Pięciu mężczyzn

Nina

Kiedy się obudziłam, Jasona nie było w pokoju. Spojrzałam na starannie zaścielone łóżko, po czym zerknęłam na zegarek. Było kilka minut po dziewiątej. Podniosłam się leniwie, rozglądając się czy Jason nie zostawił mi jakiejś kartki. Jednak niczego takiego nie mogłam znaleźć. Ten fakt trochę mnie zmartwił. Przysiadłam na krześle i potarłam twarz.  Nagle zamek w drzwiach przekręcił się, a ja automatycznie przeniosłam wzrok w tamtym kierunku.

- Cześć, słońce - powiedział z wymuszonym uśmiechem i zbliżył się do mnie, aby pocałować mnie w czoło.

- Cześć - odpowiedziałam od niechcenia, ale gdy chłopak zmierzył mnie ostrym wzrokiem natychmiast dodałam: - Tatusiu. - Nie chciałam zaczynać dnia od jego wybuchu złości.

- Ubierz się. Zaraz skończy się godzina śniadaniowa - poinformował mnie, siadając na kanapie i zaczął przeglądać coś w telefonie.

Natychmiast podniosłam się, aby coś nałożyć i nie denerwować go bardziej. Wyraźnie nie miał dziś wobec mnie dużych pokładów cierpliwości. Nałożyłam różową spódniczkę i białą, obszytą koronką bluzkę, po czym razem zeszliśmy do restauracji na śniadanie. Dziś wyjątkowo to nie on wybierał mi co mam jeść, lecz podał mi tacę i zostawił mnie samą przy szwedzkim stole.  Patrzyłam na plasterki wędliny, sera, pomidorów, ale sama myśl wzięcia czegokolwiek do ust, wywoływała we mnie mdłości. Zdawałam sobie sprawę jednak, że jeśli niczego nie wezmę, to Jason sam to zrobi i na dokładkę każe mi zjeść wszystko, co wybierze. Nałożyłam zatem odrobinę produktów na talerzyk i zaczęłam iść w kierunku miejsca, które zajął chłopak, ale wtedy do restauracji weszło pięciu mężczyzn, a wśród nich był jeden, którego doskonale rozpoznawałam. 

Moje ręce zadrżały, jakbym kompletnie straciła siły, a do oczu napłynęły łzy. Taca wypadła z moich rąk, wywołując niemały hałas. Gdy Nick był już prawie przy mnie, w ostatniej chwili zjawił się Jason, który stanął między nami.

- Nina. Do pokoju - zarządził ostro, ale ja stałam jak skamieniała, patrząc na Nicka z niedowierzaniem i łzami w oczach. 

Nie zostawił mnie! Szukał cały czas!

Wyglądał niezwykle marnie. Tak jakby nie przespał ani jednej nocy od mojego zniknięcia. Ogromne sińce pod oczami bardzo kontrastowały z bladą, poszarzałą skórą zdradzającą poziom zmęczenia i stresu ostatnich dni. Ale ten błysk w oku... ta niewysłowiona ulga sprawiała, że miałam ochotę rzucić się na niego i nigdy nie wypuścić go z ramion.

 - Powiedziałem coś! - warknął ostro Jason, podnosząc rękę, którą zatrzymał mój Tatuś.

- Nino. Idź do pokoju - powiedział łagodnie i tak dobrotliwie, że aż znaczenie tych słów nie docierało do mnie przez kilka chwil.

 Nie przyszedł mnie uratować? 

Zabrałam klucz od Jasona i z opuszczoną głową ruszyłam w kierunku naszego apartamentu. Miałam mętlik w głowie i choć dużo bardziej wolałam wiedzieć co akurat robili, to otworzyłam drzwi i weszłam do środka naszego pokoju. 

Nagle jednak nie oparłam się pokusie i chciałam pójść chociaż posłuchać, ale kiedy tylko otworzyłam drzwi, przede mną zjawił się rosły brunet, który ukłonił się i przeprosił, że mnie wystraszył, po czym wprosił się do pomieszczenia. Pospiesznie zebrał moje ubranka, po czym wyciągnął rękę, mówiąc, że zabiera mnie do Nicka. Z początku nie wiedziałam czy mu ufać, ale skoro zjawił się w jego towarzystwie to musieli pracować razem. Mężczyzna chwycił moją rękę, a ja przez moment poczułam się jak prawdziwe dziecko, bo nie dość, że był bardzo wysoki to na dokładkę jego ręka była dwa razy większa od mojej. Szedł wolno, abym mogła normalnie iść i choć czułam się dziwnie w tej sytuacji, tłumaczyłam sobie, że miało to stanowić gwarant, że Jason nie zdoła mnie zabrać ekipie Nicka. Zanim opuściliśmy hotel, odwróciłam się jeszcze w kierunku restauracji, licząc, że coś zobaczę, ale było już tam pusto. Jedynie jakaś kobieta, sprzątała miejsce, w którym upuściłam tacę. Było mi wstyd i żal, że nie mogłam jej pomóc. Nie dość, że nabrudziłam, to zmarnowałam tyle dobrego jedzenia...

Wyszliśmy na zewnątrz, a wtedy zobaczyłam Nicka, który opierając się o maskę samochodu, palił papierosa, ale gdy tylko mnie zobaczył, zgasił go i przykucnął, rozkładając ręce. Bez chwili zastanowienia puściłam rękę mężczyzny i pobiegłam w kierunku mojego Tatusia, aby go uściskać. Szatyn podniósł się ze mną w rękach, tuląc mnie mocno do swojego torsu. Nie hamowałam łez szczęścia, które pchały się do moich oczu. Skryłam głowę w zagłębieniu jego szyi i z całych sił go ścisnęłam.

- Tak bardzo cię przepraszam, skarbie. - wyszeptał z bólem.

Nie chciałam, żeby się winił. Skąd mógł wiedzieć, że Jason wpadnie na taki chory pomysł?

Poczułam jak poluźnił uścisk, zamierzając posadzić mnie w samochodzie, ale ja nie chciałam, żeby choć na moment zostawił mnie samą. Chciałam mieć pewność, że to naprawdę on i ten koszmar się skończył, dlatego ścisnęłam go mocniej, żeby nie mógł mnie od tak zostawić.

- Jadę z tobą, Nino. Już nigdy więcej nie dopuszczę do takiej sytuacji. Obiecuję ci. - Zapewnił, ale mimo to nadal go nie puściłam.

Dopiero po dobrych kilku minutach zmusiłam się do tego, więc pospiesznie zapiął mi pasy i pocałował mnie w czoło. Zaraz potem usiadł za kierownicą.

- Gdzie jedziemy? - zapytałam cichutko.

- Do innego hotelu. Załatwię nam bilety. Niedługo wrócimy do domu. 

Uścisnął moją rękę. Uśmiechnęłam się do niego przez łzy. Już nawet z czystej logiki, możliwości i prawdopodobieństwa zaczęłam w niego wątpić, a on wciąż mnie zaskakiwał. Był moim cudem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top