedłem na dół i nastawiłem wodę na herbatę, a w międzyczasie wybrałem numer do mojego znajomego lekarza, który też interesował się DDlg. Na szczęście szybko odebrał.
- Co się stało, Nick?
- Ninka jest chora. Dałbyś radę przyjechać?
- Mam dyżur do trzeciej rano. Co się dzieje? Może wytrzyma do jutra?
- Wymiotuje, ma gorączkę, jest jej niedobrze.
- To może być tylko zatrucie, ale wpadnę do was jutro po południu. Na razie niech dużo pije, bo nie może się odwodnić, a na gorączkę możesz podać jej czopka.
- Okej. Myślisz, że miętowa herbata pomoże?
- Nie powinna zaszkodzić, ale jeśli działoby się coś niepokojącego to dzwoń, albo nawet przyjedź. To jakoś was wcisnę...
- Dzięki. To do jutra.
- Do jutra - powiedział i rozłączył się.
Zalałem herbatkę wodą i przelałem do buteleczki, żeby było jej wygodnie pić. Znalazłem też czopka, którego wziąłem ze sobą, po czym wróciłem do Ninki. Gdy tylko go zobaczyła, usiadła i zaczęła płakać. Spodziewałem się tego, więc położyłem wszystko na stoliku, żeby móc ją mocno przytulić.
- Ninka. Masz bardzo wysoką gorączkę. - Starałem się ją przekonać na spokojnie.
Wcale nie chciałem jej straszyć, czy robić coż wbrew niej. Ale tu chodziło o jej zdrowie.
- Piłam już leki. - Przytulała się do mnie i szlochała mi w ramię.
- Przed chwilą je zwymiotowałaś. - Westchnąłem. Była bardzo marudna. - Wiem, że to nie jest komfortowe skarbie, ale pomoże ci szybko. Potem cię przytulę i opowiem bajkę, co ty na to?
- N-nie chcę. - Szlochała wciąż i nie mogła się uspokoić.
- To potrwa momencik, Ninuś. - Mruknąłem oraz postanowiłem być nieustępliwy, bo zaczęła drżeć.
Położyłem ją i poszedłem umyć ręce. Kiedy wróciłem, westchnąłem głęboko, bo siedziała zapłakana na łóżku, kręcąc główką.
- Połóż się na boczku. - Poinstruowałem ją nieustępliwie, ale wcale nie chciała współpracować, a mi bardzo zależało, żeby jak najszybciej poczuła się lepiej. - Albo ładnie się położysz albo nie będzie bajek. - Postanowiłem użyć szantażu, bo nie miałem siły się z nią kłócić.
Pokręciła głową.
- Nina. Proszę. Tu chodzi o twoje zdrowie.
Ze łzami w oczach przekręciła się na bok, a ja uśmiechnąłem się z satysfakcją, że jednak zdołałem ją namówić.
Przysiadłem na krawędzi łóżka i rozkryłem ją.
- Nie ma się czego bać, Ninuś. - Pogładziłem jej bok, bo strach nie był wskazany. - Zdejmę spodenki... - oznajmiłem, a wtedy dziewczynka zaszlochała. - Tylko spodenki.
Chciałem robić wszystko spokojnie i powoli, bo nie miałem zamiaru spowodować, aby czuła się źle. Choć to i tak było nieuniknione. Złożyłem jej dolną piżamkę w kostkę i odłożyłem na bok.
- Teraz majteczki - poinformowałem, a Ninka spięła się. Pogładziłem jej udo i sprawnym ruchem zsunąłem jej bieliznę. - Spokojnie, kwiatuszku - mruknąłem, głaszcząc jej nóżki. Wiedziałem, że czuła się niekomfortowo, ale ja niewiele mogłem jej na to poradzić. - Postaraj się rozluźnić - wyszeptałem, rozpakowując czopka. Moje słowa zadziałały niestety odwrotnie, bo cała zesztywniała. Rozchyliłem jej pośladki, a następnie prędko wsunąłem czopka, dbając, żeby cały znalazł się w środku, nim Nina się odsunęła.
Maleństwo rozpłakało się, a ja szybko nasunąłem jej majteczki oraz okryłem ją, aby się nie stresowała, a na końcu, przytuliłem do siebie mocno.
- Mój dzielny maluszek. - Postanowiłem ją pochwalić, bo w końcu się nie szamotała, ani nie wyrywała i złożyłem pocałunek na jej główce. - Leż spokojnie w tej pozycji. Zaraz się rozpuści, a ty poczujesz się lepiej. - Sięgnąłem po butelkę. - Napij się odrobinkę. - Kazałem, podsuwając pod te śliczne usteczka butelkę, ale Nina nie reagowała. - Skarbie, proszę. Masz gorączkę oraz wymiotujesz. Zrozum, że to dla twojego dobra. - Zacząłem głaskać ją po ramieniu, jednak ona wciąż nie chciała pić. Chyba obraziła się za tego czopka. - Ninuś? Odwodnisz się, aniołku. Napij się. Tatuś chciał, żeby spadła ci gorączka. Za moment się rozpuści, a ty poczujesz się lepiej. - Złożyłem pocałunek na jej skroni, gdy w końcu wzięła gumową końcówkę do ust i zaczęła pić. - Ciii. Już nie szlochaj. - Przytuliłem ją do siebie bardziej.
Pękało mi serce, że musiałem to zrobić, ale nie miałem wyboru. Tuliłem ją do siebie, starając się uspokoić, a kilkanaście minut później zasnęła od łez.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top