40.

Thomas:

Gdy Dylan poszedł do pracy, a mi się już znudziła nauka poszedłem się myć. W mieszkaniu byłem tylko z Brettem, który powiedział że idzie wcześnie spać bo jest zmęczony pracą, a Theo był wraz z Dylanem w klubie. 

Postanowiłem się więc cicho zachowywać by nikomu nie przeszkadzać. Po cichu się umyłem i zamknąłem w naszym pokoju. Jednak nie przewidziałem, że jestem tak zmęczony nauką, że zasnę na siedząco z zapaloną lampką. Spałem sobie w najlepsze, wyrwałem się ze snu, gdy głowa zaczęła mi się osuwać po ścianie. Usiadłem więc i dotarło do mnie jak jest głośno, znowu ktoś hałasował. Wyjrzałem przez okno i naprzeciw bloku na ławce ktoś siedział i hałasował.

Dylan w takich sytuacjach kazał informować o tym chłopaków, ale nie będę przecież budził Bretta. Postanowiłem załatwić tę sprawę sam. Wsunąłem buty i w mojej piżamie w króliki zszedłem na dół. Na dworze było bardzo ciepło, wyszedłem z kamienicy i przeszedłem od razu na drugą stronę, gdzie towarzystwo świetnie się bawiło hałasując. Nie bałem się, co oni mi niby mogli zrobić. Byłem w sumie pod domem, więc gdybym zaczął krzyczeć z pewnością ktoś rzuciłby mi się z pomocą. 

- Przepraszam bardzo, ale czy możecie być trochę ciszej? - stanąłem przed grupką ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.

To nie była ta sama grupka co wcześniej, wyglądali na jakichś bezdomnych. Była to dwójka facetów i jakaś babka. Ale okazali się bardzo mili i zaprosili mnie do picia. Dylan kazał mi być miłym dla takich ludzi co hałasują, więc chyba nie wypadało im odmówić?

Dylan:

O godzinie drugiej wyszliśmy z Theo z klubu. Z ulgą odetchnąłem świeżym powietrzem, dziś było tam wyjątkowo gorąco i duszno.

- O niczym innym nie marzę, jak o umyciu się i położeniu spać - powiedziałem.

- Ja to samo. Jestem strasznie zmęczony - wspomniał Theo - Ale spokojna noc dzisiaj swoją drogą. Nawet samochody nie jeżdżą, aż miło posłuchać tej ciszy.

Szliśmy sobie zaciemnionymi uliczkami delektując się ciszą i rześkim wieczorem aż nagle... Nie...

- Wiesz co, miałem wrażenie że słyszę gdzieś śmiech Thomasa, ale mi to już chyba w głowie tak - powiedziałem, gdy byliśmy już blisko kamienicy.

- Ale wiesz... Ja też mam wrażenie, że go słyszę - powiedział Theo.

Im byliśmy bliżej, tym głośniejsze wydawały nam się głosy, śmiechy, a między tymi obcymi przysiągłbym że słyszałem mojego chłopaka. Aż mnie rozbolał brzuch z nerwów, ale co on by robił po drugiej w nocy na dworze. 

Wyszliśmy z zakrzewionego terenu i na ławce naprzeciw nasze kamienicy zobaczyliśmy grupkę czterech osób, trójka jakichś bezdomnych a między nimi mój najebany królewicz z jakimś kubkiem w ręku, który pokładał się na ławce i wyglądał jakby się bawił świetnie.

- Ja pierdole - powiedziałem pod nosem i podbiegłem od razu bliżej, a Theo za mną.

- Co tu się dzieje? - spytał mój przyjaciel. Trójka tych meneli popatrzyła na nas jakbyśmy im przerwali dobrą zabawę, a Thomas wyglądał jak oderwany od rzeczywistości.

- A no nic, siedzimy kulturalnie i spożywamy alkohol - odparł jeden z mężczyzn jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

- Thomas - złapałem go za rękę i pomogłem wstać.

- Nie no co wy, zabieracie nam kompana? Siądźcie z nami - zachęcała kobieta.

- Nie siądziemy, a jego zabieramy, bo jego tu nie powinno nawet być - powiedziałem stanowczo.

- Dylan, ale zostańmy z państwem, wiesz ile mają ciekawego do powiedzenia? - wybełkotał blondyn.

- Do domu - warknąłem i wspólnie z Theo zaczęliśmy wlec Thomasa do domu. Jeszcze po drodze się oglądał na tych meneli i coś do nich odkrzykiwał.

- Jak ty tam wylądowałeś? - spytał Theo.

- Dylan mówił mi przed wyjściem, żeby być miłym dla tych co hałasują na dole i najlepiej do nich wyjść, no to wyszedłem - wybełkotał - A że zaprosili mnie na posiedzenie, no to gdybym odmówił, to bym był chyba niemiły, prawda?

Theo starał się nie śmiać, ale słyszałem jak się zapowietrzył. Mnie w sumie też to bawiło i starałem się nie parsknąć śmiechem na rozumowanie Thomasa i na to, że pił z jakimiś menelami. Rzecz jasna było to przesadą, Thomas się nawalił i nie pójdzie przecież jutro do szkoły. 

Weszliśmy na klatkę schodową, Thomas nawet nie przebierał nogami, jego było trzeba dosłownie wlec. Dobrze, że chociaż buty jakieś założył, bo w tej piżamie w króliki na ławce z menelami wyglądał już w ogóle komicznie.

- Pobudka! - krzyknął nagle, a echo jego głosu poniosło się po całej klatce.

- Thomas, cicho - syknąłem i przyspieszyłem kroku by jak najszybciej wprowadzić go do mieszkania w obawie przed tym, że pobudzi sąsiadów.

Znaleźliśmy się w mieszkaniu, zdjąłem mu buty i zaprowadziłem do pokoju. Był bardzo pijany, jego głowa od razu zawędrowała na poduszkę. Zostawiłem go tak i poszedłem się szybko umyć. Przez to, że był pijany niepokoiłem się trochę by nic już więcej dziś nie odjebał, więc starałem się umyć najszybciej jak to możliwe. 

Gdy ja się myłem on od razu chyba zasnął, bo gdy wszedłem do pokoju to już chrapał, ale może to i lepiej bo nie miałem zamiaru z nim teraz rozmawiać, skoro był pijany. Nie będę jakimś sadystą i nie będę go posyłał do szkoły, gdy zapewne będzie miał kaca. Nic mu się nie stanie gdy zostanie jutro w domu, ale będę musiał z nim porozmawiać. Swoją drogą mogłem to przewidzieć, że on jakoś dziwnie zinterpretuje moje słowa. Przed snem wyłączyłem jego budzik by rano nie dzwonił i położyłem się.

Thomas nawet się w nocy nie przebudził, ja spałem czujnie a on nawet nie wstał do łazienki. O godzinie dziesiątej obudziłem się i poszedłem się ogarnąć, Thomas jeszcze spał. Bretta w mieszkaniu już nie było, a Theo również spał. Swoją drogą Theo zawsze długo spał, gdy wracał z nocki więc nie wydało mi się to dziwne.

Byłem w kuchni i robiłem śniadanie, usłyszałem że drzwi jednego z pokoi się otwierają, wychyliłem się ale tylko zobaczyłem Thomasa, który biegł szybko do łazienki. Gdy przypomni mi się widok z wczoraj to chce mi się śmiać, ale jednak byłem też na niego trochę zły. Jego tok myślenia momentami mnie przerażał, mogło mu się coś stać. 

Minęło piętnaście minut a Thomas nadal nie wychodził, zapukałem więc do łazienki.

- Tommy, żyjesz? - spytałem.

- Wolałbym nie żyć - powiedział.

- Zrobić ci miętę? 

- Zrób coś żebym się zaraz nie porzygał - powiedział.

Przypomniało mi się jak kiedyś Thomas też się najebał i za żadne skarby nie chciał tego wyrzygać. I nie trafiały do niego słowa, że to konieczne. Obawiałem się, że teraz czeka mnie taka sama przeprawa.

- Thomas, nie powstrzymuj tego. Wyrzygaj się, obiecuję ci że zrobi ci się lepiej - zacząłem go namawiać. 

Nie było to takie proste, ale zacząłem go przekonywać i zdecydował, że mnie posłucha. Całe szczęście, przecież wiadomo że lepiej się poczuje.

Zrobiłem mu przez ten czas herbatę i czekałem aż wyjdzie. Po kilku minutach drzwi łazienki się otworzyły, wyszedł z nich Thomas. Wyglądał jakby stoczył jakąś walkę, był blady, usiadł od razu.

- Jezu, jak ty wyglądasz... Źle się czujesz oprócz kaca? - spytałem i przyłożyłem mu rękę do czoła by sprawdzić czy nie ma jakiejś gorączki. Ale nie miał, jego czoło było chłodne.

- Czuję się jakbym umierał.

- Jezu, dzwonić po pogotowie? - spytałem zaniepokojony.

- Nie, to kac - powiedział i drżącą dłonią wziął kubek z herbatą z którego się napił. Z uwagi na złe samopoczucie Thomasa odprowadziłem go z powrotem do pokoju i położył się do łóżka. Po godzinie poczuł się lepiej i nadszedł czas na rozmowę. 

- Thomas, to co zrobiłeś wczoraj było nieodpowiedzialne. To były jakieś menele, mogli ci coś zrobić. To było niebezpieczne - powiedziałem.

- Ale kazałeś być miły... Zszedłem by ich upomnieć, że są za głośno. Ale zaprosili mnie bym z nimi posiedział, to co miałem być niemiły i się nie zgodzić?

- Nie zgodzenie się na picie z obcymi ludźmi nie jest oznaką bycia niemiłym, ale oznaką rozsądku. I drugim razem jeśli kiedykolwiek by była taka sytuacja masz odmówić. To jacyś menele, mogli ci coś zrobić, Thomas tak się nie robi. Wczoraj rano wsiadłeś obcemu facetowi do samochodu, wieczorem upiłeś się na ławce z jakimiś menelami. Czy ty nie umiesz rozróżniać co może być niebezpieczne? - spytałem.

- Nie wydało mi się to niebezpieczne, byłem praktycznie pod domem... A oni byli mili i nic mi nie zrobili - wyjaśnił.

- Nigdy więcej nie waż się nawet zrobić czegoś takiego. Nigdy. Co ty z nimi w ogóle piłeś? - spytałem.

- Nie wiem, mieli coś... Nie miało etykietki, ale było ostre - powiedział beztrosko blondyn.

Miałem wrażenie, że do niego nic nie dociera i nie zdaje sobie w ogóle sprawy z powagi sytuacji.

- Ja pierdole, to pewnie jakiś ruski spirytus i dlatego ty się tak czujesz. Boże, nie wierzę po prostu - pokręciłem głową z niedowierzaniem. Bo co innego do picia mogli zaoferować mojemu chłopakowi jacyś bezdomni menele jak nie ruski spirytus, od którego się nawet można przekręcić. W głowie mi się to wszystko nie mieściło.

- Posłuchaj, ty musisz sobie zdać sprawę z tego jak nieodpowiedzialnie postąpiłeś. Że naprawdę mogli ci coś zrobić, mogło się coś stać. Nie rozumiesz tego? Do tego piłeś pewnie ruski spirytus, który nawet nie wiadomo z czego jest zrobiony, mogłeś się zatruć a nawet umrzeć - powiedziałem. Thomas gdy usłyszał "umrzeć" przybrał nagle poważny wyraz twarzy i na mnie popatrzył.

- Umrzeć? - powtórzył.

- No tak. Jeśli odwalisz raz jeszcze coś takiego, to się na ciebie obrażę. Pomyśl dwa razy zanim coś dziwnego zrobisz i się zastanów jakie to może pociągnąć za sobą skutki - powiedziałem.

Thomas chyba się przejął moimi słowami i przez resztę dnia wyglądał na zmieszanego całym zajściem. Theo gdy tylko wstał od razu spytał jak do tego doszło, że Thomas znalazł się na ławce z tymi menelami, więc sam mu opowiedział jakie miał intencje idąc tam. 

- No widzisz Dylan, narzekałeś na brak rozrywek w życiu. Spokojnie, Thomas nie pozwoli by było ci nudno czy zbyt spokojnie - poklepał mnie po plecach i zostawił nas samych w pokoju.

- Boję się, że mnie odeślesz do ojca za moje zachowanie - przyznał chłopak. Usiadłem bliżej niego i złapałem go za rękę.

- No coś ty. Wiem, że trochę narozrabiałeś, albo raczej naraziłeś się na niebezpieczeństwo. Ale nie jest to powód by odsyłać cię do ojca - powiedziałem, blondyn położył głowę na moim ramieniu.

- Gdy teraz myślę o tych sytuacjach, to serio nieodpowiedzialne i głupie. Mogło mi się coś stać.

- Szkoda, że wcześniej nie pomyślałeś o tym. Ale grunt, że zrozumiałeś. I tak dużo się zmieniłeś, więc jestem pewien, że będziesz też umiał dostrzec niebezpieczeństwo w sytuacjach takich jak tamte. Musisz się tego nauczyć. 

- Już nie będę nigdy pił z jakimiś menelami. Już mam dożywotnią nauczkę. 

Przytuliłem Thomasa do siebie, widać było że się trochę przejął tym wszystkim. Mi już zaczęło mięknąć serce i nawet trochę nie potrafiłem się na niego gniewać. W końcu to mój Tommy, bez którego mojego życie byłoby nudne i szare. Nie można było zaprzeczyć temu, że ten chłopak mi dostarcza adrenaliny i wrażeń, ale nie miałem go dosyć ani trochę. Potrafiłem mu wszystko wybaczyć i przymknąć oko na jakieś głupoty. I tak się już zmienił i widzę jak nad sobą pracuje. A każdemu czasami zdarza się popełnić jakiś błąd. 

Resztę dnia spędziliśmy na leżeniu w łóżku i nic nie robieniu. Thomasa nadal trochę bolał brzuch, a ja chyba z uwagi na te wszystkie emocje potrzebowałem odpoczynku i leniwego dnia z miłością mojego życia.

I tak mijały dni, tygodnie, miesiące. Relacje Thomasa z ojcem były nijakie, czasem rozmawiali, czasem nie odzywali się do siebie przez tygodnie. Gdy tylko Thomas osiągnął pełnoletność odetchnął z ulgą, że może całkowicie sam o sobie decydować, a jak można się domyślić jego decyzją było pozostanie przy moim boku. 

Mi udało się znaleźć inną pracę, ale i tak byłem zmuszony w weekendy dorabiać sobie w klubie. Thomas już się do tego przyzwyczaił i ja w sumie też, po prostu na razie tak musiało być. 

Mieszkało nam się dobrze, Thomas w końcu osiągnął spokój ducha i nigdy jeszcze nie widziałem go tak szczęśliwego jak teraz. Nie było śladu po dawnym Thomasie, był zupełnie innym człowiekiem. Ja też czułem się wspaniale, przy nim odżyłem i nie narzekałem na nudę. Byliśmy cholernie szczęśliwi, i w życiu bym nie pomyślał że prawdziwe szczęście odnajdę przy osobie, której tak bardzo na początku nienawidziłem. 

Jak widać niektórzy z nas skrywają swoje prawdziwe "ja" pod bardzo grubą skorupą, należy więc pamiętać, że każdy zasługuje na drugą szansę. I choć może z zewnątrz niektórzy ludzie mają nieskazitelnie szczęśliwe życie, tak naprawdę nie ma ludzi w stu procentach szczęśliwych. Mając pieniądze może im brakować czegoś znacznie bardziej wartościowego, czego nie można kupić. Bo najlepszych rzeczy w życiu nie można kupić.  A życie jest takie, że nasz los może niespodziewanie się wywrócić do góry nogami, ale jak to mówię nic się nie dzieje bez przyczyny, i czasami trzeba na to pozwolić.

~~

To już koniec, udało się! 💫😊
Tradycyjnie pragnę wam podziękować za aktywność pod tym opowiadaniem, za gwiazdki, komenatrze, wiadomości dm w których pisaliście, że opowiadanie jest super ❤️ naprawdę wiele to dla mnie znaczy, i dziękuję wszystkim osobom, które przebrnęły wraz ze mną przez tę całą historię ❤️
Co dalej? Jak już wspominałam pod którymś rozdziałem jestem w trakcie tworzenia nowego Dylmasa, idzie mi to dość opornie z uwagi na brak czasu na cokolwiek (nie mam nawet czasu posprzątać pokoju :)) a do tego lekki brak weny. Ale jakoś powoli coś tam piszę. Nie powiem wam czy opublikuję opowiadanie za miesiąc czy za pięć miesięcy. Nie wiem tego po prostu, ale jeśli chcielibyście nadal czytać moje wypociny to prosiłabym o nie dawanie mi unfollow, bo będę o wszystkim informować na wattpadzie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top