30.

Thomas:

- Thomas! - wyrwał mnie z zadumy głos nauczycielki od matematyki, popatrzyłem na nią i wróciłem myślami na lekcję - Nie uważasz, nic nie notujesz, rozumiem że wszystko wiesz, i ciągi geometryczne nie sprawiają ci problemu.

- Zamyśliłem się. Już będę pisał - wyjaśniłem spokojnie. 

Miesiąc temu pewnie bym się wkurwił, że jak dziwka ma czelność mnie upominać. Ale teraz pewne rzeczy się zmieniły, od kiedy jestem z Dylanem staram się trochę inaczej zachowywać, często mi zwraca uwagę gdy jestem dla kogoś bezczelny.

Często zdarzało mi się zamyślać, odpływać myślami czy dziwnie czuć. Niektóre rzeczy przyjmowałem z opóźnieniem, albo reagowałem nadzwyczaj spokojnie jak na mnie, mój organizm był ostatnimi czasy w dziwnej formie.

Dziś wieczorem miałem nocować u Dylana, był piątek i nie musiałem iść do szkoły, a jego współlokatorzy i tak szli do pracy i chyba już się przyzwyczaili do mojej obecności.

Siedziałem na lekcjach jak na szpilkach w oczekiwaniu na koniec zajęć. 

- To nie wybierasz się dziś do chłopaków? - spytał Liam, gdy siedzieliśmy na przerwie.

- Nie, dziś mnie nie będzie. Ale bawcie się dobrze. W końcu nie będę nocował w domu i nie będę musiał wysłuchiwać organizacji ślubu i tych bzdur, bo serio mam dość.

- Jasne, przyda ci się odpocząć od atmosfery w domu. Swoją drogą to na ślub idziesz z Dylanem? - spytał Liam.

- Uhm... To znaczy kiedyś już o tym rozmawialiśmy i miał iść i tak jako mój jakby opiekun, ale teraz jesteśmy razem... To takie zjebane że musimy ukrywać związek, ale przecież ojciec nie zrozumie - westchnąłem.

- Miałeś już chłopaka i nic do tego nie miał - wspomniał Liam.

- Bo Alex też jest z bogatej rodziny i jest w moim wieku. A ojciec zaraz powie, że Dylan leci na nasz hajs i mnie nie kocha. A ja wiem, że mnie kocha, otworzył mi oczy na wiele spraw i do tej pory jest jedyną osobą która się o mnie troszczy, ale ojciec tego nie zrozumie, hipokryta jebany.

Niestety, ale ojciec taki był i ja nawet nie rozważałem czy mu powiedzieć o Dylanie czy nie. Wiedziałem od początku, że ojciec się nie może dowiedzieć, Dylan podzielał moje zdanie w tej kwestii.

Po szkole Dylan po mnie przyjechał i pojechaliśmy do niego, zamówiliśmy obiad bo nie chciało się nam gotować, a ojciec myślał że śpię u Liama. Wolałem nie mówić, że u Dylana bo jeszcze by zaczął coś podejrzewać.

Był wieczór, strasznie rozbolała mnie głowa, a najgorsze było to że nie wziąłem tabletek, które zawsze biorę w takich przypadkach.

- Dylan - powiedziałem - Boli mnie strasznie głowa.

- Dać ci Nurofen? - spytał.

- A nie masz nic innego?

- Nurofen jest spoko, zawsze biorę - powiedział i podał mi do ręki opakowanie.

Wyjąłem ze środka ulotkę, Dylan obserwował moje poczynania, ale ja zawsze czytałem ulotki leków. Od razu przeszedłem na skutki uboczne oraz przeciwskazania.

- Ja tego nie wezmę - powiedziałem czytając ulotkę.

- Czemu? - spytał chłopak i zastopował film który oglądaliśmy.

- Przeciwskazania dla pacjentów z nadwrażliwością na składniki preparatu lub inne niesteroidowe leki przeciwzapalne.

- Masz taką nadwrażliwość? - spytał.

- Nie wiem... A co jeśli mam i nie wiem, a wezmę - zastanowiłem się głęboko.

- Thomas, nic ci nie będzie. To nie jest jakiś mocny lek, a skoro nie wiesz czy coś takiego masz to pewnie nie masz - powiedział spokojnie.

- No a jeśli mam a nie wiem. Albo o, nie można brać jak ma się niewydolność wątroby.

- Ale ty nie masz niewydolności wątroby, gdybyś miał to na pewno byłoby to zdiagnozowane - odparł brunet.

- A jeśli się u mnie zaczyna i wezmę Nurofen i coś mi się stanie? O Boże, w działaniach niepożądanych mogą być wymioty, a ja nienawidzę rzygać, na pewno mi się to przytrafi - zacząłem panikować, Dylan mi zaczął tłumaczyć że to mało kiedy się zdarzają te działania niepożądane, ale skąd ja mam mieć pewność że to akurat mnie się nie przytrafi?

- Ciężkie reakcje skórne... Depresja, szumy uszne... BOŻE A JAK BĘDĘ MIAŁ SZUMY USZNE? Ludzie pomyślą, że zwariowałem, a jak popadnę w depresję po wzięciu tego nurofenu? 

- Thomas, uspokój się. Po jednej tabletce żadna z tych rzeczy ci się nie przytrafi, w każdej ulotce każdego leku jest szereg działań niepożądanych, ale one mało kiedy się zdarzają, oni muszą pisać takie ostrzeżenia - wyjaśnił Dylan.

- No mało kiedy się to zdarza, ale nie są to jakieś nieprawdziwe informacje. Mogę być przecież tym jednym na tysiąc... Dylan, a jeśli popadnę w depresję, nie chcę mieć depresji - zacząłem się wczytywać nadal w ulotkę - Zaburzenia psychotyczne. O nie, nie, zbyt ryzykowne.

Dylan wyrwał mi ulotkę po czym zmiął i rzucił do kosza, który stał w kącie pokoju.

- Posłuchaj - powiedział twardo patrząc mi w oczy - Nic ci się nie stanie, rozumiesz? Oni zawsze tak piszą, muszą, ale to mało kiedy się zdarza i nie masz czego się bać. Naprawdę nie ma się czego bać, ludzie w większości nie czytają nawet ulotek i żyją, tak?

- Ci co żyją to żyją, ale też i dużo ludzi nie żyje, skąd wiesz że może nie popełniło kilka osób samobójstwa, bo wzięło nurofen, dostało depresji i się powiesiło? - spytałem.

Dylan głośno odetchnął, chyba był trochę zły na mnie. Patrzył na mnie jak na idiotę. 

- Ale obiecujesz, że nic...

- Obiecuję - powiedział przez zaciśnięte zęby, podał mi tabletkę oraz szklankę wody. 

W myślach pomodliłem się bym nie dostał depresji, zaburzeń psychotycznych, szumów w uszach i całej reszty powikłań, aż w końcu wziąłem tabletkę.

- Musisz się oduczyć tego panikowania takimi bzdurami, bo się wykończysz - powiedział.

- Uważasz, że przesadnie panikuję?

- Tak, przesadnie i to takimi głupotami. Musisz nad tym popracować, bo daleko tak nie zajdziesz. Tak pomyślałem... Nie myślałeś o jakimś terapeucie, psychologu? Nie miałeś w sumie łatwej sytuacji w domu i może pomogłaby ci trochę jakaś terapia?

Patrzyłem na Dylana i czekałem aż on powie, że żartuje. Ale nie, on mówił poważne. Proponował mi psychologa, a po chuj mi takie coś przepraszam bardzo.

- Uważasz, że jestem psycholem? - oburzyłem się.

- Przecież do psychologa chodzą normalni ludzie, każdy ma coś do przepracowania i...

- Sugerujesz, że jestem psycholem, wstydzisz się mnie Dylan?! - krzyknąłem i podniosłem się z łóżka, chciałem wyjść od niego, jak bardzo mnie zdenerwował. Już złapałem dłonią klamkę, jednak Dylan mnie do siebie przyciągnął i przysunął do ściany tak, że patrzyłem mu w oczy.

- O tym mówię. Że ja proponuję ci jakieś wyjście, czysta propozycja z troski, a ty się zaczynasz rzucać, dramatyzować i dopowiadać swoje. Nie mam cię za psychola, ale uważam że masz wiele rzeczy nieprzepracowanych i przy okazji mógłbyś nauczyć się nad sobą panować. I gwarantuję ci, że lepiej by ci się żyło - powiedział dosadnie i pewnie siebie Dylan.

Patrzyłem mu w oczy i dotarło do mnie, że niepotrzebnie się denerwuję i on chce dobrze, a ja jak zwykle zaczynam krzyczeć i się denerwować.

- Masz rację. Przepraszam, reaguję zbyt impulsywnie. Pomyślę o tym, bo faktycznie chwilami... Włącza mi się dziwny tryb - przyznałem.

Dylan położył dłonie na moich policzkach i skierował moją twarz na wprost po czym mnie namiętnie pocałował, podczas całowania czułem jak się uśmiecha, też się uśmiechnąłem. Oderwał swoje usta od moich i popatrzył mi w oczy.

- Chcę dla ciebie jak najlepiej - powiedział, uśmiechnąłem się szczerze i zrobiło mi się ciepło, bo jeszcze nigdy nikt nie mówił mi takich rzeczy i nie czułem, że komuś na mnie tak zależy jak jemu.

- Okej, muszę chyba przywyknąć że komuś na mnie zależy - uśmiechnąłem się delikatnie.

Wiedziałem, że Dylan ma rację i powinienem chodzić na jakąś terapię, ale oczywiście musiałem zareagować agresywnie, bo ja po prostu nie umiałem się hamować, nie umiałem się ugryźć w język i czasem się powstrzymać.

Był piękny i ciepły wieczór, znudziło nam się oglądanie filmu więc postanowiliśmy pojechać nad morze, z mieszkania Dylana było to z dziesięć minut drogi. Zaparkowaliśmy na parkingu przed plażą, od razu przypomniało mi się gdy nie miałem z kim porozmawiać i Dylan jako jedyny znalazł dla mnie czas i mnie tu przywiózł. Miałem więc z tym miejscem te właśnie wspomnienia. 

Zdjęliśmy buty i weszliśmy na plażę, wzięliśmy też koc. Był już późny wieczór, ale okolice oświetlały nam latarnie, słychać było szum morza oraz czuć chłodniejsze morskie powietrze, które lekko otrzeźwiało umysł.

 Rozłożyliśmy koc i usiedliśmy na nim.

- Wiesz, że milion razy bardziej wolę siedzieć z tobą w nocy na plaży i rozmawiać niż tak jak z Alexem chodzić na jakieś sztuczne randki po drogich restauracjach... - przyznałem.

Dylan uśmiechnął się na moje słowa i objął mnie ramieniem, poczułem się teraz bezpieczny i szczęśliwy, miałem wrażenie że nie potrzebuję niczego innego oprócz niego.

- Cieszę się Thomas. Też lubię spędzać z tobą tak czas - przyznał brunet.

Mimo tego, że byłem bardzo szczęśliwy trochę się obawiałem tego jak szybko pochłonęła mnie ta relacja, że zaczynam sobie nie wyobrażać życia bez Dylana. Zawsze się tego bałem  myślałem że tak się nie da - a jednak. Bałem się, że kiedyś mnie zostawi a ja zostanę ze złamanym sercem i już nigdy nic się nie ułoży. Jackson mówił bym nigdy nie pozwolił by relacja z drugim człowiekiem była ważniejsza niż relacja z samym sobą i by nie uzależniać swojego szczęścia od kogoś, i dlatego on też wystrzega się związków bo tego nie potrzebuje. Tyle, że ja miałem wrażenie że dla mnie już jest za późno. 

Siedzieliśmy tak na plaży dopóki nie zrobiło się całkowicie ciemno i wróciliśmy do mieszkania bruneta. Umyliśmy się i zasnęliśmy, uwielbiałem przy nim zasypiać, nigdy nie czułem się tak spokojnie jak wtedy, gdy leżałem obok niego i czułem jego dotyk. 

~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top