Chapter V

Promienie słoneczne szczypały go po oczach, dlatego postanowił przewrócić się na drugą stronę. Do tego głowa bolała go jak cholera. Mrugnął parę razy, by móc przyzwyczaić się do obecnej sytuacji. Gdy tylko przeszedł przez ta czynność i szeroko otworzył swoje wielkie oczy, zdał sobie sprawę, że nie leży w swojej sypialni. Zresztą nawet nie był w swojej koszulce nocnej. Jednak zapach ubrania, dał mu odpowiedź, gdzie i z kim się znajdował. Przewrócił się na plecy, starając sobie przypomnieć co wydarzyło się wczorajszej nocy. I wtedy do niego dotarły wspomnienia z wczorajszej imprezy. Rozmowa z Dylanem. Taniec z Dylanem. Pocałunek z Dylanem. Nie mógł uwierzyć, jak to możliwe, że pod wpływem alkoholu go pocałował, jednakże nie żałował tego. Nawet, jeżeli był odrobinę nietrzeźwy, to dokładnie pamiętał każde uczucie, jakie mu wtedy towarzyszyło. Szczęście, poczucie bezpieczeństwa oraz wielką rozkosz. Pamiętał dotyk dłoń i ust chłopaka na jego ciele. Pamiętał wszystko.

Jednak szybko do jego mózgu napłynęła fala niepewności czy to co zrobił było dobre oraz czy O'Brien w ogóle to pamięta. Mimowolnie, bardziej interesowała go odpowiedź na drugiego pytanie dlatego też wstał z łóżka i postanowił go poszukać, w końcu mieli chyba dużo do wyjaśnienia. Przynajmniej on tak sądził i miał nadzieję, że odpowiedź na drażniące go pytanie nie będzie dla niego bolesna.

Wychodząc z pomieszczenia, dokładnie je zlustrował. Pomarańczowe ściany i meble w kolorze dębu komponowały się idealnie, choć klasycznie. Gdy tylko przejrzał pomieszczenie, to odwrócił wzrok i poszedł wzdłuż korytarza. Już z daleka zobaczył plecy bruneta, który był ubrany od środka w dół. Blondyn nie mógł zaprzeczyć, że nie był to piękny widok. Bo był.

- J E S T S E K S O W N Y. - pomyślał, nieświadomie przygryzając własną wargę. - I TO CHOLERNIE.

Przeszedł jeszcze parę kroków, aż w końcu zatrzymał się i oparł o framugę otwartych drzwi. Przyglądał się chłopakowi, który najwidoczniej coś smażył. Po zapachu mógł być pewien, że była to jajeśnica. Nie był pewien, ile czasu go tak lustrował, ale widocznie postura poczuła, że ktoś go obserwuję, bo po chwili się odezwała.

- Wiem, że tu jesteś, Tommy - Dylan wyszeptał, a w jego głosie można było wyczuć odrobinę szczęścia. - Nie muszę się nawet obracać, by poczuć, jak się na mnie gapisz, wiesz? - w tym momencie obrócił się w jego stronę. - Na stole masz tabletki i wodę na kaca.

Sangster od razu zauważył, że na jego cytrusowej twarzyczce wymalował się wielki uśmiech, co już z samego dnia wywołało u niego motylki w brzuchu.

- Przepraszam - powiedział speszony, że został przyłapany na czymś takim. - Po prostu nie wiem, jak się zachować po wczorajszym.

- Czyli pamiętasz? - Blondyn miał wrażenie, że ciemnooki zbytnio nie cieszy ten fakt, co uderzyło go w serduszko.

- A wolałbyś bym nie pamiętał? - zapytał, a widząc brak odpowiedzi z jego strony, napięcie się odwrócił i wyszedł z pomieszczenia.

Nie potrafił zrozumieć, dlaczego, aż tak zabolało go, to że tego nie chce. Chociaż może było to spowodowane, tym że, on chciał by tego chciał. Może znał go trzy dni, ale naprawdę go polubił. Poza tym zaufał mu szybciej niż komukolwiek do tej pory. Powiedział mu o tacie i o mamie, o swojej orientacji. To było chore, w końcu ledwo go znał. No właśnie co on w ogóle o nim wiedział. Praktycznie nic, za to on o nim prawie wszystko. Kto wie, czy nie był jakimś pionkiem, w grze sławy albo jego matki. Szybko jednak przegonił tą myśl, mając nadzieję, że Dylan by się tak nie zachował.

Słysząc jak wspomniany chłopak go woła, zignorował go. Zamiast tego otworzył najbliższe drzwi i wszedł do nich. Miał szczęście, gdyż pomieszczenie do którego trafił, było łazienką. Ściany w całości pokryte morskim kolorem, a meble w białym. Zauważył, że na suszarce wiszą jego ubrania poczym szybko je stamtąd ściągnął. Zrzucił z siebie białą koszulkę, która dochodziła mu do połowy ud, a następnie natychmiastowo włożył swoje ubrania. Spojrzał na swoje lustrzane odbicie i zdał sobie sprawę, że po jego policzkach leci łezka, którą zwinnie przetarł. Nie chciał, by ciemnooki wiedział, że jest powodem jego łez. Skorzystał, jeszcze z toalety odprawiając podstawowe czynności poczym wyszedł z pomieszczenia.

Naprzeciwko ściany siedział smutny O'Brien, który gdy tylko zarejestrował ruch drzwi, wstał. Spojrzał przepraszająco na blondyna, a następnie zaczął mówić.

- To nie tak jak myślisz, Tommy - oświadczył Dylan, którego głos łamał się z każdą sekundą jeszcze bardziej. Przez chwilę Brodie miał wrażenie, że brunet zacznie płakać, ale tego nie zrobił. - Ty mnie w ogóle nie znasz, nie wiesz o mnie nic. Praktycznie siebie nie znamy, więc to by było chore.

- Rozumiem - wydukał z siebie, idąc w stronę wyjścia - W końcu mówiłem, by się zabawić, racja? - zakpił pod nosem.

- Nie zachowuj się tak, proszę - mówił spokojnie, choć widocznie bolało go jego zachowanie.

- Jasne, nie będę - Blondyn gdy tylko dostrzegł drzwi frontowe, sprytnie je otworzył i choć słyszał prośby Aniołka, nie zatrzymał.

****

„Serduszko go bolało tak bardzo, że ledwo dał radę, cokolwiek zrobić. Nie był już nawet pewien czy to tylko jego psychika to powoduję czy rzeczywiście z jego organem jest coś nie tak. Miał jednak nadzieję, że mimo to wszystko się ułoży, choć wiedział, że tak nie będzie.

Przez całą drogę do domu myślał, o tym jak bardzo był głupi i pozwolił zagrać komuś na swoich emocjach. Nie rozumiał dlaczego Dylan zachował się tak chamsko, choć wiedział, że po części ma rację, w końcu znali się tylko cztery dni. Może tak naprawdę miał rację, co to tego wszystkiego. Może rzeczywiście powinni się lepiej poznać, ale jedno nie kluczy drugiego.

Blondyn rozmyślał nad tym odkąd wyszedł z mieszkania jego ukochanego. Jak się okazało, było to daleko od jego własnego domu. Przez co spędził dwie godziny idąc, gdyż nie miał ochoty na wożeniu się publicznymi transportami. Miał dość patrzenia na ludzi. Miał dość wszystkiego. Chciał na chwilę odpocząć.

Jego rozmyślenia przerwał dźwięk telefonu, pośpiesznie wyjął telefon z kieszeni, a widząc kto dzwoni wcisnął czerwoną słuchawkę. Chwilę później ten sam nurem dzwonił koło trzech razy, a gdy po raz piąty usłyszał dzwonek komórki miął się rozłączyć jednak widząc zmianę kontaktu, odebrał.

- Thomas? - zapytała zmartwiona Kaia - Wszystko u Ciebie w porządku?

- Kurwa, bardzo dobrze, wiesz? - oburzył się pytaniem, przez co przeklął. - Przepraszam, nie chciałem. - wyszeptał, słysząc jej smutne westchnięcie.

- Nic się nie stało - odparła błekitnoooka, choć był pewien, że skłamała i bardzo ją to uraziło.

- To nie na Ciebie jestem zły - Thomas oświadczył, zatrzymując się na chwilę w miejscu. - Przepraszam.

- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - Scodelario zwróciła się do niego spokojnie, na co to on tym razem, westchnął.

- Wszystko się wali - oznajmił smutno, czując kolejne łzy na policzku. - Ale wiem, że najpierw sam chciałbym się nad wszystkim zastanowić.

- Okay - odrzuciła że zrozumieniem. - Mimo to pamiętaj za zawsze jestem obok.

- Dziękuję, że jesteś i się o mnie martwisz - podziękował przyjaciółce, na co ona uznała, że od tego są przyjaciele poczym się pożegnali. - Do zobaczenia, kochana.

- Cześć, Tommi. - rozłączył się poczym ponownie ruszył jednak nie w stronę domu, a jeziorka.

Gdy po długim marszu, w końcu się znalazł na miejscu, to usiadł na piasku, przykładając czoło do kolana. Przez jego umysł tłoczyło się wiele różnych pytań, wypowiedzeń i cytatów.

Czemu to jest tak cholernie trudne? Czy tak boli? Czy życie boli? Czy jego odtrącenie boli? Czemu?

„Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić." - „Decyzja oswojenia niesie w sobie ryzyko łez."*

Blondyn wpatrywał się w wodę przed sobą i z każdą minutą obserwował położenie słońca, na cieczy. Nawet nie zauważył, jak słońce szybko zachodziło. Chcąc upewnić się która była godzina, sprawdził swój zegarek.

15: 30. Nagle przypomniał sobie resztę wczorajszego dnia.

Dylan pożegnał się z przyjacielem poczym wynajął im taksówkę. Czekając na nią, opowiadali sobie głupie żarty i wymyślali różnego typu głupie pseudonimy dla Ki Honga. Blondyn zaśmiał się gdy usłyszał „Sztamak", co jego partner również po chwili zrobił. Kiedy tylko przed nimi stanęła taksówką, Thomas wzdrygnął się, myśląc, że Will może siedzieć za kierownicą. Jednak, gdy się okazało, że to nie był on, z jakiegoś powodu ucieszyli się. Przynajmniej mogli być sami. O'Brien pocałował go namiętnie poczym wsiadł do tyłu samochodu. Blond włosy ciemnooki zrobił to samo.

- Proszę na ten adres - blondyn zobaczył, jak jego Aniołek daję jakąś wizytówkę kierowcy poczym wzrokiem wraca do Sangstera. Blondyn przygryza wargę czując, jak intensywne spojrzenie, wywołuję w nim wielkie pragnienie. Jednak musieli się powstrzymać, wiedząc, że w każdej chwili mogli zrobić coś głupiego, przez co prasa nie dała by im spokoju.

Siedzieli, więc w spokoju i słuchali piosenek z radia samochodu. Blondyn chcąc po raz kolejny zapach jego perfum, oparł głowę na ramieniu Dylana. Oczywiście, gdy tylko to zrobił, to brunet położył głowę na jego. Ich ręce odruchowo zostały splątane, przez co oboje napawali się ciepłem drugiej osoby.

- Słodki Książe - wyszeptał po chwili jego towarzysz, całując jego szyję najciszej jak tylko dał radę. - I tylko mój i mój.

- Kochany Aniołek - Thomas wydukał z siebie tym samym tonem głosu, całując jego nosek. - I tylko mój.

Gdy tylko dotarli na wyznaczone miejsce i poczekali, aż taksówka odjedzie, weszli do mieszkania i rzucili się na siebie, jak głodne żmije. Ich pocałunki byłe pełne pożądania, namiętności i szczęścia. Brunet chwycił go za kolana, dając mu znak, by opląt jego biodra, co oczywiście zrobił poczym zabrał go do pokoju.

Prawda była taka, że oboje nie byli na nic więcej gotowi, więc tylko się całowali. Mimo to czuli się jak w niebie. Można by było powiedzieć, że nawet w nim byli.

Brunet położył go na swoim łóżku, a następnie zaczął ponownie go całować po szyi. Chwilę później oderwał się na chwilę i otworzył szafę, wyciągając z niej białą długą koszulkę, którą rzucił w jego stronę.

- Ubierz ją - wypowiedział, w jego stronę - Przecież nie będziesz spać w ubraniach. - Poza tym wiem, że będziesz seksownie i słodko w niej wyglądał, a ja chcę pamiąteczkę. - dodał po chwili z cwaniackim uśmiechem. - A na razie idę zrobić kolacyjkę do łóżka.

- Dobrze, Aniołku - odparł wyraźnie zadowolony, podchodząc w stronę ciemnookiego. - Ale chcę buzi zanim wyjdziesz.

- A zasłużyłeś? - zapytał, spoglądając na niego łapczywie.

- Oczywiście

- Nie przekonałeś mnie - Blondyn zarejestrował, jak chłopak zakłada rękę na rękę.

- W takim razie... - Brodie zaczął chwytając go w obie dłonie. - Jesteś słodkim, miłym, kochanym, ulubionym Aniołkiem. I tylko moim.

- Wygrałeś - Dylan pokazał gest poddanie i ponownie wbił się w jego usta.

Resztę tego dnia spędzili, przygotowując kolację i ciesząc się sobą przez resztę wieczoru.

- „Gdy jest bardzo smutno, to kocha się zachody słońca." - nagle usłyszał głos chłopaka, o którym aktualnie myślał. Mimo to nie spojrzał na niego. Zamiast tego przyglądał się zachodowi słońca. Zdał sobie sprawę, że musi tu naprawdę długo tu siedzieć, skoro jedna z najjaśniejszych gwiazd już znika. - Tommi, proszę Cię, wysłuchaj mnie.

Blondyn niechętnie odwrócił się w jego stronę, spoglądając na jego policzkach, po których ciekła ciecz. Przetarł ją opuszkiem palców, co wzbudziło zdziwienie bruneta.

- Przepraszam - wyszeptał Tommy, czym ponownie zainteresował O'Briena.

- Ty przepraszasz? - zapytał oszołomiony, nie rozumiejąc jego zachowania. - To ja Cię źle potraktowałem. I to ja przepraszam.

- Nie powinien być na Ciebie zły, bo w sumie masz, rację zbyt krótko się znamy - odparł, spoglądając prosto w ciemne oczy towarzysza. - Tylko, chodzi o to, że poczułem się oszukany. - W końcu wczoraj jeszcze chciałeś ze mną być, a dziś już nie.

- To nie tak - Aniołek gwałtownie zaprzeczył poczym opuszkami palca dotknął jego policzków. - Ja wciąż Ciebie chcę, Tommy. - Sangster zamiast cokolwiek odpowiedzieć po prostu wbił się w jego malinowe usteczka.

- Ja też Ciebie chcę - dopowiedział, poczym usiadł na swoim ukochanym. - Nie wiem, jak to będzie wyglądać, ale wiem, że chce byś był MÓJ. - oświadczył, a następnie przytulił się do torsu Aniołka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top