Rozdział 5

Rozdział może zawierać przekleństwa!
Gabrielle

Loki wyszedł z pokoju. Ja jeszcze zagubiona, stałam przy oknie. Miałam nieodparte wrażenie, że to tylko sen. Piękny sen, który zaraz się skończy i znów wyląduje w Trikunie. Znów zobaczę usta wykrzywione w złowieszczym uśmiechu i ten szyderczy śmiech Gerrarda. Modliłam się w duchu, że bym tylko się nie obudziła. Nawet się uszczypnęłam. I nic. Jestem na jawie. Na mojej twarzy zagościł uśmiech.
-Może się jakoś ogarnę?-powiedziałam. Zlokalizowałam wzrokiem łazienkę i tam też się udałam. Pociagnęłam za klamkę i oniemiałam.
-Nieźle mają w tej "Stark Tower"-powiedziałam.
Moim oczom ukazała się masa nowoczesnych sprzętów. Szybko weszłam pod prysznic. Gorąca woda idealnie rozluźniła moje spięte mięśnie.  Kiedy już wyszłam i przebrałam się w złoto-niebieską piżamę, która się pojawiła na łóżku, to szybko się położyłam, przykryłam kołdrą i jeszcze chwilę myślałam, czy to jest naprawdę. Ponieważ byłam wyczerpana, dlatego szybko udałam się w objęcia Morfeusza.
(Sen Gabrielle)   Szłam w miejscu bardzo dobrze mi znanym. Za dobrze. Szłam po korytarzach Trikuny. Nagle ten głos.
-A gdzie to się wybierasz?-to był Gerrard. Zaczęłam biec.- straże! Łapać ją!
Nie! Nie! Nie! To nie możliwe! Przecież już wszystko było takie piękne. Byłam w ciepłym łóżku. A teraz? Uciekam przed Trikuną! Kurwa mać, zajebiście. Poczułam, że ktoś mnie łapie i znów ten bat. Ten cholerny bat. Jeszcze w myślach się przekonywałam, że to sen. Ale za dobrze czułam ból. Wyrywałam się, ale na próżno...

Loki

Dzisiaj nie spałem. Leżałem sobie na łóżku z rękoma za głową i myślałem. Myślałem od Thora, który jest kompletnym idiotą, aż po to dziewczynę. A właśnie. Usłyszałem komputerowy głos.
-Panie Laufeyson, panienka Gabrielle jest niespokojna.- to był Jarvis.
Przewróciłem oczami. Ale jednak na dnie tego mojego czarnego i nie wypełnionego miłością serca jakoś ją polubiłem i czułem, że ona potrzebuje opieki mimo tego, że zaatakowała Asgard. Jakoś się wygramoliłem z łóżka i powolnym krokiem poszedłem do pokoju obok. Otworzyłem cicho drzwi. Na łóżku zobaczyłem, że Gabrielle wyrywa się na łóżku i cała się trzęsie. Pobiegłem do niej, bo zaraz by spadła. Kurcze. Co się mówi w takim sytuacjach? Jestem  przy Tobie? Nie wiem, może zadziała.
-Jestem przy Tobie.-powiedziałem najdelikatniej jak umiałem. Zacząłem ją głaskać po głowie. Nie wiem dlaczego. Wydawało mi się to odpowiednie. Szybki i zdenerwowany oddech kobiety wyrównał się i już przestała się trząść. Najwyraźniej to ją uspokaja. Będę wiedział na przyszłość. Kiedy już się uspokoiła, wyszedłem, zamknąłem drzwi i poszedłem do swojego pokoju. Jeszcze chwilę myślałem. Głównie nad tym czemu staję się przy niej taki delikatny, miły. Ale w końcu poczułem się trochę zmęczony, więc oddałem się w objęcia Morfeusza*.

**************
*czyli najłatwiej tłumacząc, to znaczy sen.

Już jest! Mam nadzieję, że fajny ^^. Piszcie w komach, czy robić nexta.

G. B.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top