Prolog

-Zapomnij! Niczego ci nie powiem!- krzyknęłam.
-Czyżby?-odpowiedział mi męski, niski, groźny, a zarazem tak dobrze mi znany głos. Pochodził on od bruneta, który z zadziornym uśmiechem patrzył na mnie, a w jego oczach mogłam zobaczyć, jaką żywi do mnie nienawiść.
Poczułam na plecach kolejną falę bólu, spowodowaną przez uderzenia bata.
-Te wasze nędzne metody nic nie dają!-krzyczałam.- ile lat jeszcze będziecie mnie tu trzymać?
-A co? Od dopiero 30 lat tu jesteś, a to nie jest wieczność, moja droga.-mówił z tym samym uśmiechem.- poza tym jesteś boginią, więc chyba wytrzymasz kolejne 30 prawda?
Brunet zaczął się śmiać szyderczo. Wiedziałam, że po części miał rację, myślałam, że ja nigdy stąd nie wyjdę! Jestem boginią= żyję wiecznie. Zaczęłam dostrzegać wady tego o to daru. Ale co było najlepsze (wyczuj ten sarkazm) miałam jeszcze moce, co mi jeszcze bardziej pomagało (sarkazm lvl expert). Ponieważ Trikuna* miała specjalną maszynę (którą nie wiem skąd wytrzasnęli), która kierowała moce przeciwko mnie, czyli władza nad ogniem, i dużo więcej, a to bolało dużo bardziej niż bat, który właśnie znów zaczął przecinać moje plecy. Byłam już wyczerpana, a zresztą, każdego dnia czułam się tak samo, te same przesłuchania, te same tortury i bardzo często się zastanawiam
-Po cholerę był mi ten piepszony Asgard!

************
*Trikuna- organizacja, która mnie przetrzymywała (wymyślona na potrzebę książki)

Cześć! O to i prolog! Wiem, że krótki, ale rozdziały będą długie więc pisane też pewnie nie będą każdego dnia.

~Gabaa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top