Rozdział 7
Loki
Wyszedłem z pokoju Gabrielle zostawiając ją samą. Trochę źle się z tym czułem, bo jeszcze trochę płakała. Smutne te jej życie. Ciągle stres, złe wspomnienia. Za dużo problemów jak na tak małą osóbkę. Ale moja wina, że zaatakowała Asgard? Nie moja! Chociaż... trochę moja, że tak cierpiała.... Ale czemu ja się tym przejmuję! Jestem Bogiem kłamstw i intryg. Czemu jakaś dziewczyna w ogóle mnie interesuje? Ah... Nawet nie zobaczyłem kiedy znalazłem się w pokoju i siedziałem na łóżku. Nagle coś zaczęło brzęczeć.
-Bzzz....bzzzzz-kurde pszczoła czy jak? Nagle zobaczyłem coś co dostałem od Starka (dość prymitywny prezent), czyli, jak to nazywają Midgardczycy, telefon. Po co to komu? Ja się pytam po co? Wiem, że ciągle mówię po co, ale po co? Po męczeniu się dobre 10 minut z tak nielubianym przeze mnie urządzeniem, wszedłem do aplikacji oznaczanej "wiadomości" gdzie okazało się, że przyszła do mnie wiadomość od Starka.
Messeges
Narcyz: cześć Jelonku
Loki: nie nazywaj mnie tak
Narcyz: Dobra nie mam czasu się z tobą kłócić JELONKU
Loki: To skoro nie masz czasu, to powiedz o co chodzi NARCYZIE
Narcyz: masz mnie tak zapisanego?
Loki: no
Narcyz: *zmienia Loki na Jelonek*
Narcyz: na pewno nie chcesz zmienić zdania?
Jelonek: o czym Ty mówisz?
Narcyz: chodzi o tą dziewczynę...
Jelonek: wbij to sobie do tej małej midgardzkiej głowy, że NIE!!!
Rzuciłem telefonem, a ten rozbił się na ścianie. Może przesadziłem, ale ten narcyz mnie już doprowadza do szału! Może lepiej już sprawdzę co u Gabrielle. Co jak co, ale jednak się o nią martwiłem...
*************
Krótkie Ale jednak jest. Mam nadzieję że fajne ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top