Rozdział 9
Przekleństwa możliwe w tym rozdziale.
Gabrielle
Poszłam do łazienki. Po ogarnięciu gdzie jest szampon, gdzie odżywka, a gdzie balsam do ciała, chciałam wejść pod prysznic. Nagle nogi się pode mną zachwiały i syknęłam z bólu. Jednak rany nadal nie dawały mi spokoju. W myślach przeklnęłam Gerrarda i całą tą piepszoną organizację. Ale kiedy już odzyskałam równowagę, to weszłam do prysznica i poczułam jak ciepło ogarnia całe moje spięte ciało. Ponieważ moje włosy nie wyglądały na takie jak sprzed 30 lat, a raczej jakby przejechał mnie czołg, to nałożyłam szampon, odżywkę, a po całym "zabiegu" ubrałam się z powrotem w moją piżamę, ponieważ, w sumie nie miałam nic innego do ubrania. Ale i tak piżama lepsza niż nic. Pomyślałam, że może jeszcze się położę, bo byłam trochę zmęczona. Kiedy właśnie zamknęłam oczy wszedł Loki.
Loki
Wszedłem do pokoju najciszej jak mogłem. W sumie nie wiem dlaczego. Przecież już wcześniej planowałem swoje "wejście smoka". No ale cóż. Za późno. Zrobię je Starkowi. Będzie ubaw. Kiedy wyrwałem się z toku myślenia mojego planowania jak wkurzyć Starka, to zobaczyłem, że Gabrielle śpi. Chciałem jak najciszej wyjść, żeby jej nie obudzić.
- Nie śpię. - powiedziała szybko i usiadła opierając się o framugę łóżka.
- Nie obudziłem Cię? - zapytałem dla pewności.
- Nie, nie, skąd. - zaprzeczyła kobieta. Nadal mnie nurtował jeden fakt.
- Ile masz lat? - spytałem tak ni z gruchy ni z pietruchy. Gabi spojrzała się na mnie co najmniej tępo, jakbym powiedział coś w stylu "bluahdidbsjshd".
- 25. - odpowiedziała krótko. Myślałem, że ma mniej. No cóż.
- Ja mam 30. - powiedziałem. - w przeliczeniu na Midgardzckie - dodałem widząc w jej oczach nie zrozumienie.
- Ja też w przeliczeniu na Midgardzckie, ponieważ...- i tu urwała. Widziałem w jej oczach, iż wiedziała, że powiedziała za dużo.
- Jesteś z innego świata? - pytanie samo mi wypłynęło z ust. Dziewczyna nie chciała odpowiedzieć. Poprosiłem ją o odpowiedź ponaglającym spojrzeniem.
- Jestem....z.......- bardzo się kłóciła z myślami.- Asgardu.- dokończyła. A mnie, przyznam, zatkało. No tego to ja się nie spodziewałem.
- To nie wszystko.- usłyszałem spięty głos kobiety. - moim ojcem jest.... Odyn.- powiedziała. Co?! Odyn?! Co kuźwa?! No chyba nie. - ale to też nie jest wszystko. Już byłem gotowy na każdą informację. - moja..... matka, była....... Jötunką- dokończyła. Nie wnikałem w ogóle, w jaki sposób Odyn, tylko bardziej mnie interesowała Jötunka. Czyżby jednak ktoś z mojej rasy przeżył?
- Ja też mam Jötuńskie korzenie.- powiedziałem, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
- Naprawdę?- powiedziała. - moja matka miała na imię Lorena.
- Moja Hilia.- szybko powiedziałem. Ale nurtowało mnie jedno, a mianowicie
- W jaki sposób nie zauważyłem Cię w Asgardzie.
- Odyn zamknął mnie w jednym z pokoi i nie wypuszczał. - odpowiedziała najspokojniej na świecie. Dowiedziałem się o niej bardzo dużo, tylko nie wiem czy nie za dużo powiedziałem Gabrielle. Była tu w końcu nie tak długo. Muszę jeszcze nad tym pomysłem. Dużo pomyśleć.
*****************
Tam tam taaaaam! *dramatyczna muzyczka* kto się nie spodziewał? Ja! Mam nadzieję, że fajne.
~Gabaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top