17.
Dylan:
Byłem w pierdolonym szoku tym co Thomas wyprawiał i czego on ode mnie chciał. Nie wiedziałem, czy mam brać na poważnie to co on mówi, czy może to jakiś test czy mam ochotę się do niego dobrać. On był osobą tak nieobliczalną, że ciężko było wyczuć jego intencje.
Zaprowadziłem go do jego łazienki i kazałem mu się umyć. Oczywiście przekonywał mnie żebym się z nim wykąpał na co rzecz jasna się nie zgodziłem. W tym czasie przygotowałem mu pościel do spania tak żeby mógł od razu się położyć spać, a nie żeby tutaj coś jeszcze odpierdalał. W międzyczasie sam poszedłem wziąć szybki prysznic i schowałem alkohol w pokoju w którym ja będę spał. On zawsze jak się napije to odpierdala jakieś dzikie akcje, on nie powinien w ogóle pić alkoholu, ja to pierdole, więcej z nim nie piję.
Wyszedłem już w rzeczach do spania, od razu wszedłem do pokoju Thomasa zobaczyć czy już się umył czy co, i zobaczyłem jak leży na łóżku i wygląda jakby na mnie czekał. Nie wyglądał jakby otrzeźwiał, nadal patrzył na mnie wzrokiem pożądania.
- Już, gotowy jesteś do spania? - spytałem, usilnie chciałem go zmusić do tej czynności, ja po prostu nie wiedziałem co mam z nim zrobić gdy on w takim stanie. Chłopak się zadziornie uśmiechnął.
- Czyli rozumiem, że nie prześpisz się ze mną - powiedział i przeciągnął się na łóżku.
W mojej głowie pojawiła się wizja, gdy mówi ojcu że dorabiam sobie w klubie, ten wpada w szał i mnie wywala z pracy. Bałem się, ta praca to dla mnie wszystko. Ale Thomas jest pijany, postanowiłem że porozmawiam z nim gdy będzie trzeźwy, zobaczymy czy wtedy też będzie taki odważny i napalony, na pewno będzie mu bardziej można przemówić do rozsądku i jakoś się dogadać. Przeszło mi przez moment by z nim to zrobić, ale to by nie było w porządku, on jest pijany, młody, nie umiałbym.
- Jutro rano o tym porozmawiamy - zarządziłem.
- Ale ja naprawdę bym chciał żebyś mnie przeleciał, tu i teraz w moim łóżku - powiedział i chciał się chyba przekręcić na drugi bok, szybko podbiegłem do niego i złapałem, bo by spadł z łóżka - O widzisz, dobrze zaczynasz.
- Thomas, powiedziałem ostatnie słowo w tej kwestii - powiedziałem dosadnie i go przesunąłem na łóżku by się znowu nie spierdolił.
- No dobrze. To dobranoc - powiedział i się ułożył do snu.
- Dobranoc - powiedziałem i już miałem wychodzić, nagle chłopak zaczął teatralnie chrząkać, odwróciłem się, o co do cholery mu chodzi.
- Śpisz ze mną - powiedział.
- A to czemu?
- Bo ja tak chcę, nie zostawiaj mnie samego, no Dylan - zaczął panikować, już chciałem uniknąć jego lamentowania i przeżywania, więc dla świętego spokoju się z nim położyłem.
- Na pewno nie chcesz mnie przelecieć? - spytał raz jeszcze i położył się niebezpiecznie blisko mnie.
- Nie - powiedziałem krótko.
Thomas po chwili usiadł na mnie okrakiem, a dłonie położył na mojej klatce piersiowej i się zachęcająco uśmiechnął. Złapałem go za ręce i się podniosłem, przerzuciłem go na łóżko i tak jak wcześniej przygwoździłem jego ręce do łóżka i ciągle je trzymałem, żeby mu pokazać że to ja tutaj rządzę i on nie będzie mi urządzał takich scen.
- Posłuchaj - powiedziałem patrząc mu prosto w oczy, dzielił nas niewielki dystans - Uspokój się i idź spać. Wchodzenie na mnie i zaczepianie nic nie da, nie prześpię się z tobą. Więc teraz idziemy spać, a rano porozmawiamy o tym wszystkim co się tego wieczoru wydarzyło.
- Lubię jak jesteś taki stanowczy i dominujący - powiedział i się cwaniacko uśmiechnął.
- A ja lubię, gdy rozumiesz co do ciebie mówię i się mnie słuchasz.
- W łóżku bym się ciebie słuchał jak nikt inny, nie pożałowałbyś, mógłbyś zrobić ze mną wszystko...
- To teraz właśnie jesteśmy w łóżku i mówię ci, że masz iść spać i zgodnie z twoimi zapewnieniami powinieneś się mnie posłuchać i pójść spać - wytknąłem mu.
- Niech będzie - wywrócił oczami.
Puściłem jego ręce i położyłem się obok niego, przysunął się do mnie, ułożył twarz na moim ramieniu, objąłem go delikatnie i zamknąłem oczy. Jednak nie pozwoliłem sobie na natychmiastowe zaśnięcie, poczekałem aż on najpierw zaśnie w razie jakby jeszcze chciał coś odpierdalać.
Jednak po chwili sam zasnąłem w jego łóżku, nawet nie wiem kiedy. Spałem tak do rana, dopóki nie przyśnił mi się jakiś koszmar. Obudziłem się, Thomas już w ogóle spał na mnie, jego noga była przełożona przez mój brzuch, buzię wtulił w moją szyję. Czekałem aż się obudzi, wiedziałem że niedługo ten moment nadejdzie, bo blondyn kiedyś wspominał, że nie potrafi zbyt długo spać nawet w weekendy, nie śpi dłużej jak do dziesiątej, a zegarek wiszący nad jego biurkiem wskazywał dokładnie wpół do dziesiątej.
Jakieś piętnaście minut potem gwiazda wieczoru zaczęła się wybudzać. Otworzył oczy i popatrzył na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- O, hej - powiedział zachrypniętym głosem.
- Pamiętasz coś z wczoraj? - spytałem od razu. Chłopak speszony zabrał swoją nogę ze mnie i się zastanowił po czym zrobił zakłopotaną minę.
- Chciałbym nie pamiętać - powiedział i się krzywo uśmiechnął.
- Zaraz porozmawiamy. Poważnie. Idę się ogarnąć - powiedziałem i poszedłem do pokoju w którym miałem rzekomo spać.
Jestem bardzo ciekawy jak on się wytłumaczy z tego wszystkiego, ale sądząc po jego minie doskonale wie o co mi chodzi i pamięta pewne rzeczy.
Zszedłem na dół, zrobiłem herbatę, i tam na niego czekałem. Królewicz zmęczony nocnym odpierdalaniem stoczył się ze schodów w pomiętej koszulce Gucci, no proszę, to królewicz ma w swojej szafie jakieś nieuprasowane ubrania?
- Chciałeś porozmawiać - powiedział nieśmiało, może miał nadzieję że nie poruszę tematu i rzucę to w niepamięć.
No proszę, takiego Thomasa dawno nie widziałem, albo raczej nigdy. Pierwszy raz w życiu widziałem, że jemu jest głupio. Jednak nie miałem zamiaru dawać mu jakiejś mocnej reprymendy z uwagi na to, że jest nieobliczalny, ma ciężki okres w życiu ostatnio i różne rzeczy w jego głowie mogły się pojawić.
- Poważnie masz zamiar mnie szantażować pójściem do łóżka? - spytałem prosto z mostu, sam czułem się nieco skrępowany tą sytuacją, mimo że to on odpierdalał.
- Nie... Nie powinienem nawet takich głupot gadać... Sorki... - powiedział nieśmiało, ale nawet nie spojrzał mi w oczy. Przez cały czas siedział i przekładał w rękach pomięty materiał koszulki wpatrując się w to.
- No ja myślę. To by było naprawdę niesprawiedliwe mnie tak szantażować. Naprawdę staram się z tobą dogadywać, i oprócz bycia szoferem gdzieś tam cię wspierać w gorszych chwilach i chyba nie zasłużyłem na szantaż i to jeszcze czymś takim.
- Wiem, nie byłbym aż takich chamem aby ci grozić że wygadam ojcu. Zresztą chyba nie chciałbym tego z kimś robić, gdyby ktoś był szantażowany i robił to z przymusu. Upiłem się zbyt bardzo. Uhm... Zapomnimy o tym? - spytał z nutą nadziei w głowie.
- Tak, jasne - powiedziałem.
Thomas zdawał się nadal trochę speszony sytuacją z poprzedniego wieczoru, zresztą wspominał że musi się pouczyć, bo ma jakieś zaległości do nowej szkoły, więc zostawiłem go w domu i wróciłem do siebie. Zadzwonił do mnie też jego ojciec, że będzie za dwie godziny więc mogłem już zostawić chłopaka samego.
W mieszkaniu był Brett, Theo nadal odsypiał, a ja musiałem z kimś porozmawiać, byłem kompletnie wyprowadzony z równowagi przez nocne propozycje Thomasa kierowane do mnie. I wiem, że usprawiedliwiał się alkoholem i on ogólnie miał czasem dziwne pomysły, ale jakoś nie mogłem tego wyrzucić z głowy. Zastanawiałem się co by było gdybym też był pijany i zgodził się na seks z nim.
- Dla mnie Dylan jest o dowód na to, że się mu podobasz - ocenił Brett, robiliśmy wspólnie obiad i streściłem mu co się wydarzyło.
- Usprawiedliwiał się, że był pijany. Było mu strasznie głupio.
- No a co miał ci powiedzieć, musiał się usprawiedliwić. A gdyby nie mówił na poważnie, to by nie było mu aż tak głupio. A już ci mówiłem coś ostatnio na ten temat - wspomniał chłopak - Dylan, przewróć naleśnika! - krzyknął nagle blondyn, bo zamyśliłem się o tej całej sytuacji i prawie bym spalił część obiadu, w pośpiechu obróciłem naleśnika, na szczęście się nie spalił.
- Nie Brett, nie mógłbym mu się spodobać, nie mam hajsu, mam długi i pracę w klubie - upierałem się przy swoim.
- Tylko że już zobaczył jak to jest mieć dzianych przyjaciół, którzy chcieli jeszcze więcej hajsu i go wykorzystywali. A tak z ciekawości, on ci się podoba? - spytał nagle.
- Brett, no wiesz co. Gdzież on mi się może podobać, poznałem go chyba kurwa z najgorszej strony. Zresztą to jest dzieciak - powiedziałem z oburzeniem.
- Nie jest taki dzieciak, bez przesady, jest prawie pełnoletni - puścił mi oczko.
- Przestań. Ani on mi się nie podoba, ani ja jemu, i na tym zakończmy.
Brett doradził bym się ostrożnie obchodził z chłopakiem i obserwował jak się zachowuje w stosunku do mnie, według mnie niemożliwe by coś do mnie czuł może z wyjątkiem jakiejś lekkiej sympatii, bo przekonał się że może na mnie polegać. Ale niemożliwe by czuł do mnie coś więcej.
Gdy zobaczyłem na wyświetlaczu telefonu, że dzwoni właśnie ten osobnik to zastanawiałem się tylko co mogło się wydarzyć, już miałem mieć dziś do cholery wolne...
- Halo? - odebrałem.
- Hej, słuchaj bo wynikła taka sytuacja, że dowiedziałem się że muszę mieć na poniedziałek ćwiczenia z biologii, więc musimy znaleźć jakąś księgarnię. No i muszę zrobić tam jakieś zadania - poinformował mnie.
- Teraz mam przyjechać? - spytał z nadzieją, że nie jest to sprawa aż tak pilna.
- Tak.
No cóż, ubrałem markowe rzeczy w jakich kazał mi łazić i pojechałem po niego. W ogrodzie była Oliwia, która rozwieszała pranie.
- O, Dylan - powiedziała i podeszła do mnie gdy wszedłem na podwórko.
- Hej - powiedziałem i się krótko uśmiechnąłem.
- Jak tam nocowanie u nas? - spytała, znajdowała się naprawdę blisko mnie i zaczynało mnie to krępować.
- W porządku - rzekłem i się nieco odsunąłem. Czułem ciągle na sobie jej przenikliwe spojrzenie.
- Ależ ja ci współczuję że musisz się użerać z Thomasem - powiedziała i przejechała ręką po moim policzku.
- Zostaw go, już wystarczy że mojego ojca omotałaś! - wygnał nagle z domu Thomas, Oliwia odsunęła się ode mnie jak poparzona, a ja zdezorientowany obserwowałem rozwój sytuacji.
- Coś miał na twarzy - usprawiedliwiła się, jednak widać że była speszona.
- Tak, na pewno. Idziemy, Dylan! - krzyknął Thomas, był wkurwiony, ale ja do chuja nic nie zrobiłem, po prostu na niego czekałem i napatoczyła się ona. Już widziałem w lusterku, że jest niezadowolony.
- Masz o coś do mnie pretensje? - spytałem.
- Nie, do niej. Podrywa cię, nie powiesz że nie.
- No jej zachowanie teraz było dość... Jednoznaczne - przyznałem niechętnie, ale nie emocjonowałem się tym jakoś by go już gorzej nie rozjuszać.
- Ojca mi już zabrała, wystarczy - fuknął.
- Thomas, ale nie musisz się na mnie wyżywać, nic nie zrobiłem - powiedziałem.
- Wiem, wiem. Po prostu jak ją widzę, to... Gdybyś chujowo u nas pracował, to bym ukartował jakiś wasz romans i pozbył się bez problemu waszej dwójki. Ale nie chcę stracić ciebie. Więc no. Ale nie dawaj jej się podrywać, no Dylan.
- Ja nic nie robię, nie mogę być dla niej niemiły, to partnerka twojego ojca - wyjaśniłem.
- Oh, jesteś taki za porządny. Trzeba cię trochę sprowadzić na złą drogę i nauczyć pewnych zachowań, jak moje.
- O, nie nie. Dziękuję - powiedziałem.
Mimo tego, że Thomas twierdził że nie ma do mnie pretensji to jakoś dziwnie się wobec mnie zachowywał, miałem wrażenie że ma coś do mnie przez to, że Oliwia do mnie zarywa, a to nie jest do cholery moja wina. Ja nie jestem w najmniejszym stopniu nią zainteresowany.
~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top