Rozdział 10

Loki

Postanowiłem, że pójdę do Thora, bo mi się nudziło, a bawienie się w "nie jestem twoim bratem" było poniekąd zabawne i hm.... odprężające? No ale cóż. Czasem z blondwłosym debilem trzeba zamienić słowo. Nałożyłem 'maskę obojętności' i wszedłem do pokoju Thora. On szlifował sobie swój młotek kowala. Jego ulubioną zabawką w dzieciństwie był drewniany młoteczek. Zadziwiające, jak ten blondwłosy tuman przepowiedział sobie przyszłość. Ale cóż.
- Witaj, bracie! - z zamyślenia wyrwał mnie wesoły głos blondyna. Zabawę czas zacząć.
- Nie jestem twoim bratem. - powiedziałem cierpko.
- Loki, przestań to ciągle powtarzać. - odrzekł Gromowładny.
- To może przestań mnie tak nazywać, hm?- podsunąłem złośliwie.- i okazuje się, że jednak znasz moje imię. Brawo! Tak, mam na imię Loki.
- Loki, czemu ciągle jesteś taki złośliwy?- zapytał blondyn. Jezu ale z niego półmózg.
- Bóg kłamstw i intryg, pamiętasz? Trzeba się trzymać tytułu. - wytlumaczyłem niczym nauczycielka uczniowi, który nic nie rozumie.
- Ach Loki, Loki - z rezygnacją powiedział blondyn.
- Thor, czy Ty się dobrze czujesz?
- Co masz na myśli? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Już cztery razy powiedziałeś na mnie Loki, a nie bracie! Progres! - niemal krzyknąłęm. Bardzo mnie to bawiło. Nagle poczułem uderzenie gdzieś w okolicy szczęki. Zacząłem ją nastawiać.
- Przestań Loki! - powiedział wkurzony blondyn- nie przyszło ci na myśl, że mi to  sprawia przykrość?
- Niech pomyślę...- postukałem się palcem w brodę i udałem zamyślenie - Nie. - i się usmiechnąłem, czym najwyraźniej jeszcze bardziej wkurzyłem blondyna i po chwili poczułem ostre uderzenie w czaszkę. Thor, ten już nawet nie półmózg, tylko bezmózg, przywalił mi Mjølnirem! Potem widziałem już tylko Thora, który zamęczał się pytaniem
- Co ja zrobiłem? - Nie wiem, kurde, może przywaliłeś mi młotkiem? Ale nagle nastała ciemność.

Obudziłem się na sali medycznej. Głowa mi pękała. Zobaczyłem blond włosy i już myślałem, że to Thor, ale nie. Obok mojego łóżka szpitalnego siedziała Gabrielle i najwyraźniej nad czymś intensywnie myślała, ponieważ nie zauważyła, że się obudziłem.
- Jezu, Loki żyjesz? - zaraz się mnie spytała, kiedy zobaczyła, że się przebudziłem.
- Chyba. - powiedziałem, chociaż sprawiało mi to niemały ból.- jak długo tu leżałem?- w sumie chyba długo, bo dziewczyna wyglądała na kompletnie zdrową.
- Około...- zamyśliła się.- pół roku.
- Co?!- krzyknąłęm nie zwracając uwagi na ból.- a Ty jak długo tu siedzisz?
- Pół roku.- powiedziała z uśmiechem.
- Co?!!- krzyknąłęm, ale z uśmiechem. Czy jej w jakimś stopniu na mnie zależało? Ciekawe, ale co tam. Nagle poczułem, że ktoś przejeżdża po "wgnieceniu" w głowie. Syknąłem z bólu.
- Przepraszam, po prostu nie wierzę, że Thor Cię tak urządził.- powiedziała dziewczyna.
- Nie szkodzi.
- Pójdę do Thora i zaraz go skrzyczę.- powiedziała, ale do mnie i z uśmiechem. Coś mi tu nie pasowało.
- Znacie się z Thorem?
- Tak! I z całą ekipą Avengers! Pół roku to sporo czasu Loki.
- No tak... idź już okrzycz tego Thora- powiedziałem z uśmiechem.
- Dobrze.- tym samym szczerym uśmiechem odpowiedziała mi Gabrielle i opuściła moją salę. Poczułem dziwne poczucie samotności, akurat gdy jej nie ma. Do naprawdę zaczyna się robić dziwne. Niemożliwe, ale... Czy ja, Loki Laufeyson, się zakochuję?!

*****************
Wjeżdża nowy rozdział, wiem, że późno, ale może przynajmniej fajny? Nie wiem😂

~Gabaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top