21.

Thomas:

Obudziłem się z telefonem w ręku, całe szczęście że wcześniej ustawiłem budzik. Nie wiem kiedy odleciałem i zasnąłem, jednak obudziłem się pełny energii, jakbym wypił wiadro kawy. 

Nie wiem co jest w tych tabletkach, ale działają cuda. Wrzuciłem opakowanie z nimi do plecaka by dać Liamowi, musi tego spróbować. 

Byłem na siebie trochę zły, że nie przeczytałem zbyt dużo książki do medytacji, z tego co mówił Jackson doszedłem do wniosku, że medytacja może być dla mnie przydatna, ale to nie było takie proste.

Zszedłem na dół i spakowałem moje pudełko z jedzeniem do szkoły, było wegetariańskie, bo stwierdziłem że na początek spróbuję przejść na wegetarianizm, bo ciężko od razu odrzucić wszystkie produkty odzwierzęce i oczywiście mięso.

- No, przyszło to twoje wegetariańskie jedzenie. Całe szczęście, że masz dietę pudełkową. Nie wyobrażam sobie, gdybyśmy jedli wspólnie obiad i by jeszcze trzeba było wymyślać coś żebyś zjadł łaskawie. Wydziwiasz coraz bardziej - skomentował ojciec. 

- Nie wydziwiam - warknąłem.

- Kochanie, jedziemy? - spytała Oliwia, która właśnie zeszła z góry. Miała na sobie obcisłą krótką białą spódnicę i marynarkę, również białą. 

- Tak, oczywiście - powiedział ojciec i zaczął przeglądać czy wziął wszystkie dokumenty. W międzyczasie zanim oni wyszli przyszedł Dylan, którego Oliwia zmierzyła wzrokiem i posłała uwodzicielskie spojrzenie, a Dylan nie wiedział chyba gdzie ma podziać oczy, oczywiście Oliwia miała też na sobie obcisłą bluzkę z dekoltem która odsłaniała jej cycki. Jego to chyba trochę zawstydziło, mam nadzieję że ona się jemu nie podoba.

- Plecak - powiedziałem i podałem mu, chłopak dopiero po chwili zareagował bo chyba patrzył na nią, zobaczył moją niezadowoloną minę i wyszliśmy z domu. Szedłem pewnym siebie krokiem, mam tylko nadzieję że Oliwia się Dylanowi nie podoba. Żebym to ja był o kogoś zazdrosny, do czego to doszło, zawsze raczej byłem nastawiony na to że to ktoś będzie zazdrosny o mnie. 

Usiadłem na przednim siedzeniu, z wyrzutami zerkałem na Dylana. Nic się nie odzywałem, czekałem aż się domyśli.

- Czego od rana jesteś nie w humorze? Jak odwoziłem cię wczoraj ze spotkania wydawałeś się nawet zadowolony - powiedział.

- Fajne ma cycki? - spytałem. 

Dylan popatrzył na mnie po czym zwrócił wzrok na drogę.

- Kto?

- No kto? Oliwia. Widziałem jak się patrzysz - powiedziałem z wyrzutem. Dylan się lekko uśmiechnął, ale po chwili znów przybrał poważną minę.

- Thomas, ty jesteś zazdrosny? - spytał.

 Jebany, a to aż tak widać? Może nie mam takich cycków, ale popatrz chociaż raz na mnie tak jak na nią...

- Nie... To znaczy... Po prostu ona jest zjebana - powiedziałem zakłopotany.

- Nie patrzyłem na jej cycki. A już na pewno nie takim wzrokiem jak ty uważasz. 

- A jaki jest twój ideał dziewczyny? - spytałem.

- Zadajesz mi naprawdę coraz dziwniejsze pytania Thomas.

- Jestem po prostu ciekawy - powiedziałem i patrzyłem na niego bez przerwy dopóki mi nie odpowie na pytanie. 

- Uparty jesteś jak cholera. Nie mam jakiegoś ideału, po prostu żeby była normalna, tyle - powiedział krótko.

- Nie no do prawdy Dylan, to chyba najbardziej rozbudowana i zrozumiała wypowiedź w twoim życiu.

- Na dłuższą nie mam czasu z racji tego, że znajdujemy się pod szkołą, wysiadamy - powiedział i wziął mój plecak. Niepocieszony wysiadłem i wziąłem od niego plecak.

- To może ja nie pójdę do szkoły, ale gdzieś pójdziemy na zakupy lub spacer i porozmawiamy - zaproponowałem.

Dylan wziął ode mnie plecak i zaczął mi zakładać.

- Pójdziesz do szkoły jak na uczącą osobę przystało i zobaczymy się po piętnastej - postanowił i się uśmiechnął. 

Przedrzeźniłem go i poszedłem do szkoły. Po wejściu do budynku poszedłem do szatni gdzie znajdywały się szafki, musiałem wziąć książki na dziś. 

Zauważyłem Liama jak siedzi w szatni i coś robi w telefonie, od razu do niego podszedłem.

- Jak tam? - spytałem, chłopak popatrzył na mnie i od razu się uśmiechnął.

- W porządku. Nie wyspałem się za bardzo, ledwo żyję - powiedział. 

Rozejrzałem się, w szatni oprócz nas nikogo nie było, wyjąłem z plecaka tabletki które dał mi Jackson i przesypałem kilka w chusteczkę.

- Masz - powiedziałem.

- To jest...

- Dał mi to wczoraj Jackson. Wczoraj zasnąłem jak dziecko, uprzednio się wyluzowałem, a rano wstałem jak nowo narodzony, popatrz tylko - powiedziałem i zrobiłem pozę, aby podziwiał jak dziś wyglądam.

- Z czego to jest? - spytał.

- A nie wiem, ważne że działa - powiedziałem beztrosko.

- A jak to jakieś narkotyki?

- Liam, narkotyków nie rozdaje się za darmo ledwo poznanym ludziom. To jakieś tabletki ziołowe - wyjaśniłem. Liam po namyśle stwierdził, że mam pewnie rację i wziął ode mnie to co mu dałem.

Poszliśmy na pierwszą lekcję, była to geografia, a nauczycielka, która tego przedmiotu nas uczyła była zjebana. Czepiła się mnie i Liama, że nie uważamy i całą lekcję o coś nas pytała, więc po lekcji poszliśmy za szkołę by zapalić, miałem jeszcze papierosy które kupił mi Dylan.

- Ta baba mnie wykończy - powiedział Liam.

- Wkurwiła mnie, nic nie zrobiliśmy - powiedziałem i podałem chłopakowi papierosa i zapalniczkę. Nagle dołączył do nas Minho.

- Ciężki dzień? - spytał.

- Ledwie się zaczął, a można tak to nazwać - skomentował Liam.

- U mnie też. Mam dosyć pierdolenia o tym co będzie po szkole średniej, skąd mam wiedzieć co chcę robić skoro nawet nie potrafię się zdecydować co zjem na kolację? - spytał azjata. Oczywiście zgodziliśmy się z nim, ja nie chciałem się już uczyć, chciałem jedynie spać na pieniądzach i o nic się nie martwić.

Wieczorem musiałem odrobić lekcje i się trochę pouczyć, niezbyt mi to szło. Myślami byłem daleko, wspominałem chwile z moimi fałszywymi przyjaciółmi, przez głowę przewinął mi się Dylan, Liam. Naprawdę czułem się samotny, miałem nadzieję, że chociaż Liam okaże się w porządku. Kiedyś w życiu bym nie chciał się z nim zadawać, ale nastały takie okoliczności, że dotarło do mnie że takie wybrzydzanie nie ma sensu. 

Miałem się już kłaść, zerknąłem w plan lekcji i wrzuciłem kilka zeszytów do plecaka. Byłem już wykąpany, miałem zamiar jeszcze tylko poczytać coś i iść spać. 

O ja pierdole, jutro jest wf... 

Powinienem kurwa mieć jakiś kalendarz i tam wszystko zapisywać, ja pierdole...

- Dylan - zadzwoniłem do chłopaka, odebrał po kilku sygnałach.

- Tak? 

- Spałeś? - spytałem.

- Tak jakby... Co jest?

- Dylan, bo ja potrzebuję na jutro na wf plakat, bo przez to że nie ćwiczę to muszę zrobić na jutro plakat, ale zapomniałem i nic nie mam - powiedziałem - Przyjedź i mi pomóż.

Chwila ciszy w słuchawce, chyba go zatkało

- Masz w ogóle jakieś materiały? - spytał.

- Niezbyt, ale coś może poszukamy. A sklep? Kup coś po drodze.

- Thomas, już wszystkie sklepy gdzie można kupić coś na plakat są dawno nieczynne. Jest dwunasta w nocy.

- To zrób tak żeby były czynne.

- Wybacz, ale nie steruję całym światem. To mam przyjechać i pomóc? 

- Tak. Jeśli chcesz możesz zostać na noc, skoro rano i tak będziesz mnie wiózł do szkoły - zaproponowałem z nutą nadziei w głosie.

- Wrócę do siebie gdy skończymy. Zaraz będę - powiedział i się rozłączył. 

Czemu nie chce u mnie nocować, skoro mu zaproponowałem, myślałem że będzie tak wolał, przecież przed nami sporo roboty. Wpadłem jednak na pewien pomysł...

Zszedłem na dół i zacząłem robić herbatę, skoro go już ściągam w środku nocy to chociaż go jakoś ugoszczę. Czekałem w kuchni, usłyszałem że podjeżdża i natychmiast otworzyłem drzwi żeby nie dzwonił, bo wtedy zbudziłby się ojciec.

- Jestem - powiedział cicho, miał na sobie koszulkę, na to bluzę i dresy. Widać, że wyciągnąłem go prosto z łóżka.

- To świetnie - powiedziałem z uśmiechem - Zrobiłem nam herbaty, i weźmiemy się do pracy.

Zaniosłem do pokoju dwa kubki, Dylan za mną po cichu zamknął drzwi. Na szczęście sypialnia ojca była na końcu korytarza, więc nie obudzi się pod wpływem naszych rozmów.

- Co to ma być za plakat? - spytał.

- O zdrowym trybie życia - powiedziałem i zdjąłem z góry szafy jakiś wolny brystol, rozłożyłem go na podłodze. Wyjąłem jeszcze kredki, flamastry, nożyczki i tym podobne rzeczy.

- Jestem taki świetny z rzeczy plastycznych... - powiedział z sarkazmem Dylan i usiadł na podłodze, zrzucił z siebie bluzę.

 - Co, taki gorący jestem że aż się zgrzałeś? - spytałem.

- Ciepło masz tu w pokoju - skomentował.

- No wiesz, jak taki gorący towar tu siedzi... 

Dylan zaśmiał się na to co powiedziałem i łyknął herbaty, którą położyłem na stołku obok nas.

- Jaki smak ma ta herbata? - spytał i się lekko skrzywił.

- Jakaś ojca - machnąłem ręką by już nie wchodzić na temat smaku tej herbaty. Dylan wzruszył ramionami i napił się jeszcze trochę. 

Nie miałem pojęcia jak kurwa zrobić ten pierdolony plakat, liczyłem że Dylan coś wymyśli, on miał często jakieś sensowne pomysły.

- Bez sensu, co ma być na takim plakacie - powiedziałem i wyczekiwałem aż on coś wymyśli.

- A czy ja dożyję czasów, że ty nie będziesz robił czegoś na ostatnią chwilę, w środku nocy, tylko jak normalny, cywilizowany człowiek zabierzesz się za to w dzień?

- Wątpię Dylan.

- To jeśli masz coś do zrobienia to mi o tym mów, a ja będę zapisywał, bo naprawdę. Boże, jest w pół do pierwszej. 

Po chwilowym namyśle stwierdziliśmy, ze zrobimy zwykły banalny plakat który przedstawia złe nawyki ludzi typu alkohol, papierosy i wszystko pozaklejamy czerwoną taśmą, by pokazać że to jest złe.

Dylan ładnie rysował, więc ja patrzyłem i podawałem mu kredki.

- Może coś narysuj - zasugerował.

- Mogę temu człowiekowi dorysować kutasa na czole? - spytałem.

- Sobie narysuj kutasa, po prostu... Wyobrażasz sobie jak dajesz wuefiście ten plakat, na którym jest człowiek z butelką alkoholu i kutasem?

- Tak, myślę że byłoby zabawnie - stwierdziłem, obserwowałem ciągle twarz Dylana, siedziałem na przeciw niego po turecku.

- Myślę, że zaraz by był telefon do twojego ojca, a że on niemiałby czasu to ja musiałbym iść do twojej szkoły i się wstydzić  - powiedział i wrócił do kolorowania - Ale swoją drogą w twoim pokoju jest cholernie gorąco, Jezu.

- No mówiłem, siedzisz koło gorącego towaru - odparłem.

- Oj, Thomas...

- Ale sądzisz, że nie jestem gorącym towarem? - spytałem i patrzyłem na niego nie spuszczając wzroku, chyba wyczuł że jego odpowiedź błędna może go wiele kosztować.

- Nie mówię że nie - powiedział zakłopotany - Ale to inny typ gorąca. Dobrze, już nieważne, wróćmy do robienia plakatu.

Włączyłem się do pomocy, zacząłem trochę rzeczy kolorować po projekcie Dylana który stworzył. Zerknąłem na zegarek stojący na komodzie, wskazywał już drugą w nocy.

- Szybko nam poszło - powiedziałem przy poprawkach końcowych.

- Poszłoby szybciej, gdyby przypomniało ci się wcześniej. Mielibyśmy szansę przespać noc jak cywilizowani ludzie - stwierdził chłopak

- W grobie się wyśpimy - powiedziałem.

- Ta, z pewnością. Dobra, zaraz się zmywam - powiedział nadal dopracowując szczegóły plakatu. 

- Wiesz Dylan, bo obawiam się że nie wrócisz do domu - powiedziałem i próbowałem się nie roześmiać, ale było ciężko patrząc na to w jak banalny sposób udało mi się go podejść.

- W sensie?

- Piłeś alkohol - powiedziałem, a Dylan patrzył na mnie i zaczął się zastanawiać.

- Herbata... Wiesz co... Ty... Ty mała gnido - powiedział oburzony i rzucił we mnie poduszką, która leżała na podłodze.

- Nie uważasz, że jestem genialny, dałeś się nabrać jak dziecko - zacząłem się śmiać, jednak Dylan był chyba trochę wkurzony, przysunął się bliżej mnie i zaczął mnie łaskotać.

- Wziąć cię tylko i nie wiem, wywieźć gdzieś - powiedział i zaczął mnie torturować, nie mogłem przestać się śmiać bo miałem łaskotki, jednak gdy widział że już całkiem się zapowietrzyłem ze śmiechu to przestał.

- I co teraz? Dlaczego ci tak zależało żebym nie wrócił do siebie? - spytał.

- Bo po co, przecież niedługo wstajemy. Na pewno cieszysz się, że masz okazję spać u mnie ale się nie przyznasz - wytknąłem mu i zacząłem zwijać plakat by go jutro zanieść na ten durny wf.

- Niech ci będzie, ale mam nadzieję że do rana mi to minie. Nie jestem pijany, ale jednak był to alkohol, gdyby mnie wzięli na alkomat to by był problem.

- Oj wyluzuj, minie do rana - machnąłem ręką i zacząłem zbierać wszystkie porozrzucane kredki i inne akcesoria do tworzenia tego dzieła.

- Oby, jeśli nie to będzie twoja wina.

- Śpisz ze mną w łóżku? - spytałem i poruszyłem brwiami.

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł...

- Ale ja wiem, oczywiście że jest.

- Nie Thomas, nie jesteśmy w domu sami i w ogóle - powiedział niepewnie. Już więcej nie naciskałem, nie chciałem wyjść na jakiegoś namolnego.

Pogadaliśmy jeszcze z godzinę i położyliśmy się, ja w swoim pokoju, a Dylan w pokoju dla niego przygotowanym. Ustaliliśmy, że ojcu powiemy że do rana musieliśmy robić ten plakat i Dylan przespał się tutaj, bo nie opłacało mu się już wracać. Liczyłem na to, że razem będziemy spać, ale nie naciskałem gdy on niezbyt był ku temu chętny.

~~

Heejka, pewnie jesteście zdziwieni dzisiejszym rozdziałem. Pojawił się on z uwagi na pilną prośbę jednej
z czytelniczek, a że rozdział już był gotowy od kilku dni pojawił się dziś ✨

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top