Rozdział 2
Loki (chodzi o to, kto teraz "opowiada")
Nie mogłem zrozumieć Avengers, dlaczego tak zbyli tę biedną dziewczynę. Oni chyba nie mieli pojęcia, gdzie chcieli ją "zwrócić". Ale sam wiem jak to jest, kiedy jest się torturowanym, więc pomyślałem, że nie będę jej sprawiał więcej bólu. Ale koniec, końców zaatakowała Asgard, więc w sumie mogłem ją tam zostawić. Mogłem. Ale jednak nie umiałem odmówić.
-Loki co się z tobą dzieję? Ty komuś współczujesz?-odezwała się moja podświadomość.
~*"a to już Loki z Asgardu nie może współczuć?
-Cicho tam! Jak będę chciał to ją oddam.-znów moja podświadomość doszła do głosu.
Ale kiedy przypomniałem sobie przerażone oczy dziewczyny, które błagały o pomoc to odrazu skarciłem się w myślach za te słowa. Właśnie wychodziliśmy z tej "twierdzy" Trikuny. Sam poczułem ulgę, bo nawet ja jakoś czułem się tam nieswojo. Ciągle dobiegały jakieś krzyki, najwyraźniej kogoś torturowali. Z zamyślenia wyrwał mnie narcyz*.
-Jelonku, Ty chyba nie wiesz w co się pakujesz.-powiedział, lecz ja zbyłem go milczeniem.
-To będą same kłopoty.-nalegał mnie miliarder na zmianę decyzji.
-Nie wiem, czy to był do końca dobry pomysł.-i kiedy wypowiedział te słowa, to ja już nie wytrzymałem.
-"Nie wiem, czy to był do końca dobry pomysł?"-powtórzyłem.- NIE WIEM, CZY TO BYŁ DO KOŃCA DOBRY POMYSŁ?" Stark, czy tobie do reszty odwaliło? Ta dziewczyna ledwo się trzymała na nogach.-powiedziałem wskazując na jasnowłosą, która chyba wyczuła, że o niej rozmawiamy.- ale wtedy Ty powiedziałeś, że będzie ci przeszkadzać w pracy. I co jest najlepsze, to jeszcze uwarzasz się za bohatera.-wybuchłem. Dosłownie. Przyspieszyłem kroku, bo już nie miałem zamiaru dłużej stać przy tym półgłówku. Spostrzegłem, że jasnowłosa na mnie patrzy. Płakała. Chyba słyszała naszą rozmowę ze Starkiem. Widziałem w jej oczach...podziękowanie?. Lecz kiedy zacząłem na nią dłużej patrzeć, to ona od razu odwróciła głowę. Podszedłem do niej.
-Wiesz, skoro teraz mam się tobą zająć, to może powiesz mi jak masz na imię?-wysiliłem się na łagodny i miły ton głosu, który nie jest zupełnie w moim stylu.
-Gabrielle.-usłyszałem krótką odpowiedź.
Nagle znowu podszedł do mnie Stark i zaczął.
-Dobra słuchaj Jelonku, skoro decyzji twojej nie zmienię, to przynajmniej zamieszkaj na czas "wychowania" jej w Stark Tower. Razem z nią oczywiście, ale w osobnych pokojach.
-Dobry pomysł, dzięki.-zostawiłem Starka w osłupieniu, co bardzo mi się podobało, ponieważ rzadko tak odrazu się zgadzam. Ale bez dalszych wstępów pojechałem z niejaką Gabrielle, oraz Tonym i spółką do Stark Tower. Dostałem swój pokój, a Gabrielle swój. Kiedy ja już prawie wszedłem usłyszałem płacz.
-"O Odynie, znowu?"-pomyślałem.
Zobaczyłem płacząca małą dziewczynę stojącą przed pokojem, ale kiedy tylko mnie zobaczyła, to odrazu wytarła łzy.
-Panie, wybacz mi, że nie pozwalam Panu odpocząć....ja....-dziewczyna słabym głosem zaczęła się tłumaczyć. Zobaczyłem, że już nastawia się do kary.
-Wszystko w porządku, a teraz idź do pokoju zaraz przyjdę.-dziewczyna zadziwiająco szybko wykonała polecenie.
-"Zaraz przyjdę? Loki co jest?!"
***************
*narcyz-Tony Stark. (Przezwisko)
*~alter ego Lokiego
Tak się prezentuje rozdział 2. Podoba się? Jeżeli tak to napisz w komentarzu, a uwagi też przyjmuję
~Gabaa
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top