Plasterek z Kubusiem
Nina
Siedziałam na zamkniętej desce klozetowej i nie mogłam przestać płakać. Uważnie przyglądałam się Tatusiowi, który grzebał w apteczce.
Rany bolały mocno, wyciekała z nich krew, przez co robiło mi się słabo.
Najbardziej jednak bałam się, że Nick będzie zły. Że... za nieostrożność postanowi dać mi karę.
- Już ciii... - mruknął, podchodząc do mnie z całą apteczką i przykucnął przede mną, wycierając delikatnie moje policzki z łez. - Jak skończę to mocno cię przytulę - dodał, a następnie wyciągnął wszystko co potrzebne z pudełeczka.
- Nie... nie jesteś zły? - Wyjąkałam, pochlipując.
- Zły? Dlaczego miałbym być zły? - zapytał z zaskoczeniem. - Jest mi przykro, że cię boli - powiedział, sięgając po wodę utlenioną. - Zapiecze. - Ostrzegł, ale ja i tak syknęłam i skrzywiłam się z bólu, próbując zabrać nogę.
Nick podmuchał trochę, żeby tak bardzo nie bolało, po czym zaczął oczyszczać ranę i nogę.
- Nie... nie dostanę kary? - zapytałam znów niepewnie, przyglądając się mu, żeby widzieć w jakim był humorze.
- Kary? - Zdziwił się bardziej niż poprzednim pytaniem. - Za co Ninuś?
Dopiero wtedy dotarło do mnie, że w zasadzie... faktycznie... nie było za co.
Może to pytanie wynikało ze wspomnień z dzieciństwa. Kiedy byłam mała weszłam na krzesło, żeby sięgnąć po książkę stojącą na półce. Pech chciał, że stanęłam niefortunnie i spadłam z niego.
Kiedy się podniosłam w drzwiach stała przestraszona mama, ale kiedy tylko zorientowała się, że upadek nie wywołał żadnych strasznych skutków... zbiła mnie.
- Ninuś... - Potrząsnął mną wystraszony Nick. - Oddychaj głęboko skarbie. - Kazał, otwierając okno. - Dlaczego miałbym dać ci karę? - zapytał podejrzliwie. - Za to, że się wywróciłaś? To nie powód do kary. Po prostu na następny czas uważaj na siebie bardziej. Nie biegaj tak szybko.
Tak naprawdę... bawiłyśmy się w ganianego i Amy przez długi czas nie mogła mnie złapać. W końcu powiedziała, że robimy przerwę.
Myślałam, że obie byłyśmy po prostu zmęczone, a ona chciała odetchnąć, żeby wreszcie mnie złapać. Kiedy stanęła obok mnie, zawołała: ,,Start zabawa!" I z całej siły mnie popchnęła, chcąc być pewną, że od razu jej nie oddam. Nie przewidziała jednak, że w ogóle nie będę spodziewała się ataku i takie były tego skutki.
Mimo wszystko nie chciałam mówić o tym ani Nickowi ani tym bardziej Davidowi. Nie chciałam znów patrzeć jak dawał jej klapsy.
- Ninuś... czy... - Zająknął się. - Czy ten cały Jason... dawał ci kary za coś takiego?
Przytaknęłam.
Na samo wspomnienie w moich oczach znów zakręciły się łzy. On nie lubił, gdy płakałam. To go denerwowało i prowokowało. ,,Będziesz już cicho? Czy mam zdjąć pasa?"
Na te wspomnienia znów zaczęłam wpadać w panikę.
- Nina. Już dobrze. - Zaczął mnie uspokajać. - Nie dostaniesz żadnej kary Aniołku - mruknął, przytulając mnie ostrożnie.
Wtuliłam się mocno i płakałam w jego szyję, próbując odgonić złe myśli.
- Ciii. Jestem z tobą i nikomu nie pozwolę zrobić ci krzywdy - zapewnił, głaszcząc mnie delikatnie po włoskach i składał co jakiś czas pocałunek na czubku mojej głowy. - No już. Tatuś dokończy, nałoży plasterek z Kubusiem Puchatkiem, a potem już pojedziemy do domku. Może jeszcze zrobię ci kaszkę to może zdrzemniesz się w samochodzie, co? - zaproponował, na co od razu się zgodziłam.
Nick zatem szybko zajął się opatrywaniem, a po kilku chwilach na rannych miejscach znajdował się duży plaster z motywem Kubusia Puchatka.
Był Kubuś, Kłapouszek, Królik,Tygrys i Prosiaczek na niebieskim tle. Podobały mi się te plasterki.
- I już. - mruknął Tatuś, składając delikatny pocałunek na opatrunku. - Chodź. Zrobimy kaszkę i pożegnamy się - oznajmił, wyciągając w moją stronę rękę, którą niepewnie chwyciłam i ruszyłam za nim.
Nick
Malutka szła powoli, kroczek za kroczkiem i co jakiś czas pocierała oczko piąstką.
Była uroczą, słodką dziewczynką, ale znów mnie zmartwiła swoim strachem.
Czy naprawdę ten... jej były... dawał jej karę, gdy się wywróciła podczas zabawy?
To był jakiś obłęd, w który nie potrafiłem uwierzyć. To tak jakby samo nieprzyjemne wydarzenie, nie było dostateczną karą od losu za nieuwagę i niewystarczającą ostrożność.
Tatuś powinien wtedy zaopiekować się swoim Maluszkiem, ale widocznie nie każdy nadawał się do bycia nim lub w ogóle do życia w społeczeństwie.
Byłem wściekły na tego człowieka, że tak ją zranił. Ten strach w jej oczach... Była taka spięta, jakby naprawdę myślała, że jak gdyby nigdy nic przełożę ją przez kolano i dam kilka klapsów, za to, że najprawdopodobniej przez nieuwagę się potknęła. To był obłęd!
- Już lepiej? - zapytał na nasz widok David, lustrując nas wzrokiem.
- Tak. Dziękuję David. Jeśli pozwolisz, zrobię Ninie butelkę i chyba już pojedziemy.
- Jasne nie ma sprawy. Rozumiem.
Poszedłem, więc szybko zrobić jej kaszkę, a kiedy tylko skończyłem, zebrałem pośpiesznie nasze rzeczy, wrzuciłem je do samochodu, po czym pożegnaliśmy się z Davidem i Amy i ruszyliśmy do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top