Rozdział 6" Gdzie jest Artur?"


Seth


Już od tygodnia jestem z Arturem w Norwegi,a wszystko przez jego stan zdrowia. Jest z nim naprawdę źle...Nic nie je,tylko pije. Nie śpi,nie czyta...i co najważniejsze...Odmówił mi upojnej nocy...Nie,że zależy mi tylko na seksie czy jak,ale...tydzień bez bliskości? Ja nie wytrzymam!
-Artur? Jak się czujesz?-spytała moja mama podając mu herbatą.-Może dam ci chociaż bułkę?
-Nie,dziękuje pani. Herbata wystarczy.
-To może chociaż herbatniki?-nalegała,lecz ten pokręcił głową przecząco. Nie naciskała go,bo wiedziała,że nic to nie da. Opuściła mój stary pokój,który Marko przerobił na jaskinię szatana. Popierdoliło go do reszty. Szatanista.
-Arcio...-wtuliłem się w jego brzuch i przesunąłem palcem po jego dłoni,którą zaraz złapałem przyciągając do ust i składając pocałunek.-Popadasz mi w anoreksje.

-Przesadzasz.-zaśmiał się całując mnie w policzek i dopijając gorący napój. Wychlał wrzątek i to bez jęknięcia. Ja w niego nie wierzę.
-Nie przesadzam. Od wesela nic nie zjadłeś.
-Po prostu nie czuję potrzeby jedzenia. Za to cholernie chce mi się pić. Jest jeszcze herbata?
-Nie.-mruknąłem ujmując jego twarz w dłonie i łącząc nasze wargi w namiętnym pocałunku. Bez wahania go odwzajemnił. Ciepło jakie od niego biło wprawiało mnie w stan furii. Coś się w nim zmieniło. Był bardziej pociągający,gorący i jakby...agresywny. Nie,że mnie bije czy krzyczy...On ma w sobie coś dzikiego...I to mnie kręci.
-Seth.-pogłaskał mnie po policzku i nagle poczułem ból.Jego zęby zacisnęły się na mojej dolnej wardze. Czułem pieczenie...Rozkoszne i zarazem nie do zniesienia. Krew skapnęła na pościel tworząc małą plamkę w kolorze bordowym.-Wybacz.
-To tylko warga.-zaśmiałem się przejeżdżając językiem po ranie.
-Seth! Auto czeka!-zawołał mój ojczym. Tak bardzo nie chciałem z nim jechać,ale musiałem wrócić do Polski. Zostawiłem tam rzeczy,a boje się co może zrobić Xavier lub Karolina,gdy zobaczą moją kolekcje mang...Zapewne zaraz dorysują mi tam wąsy Uke, albo potraktują je jako kolorowanki...

Niechętnie wziąłem torbę i wsiadłem do auta. Droga na prom nie trwała długo,lecz cisza jaka panowała w pojeździe zdawała się nie mieć końca.
-Seth...- Sea odezwał się w końcu gdy byliśmy na parkingu.Odwrócił się do mnie i oparł o kierownice.-Jesteś pewien,że chcesz wyjechać bez mojego syna?

-...Nie. Ale za parę dni wrócę.
-Wątpię.-uśmiechną się ironicznie.
-Nie zostawię go na twoją nie łaskę.-warknąłem i już chciałem wysiąść kiedy złapał mnie za rękę.-Czego?!
-Artur zawsze bał się być sam...
-...Wiem. To przecież pańska wina!
-Nie...-uśmiechnął się smutno.-...To jego wina.
-Słucham?-zdziwiłem się,ale nie chciałem go słuchać. Chciałem jak najszybciej opuścić to miejsce.-Nie będę wysłuchiwał tych bredni.
-W takim razie...-puścił moją dłoń,a ja wyleciałem z auta z torbą.-...Pozdrów Łucję.
Nim zdążyłem zareagować odjechał,a ja siedziałem w kałuży...
Jak to...Łucję?


*



Gdy tylko otworzyłem drzwi wpadła na mnie blondyna i czarnowłosy malec. To nie było przywitanie...To była próba ucieczki.
-KTO ZJADŁ MOJE FRYTKI?!?!-wrzasnęła Łucja rzucając książkami...a dokładnie, książkami Artura.
-Seth?!-zdziwili się Olivier z Karoliną widząc mnie w drzwiach,ale zaraz się za mną schowali. Krótkowłosa brunetka w stroju godnym hipisa stanęła przede mną z gazetą wyborczą zwiniętą w rulon.
-Kogo moje oczy widzą...Seth. A gdzie Artur?
-Został w Norwegii...-przełknąłem ślinę,a ona wyciągnęła rękę w kierunku mojej kieszeni i wyjęła portfel.-EJ! Co ty robisz?!
-Pobieram opłatę za mieszkanie.

-To się nazywa czynsz.-zaśmiał się Xavier poprawiając włosy.-Gdzie mój Arcio?
-...W dupie.-mruknąłem zabierając na wpół pusty portfel i walnąłem go w bark.
-Ahahaha...Bardzo śmieszne...-powiedział zbierając książki z podłogi.-Ale tak serio...Gdzie on jest?
-W domu u mojej mamy...Chyba jest chory...-mruknąłem wchodząc do pokoju i opadłem na łóżko. Chciałem zasnąć. Zapomnieć to tym...Wszystko przez ten wypadek...Odkąd wróciliśmy ze szpitala nic nie jest takie same...Tęsknie za dawnym Arturem...

Zasnąłem dość szybko,ale zaraz obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju weszła Frytka z resztą książek,które postawiła na komodzie. Kontem oka obserwowałem jak chodzi po pokoju i zbiera rzeczy.Była bardzo zgrabną i pociągającą kobietą,a jej oczy przyciągały pochmurną pogodę za oknem. Szaro...Ciemnoszare oczy...

Podeszła do mnie i usiadła przy mojej głowie.
-Twój tyłek zasłania mi okno...-mruknąłem,a ona tylko pogłaskała mnie po głowie.-O co chodzi?
-Martwię się o Artura...i o ciebie też. Od jakiegoś czasu już nie jest tak samo jak kiedy was poznałam.
-Wiem...-wtuliłem się w jej udo, a ona nadal mnie głaskała.-Łucja...
-Hm? 
-Znasz mężczyznę o nazwisku Sea?-spytałem,a ta zacisnęła mi palce na głowie.-AUA!
-Oj...Wybacz.-mruknęła.-Mówisz,że Sea?...Owszem znam. Alan Sea,mój pojebany wujek z INI. Wielki korporacyjny dupek,który ma manie czystości genetycznej i...-kiedy tak mówiła,chyba zdała sobie sprawę,ze mówi za dużo.-...Aa...emm...
-Czyli ...wychodzi na to,ze jesteś kuzynką Artura...

-SERIO!?-wrzasnęła Karolina wpadając do pokoju z puszką srebnego spreju.-Czyli Fryta ma w rodzinie Geja! Xavier!!!! Wygrałam zakład! Zakładaj spódnicę z trawy!!!
-NIEEE!!!-wrzask kelnera mówił sam przez siebie.

-Boże...Co za idiotów ja wpuściłam pod dach. Do siebie! Ale już!!!-warknęła rzucając laczkiem w Karolę.
-To się nazywa przemoc w rodzinie.-podsumowałem drapiąc się po brodzie.-A co to jest właściwie to INI?

-Instytut Nadnaturalnych Istot...-mruknęła i spojrzała mi prosto w oczy.-Każdy w rodzinie wie,że Alan jest szalony...
-Zamykał Artura w stodole...

-No nawet...Ale jeśli twój chłopak jest na niego skazany...Nie.Jeśli twoje rodzina jest na niego skazana...To nie będzie dobrze. Uwierz mi...


----------------------------------------------------------------------------

Na proźbę przyjaciółki daje więcej o współlokatorach ^^

Oby udało mi się skończyć to opowiadanie z sensem XD

Do zobaczenia~~Akitoza

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top