Prolog

Minęło już prawie pół roku odkąd mieszkałam u Jasona.

W ciągu tych kilku miesięcy wiele się stało i zmieniło.

Pamiętałam jak wyszłam z domu, pomimo błagań rodziców. Szłam pewnym krokiem, z uśmiechem w stronę czułego, wrażliwego i kochanego Tatusia, który miał sprawić, że będę najszczęśliwszym maluchem na świecie.

To był mężczyzna z mokrych snów każdej nastolatki, a nawet starszych kobiet. Miał dwadzieścia dziewięć lat, samochód i boskie ciało. Jego rysy twarzy, blond włosy i gładka cera, sprawiały, że miękły mi kolana, a przez papieros w ustach wyglądał na jeszcze bardziej męskiego, wręcz niebezpiecznego człowieka.

Byłam jednak pewna, że dla mnie będzie kochany, bo tylko on od kilku dni potrafił mnie rozśmieszyć, pomimo łez, lejących się po moich policzkach.

Ale ten cudowny sen bardzo szybko prysnął.

Już po dwóch tygodniach zabrał mi telefon z obawy, że piszę z innym Tatusiem. Próbowałam mu tłumaczyć, że to nie było prawdą, ale na niewiele się to zdawało.

Kończyło się tylko dodatkowo szlabanem na telewizję.
Tu warto wspomnieć, że nigdy nie należałam do bardzo niegrzecznych dzieci. Oduczyli mnie tego już rodzice, którzy stosowali podobne kary jak Jason i tak samo jak on, nie reagowali na żadne prośby, a nawet wręcz błagania.

Potem mężczyzna zaczął ograniczać moje kontakty z innymi. Zakaz spotykania się z koleżankami, zakaz dzwonienia na dłużej niż piętnaście minut, ograniczony czas na powrót do domu, żebym nie zostawała dłużej pod pretekstem szkoły, a w rzeczywistości nie szła, czy nawet rozmawiała z kimś długo.

Próbowałam z tym walczyć, rozmawiać, tłumaczyć się, ale to kończyło się tylko kolejnymi szlabanami lub nawet gorzej.

Jason lubił powtarzać, że jestem jego, że nie mam prawa nawet patrzeć na innych mężczyzn. To sprawiało, że się buntowałam, łudząc się, że wymuszę od niego ustępstwa, ale zawsze kończyło się inaczej.

Zwykle leżałam na brzuchu na jego kolanach bądź innej powierzchni płaskiej i dostawałam serię klapsów. Od tego jak bardzo był zły, zależała ich ilość, siła i to czym bił. Nie reagował na żadne prośby nawet, gdy znacząco przekraczał granice. Po wszystkim miałam pół godziny na ogarnięcie się, a potem przyjście i przeproszenie go, po czym udawał, że nic mi nie zrobił, a gdy ja siedziałam naburmuszona, groził kontynuacją kary.

Godziłam się na to, bo nie miałam wyboru. Nie miałam dokąd pójść, ani nikogo z kim mogłabym chociaż porozmawiać.

Te kary, które coraz częściej dostawałam, sprawiały, że Jason w zawrotnym tempie przestawał być ideałem, za który go miałam.

Tymczasem on coraz bardziej chciał zbliżenia. Nie rozumiał, że straciłam do niego zaufanie, którym go ślepo darzyłam. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, a co dopiero oddać się mu. Przez to Jason chodził coraz bardziej podenerwowany.

Atrybuty takie jak smoczek, butelka przestały mieć znaczenie.

Ta szopka liczyła się tylko w dwóch kwestiach: karach i zaspokajaniu potrzeb tatusia.

Ja odmawiałam, a on wpadał w gniew i kończyło się klapsami. Zwykle po tym jak wychodził, przez pół godziny leżałam tak jak mnie zostawił. Zwykle klęcząc przy brzegu łóżka z czerwonym tyłkiem i twarzą zalaną łzami.

Wiedziałam, że jeśli dalej będę się opierała Jason albo mnie zgwałci, albo wyrzuci, a niestety prędzej było do tego pierwszego.

***

Leżałam w łóżku w swoim pokoiku. Był już ranek, co świadczyło o tym, że za moment zjawi się mój Tatuś, który miał bardzo krótką pamięć. Potrafił mnie skatować, a potem kompletnie nie pamiętać dlaczego nie sprawiał mi przyjemności jego dotyk.

Moim kompleksem był mały biust. Miało to swoje plusy, bo ze względu na to mogłam spać na brzuchu, gdy bolała mnie pupa po karze. Ale minusem było to, że Jason ubzdurał sobie, że on się nim zajmie. Przez co aż dwa razy dziennie wcierał mi w nie jakąś specjalną maść. Nie widziałam różnicy. Sądziłam, że taki sobie znalazł powód, aby mnie sobie zmacać, skoro nie chciałam się z nim kochać.

Usłyszałam skrzypnięcie drzwi i mimowolnie zadrżałam.

- Moja kruszynka nie śpi? - zapytał cicho.

To było urocze, ale tylko gdy mówił to na początku naszej znajomości. Teraz było przepełnione podłym fałszem.

Obróciłam się lekko w jego stronę, a on z uśmiechem na twarzy, przysiadł na krawędzi łóżka, kładąc tubkę z maścią na białym stoliku nocnym, nieopodal lampki.

- Nie śpię tatusiu - mruknęłam cichutko, patrząc w jego błękitne oczy.

Był bardzo przystojny, co sprawiało, że jeszcze bardziej cierpiałam ze względu na jego charakter.

- Podciągnij bluzeczkę kwiatuszku. - Nacisnął mój nosek, po czym odkrył mnie. Przekręciłam się ostrożnie na plecy i syknęłam z bólu. Jason udawał, że tego nie widzi. Leniwie podciągnęłam bluzeczkę, czując, że zaczynam się czerwienić.

Mężczyzna opatrzył biust wzrokiem i odsłonił go bardziej.

Za każdym razem, gdy miał mnie smarować, czułam nie mały strach, bo pomimo tego, że nie byłam idealna, zdawałam sobie sprawę, że bardzo go pociągałam. Po prostu zawsze mogło dojść do tragedii.

Nałożył trochę maści na palce i zaczął ją wsmarowywać. Za wszelką cenę unikałam jego wzroku, bo widziałam, że szukał oznaki, że mi się podoba i mimo wszystko trochę tak było.

Choć ta czynność mogłaby trwać dwie minuty... jemu zawsze zajmowała co najmniej siedem.

- Ale dziś jesteś grzeczna. Czyżby wczorajsza kara przekonała cię, że nie warto się wyrywać? Poza tym... to przecież przyjemne - stwierdził, na co ja nie odpowiedziałam.

Nie było sensu wdawać się w dyskusje, bo moim zdaniem sprawa była prosta. Skoro nie miałam ochoty, aby Tatuś mnie oglądał, a tym bardziej dotykał, to powinien to uszanować! A jeśli to by go skrzywdziło, powinien się zastanowić dlaczego maluszek tego nie chce. A jeśli nie umie się domyślić, to może zapytać.

Nagle mężczyzna nachylił się i przyssał się do mojej piersi. Natychmiast go odepchnęłam, zasłaniając się. W czego efekcie, mężczyzna przekręcił mnie na brzuch i wymierzył trzy szybkie, ale bolesne klapsy.

- Tatuś nauczy cię za moment dyscypliny. - Warknął, wydobywając ze szlufek pasek od spodni i prowizorycznie przymocował mnie paskiem do ramy łóżka.

Z moich oczu w moment poleciały łzy. Wiedziałam, że jest poważnie zdenerwowany i nie cofnie się przed niczym.

Kiedy tylko był pewien, że nie mogę się uwolnić, wyszedł z mojej sypialni, szepcząc pod nosem:

- Zaraz się zabawimy. Skończyła się moja dobroć.

Za wszelką cenę starałam się jakoś uwolnić, co jedynie sprawiało, że pasek wrzynał się w moje nadgarstki, a pupa bolała mnie jeszcze bardziej. Po chwili wrócił, kładąc na stoliczku jakiś metalowy przedmiot i coś co przypominało mi dozownik z mydłem do rąk.

- Proszę Tatusiu. Już więcej tak nie zrobię. - Szlochałam błagalnie, ale wiedziałam, że mężczyzna będzie nieugięty.

- Zamknij się - warknął, zdzierając ze mnie spodenki od piżamy i majtki.

Byłam dosłownie przerażona. Drżałam na całym ciele, mocno zaciskając nogi, aby nic nie mógł zrobić, co jedynie chyba tylko bardziej go nakręcało.

- Jason. Błagam. Nie rób mi krzywdy. - Dławiłam się szlochem, próbując wpłynąć na jego wściekłość. Próbował mnie ignorować, co było trudne, bo bez przerwy płakałam i krzyczałam.

Poczułam jego dłoń, która zaczęła masować moje dolne partie ciała. Brakło mi głosu, więc coraz więcej piszczałam, aby tylko ktoś usłyszał i udzielił mi pomocy.

- Zamknij się! - Zawołał uderzając mnie mocno w policzek. To był pierwszy raz, gdy uderzył mnie w twarz.

Zamilkłam, szlochając ciszej, bo mężczyzna podniósł się i gdzieś wyszedł. Być może doszedł do wniosku, że trzeba mnie zakneblować. Wtedy zorientowałam się, że moje szarpanie przyniosło efekt i mogłam się uwolnić. Natychmiast to zrobiłam i naciągając majtki, zamknęłam się w łazience. Usłyszałam jego kroki.

- Kurwa! Otwieraj te drzwi! - zawołał, uderzając w nie pięścią. - Jak się tam dostanę to mnie popamiętasz!

Ja chciałam już tylko dwóch rzeczy: zmyć z siebie jego dotyk i znaleźć się jak najdalej stąd...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top