Rozdział 9 " Dzika bestia"


Marko

Czułem jak ostre kły wbijają mi się w jabłko Adama,a język ostry jak żyletka zlizuje krew wyciekającą z mojej szyi. Ból był nie miłosierny, jednak nie mogłem krzyczeć. Wprost zaczynałem się dusić. Szarpanie się nic nie dawało,bo mocno mnie trzymał.
-Aa...-jęknąłem tłumiąc łzy,kiedy puścił moją krtań. Jego wcześniej spierzchnięte usta teraz pokrywała soczysta czerwień mojej krwi. To była straszne...On mnie mógł zabić...Wciąż może.

Patrzył na mnie z niezwykłą powagą,a jego oczy powoli ciemniały...białko gałek ocznych czerniało...Z tęczówek błysnęła zieleń...
-Demon...-mruknął wycierając usta o dłoń.-Tym właśnie jestem.
-Ar...Czemu?-jęknąłem, a on uwolnił mnie z uścisku. czułem jak nadgarstki mi pulsują,a krew powoli zasycha. Jednak nie przegryzł mi tętnicy ,bo bym już dawno się wykrwawił.
-Przepraszam...Lepiej uciekaj za nim znowu się na ciebie rzucę.
-Nie...-złapałem go za dłoń i zasłoniłem szyje ręką.-Idziemy razem.

-Zabije ciebie i twoją rodzinę... Wiej! Marko!

-Nie!-krzyknąłem i polała mi się krew z ust. Poczułem jak znowu przyszpilowuje mnie do podłogi,lecz tym razem zaczął wgryzać mi się w usta. Nie takiego pocałunku się spodziewałem.-Ghh!!!

Czułem jak w miejscach ugryzień przejeżdża język,czułem mrowienie kończyn,było mi gorąco i chłodno...Czy to źle jak powiem,że mi się to podoba? Chyba jestem masochistą.

-Artur...-szepnąłem mu w usta.
-Mówiłem,zebyś wiał.-syknął zły na siebie. Delikatnie dotknąłem jego podbródka i chciałam coś powiedzieć,kiedy do sali wparował dozorca.-O cholera...

-O KURWA!!! CZO TO ZA SZATAN?!-wrzasnął świecąc na nas latarką.


JEB!


Facet leżał na podłodze nieprzytomny,a nad nim stał Seth trzymając cegłówkę. Po jego wyrazie twarzy mogłem wnioskować tylko jedno. On wie co się tu dzieje. Inaczej nie wyglądał by tak poważnie.
-Seth?
-Marko...Nic ci nie jest?-spytał podnosząc mnie z podłogi i nawet nie patrząc na Artura.
-Nnie...Nic...Ale trzeba pomóc Arturowi...Widzisz co się z nim dzieje?!
-Widzę.-przewrócił oczyma,a ja byłem w szoku. Co się tu dzieje? Czemu mój brat tak się zachowuje?
-Seth...-szepnął cicho brunet. Cały we krwi jak ja,ogon,oczy jak upiór...Jak to możliwe? Czemu? On nie jest potworem...Prawda?

-Trzeba to opatrzyć...Dasz rade sam? Muszę porozmawiać z Arturem.


Seth


Gdy tylko Marko wyszedł spojrzałem na Artura.

-Wyglądasz strasznie...-mruknąłem delikatnie się uśmiechając. Oparłem się o pierwszą lepszą ławkę i spojrzałem na niego.-Pogryzłeś mi brata.

-Ja przep...
-Cicho. Nie chce tego słuchać.

-Ale...Seth...
-Zabije tych,którzy ci to zrobili...-mruknąłem wyciągając z kieszeni pistolet. widocznie go to zszokowało.-I nie jestem w tym sam.

Nim zdążył się zorientować do sali weszli nasi znajomi: Frytka,Xavery,Olivier,Karolina, Anna, Szymon, Nataniel i jeszcze parę osób.

-Zaraz! Skąd wy...?!-Artur cofnął się do ściany.

-Kochanie...To rewolucja.-uśmiechnąłem się do niego.
-Co?
-To co słyszysz.-wtrąciła Frytka łapiąc go za rękę i wstrzykując coś w rękę.-Nie bój się. Chce byś wyglądał normalnie.

-Jak to? Kiedy wy? Seth! O co w tym wszystkim chodzi?
-Jutro odbędzie się "wizyta medyczna" tego całego zgrupowania.-poinformowała Anna.
-Mamy zamiar "naświetlić" trochę czym jest INI.-dodał Szymon.
-Chcemy ci pomóc.-uśmiechnął się Olivier.

-Wy...-patrzyliśmy jak Artur odzyskuje dawny wygląd,po czym podbiega do nas i tuli.-WY IDIOCI! KOCHAM WAS!

----------------------------------------------------------

Bezsenność mnie dopada to też daje wam chyba przedostatni rozdział gdyż pragnę już powoli zakończyć tą serię. Jednak nie martwcie się. To nie koniec pisania. planuje nową serię,gdzie również bohaterami będzie urocza i zwariowana parka.

Chyba jednak nie skończę tego z zbytnim sensem XD

Aki~~ *^*



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top