26.

Dylan:

Thomas ostatnio zachowywał się dziwnie. Był momentami nadzwyczaj spokojny, często medytował i w ogóle był jakiś dziwny. Coraz częściej widywał się z tą swoją szkolną grupką, cieszyłem się, że ma przyjaciół ale czułem się jednocześnie tym zaniepokojony.

Miałem dziś u niego spać, bo jego ojca i Oliwii nie było. Trochę się bałem, miałem tylko nadzieję że nie będzie ode mnie chciał czegoś czego ja mu nie dam. Miałem na myśli seks, nigdy nie zapomnę jak się przespaliśmy, często myślałem o tym i było mi nadal tak samo głupio. A miało być to moje pierwsze nocowanie u niego od tamtej sytuacji. On bywał nieobliczalny, więc moje obawy były uzasadnione całkowicie.

- Dobrze, że ich nie ma. Miałem dosyć słuchania o weselu - mówił chłopak, gdy siedzieliśmy u niego. Bo termin wesela był już ustalony, i tak jak Thomas miał rację, ślub i wesele miało się odbyć za cztery miesiące. W porównaniu z tym ile się na takie rzeczy czeka, to naprawdę bardzo szybko.

Usiedliśmy u Thomasa w pokoju, oczywiście były zapalone świeczki i kadzidła, już mnie to nie dziwiło, bo on takimi rzeczami się interesował. Ale gdy tylko weszło się do jego pokoju ten duszący zapach kadzideł od razu zaczynał mnie dusić, nie lubiłem takich dziwnych zapachów.

- Ale pamiętasz, że obiecałeś pójść ze mną na to zjebane wesele? - spytał, gdy zająłem miejsce na fotelu.

- No pamiętam, obiecałem to pójdę. Chyba, że mnie do tego czasu zwolnisz - wzruszyłem ramionami, bo znając jego oblicze to człowiek nie może być pewny kolejnego dnia.

- Nie zwolnię, jesteś jedyną osobą z którą mogę porozmawiać i się dogaduję - powiedział i popatrzył na  nie smutno. Wyglądał jakby nie dokończył jeszcze swojej wypowiedzi, otworzył usta by coś jeszcze dodać, jednak się wycofał, uśmiechnął się lekko.

- Co chcesz dziś porobić? Dziś piątek, więc domyślam się że lekcji odrabiać nie będziemy - wspomniałem. 

- Może coś obejrzymy? Potrzebuję się odmóżdżyć od tej zjebanej sytuacji z ojcem i dziwką - zaproponował chłopak, po czym zerknął w telefon - Jackson napisał, czy nie wpadnę dziś do nich. Odpiszę mu, że nie mam humoru, zresztą wolę posiedzieć z tobą.

- Jak chcesz to cię zawiozę, rozerwiesz się - zaproponowałem.

- Wolę zostać z tobą. Lubię rozmawiać z Jacksonem, jest mądry i naprawdę dużo można się od niego dowiedzieć, ale są kwestie w których się nie zgadzamy i nie umiem pewnych jego rad przełożyć na swoje życie - powiedział jednocześnie odpisując temu koledze.

Nie podobała mi się ta cała znajomość Thomasa z tymi chłopakami, a szczególnie z Jakcsonem. Nie znałem go, ale z tego co Thomas czasem wspomniał to miał jakieś dziwne poglądy, a gdy Thomas o nim opowiadał to był zafascynowany jego osobą. Nie rozumiałem tego, ale tłumaczyłem sobie, że może dostrzegł w nim jakiś autorytet, bo co prawda stał się ostatnio spokojniejszy i możliwe że to za sprawą nowych znajomości. A autorytetu w życiu mu brakowało co było niewątpliwe, nie miał takiej osoby w swoim życiu. Chociaż wydawało mi się to dziwne, bo ten cały Jackson nie miał nawet facebooka, wiem wiem, nie każdy musi mieć. Ale nie oszukujmy się, mało który młody człowiek nie ma facebooka czy instagrama, zaczynałem się zastanawiać czy celowo nie ukrywa swojej tożsamości. Ale zawsze gdy zbyt bardzo pochłaniały mnie te myśli otrząsałem się z tych podejrzeń, przesadzałem momentami, i w ogóle nie powinienem się w to mieszać, to nie moja sprawa.

Chociaż ciężko było się nie mieszać, gdy czułem że zaczyna mi na nim coraz bardziej zależeć.

Usiedliśmy i zaczęliśmy oglądać jakiś horror, jednak w ogóle nie mogłem się skupić, natomiast blondyn wyglądał na bardzo zafascynowanego. 

- O czym myślisz Dylan? - spytał nagle, chyba tępo patrzyłem się w jakiś punkt przed sobą co zwróciło uwagę chłopaka.

- O niczym... Tak jakoś... 

- Martwisz się czymś? - spytał, zatrzymał film i zaczął mi się przyglądać, jego wzrok był utkwiony we mnie.

- Nie martwię... Zastanawiam w sumie... Tylko się nie wkurzaj - ostrzegłem - Po prostu zastanawia mnie ta twoja paczka znajomych. Szczególnie dwójka tych starszych chłopaków, skąd oni się w ogóle wzięli, kim oni są... 

- Isaac i Jackson mieszkają na Dominikanie. To znajomi Scotta i przyjechali tu załatwić jakieś sprawy. Ale mają bardzo rozległe poglądy, są weganami, chcą pokoju na świecie i równości - powiedział beztrosko blondyn.

- To brzmi absurdalnie - pokręciłem głową. Od dawna po głowie chodziło mi, że może to jakaś sekta, ale nie, już przesadzałem. 

- Nic takiego. Są bardzo mądrzy. A czemu tak cię to zastanawia? - spytał.

- Zmartwiłem się po prostu - wzruszyłem ramionami.

- O mnie? Dylan, o mnie się raczej nikt nie martwi i nikt nie przejmuje tym co wyprawiam, więc nie wiem czemu ciebie to zaczęło zastanawiać.

- Mam wrażenie, że po prostu się kolegujemy, i dlatego zaczęło mnie to zastanawiać.

- Tylko kolegujemy - szepnął blondyn ze smutnym uśmiechem.

- To... To też dużo...

- Za mało - powiedział i położył dłoń na moją - Jeśli chodzi o twoją osobę, to... Chciałbym więcej... 

Nie myślałem, że dojdzie do konfrontacji na ten temat tego wieczoru, naprawdę. Chociaż mimo tego, że sytuacja między nami była niby wyjaśniona to dało się wyczuć te niedomówienia i mnie to też zaczynało męczyć, bo nie wiedziałem jak mam go traktować. 

- Thomas, nie możemy być razem. Jesteśmy z innych światów, nie dam ci tego czego jesteś nauczony. Nie pasujemy do siebie, jestem zwykłym prostym człowiekiem, do tego z długami. Nie kupię ci drogiego prezentu, nie wezmę do ekskluzywnej restauracji, nie dam pięknej willi, życia w luksusie, ja tego po prostu nie mam - powiedziałem i zabrałem rękę. 

Na te słowa w Thomasa wstąpił istny diabeł, lub raczej został uwolniony diabeł, który od zawsze w nim mieszkał. Zerwał się na równe nogi i zaczął do mnie krzyczeć i gestykulować rękami, dawno nie widziałem go tak nakręconego. Wyglądał jakby uwolnił emocje, które tłumił w sobie od dłuższego czasu.

- A zapytałeś mnie czego ja w ogóle chcę!? Bo może ja nie chcę prezentów, willi i życia w luksusie, co Dylan? Do cholery, żyłem w tym od zawsze, od zawsze było mnie stać na wszystko, i bardziej niż cokolwiek kochałem pieniądze! Ale teraz się pewne rzeczy zmieniły, i odkryłem że będąc z tobą jestem szczęśliwy, i mogę kurwa mieszkać kątem w wynajmowanym mieszkaniu, jeść zwykłe kanapki i pić z tobą najtańsze wino o zachodzie słońca na plaży! Rozumiesz?! Mogłeś mnie zapytać CZEGO JA CHCĘ! - wykrzyczał Thomas. Jego słowa mnie ujęły, nie spodziewał się po nim takiego wyznania. Blondyn jakby zmęczony swoim krzykiem usiadł z powrotem na łóżku, wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać, trzęsły mu się ręce i chyba sam był w szoku swoim wyznaniem. Ja zresztą też byłem w szoku. 

- Nie spodziewałem się tego po tobie... - przyznałem i usiadłem obok niego, objąłem go, położył głowę na moje ramię, chciałem by się uspokoił.

- Po prostu nic innego nie miałem, to skąd miałem wiedzieć czego chcę. Dopiero gdy poznałem ciebie... Myślałem, że ci się nie podobam, że mnie nie znosisz. Ale ja naprawdę się w tobie zakochałem, i nie zależy mi na pieniądzach. Uwielbiam przebywać w waszym mieszkaniu, bo tam jest tak rodzinnie, normalnie, panuje taka ciepła atmosfera. A ja mieszkam w wielkiej luksusowej willi, i wiesz Dylan, ja nienawidzę tego miejsca. Jest zimne, pozbawione uczuć. Bo dom tworzą ludzie, a nie wystrój i pieniądze... 

- Jestem z ciebie dumny, że doszedłeś do takich mądrych wniosków Thomas - powiedziałem i pogłaskałem go po plecach. 

- Gdyby nie ty, to nadal bym był tą wcześniejszą wersją siebie - powiedział Thomas i na mnie popatrzył. Uśmiechnąłem się, nie wiedziałem co mam zrobić. Czy mam się zgodzić na związek z nim ryzykując pracę i wszystko, czy go świadomie odrzucić, co będzie również ryzykiem.

- Jeśli uważasz, że jestem dla ciebie zbyt niedojrzały, niepoważny...

- Nie uważam. W moim życiu jest zbyt dużo nudnych, zbyt dojrzałych, zbyt poważnych rzeczy i zaczyna mnie to już nudzić - powiedziałem i złapałem go za rękę - Możemy spróbować być razem.

Chyba nigdy jeszcze nie podjąłem tak spontanicznej decyzji jak ta. Uświadomiłem sobie, że mam przed sobą osobę, która gdy wprowadzi do mojego życia trochę zamętu może je odmienić na lepsze. Miałem dość tej monotonii i nudy, która wkradła się do mojego życia już kilka lat temu. 

- Naprawdę? Chcesz być ze mną? - spytał podekscytowany chłopak.

W odpowiedzi pocałowałem go namiętnie i długo, z uczuciem którego mu do tej pory brakowało. Gdy oderwałem się od jego ust Thomas wyglądał na rozmarzonego i lekko oderwanego od rzeczywistości.

- Więc to tak całują się ludzie, którzy są razem? - spytał i uniósł kąciki ust.

- Tak, teraz będziemy całować się tylko w taki sposób.

Tej nocy długo nie spaliśmy. Nie, nie uprawialiśmy seksu, choć poprzednie zdanie może na to wskazywać. Byliśmy chyba obydwaj zbyt podekscytowani i zafascynowani sobą by to robić. Leżeliśmy na łóżku w oparach tych duszących kadzideł i przy świecach, które nadal się tliły. W tle grała spokojna muzyka, a my patrzyliśmy na siebie i po prostu rozmawialiśmy. Jak nigdy wcześniej prowadziliśmy zupełnie szczerą, spokojną rozmowę. Chyba nigdy nie widziałem na jego twarzy takiego spokoju i tego błysku w oku, który pojawiał się gdy tylko popatrzył na mnie.

- Co twój ojciec by zrobił, gdyby się dowiedział o nas? - zapytałem.

- Próbowałby mi to wybić z głowy. Już słyszę jego gadanie "on jest z tobą tylko dla pieniędzy, zobaczysz" - zaczął przedrzeźniać swojego ojca przybierając jego groźny wyraz twarzy gdy się wkurzy - Gadałby bez przerwy. A tego, że Oliwia go chce oskubać z majątku to nie widzi. Do tego jest taka perfidna, ciągle słyszę jak jej coś kupuje, albo ona sama wspomina że coś tam by chciała, to on zaraz jej daje pieniądze na to. 

- Twój ojciec nie może się dowiedzieć - powiedziałem trochę zmieszany, nie lubię nic zatajać, ale w tej sytuacji nie było innego wyjścia.

- Nie dowie się, nie domyśli. I tak dużo czasu spędzam z tobą, z przyczyn wiadomych. Więc możemy być spokojni - powiedział Tommy - Jestem ciekaw jak twoi przyjaciele zareagują. Jak bardzo mnie nie lubią? W skali od jednego do dziesięciu? Dziesięć? - zaśmiał się chłopak.

- No... - przyznałem zakłopotany - Nie mieli z tobą zbyt dużo do czynienia, tyle co kilka razy i nie znają cię w sumie...

- Spoko, wiem że mnie się nie da lubić. Ale i tak już inaczej się trochę zachowuję, postaram się nie robić takiej wiochy. 

Gadaliśmy do późnej nocy, gdy zachciało nam się spać poszliśmy się umyć i położyliśmy się w pokoju Thomasa. Chłopak wtulił się we mnie, a ja objąłem go szczelnie ramionami, wyglądał na zadowolonego i spokojnego. 

Nie wierzyłem w to co się stało, byliśmy razem. Tak bardzo go nienawidziłem, ale przy bliższym poznawaniu go zaczynałem rozumieć wiele rzeczy. Ogólnie wychodzę z założenia, że nie ma ludzi których spotykamy w naszym życiu bez przyczyny, każdy ma jakieś znaczenie i wpływ. Im dłużej o nas tym myślałem, dochodziłem do wniosku że tak miało być, że to może ja mam być tą osobą, która poprowadzi Thomasa w dobrą stronę, a on będzie tą osobą, która wprowadzi do mojego życia trochę szaleństwa i spontaniczności.

~~

Mam nadzieję, że was ten rozdział usatysfakcjonował, że w końcu są razem ❤️✌️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top