Poznajcie mojego yyy....

Nina

Z samego rana stanęłam przed moją rodziną, która radośnie rozmawiała, jedząc śniadanie.

- Chcę wam coś powiedzieć - oznajmiłam cicho, ale oni nie zareagowali. - Chcę... - Chciałam powiedzieć jeszcze raz, ale rodzice wybuchli śmiechem za sprawą słów mojej siostry.

Zdenerwowałam się, ale chyba brało się to głównie z przykrości, że traktowali mnie jak powietrze.

- Dziś przyjedzie mój chłopak - powiedziałam i to od razu poskutkowało.

Rodzice zamarli i spojrzeli na mnie wzrokiem pełnym wściekłości.

- Co? Jakiego chłopaka? - Tata zmarszczył brwi.

Jego twarz nabrała tej znajomej wrogości.

- P-poznałam go niedawno - wymamrotałam cicho, ciężko przełykając ślinę.

Ledwie mogłam utrzymać się na nogach. Robiło mi się już tak potwornie słabo, że byłam przekonana, że za moment dosłownie zemdleje z emocji.

- Słucham?! - Tata podniósł się z miejsca. - Znowu znalazłaś sobie jakiegoś dziada, który myśli tylko jak cię przelecieć?!

W moich oczach pojawiły się łzy i zdjął mnie strach. Pomimo, że ostatni raz uderzył mnie ponad dziewięć lat temu, to zawsze się tego bałam. Miał na to wpływ też Jason. Obudził wszystkie moje demony. Nawet te z przeszłości, które prawie pokonałam.

- Nie ma mowy. Żaden mężczyzna nie ma tu wstępu - dodała mama.

- Jeszcze ci mało? Jeden za mało ci dupę wyzłocił? - zapytałam, a po moich policzkach spłynęły łzy.

Nie mogłam uwierzyć, że tak myśleli o mnie i że tak widzieli DDlg. Mieli trochę rację. Przejechałam się na Jasonie, ale ani z nim nie sypiałam w takim sensie i... czy jeden nietrafiony związek oznaczał, że już nikogo więcej nie wolno mi pokochać.

Nie wytrzymałam tego wszystkiego, więc nie zważając jak na to zareagują, pobiegłam do siebie do pokoju i zamknęłam się tam.
Natychmiast wybrałam numer do Tatusia, a on na szczęście odebrał po kilku sygnałach.

- Co tam, Skarbie? - zapytał radośnie.

- Nick - zaczęłam szlochać, gdy  tylko usłyszałam jego głos.

- Skarbie, co się stało? - Zmartwił się, gdy tylko usłyszał mój płaczliwy głos.

- Zabierz mnie stąd. Ja już tu nie chcę mieszkać.

Czy ja spodziewałam się innej reakcji? W sumie nie, ale jednak było we mnie trochę naiwności, że może jednak coś się zmieniło, albo że przynajmniej dadzą mu szansę.

- Kochanie, powiedz mi co się stało? - dopytywał, a ja słyszałam, że nakładał kurtkę i chwycił kluczyki.

- Ja... Chcę do ciebie - wymamrotałam cicho.

- Już jadę, aniołku. Powiesz tatusiowi czemu płaczesz?

- Chcę do ciebie. - Nie odpowiadałam.

- Powiesz mi jak będziemy sami w cztery oczy? - zapytał cicho, a ja usłyszałam, że wsiadł do samochodu, bo kłapnął drzwiami.

- Tak - szepnęłam, wycierając policzki grzbietem dłoni.

- Za moment będę. Naszykuj sobie torbę z rzeczami. Zabiorę cię jeśli będziesz chciała - powiedział i rozłączył się zanim zdążyłam coś powiedzieć.

Co prawda nie chciałam znów odejść od rodziców z mężczyzną, którego jeszcze do końca nie znałam, ale on miał zadatki na dobrego Tatusia, a ja miałam ich już naprawdę dość. Traktowali mnie tak potwornie, a to wszystko przez to jak bardzo raz zaufałam nieodpowiedniej osobie.

Nick był inny niż Jason i będąc z nim przez te kilka chwil, mogłam powiedzieć, że byłam naprawdę szczęśliwa.

Zaczęłam pakować najpotrzebniejsze przedmioty, gdy po pewnym czasie usłyszałam kłapanie drzwi samochodu i dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół i mimowolnie uśmiechnęłam się na widok mojego przystojnego szatyna.

- Nickolas. Jestem chłopakiem Niny. - Przedstawił się mojemu zdezorientowanemu ojcu.

- Ron - burknął, podając mu rękę.

Jak zwykle przyjął maskę i rozpoczął się teatrzyk udawania cudownej rodziny.

- Mogę wejść? - zapytał, na co mój rodzic przepuścił go niepewnie, a czarnowłosy przywitał się z moją mamą, a następnie złożył skromny pocałunek na moim czole i splótł nasze palce.

Od razu poczułam się raźniej i pewniej. Byłam prawie pewna, że przy Nicku nikt z nich nie zdobędzie się na żaden nieodpowiedni ruch.

- Usiądźcie. - powiedział z wymuszoną uprzejmością mój ojciec, a wtedy do Nicka podeszła Viktoria.

Ewidentnie od razu jej się spodobał, co nie umknęło mojej uwadze, bo zaczęła kręcić biodrami oraz zagadywać go z tym flirciarskim uśmiechem.

Ścisnęłam mocniej jego rękę, bo bałam się, że mnie zostawi, albo zorientuje się, że była pod każdym względem lepsza ode mnie i odejdzie... a ja nie poradziłabym sobie z gniewem rodziców, gdyby zostawił mnie samą.

Nick

- Pracujesz? - zapytał od niechcenia jej ojciec, mierząc mnie swoim surowym spojrzeniem.

Wiedziałem już co miała na myśli Nina... rozumiałem już czemu tak bardzo bała się im powiedzieć.

Niby udawali spokojnych... miłych... ale po ichkwaśnych minach widziałem, że mieli ochotę mnie stąd wyrzucić, a ją... co najmniej skrzyczeć.

- Tak. Pracuję jako księgowy w dobrze prosperującej firmie - odpowiedziałem, uśmiechając się życzliwie.

Pogładziłem kciukiem dłoń Ninki, żeby się uspokoiła. Miałem wrażenie, że była bliska omdlenia z nerwów. Ten widok mnie przerażał i napawał obrzydzeniem względem tych ludzi, za to co działo się z moim Maleństwem w ich obecności.

Wcześniej odrobinę sądziłem, że przesadzała, koloryzowała, albo... był jakiś inny powód.

- Czy to przypadkiem nie jest praca dla kobiety? - zapytał, ewidentnie z zamiarem urażenia mnie.

Kątem oka zauważyłem jak Nina zażenowała się tym pytaniem. Było jej za nich potwornie wstyd, a ja zaczynałem czuć się źle z tym, że nie dowierzałem słowom własnej little.

Ścisnąłem jej rękę, aby się nie przejmowała. Wiedziałem, że była inna.

- Praca jak każda inna. Nie hańbi - muknąłem spokojnie, bo nie potrzebowałem konfliktu.

Chciałem zabrać Ninkę bez kłótni i scen. Tak, aby mogła normalnie odwiedzać rodziców i nie mieć w nich wrogów, ale z każdą chwilą wątpiłem w pokojowe rozwiązanie sprawy. Byli do mnie wyraźnie negatywnie nastawieni, co eskalowało.

- Znasz jej przeszłość? Przyznała ci się? - zapytał, a ja poczułem, że budziła się we mnie złość.

O tym mówiła mi Ninka. Oni tego nie rozumieli. Nie było niczego złego w tym, że szukała opieki, zrozumienia, czułości i wrażliwości... Że szukała Tatusia, który zastąpiłby jej ich. Tych którzy powinni ją kochać bezwarunkowo, a czego nie miała nawet w najmniejszym stopniu. Przynajmniej nie obecnie.

- Tak. Nie przeszkadza mi to. Jest bardzo wartościową dziewczyną i bardzo mi na niej zależy - powiedziałem i spostrzegłem, że na policzkach mojego maluszka pojawiły się rumieńce.

Była przesłodka.

- Długo się znacie. - Jej ojciec nieco się rozluźnił, dzięki czemu i ja poczułem się pewniej.

- Od kilku miesięcy ze sobą pisaliśmy. - Skłamałem, bo wiedziałem, że prawda mogła zadziałać na niekorzyść. - Niedawno po raz pierwszy się spotkaliśmy - dodałem po chwili.

- Bez naszej wiedzy! - zawołał, mierząc groźnym wzrokiem Ninkę, która od razu się skuliła i opuściła głowę.

- Nie pochwalałem tego, ale rozumiałem dlaczego tak chciała. - Zamilkłem na moment, aby zaraz kontynuować: - Chciałbym ją zabrać na wakacje.

- Nie ma mowy! - wrzasnął Ron, uderzając pięścią w stół.

Przez huk, brzęk szkieł i sztućców aż Nina drgnęła oraz skuliła sie jeszcze bardziej.

- Nie rozumiem dlaczego się pan unosi. - Starałem się brzmieć spokojnie. - Nie sądzi pan, że zasługuje na odrobinę relaksu i odpoczynku?

- Nie. Ona nie zasługuje na nic!

Dosłownie zamarłem, gdy to usłyszałem.

Nie potrafiłem uwierzyć w to, co właśnie powiedział.
I nie żałowałem niczego bardziej, niż tego, że Nina usłyszała te słowa.

- Słucham?! - Mój szok był tak ogromny, że miałem ochotę uderzyć go w twarz.

- Pewnie cię okłamała, bo wstyd jej się przyznać, że dawała dupy jakiemuś zboczeńcowi, co ubzdurał sobie, że jest jej tatą! Chyba, że jesteś kolejnym zboczeńcem, który chce dobrać się do jej majtek! - wykrzyczał Ron.

Byłem wściekły... i to bardzo. Czy Ninka znów mnie okłamała? Czy to on widział w tej relacj jedynie seks?

- Myli się pan i krzywdzi swoją córkę. - Otrzasnąłem się trochę. - Chciałem zachować się w porządku względem was, bo daliście jej życie, ale teraz już wiem, że na to nie zasługujecie. Nina. - Zwróciłem się do niej. - Jeśli chcesz to zabierz swoje rzeczy i chodź ze mną - mruknąłem i zmartwiłem się widząc, że płakała.

Naprawdę nie chciałem, żeby tak się to skończyło, ale to jej ojciec dostał jakiegoś ataku furii.

Dopiero po chwili poszła na górę. Nie wiedziałem co to oznaczało, ale gdy tylko w jej rączce zobaczyłem torbę, wiedziałem, że dokonała słusznego wyboru.

- Ani mi się waż! - Jej ojciec chciał do niej podejść, ale ja go zatrzymałem.

Nie miał tyle odwagi, żeby mnie zaatakować.

Reszta domowników udawała, że ich nie było. Chyba było im wstyd za zachowanie Rona, który już w ogóle tracił kontrolę, widząc, że dopnę swego i zabiorę Ninkę. A raczej, że sama do mnie odejdzie.

- Nie mógłbym spać ze świadomością, że zostawiłem ją w takim horrorze - powiedziałem na odchodnę, biorąc od niej w jedną rękę torbę, a w drugą jej chudą rączkę.

- Nie wracaj tu potem z płaczem i bachorem! - zawołał jeszcze, zanim zdąrzyliśmy wyjść z domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top