*R O Z D Z I A Ł 12 *


Dla wilko-waka-wakawymień użytkownika
L I A M

Gdy tylko Theo wybiegł od razu, Liam postanowił pobiec za nim, gdyż dobrze wiedział, że zielonooki ma równie słabą psychikę jak jego brat Thomas. Prawdę mówiąc, Dunbar znał całą historie rodziny Sangsterów i naprawdę im współczuł. Thomas, który był bratem jego przyjaciela, w jednej chwili stracił ojca, później brata, matkę i tak całe jego życie zaplątało się w ogromny psychiczny smutek, przez który chciał umrzeć. Natomiast Reaken stracił to wszystko przez jedną głupią decyzję, którą podjął i choć to nie on zniszczył całą tą rodzinę, to całą winę brał na siebie.

Wszystko to doprowadziło do dwóch różnych sytuacji, w których oboje stracili grunt pod ziemią. Zgubili się w tym wielkim świcie, w którym kiedyś żyli tak szczęśliwi. W jednej chwili oboje zatracali się w ciemności, bólu oraz smutku, a do doprowadzało Sangstera do tnieć, a Reakena do narkotyków. I choć oboje na chwile znaleźli spokój to nie oznaczało, że ponownie nie wrócą do swoich nałogów.

Dlatego Liam nic nie mówiąc również wybiegł z mieszkania, niestety nie zdążył w porę gdyż szatyn już był w połowie drogi. Przeklął w duchu wiedząc że, przyjechał tu z Theo i teraz nie ma jak w porę go odnaleźć.

Nie chciał zaś martwić reszty swoich przyjaciół, którzy i tak mieli sobie dużo do wyjaśnienia. W końcu po tym co ciemnooki właśnie usłyszał, zasługują na rozmowę. Szybko więc wyjął telefon z przedniej kieszeni spodni i zadzwonił po swojego najlepszego przyjaciela. Niestety nie odbierał.

- Hej – po chwili usłyszał głos siostry bruneta - Wszystko w porządku? – dodała, słysząc brak reakcji z jego strony. – Liam? – po jego policzkach zlatywała krystaliczna ciecz, mimo to odwrócił się do koleżanki z którą również pracował.

Rose znał odkąd zajmował się Dylanem na odwyku, a gdy ona ukończyła osiemnaście, to również zaczęła pracę jako wolontariusz. Liam natomiast znalazł Theo kiedy nocował oziębły w starym pomieszczeniu, do którego najpewniej w tym momencie Reaken jechał.

- Boję się o niego – wyszeptał cicho, na co dziewczyna podeszła do niego i mocno go przytuliła. – Nie chcę by stała mu się krzywda.

- Wiesz, gdzie on może być? – Ciemnowłosa zapytała, spoglądając znacząco na niego, na co on niepewnie kiwnął głową. – W takim razie jedźmy po niego. – dodała, odblokowując samochód.

Szatyn dopiero po chwili zorientował się co dziewczyna powiedziała, poczym ruszył w stronę siedzenia obok kierowcy. Otworzył drzwi poczym wszedł do środka i ponownie je zamknął. Salazar włożyła kluczyki do stacyjki i odpaliła swoje BMW. Wyjechała spod mieszkania Aniołka i z pomocą Dunbara dojechała na miejsce. 

Błękitnooki odpiął pośpiesznie pas poczym szybko wybiegł z pojazdu, nie myśląc nawet o jego zamknięciu. Pobiegł w stronę jednej ze starych fabryk, a następnie uchylił jej metalowe drzwi. Wbiegł po schodach, słysząc jak jego podopieczny łka. Ta czynność sprawiła, że poczuł jak jego serce mocno zabiło dlatego przyśpieszył swój bieg. Będąc na ostatnim schodku, mógł dostrzec załamanego chłopca, siedzącego na starej kanapie.

Był to powód, dla którego wszedł do środka pomieszczenia. Uklęknął przed nim i dokładnie go zlustrował. Dziwnie blada skóra, zaczerwione i spuchnięte oczy i toczące się łzy. W dodatku Dunbar miał wrażenie, że tęczówki szatyna są rozszerzone. To wszystko sprawiło, że czuł się źle.

- Theo? – spojrzał na niego troskliwie, kładąc na jego policzkach opuszki palców.

- Ból jest zawsze. Mały czy duży jest. Po prostu jest. – oświadczył smutno jego podopieczny.

– Kochanie, wszystko okay? – zapytał, nawet nie zdając sobie sprawy co właśnie w tym momencie powiedział. Zamiast tego zauważył coraz gorszy stan Reakena.

- Przepraszam – odpowiedział, a Liam już wiedział, co Theo chcę powiedzieć . – Znowu, to, zrobiłem. 

Nie minęła sekunda, a zielonooki zleciał z kanapy prosto w ramiona szatyna. Liam nie mógł przestać płakać, kiedy trzymał podopiecznego w swoich ramionach. Dawno temu obiecał sobie, że zrobi wszystko by chłopak już nigdy nie wziął tego świństwa, niestety nieudało mu się to. Zamiast tego trzymał już prawie zimne ciało zielonookiego w swoich ramionach, które mocno do siebie tulił. Spod jego błękitnych jak ocean tęczówkach wypłynęły krystaliczne łzy, świadczące o jego bezsilności i słabości. Chciał walczyć o jego życie i przeprowadzić reanimacje, ale był sparaliżowany wrogim uczuciem jakim był strach.

- Liam? Boże Theo – wyszeptała osiemnastolatka, spoglądając na całą sytuację poczym rzuciła się na pomoc.

- On umiera – wyszlochał, przepełniony emocjami, które go paraliżowały. - ...umiera...

- Nie, czuję tętno – powiedziała, sprawdzając bicie na szyi. – Jeszcze żyję. – dodała poczym wyciągnęła telefon i zadzwoniła po karetkę.  \. – Halo? – Proszę pod stare fabryki na wybrzeżach.....

Dunbar bezsilnie tulił ciało chłopaka, czując jak równie psychicznie umiera. Nigdy w życiu, aż tak się nie bał, a teraz dusił się tym strachem. Nie potrafił wyobrazić sobie że może już nigdy go nie przytulić ani pocieszyć i ta myśl sprawiła, że się dusił w środku. Tak bardzo chciał by to wszystko się okazało okropnym koszmarem, z którego się zaraz obudzi. Jednak wiedział, że to nie było możliwe i doskonale zdawał sobie sprawę, że w każdej chwili może go stracić. Ból, który odczuwał był nie do zniesienie i choć to nie on umierał to wydawało się że to, właśnie on za parę minut straci całe powietrze. Miał wrażenie, że tonie w oceanie bez możliwości wypłynięcia i nabrania oddechu. Doskonale zdawał sobie sprawę z faktu iż,  ciało zielonookiego blednieje, a jego ciało opada z sił.  Nawet nie poczuł kiedy zamknął oczy i wciąż wtulony w  chłopaka, mdleje. 

                                                                            ***
Strach, to uczucie które towarzyszy nam od najmłodszych lat. Uczucie, które nie udaję jak smutek Twojego przyjaciela, gdyż już od samego początku staje się Twoim wrogim. Strach, to uczucie przez które nie możesz spać,myśleć, jeść czy choćby oddychać. Zaczyna się niewinnie. Zazwyczaj od najmniejszej rzeczy takich jak na przykład klasówki szkolne, do największych jak strach przed samotnością czy przed utratą kogoś bliskiego. To emocja która ma zadanie, sprawić ból tak wielki, że od razu jesteśmy paraliżowani. W takiej sytuacji nie potrafimy nawet wyszeptać głupiego słowa, bo wydaje nam się, że coś nas dusi. Nie potrafimy przestać się denerwować czy płakać. Mamy wrażenie, że już nic nie będzie jak dawniej. Pełno złych obaw i scenariuszy piszemy pod natchnieniem tego wroga. Nie widzimy szczęścia, tylko złe zakończenia. W życiu jest ono bardzo podobne do smutku gdyż oba uczucia powoli zabijają nasze serduszka czy psychiki. Oba sprawiają ból, łzy, cierpienie, ataki paniki czy stres w powolnym procesie. Oba emocję dążą do destrukcji naszych żyć jeśli pojawiają się zbyt często. Ludzie właśnie przez strach, mogą tracić swoją psychikę, przez co wielu z nich zaczyna wariować. . Jednak sąteż przypadkiem, w których strach nie jest powolny lecz zbyt gwałtowny by sięopanować. Właśnie taką sytuację miał Dunbar.

 Liam był osobą, która jakby się wydawało była jak najlepsza porcelanowa lalką. Póki była bezpieczna to się nie bała, nie odczuwała dużej ilości strachu, smutku, bólu, nienawiści. Wiedziała, że nic jej się nie stanie jeśli nikt jej nie strąci. Niestety gdy już się to zrobi, to się okazuje, że jest równie nie trwała jak zwyczajna porcelana, bo pękła. Liam pęknął jak ta porcelana gdy tylko zobaczył łkającego Theo. Ból i strach przed jego utratą w tym momencie sprawiła, że nie wytrzymał tak ogromnej presji i dał się sparaliżować. 

Teraz siedział w szpitalu, czekając na jakiekolwiek wiadomości o stanie chłopaka. Na samą myśl o nim zrobiło mu się źle na sercu, tak bardo chciał by zielonooki przeżył i ponownie uśmiechnął się w jego stronę tak jak do tej pory to robił. I choć zaledwie wszystko stało się zaledwie dwie godziny to już mu brakowało jego śmiechu, słów....po prostu brakowało mu jego. Smutek zakradł się jak bandzior do jego serca, by sprawić mu jeszcze więcej bólu i pozwalając mu się obwiniał o całą sytuację, nawet jeśli to nie była jego wina. Mimo to wciąż się czuł odpowiedzialny za stan Raekena. "

Fizycznie czuł się już lepiej, ale psychicznie wciąż nie mógł przestać się opanować. Bolało go to, że nie potrafił go jakoś szybciej powstrzymać. Może gdy to zrobił, to wszystko byłoby inaczej. Nie potrafił sobie wyobrazić, że może go stracić. Z jakiejś przyczyny w ogóle nie wyobrażał sobie życia bez niego. Dusił się myślą, że być może to będzie koniec i już więcej nie zobaczy tej cudownej buźki, która powodowała, że chciał o niego walczyć. Chciał go bronić przed tym całym światem i złem żyjącym w nim. Chciał go ochronić przed samo destrukcją , ale nie udało mu się to. Czuł jakby zawiódł nie tylko siebie, ale i zielonookiego. Na szczęście była z nim Rose, która starała się go wspierać i oddalać te czarne myśli, choć sama nie wiedziała, co myśleć. „Nawet w obliczu śmierci przyjemna jest świadomość posiadania przyjaciela."

- Hej nie martw się – usiadła, obok chłopaka i mocno go przytuliła. – Przeżyje. – Theo jest silny, a w dodatku mam wrażenie, że ma dla kogo walczyć. – dodała z uśmiechem na twarzy.

- Czuję, że to moja wina, Rosie – wyznał tak smutno, że jego głos nie przestawał drgać. – Mogłem go jakoś powstrzymać i może by go tu nie...- nie zdążył skończyć gdyż czarnowłosa mu przerwała.

- To nie Twoja wina – wyszeptała, dodając mu otuchy. – Przecież nie kazałeś mu tego brać. – Nie mogłeś tego przewidzieć.

- Wiem, ale i... - nagle na korytarzu zjawiły się pięć postaci. Dylan, Thomas, Will, Kaia oraz Ki Hong. – Co oni tu robią? – powiedział, wskazując na nich gestem.

- Liam, musiałam ich powiadomić – oświadczyła O'Brian, wstając z siedzenia. – Theo, to również ich przyjaciel, a nawet rodzina. – Dunbar na tylko kiwnął na znak, że rozumie dziewczynę.

- Gdzie on jest? – zapytał Thomas, który mimo wszelkiego złego był bardzo zmartwiony stanem brata. - Gdzie jest mój brat? 

- Aktualnie na Sali operacyjnej – Rose odparła, przytulając przyjaciela. - Przeczyszczają mu żołądek po tym świństwie. 

- Ale ja nie rozumiem. – Sangster powiedział oszołomiony. – Skąd on miał to świństwo? - Albo dlaczego w ogóle je wziął. 

- Dlaczego wziął to świństwo? – Błękitnooki nerwowo wstał, spoglądając na niego nerwowo. – Kurwa, czy ty jesteś normalny ? – zapytał sarkastycznie, spoglądając na niego spode łba. – Możesz jakbyś go wysłuchał, a nie od razu szmacił po całości, to by tego nie wziął. – wykrzyczał mu prosto w twarz, na co Tommy puścił pojedynczą łzę. – Chciał prosić o wybaczenie, a ty musiałeś, kurwa wszystko schrzanić.

- Liam, opanuj się – Dylan przerwał monolog szatyna, powstrzymując go przed kolejnymi słowami, których mógłby żałować. – Wiem, że jesteś zły i smutny z powodu swojego podopiecznego, ale nie wyżywaj się na Tommym. Może powinien go wysłuchać, ale dobrze wiesz co że, winna nie leży tylko po jego stronie. – ciemnowłosy w tym momencie przytulił swojego ukochanego.

- Dylan ma rację – Rosie wydukała, kładąc dłoń na jego ramieniu.

- Macie rację – wyszeptał cicho - Przepraszam Tommy nie powinienem tak mówić, powinienem Ci życzyć najlepszego, ale schrzaniłem. – blondyn nic nie mówiąc, podszedł do niego i go przytulił.

- Dzień Dobry – usłyszeli nowy głos, najprawdopodobniej lekarza Reakena. – Mam informację o Theo Reakenie...
                                                                             ****

Hejka kochani ! 

Mam 3 pytania...

1. Czy według was powinnam wziąć udział w konkursie "splątane nicie"?

2. Czy chcielibyście jakieś nowe ff? 

3. Czytalibyście moje wiersze lub one shoty ? 

 To tyle ...

Kocham was  ❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top