9.

Thomas:

Miejsce w którym przyszło mi spać tej nocy było straszne, gdy zobaczyłem w łazience szczypawkę od razu przestraszyłem się, że może być ich więcej i może w nocy będą chciały urządzić na mnie jakiś zamach za to, że Dylan zabił jedną z nich.

Ogólnie nie podobało mi się tu, ale nie miałem wyjścia. Położyłem się do łóżka, które było niewygodne, poduszka też była niewygodna, ogólnie nie podobało mi się tu. Chociaż pokój Dylana był chyba najlepszym miejscem w tym mieszkaniu.

Jakimś cudem zasnąłem, i spałem tak przez pewien czas, ale obudziły mnie jakieś hałasy. Leżałem przez chwilę i nasłuchiwałem co się dzieje, słyszałem jakichś ludzi. Wstałem i podszedłem do okna, zobaczyłem że na tym skwerku i ławkach są jacyś ludzie którzy piją alkohol i głośno się zachowują.

Otwierałem już okno by ich uciszyć, ale jednak zrezygnowałem z tego, to pewnie jakiś margines społeczny i jeszcze coś mi zrobią, byłem co prawda na drugim piętrze, ale nigdy nie wiadomo.

Poszedłem do pokoju w którym spał Dylan by z tym coś zrobił, a nie wiem jak się zachowywać w takich sytuacjach, bo u mnie takie rzeczy się nie dzieją.

- Dylan - powiedziałem i szarpnąłem go za ramię, chłopak się zerwał i zapalił lampkę.

- Co? -spytał ledwo przytomny.

- Jakaś patologia głośno się zachowuje, zrób coś - rozkazałem.

Dylan chyba się wkurzył, ale wstał z łóżka.

- Jaka patologia? - spytał.

- Za oknem - wyjaśniłem.

Chłopak podszedł do okna i przez nie wyjrzał.

- Ale co ja mam z tym zrobić, nie będę przecież ich przeganiał bo jeszcze mi wpierdolą - wspomniał.

- Ale ja nie zasnę! - krzyknąłem na całe mieszkanie, Dylan aż podskoczył na mój krzyk, czy on kurwa nie rozumiał, że musi z tym coś zrobić bo ja nie zasnę?

Po chwili do pokoju wszedł ten cały Brett i spytał o co chodzi, a Dylan mu wyjaśnił że mam problem o to że jest głośno.

- To tutaj normalne - wspomniał.

- Ja chcę spać! - krzyknąłem, Dylan zaczął mnie uciszać, że zaraz obudzę wszystkich w kamienicy, ale mnie to nie obchodziło, to nie ja się tu zachowywałem najgłośniej ale ta patologia, i jeżeli ja nie będę spał to niech wszyscy dziś nie śpią.

Brett zaproponował, że wraz z Dylanem zejdą na dół do tych patusów i ich jakoś uciszą, ja rzecz jasna zostałem w mieszkaniu i obserwowałem rozwój sytuacji z okna. Podeszli do nich i chwilę porozmawiali, ja bym się bał i bym w życiu nie zrobił czegoś takiego.

Za kilka minut wrócili i faktycznie na dworze było ciszej, a w mieszkaniu nie było już nic słychać.

- Już, możemy wrócić spać? - spytał Dylan.

- Tak, w razie czego przyjdę - powiedziałem i wróciłem do pokoju Dylana.

Zostałem wybity ze snu i nie mogłem spać, leżałem i przewracałem się z boku na bok. W końcu usiadłem i zacząłem przeglądać telefon, aż się tym znudziłem i zasnąłem.

Rano, jakoś koło ósmej usłyszałem jakiś dziwny dźwięk który mnie obudził, leżałem przez chwilę i zastanawiałem się co to może być, aż w końcu ktoś wstał, jak poznałem po głosie był to Dylan i coś powiedział.

Wyszedłem z pokoju i patrzyłem co tu się odpierdala.

- Co to? - spytałem.

- Domofon dzwonił. Poczta - wyjaśnił.

- Poczta? I zadzwonił akurat tutaj budząc mnie przy tym? Przecież to jakieś chore - oburzyłem się.

- Thomas, ciszej, chłopaki śpią - szepnął brunet.

- Ja też spałem. Spałem, bo zostałem obudzony przez listonosza, który akurat tutaj musiał zadzwonić, ja się w ogóle nie wyspałem, jak nie jakaś patologia, listonosz, to jeszcze czułem się obserwowany przez stado szczypawek, które na mnie czyhało pewnie za to, że zabiłeś jedną z nich! - krzyknąłem.

- To co miałem nie zabijać tej szczypawki? Sam mnie wołałeś bym ją zabił.

- Musicie tak hałasować? - spytał Theo, który wynurzył się z pokoju.

- Przecież tu i tak jest wiecznie głośno, przed chwilą dzwonił listonosz i mnie zbudził - mówiłem oburzony. Theo się chyba wkurzył, trzasnął drzwiami od pokoju i nastała cisza.

- O której twój ojciec wróci? - spytał brunet.

- A chuj go wie - wzruszyłem ramionami, skąd ja mam mieć takie informacje.

- Spać idziesz jeszcze czy co? - spytał.

- Owszem - powiedziałem obrażony na cały świat i również trzasnąłem drzwiami.

Nikt nie brał moich problemów tutaj na poważnie, byłem wkurzony, ale udało mi się jeszcze na szczęście zasnąć.

Później wstałem i się ogarnąłem, Dylan krzątał się w kuchni i zrobił mi śniadanie. Poprosił bym się zachowywał trochę ciszej, bo Theo wrócił z pracy. Postanowiłem się go posłuchać i nie drzeć się aż tak, no niech mu już będzie.

Koło południa ojciec zadzwonił, że jest już w domu, więc Dylan mnie zawiózł. W końcu byłem w domu, jednak coś mi nie pasowało, w przedpokoju stała duża różowa torba na kółkach, no nie była ona mojego ojca, więc czyja?

- O, Thomas no wiesz jak mogłeś zgubić klucze. Dobrze, że Dylan cię przenocował - powiedział ojciec, który wynurzył się z gabinetu.

- Ktoś u nas jest? - spytałem wskazując na torbę.

- Tak, Oliwia, moja nowa partnerka która będzie z nami mieszkać - wyjaśnił radośnie ojciec.

Przez moment starałem się przyswoić co on w ogóle powiedział, ktoś się do nas wprowadza, jakim kurwa prawem?

- Jak mieszkać? - spytałem.

- Nie zauważysz nawet, mamy duży dom...

- Ale ja się nie zgadzam - powiedziałem wkurwiony.

- To mój dom, a ja mam prawo sobie ułożyć życie - wyjaśnił.

- Dziwki już ci nie wystarczają?! - krzyknąłem.

- Thomas! Zmień ton i nie odpowiadaj bzdur - warknął ojciec.

- Nie opowiadam, myślisz że nie wiem o niczym? Nie rób ze mnie debila! - krzyknąłem i pobiegłem na górę natykając się na wspomnianą Oliwię, która miała może z trzydzieści lat, długie blond włosy, wyglądała jakby miała zrobione usta i cycki.

- Ty pewnie jesteś Thomas - zaczepiła mnie.

Nic nie powiedziałem, pobiegłem do swojego pokoju i trzasnąłem drzwiami, które zamknąłem na klucz. Byłem tak wkurwiony, nie miałem nic do powiedzenia. Skojarzyłem, że to pewnie ta Oliwia która pracuje u ojca, a już myślałem, że wytrzasnął ją z burdelu.

Byłem tak strasznie wkurwiony, zadzwoniłem do mojego chłopaka, a on poza wysłuchaniem mnie nie powiedział nic mądrego, co więcej miałem wrażenie że mu przeszkadzam. Potem napisałem do Teresy, potrzebowałem by ktoś mnie pocieszył, ale od żadnej ze stron nie dostałem żadnego pocieszenia, i może się wydawać, że jestem z kamienia, ale uderzyło mnie to, że on sprowadził tutaj tę dziwkę.

Nie wychodziłem z pokoju, dopiero gdy zachciało mi się jeść wynurzyłem się z pomieszczenia. Przystanąłem na schodach, słyszałem że rozmawiają o czymś.

- Nie martw się Thomasem, on ma ciężki charakter, ale to kwestia przyzwyczajenia - mówił ojciec.

- Mam nadzieję. Nie chciałabym żyć z nim w jakiejś dziwnej atmosferze.

- Spokojnie, to wybuchowy chłopak. Nadal pewnie go boli, że jego matka nas zostawiła gdy był mały - wyjaśnił ojciec.

Wróciłem do pokoju, odechciało mi się jeść, nie czułem się komfortowo we własnym domu bo ona tu była, a ja nie miałem najmniejszej ochoty na spotkanie jej.

Byłem wkurwiony, ale przypomniało mi się że jutro jest sprawdzian z biologii, więc musiałem się pouczyć, nie byłoby zbyt dobrze gdybym dostał kolejną jedynkę.

Wieczorem nie wytrzymałem już z głodu i zszedłem do kuchni, złapałem obiad pudełkowy i go zacząłem podgrzewać. W domu panowała cisza, nagle z salonu wynurzyła się ta dziwka.

- Thomas, nie musisz się martwić, nie chcę ci zastąpić matki - powiedziała.

- Nawet gdybyś chciała to bym się nie połapał, bo nie wiem co to za uczucie mieć matkę - warknąłem i wstawiłem obiad do piekarnika.

- Nie chcę z tobą prowadzić wojny, po prostu jestem w związku z twoim ojcem i jesteśmy szczęśliwi.

- To sobie bądźcie, ale beze mnie. Wątpię, że poleciałabyś na tyle starszego faceta od ciebie gdyby był biedny, lecisz na hajs - stwierdziłem.

- O nie, nie będziesz się tak do mnie odnosił, nie pozwalaj sobie - powiedziała oburzona.

- Odnoszę się do każdego jak chcę. Sorry, ale nie miał mnie kto wychować, więc witam w piekle. Czekam aż znudzisz się ojcu i znowu zacznie odwiedzać burdele i szukać tam wrażeń - powiedziałem i się wrednie uśmiechnąłem, po czym zabrałem obiad do swojego pokoju i go tam zjadłem.

Nie miałem na nic już siły, w głębi duszy potrzebowałem z kimś porozmawiać, ale oczywiście mój chłopak powiedział, że nie ma czasu i nie może mnie odwiedzić. Zaczynało mnie to wkurzać, gdy kogoś potrzebowałem to nikogo nie było. Wieczór spędziłem leżąc w łóżku i oglądając film, chociaż na krótki czas chciałem sobie zająć czymś głowę.

Rano musiałem iść do szkoły, jak zawsze w pośpiechu się pakowałem i szykowałem, zbiegłem na dół, ojca już nie było w domu ale za to była Oliwia. Ignorowałem ją, nic się nie odzywałem, i ona też. Wyglądała na wielce obrażoną. Nagle do drzwi zadzwonił Dylan, otworzyłem szybko i powiedziałem mu by chwilę zaczekał, bo nie wziąłem z góry telefonu. Szybko pobiegłem po telefon, zszedłem i zobaczyłem jak rozmawia z Oliwią, no wkurwiłem się, niech ona się lepiej zajmie sobą.

- Dylan, jedziemy - powiedziałem tonem rozkazującym, ten pożegnał się z Oliwią, na chuj on z nią rozmawiał? Podałem mu z rozmachem plecak, od rana byłem zły, ledwo złapał ten plecak, nabuzowany zacząłem iść do auta.

- Thomas, czekaj, czego jesteś taki zły? - spytał.

- Przez tą dziwkę. Mówiła ci coś na mnie? - spytałem.

- Nie, powiedziała jednie że jest partnerką twojego ojca i mieszka z wami od wczoraj - powiedział brunet i otworzył mi drzwi.

- Suka - fuknąłem.

- Czemu jej nie lubisz? - spytał chłopak.

- Bo się wprowadziła, na cholerę. Leci na hajs ojca, pracuje u niego, mam dosyć.

- Może nie leci na hajs, może go kochać przecież - próbował mnie uspokoić Dylan.

- Jego nie da się kochać. Czekam aż zacznie ją zdradzać, nie bez powodu matka od niego uciekła, całe życie zwalał na mnie winę, że spierdoliła przeze mnie, bo od dziecka byłem nieznośny. Gówno prawda, gdyby jej nie zdradzał i nie był chujem to ja bym miał matkę i może kurwa bym się inaczej zachowywał - powiedziałem na jednym wydechu, Dylan zerknął na mnie w lusterku i chyba zastanawiał się co ma mi odpowiedzieć, a mnie się zrobiło głupio że mu to powiedziałem. Niepotrzebnie mu to mówiłem, to moje problemy i nikt nie musi o nich wiedzieć, a już szczególnie Dylan.

- Zapomnij o tym co ci mówiłem. Nie było tego - powiedziałem twardo, nie chciałem by Dylan o tym wiedział, nie było czym się chwalić, a teraz pomyśli że jestem mięczakiem, a przecież kurwa nie jestem.

- Thomas, jeśli byś chciał pogadać...

- Nie chciałbym, nie potrzebuję rozmów ani niczego, sam sobie zajebiście radzę, a tej kurwie urządzę piekło na ziemi - powiedziałem i akurat podjechaliśmy pod szkołę, Dylan chciał mi otworzyć, ale byłem tak nabuzowany, że złapałem plecak, sam wysiadłem i poszedłem pod szkołę. Byłem na siebie zły, że powiedziałem mu pewne rzeczy ale coś we mnie pękło, tak to jest gdy gromadzi się w sobie dużo emocji.

W szatni spotkałem Teresę, która od razu spytała co się dzieje. Wkurwiony jej zacząłem opowiadać o Oliwii, wysłuchała mnie i poradziła bym z nią nie walczył, a starał się zaakceptować. Ale mi kurwa złota rada, jeszcze czego. Teresa widziała, że jestem wkurzony, więc delikatne starała się ze mną rozmawiać i mnie niczym dzisiaj nie denerwować, ale mnie to dodatkowo irytowało, bo gdy ja wczoraj potrzebowałem z kimś pogadać to nikt nie miał czasu.

Alex to samo, gdy byłem w szkole zaczepił mnie na przerwie i pytał co się stało, ale ja mu jedynie wygarnąłem że wczoraj potrzebowałem rozmawiać, a nie dzisiaj, bo dzisiaj jest już za późno na rozmowy i jedyne na co mam ochotę to wszystkich rozszarpać. W szkole to zawsze każdy miał czas, ale poza już niekoniecznie, i mnie to zaczynało denerwować.

~~

Rozdział dodany wcześniej specjalnie na życzenie pieselolo
❤️








Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top