Maluszek musi dostać karę...
Nina
Nick wyglądał na bardzo przejętego moim stanem. Kilkukrotnie wyrażał zaniepokojenie tym, że tak szybko od nowa dostałam gorączki. Poza tym uważał, że mój nienajlepszy stan trwał już zdecydowanie za długo i niestety musiałam się z nim w całej rozciągłości zgodzić. Miałam już naprawdę dość bycia chorą, ale jego pomysł wcale mi się nie podobał. Czyli pojechanie do szpitala na więcej badań.
Dręczyły mnie straszne wyrzuty sumienia i coraz bardziej zastanawiałam się, czy jednak nie przyznać się, że nie wzięłam leków tak jak kazał mi to zrobić.
Może wtedy martwiłby się mniej? Ale przecież z pewnością byłby wściekły. W końcu nie posłuchałam go i nie wzięłam lekóe, czym sobie zagroziłam.
Nie. Nie chciałam jeszcze w tym podłym stanie dostać kary.
Dlatego postanowiłam, że to zostanie moją słodką tajemnicą.
***
- Nina do mnie! - Usłyszałam surowy głos Tatusia.
Po moich policzkach spływały łzy. Nie wiedziałam jak się dowiedział. Zeszłam na dół i stanęłam przed nim z opuszczoną głową. Potwornie się bałam. Chyba nigdy nie widziałam go tak wściekłego.
- Połóż się na moich kolanach - kazał stanowczym tonem, na co od razu urosła we mnie panika.
- Tatusiu, przepraszam. - Starałam się złagodzić jego gniew. - Ja się boję...
Z Powiedziałem coś! - krzyknął agresywnie.
Był wściekły, a ja nie chciałam mieć większej kary, więc niechętnie, wciąż szlochajac wykonałam jego rozkaz.
- Zawiodłem się Ninko. - Podciągnął moją spódniczkę i ściągnął majtki.
Zapiszczałam jedynie cicho, bojąc się tego co miało się stać. Tak bardzo nie lubiłam klapsów, a on doskonale o tym wiedział... mimo to zaraz uderzenia zaczęły spadać na moje pośladki.
Próbowałam uciekać, ale zbyt mocno mnie trzymał, żebym mogła coś wskórać. Po moich policzkach płynęły łzy i nie przestawałam piszczeć.
- Boli. - Rozpłakałam się.
- Trudno. Mogłaś myśleć o tym wcześniej.
- Malinka. Tatusiu boli. - Płakałam głośno, próbując zejść z jego kolan, ale to tylko go rozzłościło.
Obudziłam się przerażona, cała spocona i zalana łzami. Tatuś był równie wystraszony moim gwałtownym wybudzeniem jak ja. W ogóle nie mogłam się uspokoić, pomimo tego, że Nick tulił mnie do siebie i szeptał czułe słówka.
- Ninuś. To tylko sen. Jestem tu - szeptał spokojnie, starając się dowiedzieć co wywołało we mnie tak ogromny strach.
Jason sprawił, że przestałam lubić wiele rzeczy. Sprawił, że przestałam siebie akceptować i zwątpiłam w to, że znajdę kogoś kto będzie mnie chciał po cokolwiek innego niż tylko karanie. Dla niektórych bywało śmieszne, gdy już sam agresywny ton wywoływał we mnie łzy... ale jak miałam inaczej reagować, gdyjak dotąd było to skoorelowane z bolesnymi, cielesnymi doświadczeniami?
- Już lepiej? - zapytał, gdy dotarło do mnie, że to był tylko koszmar, a ja przytaknęłam. - Napij się troszkę, Ninuś. - Podał mi butelkę z wodą, a ja wzięłam niepewne kilka łyków, po czym oddałam mu ją. - Pójdę przyniosę ci trochę czegoś do jedzenia, dobrze? - zapytał, a następnie chciał wstać.
- Tatusiu, kochasz mnie? - zatrzymałam go spanikowana.
- Co to za głupie pytanie, mała? - Poczochrał moje włosy. - Tatuś kocha cię najbardziej na świecie. - Pocałował mnie czule.
- Mimo wszystko? - Zdziwił się trochę tym pytaniem.
Chyba... Chyba chciałam powiedzieć mu prawdę. Już wolałam, żeby dowiedział się ode mnie, niż... moze odkrył to przypadkiem i był dwa razy tak zły.
- Oczywiście skarbie - powiedział czule, całując moją skroń. - Coś się stało? - zapytał niepewnie, a moja odwaga odfrunęła daleko w dal. Byłam tchórzem.
- Chciałam to usłyszeć - powiedziałam cicho. Nick uśmiechnął się ciepło.
- Jesteś moim małym szkrabkiem, całym moim światem - znów cmoknął mnie w policzek, a ja wtuliłam się w niego z całej siły.
Nick
Bardzo żałowałem, że Nina musiała znów zostać sama. Zwłaszcza, że o czternastej znów dostała gorączki i musiała sobie radzić sama. To na pewno było dla niej trudne, ale przynajmniej jej nie mdliło, bo rano o to zadbałem. Dużo bardziej wolałem nawet słuchać jej marudzenia i oglądać po raz tysięczny jej ulubioną bajkę, ale niestety musiałem też na nas zarabiać. Już nie mogłem się doczekać aż zacznie znów biegać po domu, śmiać się...
Kiedy tylko wróciłem od razu poszedłem do Niny.
- Jak się czujesz? - zapytałem, ale zaniepokoiły mnie jej rumieńce na bladych policzkach. Czułem, że znów będę musiał zadzwonić po lekarza, albo zabrać ją do szpitala. Za długo już to trwało i na horyzoncie nie było poprawy.
- Może być. - Westchnęła.
Dotknąłem jej czoła i nie mogłem zrozumieć dlaczego gorączka nie spadała. Przecież zawsze czopki działały szybko i skutecznie.
- Jadłaś coś? - zapytałem, głaszcząc ją po włoskach.
- Niedawno jadłam - wymamrotała.
Zszedłem na dół, aby sobie coś zrobić i pójść do mojej dziecinki, jednak wcześniej postanowiłem pójść do toalety. Wtedy natychmiast zrozumiałem dlaczego Ninie nie spadała gorączka. W toalecie pływał nawet nie wyciągnięty z opakowania czopek. Coś się we mnie zagotowało. Czułem, że za chwilę wybuchnę. Myślałem, że jest dzielna, że radziła sobie sama. Zaufałem jej, a ona mnie oszukała?! Wziąłem głęboki wdech, bo nie mogłem działać impulsywnie. Wiedziałem, że ich nie lubiła, ale tu nie chodziło o jakiś wymysł tylko jej zdrowie! Przecież mogła przypłacić to życiem!
Wszedłem na górę, a Nina od razu wiedziała, że coś jest nie tak.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - zapytałem najspokojniej jak umiałem, ale nie wyszło mi to zbyt dobrze. Patrzyła na mnie skołowana i chyba wiedziała o czym mówiłem. - Zapytam tylko raz i dobrze zastanów się nad odpowiedzią - warknąłem, ale szybko wziąłem głęboki wdech, bo nie wolno było mi wybuchnąć gniewem. - Czy kiedy dzwoniłem wzięłaś lek od gorączki? - Nina po kilku chwilach zdołała jedynie pokręcić głową przecząco.
- Połóż się na brzuchu i zsuń majtki. Idę po czopka - powiedziałem i niezważając na jej płacz bez słowa więcej zszedłem na dół.
- P-p-prze-praszam - wyszlochała, ale ja byłem zbyt zdenerwowany.
- Rozczarowałaś mnie. Myślałem, że jesteś dzielna, a ty kłamałaś. - Rozpakowałem lek z opakowania. - Połóż się jak prosiłem.
- Ta-ta-tusiu... - Szlochała głośno, wycierając policzki z łez raz po raz.
- Masz szlaban na słodycze i telewizor.
- Ta-tusiu...
- Kładź się, nie będę się powtarzał - powiedziałem surowo, więc powoli zaczęła się kłaść i zsunęła majtki.
Bez ceremoniału wsunąłem czopka w jej pupę, a następnie nasunąłem jej bieliznę na miejsce.
- Ma się cały rozpuścić. Masz się nie kręcić i nie wychodzić z łóżka - oznajmiłem, po czym bez słowa więcej wyszedłem z pokoju.
Byłem na nią naprawdę zły za to co zrobiła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top