Rozdział III

Jako tako mój stan zdrowotny jest do wytrzymania. Mogę zgiąć kolano, ale dalej nie potrafię się utrzymać stojąc.

Matt jest bardzo pomocny. Opiekuje się mną bardziej niż pielęgniarki. Tak czy siak, pomaga mi chodzić do toalety, ale myć się pomagają mi panie pomagające, inaczej pielęgniarki. Są trochę wybuchowe, ale cóż zrobisz.

Rodzice starają odwiedzać się mnie codziennie. Mają dużo pracy, ale udaje im się mnie zobaczyć. Są bardzo kochani.

Co ciekawe, rudy lekko przytył. Lekko, mam na myśli kilogram. Jest bardzo z tego zadowolony. Nie wiem do tej pory, jakim cudem sprawił, że jest tak chudy.

- I ja wtedy do niego, "ty jesteś śmieciem" - powiedział uśmiechając się.
Wpadłam w śmiech.
- Może dla niego są to śmieci, ale dla mnie to największe skarby - mówił chichocząc - On nazywając moje antyki śmieciami, jest dla mnie śmieciem!
- Nie za ostro troszkę? - wymamrotałam uspokajając śmiech.
- On mnie nazywa głupkiem, należało się mu - dodał.

Opowiadał, że ma swoją grupkę przyjaciół. Takich bardzo zaufanych, oprócz jednych, ale nie podawał mi powodu.

Matt często rozmawiał ze mną do późnych godzin. Zauważyłam także, że jest dość wysoko postawiony w skali narcyza. Jakby mógł, opowiadał by o sobie godzinami. Ja nie mam takiego ciekawego życia. Miał tyle przygód co nie miara. Szkoda mi tylko jego, jakich ma rodziców. Do tej pory go nie odwiedzili i jak mówił, nie zamierzają.

Czasami pielęgniarki dawały mi wózek inwalidzki. Zawsze na niego siadałam, a Mateusz mnie pchał i oprowadzał po oddziale. Był on tam bardzo lubiany. Miał świetny kontakt także z lekarzami.

Lekarze tłumaczyli mi, że nie mam się czego bać z nogami. Tak się dzieje. Dodawali również, że za kilka dni powinnam chodzić bez problemu, ale i tak musiałabym tu siedzieć.

Szpital był ogromny. Czasami Matt chodził do małego sklepiku, który był na parterze i przynosił ciastka, które razem jedliśmy.

Znowu to zrobił. Przyszedł z ciastkami.
Usiadł na moim łóżku i się uśmiechnął.
- Tym razem czekoladowe - powiedział.
Otworzył on opakowanie z ciastkami i  pokręcił mi nim przed nosem. Szybkim ruchem wzięłam jedno, a ten zarechotał.
- Szybkie to było - powiedział i wziąwszy jedno ciastko wepchnął je sobie do buzi.
- Lubisz ciastka, co? - mruknęłam jedząc swoje.
- Bardzo! Jakbym mógł to tylko bym je jadł. W sumie, to mogę je tylko jeść.
Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniałam.
- W ogóle, czemu doprowadziłeś siebie do takiego stanu? - mruknęłam po namyśle.
- Chciałem zawsze być modelem i tak jakoś wyszło - powiedział - Żałuję tego, że tak z sobą zrobiłem. Nie myślałem wtedy.
- Słuchaj, niedługo będziesz ważył idealnie. Nie za dużo i nie za mało, ale musisz dużo jeść. Bardzo dużo jeść.
- Wiem, tylko jestem przyzwyczajony do tego nie jedzenia i trudno mi to zwalczyć.
- Jak będę musiała to ci wepchnę jedzenie do buzi.
Chłopak zaśmiał się.
- Już cię lubię - powiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Ja ciebie też - mruknęłam - Rudy.
Matt skwasił minę.
- Dobra, niech już ci będzie, nazywaj mnie rudy.

Oglądałam z chłopakiem telewizję. Dobrze, że była darmowa. Gdyby taka nie była, bylibyśmy bankrutami.
- Rozumiesz to? Oglądać szpital w szpitalu - skomentował Matt.
Zarechotałam cicho wraz z rudym.
Mateusz siedział obok mnie na moim łóżku. Jest to dziwne, kiedy przystojny chłopak opiekuje się tak pospolitą dziewczyną. Nie pojmę tego.
- Matt, czemu się mną tak opiekujesz? Hę? - spytałam szturchając go lekko w ramię.
- A wolisz, żebym tego nie robił? - powiedział spoglądając na mnie.
Ma mnie. Nie wiem jak odpowiedzieć.
- No miło jest jak się opiekujesz - mruknęłam.
- Mi też jest miło - wyszczerzył swoje białe i proste ząbki.
Odwzajemniłam uśmiech.

- A teraz patrz - powiedział wymachując rękoma.
Spojrzałam się na rudego, a ten przestał.
Walnął swoją ręką o łyżkę, która na końcu miała cukierka. Cukierek wystrzelił w górę, a Matt z prędkością światła złapał go ustami.
Triumfalnie podniósł ręce wysoko w górę.
- Wow! - zaczęłam bić chłopakowi brawo.
Rudy elegancko się ukłonił.
- Też was kocham, moi fani! - wykrzyczał z wielką radością.
Zaczęłam się śmiać, a Matt dołączył do mnie po krótkiej chwili.
- Jak ty na to wpadłeś? - powiedziałam uspokajając śmiech.
- Kiedyś mój kolega robiąc to, zrobił sobie małe kuku - rzekł - Ponieważ zamiast cukierka, była metalowa kulka.
- Czemu to zrobił?
- Bo wiesz, dziewczyna.
Mam cię rudy. Zrobiłeś to bo tutaj jestem lub okropnie ci się nudzi. Obstawiam bardziej drugą opcję, no ale przyznałeś się, że naśladujesz kolegę. Ah, jak uwielbiam łapać ludzi za ich słowa.

Ponownie poszliśmy spać po północy. Mam z chłopakiem wiele tematów do rozmów. Nie chciałabym, żeby go przenieśli. Byłaby to katorga.
On jest naprawdę świetny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top