*R O Z D Z I A Ł 9*
Kochani moi 😍😍
Dziękuję za 1,5 k wyświetleń 😍😍Tak bardzo bardzo bardzo bardzo was kocham ❤️❤️
Jako niespodzianka macie wierszyk ode mnie 😉 Może nie najlepszy ale jakiś jest😉
Miliony łez spadają
Oczy Twe się zamykają
Policzki od cieczy mokre
A jego oczy takie wredne.
Czujesz się samotny
I jak palec bezbronny
Serce się boi
Jakby nożem kroi
Spoglądasz miłosiernie
I czujesz wiernie
Twe smutki mierne
I bóle ciernie
Na jego twarzy uśmiech zawita
A w twoim sercu strach powita
Łez nie tamujesz
Na czasie nie zyskujesz
Boisz się nieuniknionego
I końca rozdziału zamkniętego
Szeptasz tylko słowa trzy
Proszę, Tommy, Proszę
On wciąż patrzy na Ciebie
I jakby nożem kuje siebie.
Zdaje sobie sprawy co Ci zrobił
I w środku za wszystko wrobił
Nagle jego ciało drętwieje
I oddech i życie ustaje
Krew cieknie po ciele
A twoje serce ból miele
Chciałeś go uchronić
Ale słowami też można zabić.
Ostatnio jakoś słabo i mnie z weną więc nie wiem kiedy będzie next 😥😥 ale ten rodział kocham 😍 😍
Dla mruczek191919❤️❤️❤️
T O M M Y
„Pieprzony dzień. Pieprzona 19-stka. Pieprzone wspomnienia. Dlaczego nie mogę o tym zapomnieć?
Tommy stał, na balkonie paląc szluga. Nienawidził tego świństwa, a mimo to wciąż go wypalał. Pozwał, by okropna substancja zawarta, w papierosie niszczyła mu płuca. Patrzył, jak z jego buzi, wylatuję szara chmurka tytoniu. Wiedział, że nie powinien tego brać, ale chciał, choć na chwilę oddać się uczuciu odprężenia. Chciał, zapomnieć o przeklętym dniu, który zniszczył mu życie. Dokładnie rok temu, wszystko się schrzaniło. Pamiętał, jak tata mu powiedział, że musi jechać do pracy.
Książę siedział na kanapie, oglądając jego ulubiony serial. W rękach trzymał miskę popcornu, a na stoliku przed sobą miał kubek coli. Wpatrywał się w telewizor, próbując odpowiedzieć na pytanie „Czy gdyby był na miejscu Hanny, zrobiły to samo? Jednak, za każdym razem, jak uświadamiał sobie, że ma wspaniałe życie i kochających ludzi dookoła siebie, to wiedział, że by tego nie zrobił.
- A ty wciąż te seriale oglądasz? – Wysoki brunet, o zjawiskowych ciemnych oczach, przyglądał mu się rozbawiony, stojąc w progu salonu. – Może byś w końcu mecze po oglądał ze mną? - brunet podszedł w jego stronę i usiadł na kanapie obok niego.
- Oj tato wiesz, że mnie to cholernie nudzi. – Thomas uśmiechnął się w jego kierunku, co oczywiście jego staruszek odwzajemnił.
- Wiem – potwierdził, kiwając głową. – Wszystkiego najlepszego synku. - mężczyzna oświadczył, spoglądając na niego dumnie. – Najlepszy synku.
- Dziękuję tato – Thomas mocno przytuliłem się do swojego opiekuna, a następnie poczuł jak po jego policzkach zlatuję łza.
- Choć, chce Ci coś pokazać. – Ciemnowłosy wstał i gestem pokazał, by zanim podążać. Dlatego też Tommy poszedł w jego ślady przez co wyszedł z nim na pole.. – Chciałem Ci to dać już dawno, ale chciałem poczuć, że wciąż jeszcze jesteś moim małym Thommym, który ogląda seriale i często zachowuję się jak dziecko. – oznajmił, zatrzymując się przed metalowymi drzwiami garażu, trzymając pilota w ręku.
- Tato, ale wciąż taki jestem. – Sangster zaprzeczał, również czując jak zbiera mu się na łzy. – I zawsze będę.
- Chciałbym, by tak było – Starszy brunet wymamrotał, przy okazji głośno przełykając ślinę . – Ale już nie jesteś taki mały i dlatego muszę przestać Cię tak traktować. – powiedział, naciskając guzik na przedmiocie.
Kilka sekund później przed nim pojawił się czarny samochód, przez którego odebrało mu mowę. Nie mógł uwierzyć, że dostał od ojca wymarzony samochód. Tak bardzo mu za to dziękował. Dziękował, za to że jego ojciec z nim jest i miał wtedy nadzieję, że już zawsze tak będzie.
- Podoba Ci się – James zapytał, lustrując go dokładnie. – Bo jak nie to wymienię czy coś. – dodał po chwili zaniepokojony łkaniem blondyna.
- Nie – Brodie szybko zaprzeczył, wpatrując się w prezent od ojca. – Chodzi, o to że jest idealny – Kocham Cię tato. – dopowiedział, biorąc rodziciela w swoje ramiona. – Tak bardzo Ci dziękuję.
- Nie ma za co - Sangster odpowiedział, głaszcząc plecy syna. – Ja też Cię kocham.
- Kochanie, dzwonił Mark. – Do uszu Księcia doszedł kobiecy i dobrze znany głos. – Tommi, mam nadzieję, że się podoba. – również wtuliła się w swoją rodzinę.
- Nawet, nie wiesz jak bardzo.
- Po co dzwonił? - Ciemnooki brunet zaciekawił się tematem. - Przecież, mówiłem mu, że biorę sobie wolne, bo mój syn ma dzisiaj osiemnaste urodziny.
- Mówił, że to ważne – Blond włosa szybko odparła, spoglądając poważnie na męża. – I najlepiej byś teraz już przyjechał. – James popatrzył się na niego, pytając o pozwolenie, na co Thomas oczywiście kiwnął głową.
- Obiecuję, że wrócę – Starszy Sangster powiedział do niego, poczym ucałował swoją żonę w usta, a następnie jego w czoło. – Kocham was. – wyszeptał słodko, poczym udałam się do swojego pojazdu, a po chwili odjechał, zostawiając ich samych.
Miał wrócić, ale nie wrócił - pomyślał Thomas, ostatni razzaciągając się okropnym dymem poczym zgasił go i wyrzucił przez balkon. Wciążmiał mu to za złe, nawet jeśli to nie była jego wina. Thomas po prostu tęsknił za swoim ojcem. Czułsię teraz taki samotny, w tym świecie. Szczególnie w dzień jego pierwszejrocznicy, a zarazem jego urodzin.
Nienawidził tego dnia, nienawidził tych cholernych dwudziestu czterech godzin, które sprawiało, że chciał umrzeć. Tego dnia czuł, jakby wielki magnez przyciągał go do żyletki tylko po to, by mógł podciąć sobie żyły lub zapomnieć o bólu.
Czuł, jak głos w jego głowie krzyczy – Weź do ręki, przyłóż do ciała i zapomnij – Zapomnij o tym dniu.
Mimo wielkiego pragnienia, starał się unikać żyletki i wszystkich ostrych przedmiotów. Poza tym miał dla kogo walczyć. Miał Dylana. A według Thomasa był to, ogromny powód do trzymania się daleko od widoku hipnotyzującej go krwi. Tak naprawdę nie chciał, by O'Brian kiedykolwiek dowiedział się, o tym co kiedyś robił. Nie chciał, by wiedział że był tchórzem dla, którego najlepszym wyjściem była żyletka. Nie chciał, by brunet się nad nim zawiódł, nie teraz gdy było tak dobrze. Czasami blondynowi wydawało się, że nawet za dobrze im się układa. Jednak miał nadzieję, że to tylko nic nie znaczące przeczucie.
Jego myśli szybko rozplątał dźwięk samochodu jego matki. Czerwona BMW z tych nowszych roczników, właśnie zatrzymywała się przed jego mieszkaniem.
Pewnie znów się pieprzyła z tym całym Jorgim, czy jak mu tam.
Widząc, jak najpierw jego matka, a później ojczym wychodzą z pojazdu, automatycznie poczuł, jak wraca się mu śniadanie.
Gdybym chociaż tylko jakieś zjadł...
Jednak, gdy tylko zobaczył jak oboje z bagażnika Bmw-ójki wyciągają pudła, to przeklął ich w duchu. Przez chwilę wydawało mu się, że to co zobaczył, to tylko iluzja. Niestety to była prawda.
Dlatego też Sangster w mgnieniu oka, wyleciał z pokoju i szybko znalazł się na dole. Kochanek jego matki właśnie wnosił kartonowe pudło do mieszkania. Thomas nawet nie wiedział, kiedy rzucił się na mężczyznę, tym samym wytracając to, co trzymał w rękach.
- Co ty odpierdzalasz, gówniarzu? - zapytał wrogo, ostro podnosząc głos na chłopaka.
- A, co ty, kurwo? - Blondyn zaczął pyskować, co widocznie nie spodobało się jego rozmówcy.
- Wprowadzam się – Rudowłosy prychnął w jego stronę. – Nie widać
- Chyba śnisz, śmieciu – Ciemnooki zaśmiał się pod nosem, słysząc wypowiedź producenta filmowego.
- Tak będzie pieprzony bachorze, czy tego chcesz czy nie. – Jorge odpowiedział chamsko, zbliżając się w jego stronę - Więc możesz się już z tym pogodzić.
- Odwal się, kurwa co?
- Oj nie ładnie tak mówić do ojca. – Chłopak Penelopie zaczął go przedrzeźniać, co ewidentnie doprowadzało go do szału.
Ja go chyba zaraz zabiję!!!
- O cholerę Ci chodzi? – Thomas wysyczał oschle, spoglądając na mężczyznę z obrzydzeniem.
- O to że Twoja mama i ja bierzemy ślub za pół roku – Zielonooki uśmiechnął się zwycięsko, natomiast jemu jego wypowiedź wydawała się taka odległa i zupełnie mglista.
- Akurat – Książe kompletnie nie wierzył producentowi filmowemu, który z każdym krokiem był bliżej niego, na co ciemnooki miał złe przeczucia. – Mama, w życiu nie chciała by wyjść za taką patole jaką tu jesteś.
- Nie wierzysz? - Tommy wykonał jeden krok do tyłu, w celu zachowania bezpiecznej odległości - To się jej zapytaj, właśnie tu idzie. – Jorge wskazał palcem na drzwi, z których wyłoniła się wysoka blondynka.
- Mamo, powiedz że to nie prawda? – wyszeptał błagalnie, puszczając pierwsze łzy - Powiedz, że nie zapomniałaś o ojcu i wciąż go kochasz? – No powiedz to! – dodał, widząc brak reakcji ze strony jego rodzicielki.
- Zapomniałam i zaczęłam korzystać z życia, Thomas – Pani Sangster obojętnie oświadczyła, co spowodowało u niego ból w już i tak skruszonym serduszku. - Ty też powinieneś to zrobić, a teraz wybacz muszę jechać do pracy. – powiedziała poczym podeszła do jej ukochanego i wbiła swoje usta w jego, co brzydziło ciemnookiego. Następnie wyszła z domu, trzaskając drzwiami najmocniej jak się dało.
Mały Książe wpatrzony w framugę drzwi, nie zauważył jak jego ojczym go uderzył, tak że wylądował na ziemi. Wciąż oszołomiony uderzeniem, nie zdążył odeprzeć kolejnych ataków ze strony przeciwnika. Nie powstał walczyć, zamiast tego poddał się jak tchórz. Skulił się, a pod wpływem presji bólu, głośno jęknął. Słyszał donośny głos mężczyzny przez, którego łzy płynęły po i tak bladej twarzyczce. Szybko poczuł jak w wielu miejscach otula go ból, natomiast w psychice strach i słabość. Bał się go. Po raz pierwszy tak bardzo się go bał. Bał się bólu.
- A to za kurwę - Kochanek mamy wymówił po czym uklęknął przy chłopaku, kładąc swoją dłoń na jego koszulce. – I od teraz masz mnie słuchać, bo kary mogą być o wiele gorsze od tego. – Jego ręka po chwili znalazła się pod materiałem bluzki. – A tego nie chcesz, prawda? – Prawda? – zapytał ponownie, na co Thomas kiwnął potwierdzająco głową. – No, to ja idę się rozpakować. – mężczyzna wstał, wziął pudełko po czym poszedł do pokoju jego rodziców.
Przeleżał na podłodze jeszcze chwilę po czym próbował wstać, co szło mu opornie z powodu bólu zadanego przez jego oprawcę. Choć z wielkim stekiem, ale wstał. Przypomniał sobie, że Dylan prosił o spotkanie z nim koło godziny piętnastej dlatego też spojrzał na zegar wiszący w kuchni. Thomas przejął się widząc dokładnie to samą godzinę, a zaraz później nadjeżdżający samochód. Nie chciał, by jego Aniołek zobaczył go w takim stanie, ale widział, że nie było szansy na ukrycie tego. Może guzy i siniaki, by się dało, ale zaczerwienionych oczu to już raczej nie.
Chrzanić to i tak wyglądam jak chodzący potwór, którym właściwie nawet jestem...
Jak burza wybiegł z domu, zapominając o zamknięciu drzwi. Pobiegł w stronę granatowego pojazdu, a następnie do niego wszedł. Usiadł na miejscu obok kierowcy poczym przepiął pas. Wszystkie te czynności wykonywał tak, aby nie musieć spojrzeć w oczy bruneta. Oparł głowę na niewygodnym szkle i spoglądał na „swój dom", wciąż przypominając sobie te najgorsze i najcięższe chwilę jego marnego życia. Te, w których sięgał po coś ostrego, by móc zapomnieć o bólu oraz te w których sam doznawał bólu psychicznego jak i fizycznego. Na wspomnienie wielu z nich spłynęły pojedyncze łzy mocząc jego śliczną, ale zbyt bladą twarzyczkę. Brunet najwidoczniej zauważył, że coś nie gra dlatego wciąż nie wyjechał z pod budynku.
- Tommy ? – O'Brian zapytał niepewnie, na co blondyn kazał mu jechać. – Kochanie, co się dzieję?
- Proszę jedź ! – wyszeptał błagalnym tonem, przez co jego głos łamał się z dźwięku na dźwięk.
- Nie, Książe - Aniołek zmartwiony jego postawą, pośpiesznie zaprzeczył. – Nie dopóki nie powiesz mi, o co chodzi? – dodał po chwili.
- Proszę jedź – powiedział cicho, ale na tyle by jego chłopak mógł to usłyszeć. – Aniołku proszę. – Jedź.
- Ej, a co ty tu masz? - Czuł intensywne spojrzenie ciemnookiego, a zaraz później dotyk na jego policzku.
- Zostaw mnie! – Nie miał pojęcia dlaczego nakrzyczał na chłopaka skoro on nic mu nie zrobił. – Przepraszam, ja po prostu... - i w tym momencie poczuł palce Aniołka, na jego podbródku, który później był nakierowany w stronę bruneta.
- Skarbie, co się stało? – Dylan podpytał, lustrując jego poobijane ciało. – Powiedz mi, proszę. - Nagle spojrzenie Dylana poleciało na mężczyznę, stojącego w progu mieszkania. – To on Ci to zrobił, prawda? – Sangster nic nie mówiąc, pokiwał twierdząco głową. Następnie poczuł wargi O'Braina na jego czole. – Chodź, zabiorę Cię stąd. – usłyszał, zaraz poczym odczuł jak odjeżdżają spod jego apartamentu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top