*R O Z D Z I A Ł 14*
Dla _Gold_stories_ ❤️
T H O M A S
Po czterech godzinach lotu, opuścili podkład i wraz z Dylanem zamówili taksówkę. Podczas kiedy na nią czekali, nie odstępowali od siebie na krok. Nie obchodziło ich, że na to wszystko patrzą różni przechodnie, bynajmniej byleby nie byli to przechodnie z aparatami. Dla nich liczył się tylko dotyk ich ust na ustach ukochanego. Przytuleni, szeptali sobie słodkie słówka.
- No więc Mój Mały Książe witam w jednym z piękniejszych miast we Włoszech. – oznajmił Dylan, w którymś momencie, mocno tuląc się do blondyna. – Polecam się udać do Wenecji czyli tak zwanego miasta zakochanych.
- Mój drogi Aniołku – Thomas obrócił się w jego stronę, wbijając się namiętnie w jego wargi. – Nie wiem, jak długo będę panu dziękować za tak wspaniały wyjazd urodzinowy. – I jeszcze za to miasto zakochanych, aż muszę tam kiedyś zabrać mojego ukochanego. – zaśmiał się pod nosem, co brunet tylko odwzajemnił.
Dylan otworzył buzię, chcąc coś powiedzieć jednak przyjazd taksówki najwyraźniej zepsuł jego plany. Mimo to, otworzył drzwi Sangsterowi, na co on tylko ładnie podziękował. Ciemnooki wszedł do środka i wygodnie się rozsiadł. Opierając głowę na szybie, spoglądał na O'Briena, który chował walizki do środka bagażnika. Uśmiechnął się pod nosem, z myślą iż następny tydzień spędzą cały razem, w tym cudownym kraju. Wyjął z czarnego plecaka telefon i sprawdził social media. Wszystkie swoje konta, a w szczególności facebooka. Przeczytał kilka nowych wiadomości od przyjaciół i fanów, którym pośpiesznie odpisał. Chwilę później odczuł jak koło niego zasiada ukochany z lekko smutną miną.
- Proszę do tego hotelu – Dylan podał kierowcy karteczkę, na co ten tylko kiwnął głową i odpalił silnik.
- Hej co się dzieje ? – zapytał go, głaszcząc jego policzek. – Tak nagle posmutniałeś. – oświadczył, a również z jego twarzy zniknął uśmiech. – Przecież jeszcze przez chwilę byłeś tak szczęśliwy.
- Po prostu przypomnieli mi się moi rodzice. – odparł, a Thomas spojrzał na niego współczująco.
- Byliby by z Ciebie dumnie – Blondyn wplątał dłoń w jego ciemne kosmyki, a następnie wbił się w jego usta. – Tak jak ja z Ciebie jestem. – dodał, na co chłopakowi lekko drgnęły wargi.
D Y L A N
Patrzył na blondyna, który tak słodko wyglądał jak spał, że miał ochotę go wycałować. Jego spokojna twarz, podczas snu, sprawiała że i on czułem się spokojniejszy w sercu. Choć jedyne, co aktualnie czuł, to złość i smutek na swoją osobę. Prawda była taka, że wcale nie myślał o rodzicach, lecz dostał wiadomość. Wiadomość od osoby dzięki, której mógł sfinansować nasz wyjazd. Nie powinien, gdyż dobrze wie jak wyglądają interesy z posturą, o imieniu Derek.
Derek Hale, to najprościej mówiąc zło wcielone. Arogancja, narkotyki i inne używki, to dla niego światło dziennie. To właśnie przez niego stracił kontakt z prawdziwą realnością. To właśnie od niego po raz pierwszy spróbował narkotyków przez co, kompletnie się uzależnił. I choć nie powinien, pożyczył od niego kasę. Być może to dziwne, skoro jeździ nowym samochodem i ma ogromny dom, ale prawda jest taka, że to wszystko odziedziczył po rodzinie, a teraz nie ma nic. Dlatego zawarł umowę z starym dealerem, on mu daję kasę, a Dylan robię co on chcę.
Na same wspomnienie zrobiło mu się nie dobrze....
Po wizycie u obsługi turystycznej z Rose, wyszedł się przewietrzyć. Pożegnał się z nią i udał się w stronę najbliższego parku, w którym zawsze lubił pomyśleć. Powiedział, że zapłacę, ale prawda była taka iż nie miał ani grosza. No dobra może parę stówek by się uzbierało, ale wciąż za mało. Cholera, ale przecież już zarezerwował termin. Zresztą gdyby chodziło, o niego to już by dawno zrezygnował , ale chodziło o jego małe serduszko, mój promyczek na lepsze jutro. Nie mógł z tego tak zrezygnować. Tak bardzo chciał dać mu wszystko, o czym tylko pomarzyć byleby zobaczyć ten cudowny uśmiech na jego twarz. Tak długo był nieszczęśliwy, że miał ochotę chociażby przez tydzień powstrzymać go od łez i cierpienia dlatego chciał go tam zabrać. Chciał dać mu to co, najlepsze i móc być przy nim cały czas.
- Kurwa, i co teraz? – zapytał sam siebie, przy okazji uderzając w najbliższy kamień. Obserwował jego lot, ciągle zadając sobie to jedno pytanie. Po chwili usłyszał cichy śmiech, przez który odwrócił się do tyłu.
- A któż to się tu pojawił? – Ciemnowłosy dwudziestolatek, klaskał najpewniej na jego widok. – Pan O'Brien we własnej osobie. – podszedł bliżej, kładąc obie ręce na sobie. – Co pana tu sprowadza?
- Muszę pomyśleć, Derek, więc najlepiej byłoby żebyś stąd teraz poszedł. – Odwrócił się napięcie, starając ignorować obecność mężczyzny tuż za mną.
- Potrzebujesz pieniędzy, przyznaj się. – stwierdził, śmiejąc się z niego pod nosem. – Zawsze ich potrzebowałeś. – No i może jeszcze tego. – Aniołek spojrzał w jego stronę i niepewnie zwrócił uwagę na woreczek z białym proszkiem.
- Pieprz się, co?
- Już Ci kiedyś to proponowałem. – oświadczył, wywracając oczami. – Coś ty się taki, nerwowy zrobił? – dodał, widząc wrogie spojrzenie w jego stronę. – Czyżbyś był zły na siebie, za to że nie skorzystałeś z mojej oferty...nic straconego mogę ją ponowić, jeśli chcesz.
- Czy ty, kurwa, nie uznajesz słowa nie? – Ciemnooki wysyczał retorycznie, chwytając go za koszulę i podnosząc ku niebu. – Nie dla dragów, nie dla brudnych interesów i nie dla Ciebie. – powiedział, po czym rozluźnił uścisk.
- Widać, że brak drągów na Ciebie źle działa. – oświadczył prychająco, szczerząc się cwaniacko w jego kierunku. – A mogłeś mieć to wszystko. – rozłożył ręce i gestami pokazał na siebie. – Mogłeś mieć to i wszystko inne. – Dylan nie chcąc tego słuchać ponownie się odwrócił i ruszył dalej. Miał dość tego człowieka, który podupadał na zdrowiu psychicznym. - Widocznie nie zależy Ci ani na szybkiej forsie ani na Thomasie.
I w tym momencie miał wrażenie, że się przesłyszał dlatego spojrzał na Dereka, a widząc jego zdradziecką mimikę, dobrze wiedział że nic mu się nie przesłyszało. Poczuł jak jego serce jak i oddech przyśpiesza na imię ukochanego. Nagle miał mnóstwo obaw i wątpliwości. Jego ciało opętał strach.
- Skąd o nas, wiesz? – Rzucił mu poważne spojrzenie, podnosząc jedno brew. – Skąd o nim wiesz?
- Może i niektórzy paparazzi nie widzą jak się całujecie, albo kto wie co robicie, ale moim informatorzy już tak. – odparł dumnie, puszczając mu oczko. – I powiem Ci, że chętnie bym go przeleciał.
- Czego pojebie, ty ode mnie chcesz, co? – podpytał, czując jak po jego policzku zlatuję pojedyncza łza. Czuł się wtedy taki bezsilny, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Jednak wiedział jedno nie pozwoli Halowi dotknąć jego małego blondynka.
- Mam propozycję nie odrzucenia, kotku. – Derek oznajmił, zagryzając lekko wargę. – Dam Ci kasę oraz pracę. – dodał pewnie, na co Aniołek odparł.
- Co ty z tego masz?
- Robisz to co ja chcę. – Hale widząc próbę jego odmowy, pośpiesznie dodał. – Inaczej zobaczę się z Twoim, słoneczkiem. – ostanie słowo specjalnie długo ciągnął, mając nadzieje, że Dylan zrozumie aluzję.
- Spróbuj go tylko dotknąć, a Cię zabiję. – Brunet zagroził, mając na celu ochronę swojego Księcia.
- Czyli umowa stoi. – stwierdził dwudziestolatek, wyjmując z kieszeni kopertę z pieniędzmi. – Miłej wycieczki. – I miło się robiło z panem interesy. – dorzucił, odchodząc."
Nagle zorientował się, że samochód się zatrzymał. Kierowca spojrzał na nich wyczekująco, na co brunet wyjął portfel i zapłacił mężczyźnie. Wyszedł z taksówki i podszedł do jej bagażnika. Otworzył go i wyciągnął dwie walizki oraz dwie torby podróżne. Chwilę później dołączył do niego zaspany Thomas, który na dzień dobry powitał go szybkim pocałunkiem w usta. Zabrał swoje bagaże, a następnie skierował się za posturą O'Briena. Udał się w kierunku recepcji hotelu, ciągnąc ze sobą walizki. Gdy tylko tam dotarł, grzecznie się przywitał z recepcjonistką, która emanowała wesołym nastawieniem. Wysoka blondynka, o szarawo- błękitnych oczach, wzrokiem ich tuliła.
- Zadzwonię, po kogoś, kto się tym zajmie – oświadczyła, wybierając numer i przykładając słuchawkę do ucha. – Halo, co robisz? – No chyba Cię pogrzało, chodź, ty mały leniu, masz parę do obsłużenia. – wykrzyczała, po czym bez słowa pożegnania, zakończyła rozmowę. – Eric, zaraz wam pomoże, aczkolwiek uważajcie na niego, często się zakochuję w zajętych panach. – zaśmiała się, a niedługo później oni dołączyli do niej.
- Aż tak to widać? – Thomas zapytał, wciąż zaspany aczkolwiek szczęśliwy. – Że jesteśmy razem?
- Nawet gdybyście bardzo mocno zaprzeczali, to i tak bym wam nie uwierzyła. – wymamrotała, podając nam kluczę do pokoju. – Proszę, Panie...
- Sangster...- Książę odpowiedział, nagle zdając sobie sprawę, że wydał swoją tożsamość.
- Wiedziałam, że Cię skądś znam. – wyznała, czując triumf. – Grałeś w Grze o Tron? I w dodatku miałeś grać w nowym filmie, ale z niego zrezygnowałeś? – podpytała ciekawsko, spoglądając na niego intensywnie.
- Tak, to ja, ale proszę o dyskrecję media jeszcze nie wyłapały gdzie jestem ani z kim jestem.
- Oczywiście, a mogę zapytać kim jest twój wybranek? - Dylan nie zdążył się przedstawić, gdyż do holu wszedł brunet, o błękitnych oczach, mniej więcej w jego wieku.
- Mam dość, kurwa, tej roboty – zaczął marudzić pod nosem, wyzywając wszystko co go wkurzyło. - Ani chwili spokoju Ci nie dadzą. – Ani dobrego wynagrodzenia. – Gdy tylko zorientował się, że cała trójka go obserwuję, od razu zrobił się czerwony. – To znaczy....Dzień dobry państwu.
- Zły dzień? – O'Brien spojrzał na niego pytająco, na co ten kiwnął głową.
- Raczej miesiąc – Powiedziała średniego wzrostu blondynka, stojąca za ladą. – Odkąd jego ukochany z nim zerwał, zachowuję się jakby jego cały świat legł w gruzach.
- Przykro nam. – Oboje odpowiedzieli, poczym podali walizki lokajowi. – Widocznie na Ciebie nie zasługiwał.
- Dobra, chodźcie – zmienił temat i poprowadził nas do windy. Odpalił odpowiednie piętro, a następnie oczekiwał jej otwarcia. Gdy tylko drzwi się otworzyły, wyszedł z nich, ciągnąc za sobą bagaż. – Tak w ogóle jestem, Eric. – I nie musicie mi się przedstawiać, doskonale was kojarzę. Dylan z The Luka State oraz Thomas z Gry o tron, prawda?
- W zasadzie tak – Brunet odrzucił, gdy tylko zatrzymali się przed odpowiednimi drzwiami. – Aż tacy sławni, jesteśmy? – zaśmiał się pod nosem.
- Nawet nie wiecie jak. – Ale nie martw Cię się nie wezwę żądnych telewizji. – dodał po chwili namysłu.
- W każdy razie dziękujemy – Blondyn powiedział, otwierając pokój przez który następnie wszedł. Zatrzymał się jednak widząc, że lokaj nie wraca. – Coś się stało?
- Mógłbym prosić o wasze autografy? - Błękitnooki nieśmiało podpytał, na co oboje wybuchli śmiechem.
- Oczywiście– wyszeptał Aniołek, spoglądając na chłopaka. – Gdzie? - zapytał, przez co lokaj wyjął, a następnie podał im mały notatnik i długopis. Najpierw podpisał się on, a dopiero później Thomas. – Proszę.
- Dziękuję i miłego wieczoru, papuszki. – rozradowany wykrzyczał, wracając się w stronę windy.
Thomas zamknął za Erickiem drzwi i już po chwili rzucił się na ukochanego, namiętnie go całując.
- Jesteś najlepszy, słońce – i nagle poczuł jak coś go ukuło w serduszku. Tak nazwał Thomasa Derek. Tak brzmiała wiadomość od niego.
„Uważaj na swoje słoneczko"
I choć nie chciał się rozpłakać, jedna z łez zleciała po jego policzku, co nie umykło uwadze blondyna.
- Wszystko, w porządku, Aniołku? – zapytał głosem tak niewinnym, że Thomas miał wrażenie, że rozmawia z widzialnym dobrem.
- Przytul mnie, proszę. – Ciemnooki łkająco wyszeptał, czując jak Książe przytula go do swojego torsu. – Przepraszam. – powiedział tak cicho, że ledwo, co on usłyszał, a co dopiero Thomas.
Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top