4.
Thomas:
Nie wiem jakim prawem zajęcia w szkole odbywają się tak wcześnie, kiedy ja się niby do cholery mam wyspać, w nocy nie mogę zasypiać, a rano mam problem by wstać i przeciągam to do ostatniej chwili.
Wstałem z ostatni budzikiem, poszedłem się trochę rozbudzić. Umyłem twarz i spojrzałem w lustro.
- No no, Thomas jesteś coraz przystojniejszy - powiedziałem do lustra.
Po zrobieniu porannej toalety poszedłem się ubrać, i oczywiście spakować, nie zrobiłem tego wieczorem bo nie miałem czasu, był u mnie wczoraj mój chłopak Alex.
W kuchni czekało już jedzenie, które ojciec zapewne odebrał kilka chwil wcześniej, bo rzecz jasna nie robię sobie śniadań do szkoły tylko dostaję ekskluzywne pudełka, wczoraj tylko coś nawaliło, ale na szczęście napisałem już na nich skargę.
- Thomas - zagadnął ojciec, gdy się dopakowywałem - Pamiętasz, że wyjeżdżam dziś na jedną noc?
Spojrzałem na niego i zobaczyłem jak jest już ubrany w garnitur, w ręku trzymał torbę. Ojciec był właścicielem firmy zajmującej się nieruchomościami i często wyjeżdżał.
- Przypomniałeś mi to właśnie - powiedziałem. Nie zawsze przywiązywałem uwagę do tego co ktoś do mnie mówi, często byłem pogrążony we własnych myślach, które jednak były ponad wszystko najważniejsze.
- Dylan dzisiaj będzie tu nocował, bo nie mam do ciebie zaufania. I proszę, abyś go nie odstraszył... Nie męczył, nie prześladował, nie drażnił się, nie...
- Dobrze, nic mu nie zrobię - przerwałem, przecież i tak zrobię to na co będę miał ochotę.
Po jeszcze chwilowej pogadance ojciec się w końcu zwinął i pojechał na lotnisko, mówił że na lotnisko, ale prawda jest taka, że chuj wie gdzie.
Usłyszałem, że Dylan przyjechał pod dom. Zapukał do drzwi, od razu mu otworzyłem, miał ze sobą niewielką torbę z rzeczami.
- Zapraszam - powiedziałem z wrednym uśmieszkiem. Chłopak niepewnie wszedł i poszedł by zostawić rzeczy w pokoju, w którym ma spać.
Robiło się już późno, więc czekałem na niego przed domem, gdy tylko wyszedł i zamknęliśmy dom podałem mu plecak, nie będę przecież się przeciążał. Po chwili otworzył mi drzwi, nauczył się już jak mnie należy tutaj traktować.
- Wyglądasz jakbyś umarł - skomentowałem, w lusterku widziałem że był niewyspany, prawie się go przestraszyłem.
- Pracowałem do późna - powiedział i wyjechaliśmy.
- Wyglądasz jakbyś miał kaca, umierał, lub zmartwychwstawał. W sumie mieszanka wszystkiego - powiedziałem z jak największą powagą. Dylan nic nie powiedział, jedynie pokręcił głową.
Wiem, że go denerwowałem, ale moim hobby było robienie tego, zresztą ja taki byłem. Brunet wysadził mnie przed szkołą i podał mi plecak.
- Pewnie się cieszysz, że u nas dzisiaj nocujesz. Dla ciebie to pewnie tak jakbyś miał nocować w pałacu, do potem - powiedziałem i ruszyłem pod szkołę, gdzie stała już grupka moich znajomych.
Po dniu odbytym w szkole Dylan po mnie przyjechał i wróciliśmy do mojego domu. W sumie dobrze że spał u nas, zawsze gdy zostawałem sam i ojciec wyjeżdżał to się bałem że ktoś się włamie.
Zjedliśmy razem obiad, Dylan wyglądał już lepiej, pewnie spał gdy na mnie czekał.
- Pomożesz mi zaraz z lekcjami - powiedziałem, wiadomo było że go w ten sposób wykorzystam, ja nienawidziłem odrabiać lekcji.
- Z chęcią - powiedział ze średnim entuzjazmem.
- Jak się czujesz z tym, że jesz ze mną obiad i będziemy spali pod jednym dachem? Czujesz się wyróżniony? - zapytałem.
- Tak, bardzo. To istny zaszczyt - powiedział chłopak z powagą.
- Dobrze to ująłeś, podoba mi się twoja postawa. Chodź zrobić te lekcje, bo potem nie będzie mi się chciało - zarządziłem, Dylan oczywiście nie miał nic do gadania i musiał robić to co ja mówię.
Usiedliśmy do lekcji, odrobiliśmy geografię, ale nad matematyką zeszło nam najdłużej, bo Dylan jakiś świetny też nie był.
- Słuchaj, mam wspaniały pomysł - powiedziałem. Dylan chyba trochę zmęczony odrabianiem lekcji ze mną popatrzył na mnie.
- Może coś wypijemy? Jakiś alkohol - powiedziałem.
- Nie kupię ci żadnego alkoholu, twój ojciec mi zabronił - odpowiedział od razu.
- Ale ja już jestem duży, mam siedemnaście lat. No Dylan, nie bądź cipa - utrzymywałem uparcie.
- Thomas, nie kupię ci alkoholu. Koniec, moje ostatnie słowo - postanowił twardo.
- To może masz jakieś dojście do narkotyków? - spytałem.
- Thomas - powiedział oburzony - Nawet jakbym miał, to bym ci nic nie załatwił. A i tak nie mam.
Zdenerwował mnie, myślałem że skoro jest niewiele starszy ode mnie to mnie zrozumie, i coś dzisiaj wypijemy, ale nie. Obrażony na cały świat poszedłem wziąć długą kąpiel, zapaliłem świecie, wlałem zapachowy olejek do wody w której się położyłem, oprócz tego na twarz zaaplikowałem maseczkę i tak leżałem i odpoczywałem po tym ciężkim dniu.
Wieczorem naszykowałem się do szkoły i podokuczałem Dylanowi, aż zrobiło się późno i on poszedł spać, ja również się miałem kłaść. Zerknąłem jeszcze w kalendarz i...
- Kurwa - powiedziałem pod nosem widząc notkę, że na jutro mam przynieść kawałek dekoracji na przedstawienie. Rzecz jasna nie miałem tego zrobić z własnej chęci, ale za karę za dogryzanie siostrze zakonnej. Była godzina dwudziesta trzecia, a ja jutro miałem na ósmą. Szybko pobiegłem do pokoju, gdzie spał Dylan.
- Dylan - powiedziałem i zapaliłem duże światło, chłopak przykrył się kołdrą, podejrzewam że już spał.
- Co - powiedział ledwo przytomny.
- Słuchaj, bo ja muszę jutro zanieść kawałek dekoracji na przedstawienie, które się jutro odbywa - powiedziałem, jednak chłopak nadal leżał z twarzą przykrytą kołdrą, podszedłem bliżej i odgarnąłem kawałek kołdry - Ale to trzeba wykonać z kolorowego brystolu.
Dylan odsłonił twarz i popatrzył na mnie.
- I ty to mówisz teraz?
- Popatrzyłem w kalendarz i dopiero zobaczyłem. Ale jeszcze przez czterdzieści minut są czynne markety - dodałem.
Śmiać mi się chciało gdy zobaczyłem jaki jest poirytowany, pewnie miał ochotę się na mnie wydrzeć, ale wiedział że nie może. Wyszedł szybko z łóżka i zarzucił na siebie bluzę i dresy.
- A ty jedziesz w tym? - spytał, popatrzyłem na swoją piżamę w logo Gucci i stwierdziłem, że założę chociaż bluzę, spodenki mogą wystawać. Dylan złapał szybko kluczyki od auta i dokumenty, ja resztę rzeczy i ruszyliśmy szybko do auta.
- A gdybym tutaj nie spał? - spytał i otworzył mi drzwi.
- To bym po ciebie zadzwonił - powiedziałem jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Ale ja równie dobrze mogłem być w pracy. Jeżeli mam być dyspozycyjny w nocy, to niech twój ojciec mnie uprzedza, bo wie że mam jeszcze jedną pracę.
- A, no tak. No to jakbym dowiedział się, że jesteś w pracy to ojciec by musiał jechać. Swoją drogą mogłeś się jakoś lepiej ubrać - skarciłem strój chłopaka.
- Do jasnej cholery, jest prawie dwunasta w nocy, zostałem wyrwany w środku nocy do marketu, spałem już.
Wjechaliśmy na parking, nie było tu żadnego samochodu oprócz samych staroci, ale w większości parking był pusty.
- Dobrze, że nie musimy koło nikogo stać, bo ja bym nie pozwolił byś zaparkował koło jakiegoś starocia - skomentowałem.
Dylan nic nie odpowiedział, tylko stanął jak najbliżej wejścia i dotarliśmy do marketu, zobaczyłem że wystawione są jakieś super drogie słodycze co od razu przykuło moją uwagę, jednak Dylan mnie ponaglił, że nie mamy czasu. Też mi, ja oglądałem słodycze.
No ale gdy dotarliśmy na dział papierniczy okazało się, że nie ma tych kolorów brystolu jakich jak potrzebowałem.
- Kurde - powiedziałem i tupnąłem nogą - Czy tutaj nikt nie dba o asortyment?! - krzyknąłem, mój głos poniósł się po sklepie przykuwając uwagę ekspedientek. Dylan uśmiechnął się lekko w ich stronę.
- Wychodzimy - powiedział, to ja tu byłem od wydawania poleceń, ale fakt, przecież musimy jechać wobec z tego do innego marketu.
- Dylan, ja w ciapach wyszedłem - powiedziałem zerkając na swoje klapki - Nie mogę biec w nich, do tego coś sobie naciągnąłem, i...
Nie dane było mi dokończyć, bo Dylan szybo wziął mnie na ręce i przeniósł do auta. Nie spodziewałem się tego, ale w sumie postąpił w porządku, od tego był. Mnie bolała kostka i byłem poważnie kontuzjowany.
Po chwili dojechaliśmy do drugiego marketu i szybko pobiegliśmy na dział papierniczy, kostka bolała mnie już mniej, na szczęście było to chwilowe. Już nikogo tutaj nie było oprócz nas, pracownicy niecierpliwie patrzyli na nas. Złapałem to co było potrzebne, Dylan z pięć razy się upewniał czy to jest wszystko.
- Możemy kupić piwo - powiedziałem.
Chłopak wywrócił oczami i poszliśmy do kasy, po czym wróciliśmy do domu.
- Ale ty wiesz, że musisz mi pomóc przy tym? - spytałem. Dylan zastygł w bezruchu, patrzył to na mnie, to na brystol. Widać, że był zmęczony i niewyspany.
- W jaki sposób? - spytał.
- Brystol trzeba poprzecinać i pozwijać w taki charakterystyczny kształt - wyjaśniłem.
Dylan nic nie powiedział, tylko wziął wszystkie rzeczy i przeniósł na stolik w jadalni. W sumie dobre miejsce by to tam składać, zrzuciłem z siebie bluzę i zasiadłem do stołu. Znalazłem w telefonie instrukcję co dokładnie mam wykonać i pokazałem Dylanowi.
- Twój ojciec zawsze ma takie przeboje z tobą? - spytał.
- Czasami. Ale to w końcu ja, mi wolno wszystko - stwierdziłem i wróciłem do składania dekoracji. Dylan znudzony pomagał mi w składaniu dekoracji, dużo lepiej by się to robiło przy piwie, ale oczywiście Dylan sztywniak był przeciwny by je zakupić. Przecież nikt by się nie dowiedział.
- Nie wierzę, że ja o drugiej w nocy siedzę z tobą i sklejam jakieś nie wiadomo co - powiedział.
- Ja też. Nie zrobiłbym tego, no sorry, ale jakim prawem. Ale problem taki, że podpadłem siostrze zakonnej, i powiedziała że jeżeli tego nie wykonam, to się postara bym wyleciał ze szkoły - wspomniałem.
- Siostrze zakonnej? Co takiego zrobiłeś?
- No powiedziałem, że nie szanuję księży, że kradną, że wyglądają jak pingwiny i wszyscy powinni zostać spaleni na stosie. Z siostrą toczę już walkę od roku - przyznałem. Dylan się zaczął śmiać, mnie w sumie też trochę to bawiło, przecież ja powiedziałem prawdę - I z tej okazji kazała mi wręcz wykonać jakąś chujową dekorację na jakieś przedstawienie religijne, nie wiem nawet o co chodzi. No ale jebać, niech se ma, niech se to w zakonie przywiesi, bo to wykonał swoimi świętymi i delikatnymi rączkami Thomas Sangster. To pewnie najdroższa rzecz jaką by mieli w zakonie.
- Tak, z pewnością. Nie wiem jak ty jutro w szkole wysiedzisz, już tak późno - powiedział brunet.
- Będę spał. Mam dwa wf-y, na których nie ćwiczę bo mam lewe zwolnienie. Zazwyczaj wtedy idę do biblioteki, wyjmuję na biurko poduszkę i śpię - wspomniałem.
- Śpisz? Tak po prostu?
- No tak. A co mam robić, nie będę ćwiczył ani spędzał czasu na brudnej sali gimnastycznej, a do przebieralni nawet nie wejdę, tam tak wali, jest zapewne tyle bakterii. Nie dla mnie - skomentowałem.
Minęła godzina, dwie, trzy. Niestety, ale to miała być dosyć spora dekoracja, dlatego tyle nam to zajęło. Też zanim wróciliśmy do domu chwilę to zajęło, i takim cudem położyliśmy się spać o czwartej. Ogólnie to bym mu zlecił by sam to wszystko zrobił, ale obawiałem się że zrobi to źle więc musiałem koordynować wszystkim, no i mu pomagać, sam mógłby się nie wyrobić.
Ogólnie Dylan miał duże szanse by zostać u nas zatrudniony na stałe. Ta sytuacja była dla niego niezłą próbą, kiedyś zażyczyłem sobie w środku nocy od poprzedniego szofera, któremu urządziłem pobudkę by zawiózł mnie na stację po hot doga, to powiedział że jestem pojebany, został więc zwolniony w trybie natychmiastowym. A Dylan dobrze się sprawował, fakt, był trochę wkurwiony za tę nocną pobudkę, ale gdy jeszcze bardziej się przyzwyczai do mojej osoby to go to nie zdziwi. I tak pewnie był w głębi duszy zadowolony, że musi mi towarzyszyć w nocnej przejażdżce do sklepu i wyborze odpowiedniego brystolu.
~~
Zauważyłam, że jest podział czytelników na tych, którzy nienawidzą Thomasa lub uwielbiają XD
Ja należę do tej drugiej grupy chyba, pisząc to nie raz zaśmiałam się na jego teksty 😅❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top