Rozdział 5
Gina p.o.v
Byłam na niego zła. Niby przeprosił, ale wątpię, by taki narcyz robił cokolwiek szczerze. Wkurzali mnie tacy ludzie. Któryś raz z rzędu popatrzyłam na niego z nienawiścią. Nie widział mnie i najwyraźniej mnie widzieć nie chciał. Pewnie stwierdził, że skoro nie jestem jedną z fanek, to nie musi poświęcać mi uwagi. Może to i nawet lepiej.
Kyouki mnie szturchnęła. Spojrzałam na nią pytająco, a ona westchnęła.
- Ej weź... Co się stało? Cały czas się na niego lampisz. Zrobił ci coś? – Przewróciłam oczami.
- Oj szkoda gadać. Po prostu mnie wkurzył. – Rzuciłam, po czym zaczęłam bazgrać po zeszycie.
- No ale przeprosił, nie? – Argumentowała, jakby przejęta zachowaniem szatyna.
- Niby tak, ale wątpię, aby było to szczere. – Powiedziałam, zgodnie z przemyśleniami.
- Popatrz na tę łamagę. Wygląda, jakby miał zaraz wywiercić dziurę w tej ławce. Weź coś zrób, bo po prostu nie mogę. – Śmieszkowała Hiniku. Faktycznie, chłopak siedział oparty na łokciu i krążył palcem po drewnianym stoliku. Wyglądało to zabawnie, ale jednocześnie zrobiło mi się go szkoda. Po minucie wpadłam na pomysł. Wplotłam swoje stópki pomiędzy nogi krzesła i zaczęłam przesuwać nastolatka we wszystkie strony. Pamiętam, że Bokuto zawsze tak robił na matematyce i mnie to denerwowało, ale i tak było zabawnie. Kontynuowałam czynność przez dobre 2 minuty, ale ze strony Oikawy nie było żadnej reakcji. Spojrzałam na Kyouki i złożyłam usta w podkówkę.
- Patrz. Posuwam go, a ten nic. – Walnęłam, a po chwili przyjaciółka ledwo co powstrzymywała się od śmiechu. Gdy chłopak w końcu odwrócił się w moją stronę ze speszeniem wymalowanym na twarzy, zorientowałam się, co właśnie powiedziałam.
- Ej powtórz tooo... - Chichotała okularnica, co chwila spoglądając to na mnie, to na Oikawę. W tym momencie momentalnie przeszła mi złość na nastolatka i tylko wyciągnęłam w jego stronę rękę by zanurzyć ją w jego puszystej czuprynie.
- Ej, co ty robisz? – Spytał się zmieszany szatyn.
- A nic takiego. – Powiedziałam, po czym poczochrałam go po brązowych włosach. Były takie miękkie. Co on, dziewczyna, że tak o siebie dba?
- A to ok. – Odrzekł, po czym odwrócił się w stronę tablicy. W pewnym momencie zaczął się kołysać. Koszula mundurka falowała mu wraz z kolejnym ruchem a on sam, jakby niczym się nie przejmując, notował coś w zeszyciku. Notował, dopóki nie wylądował na podłodze wraz z krzesłem, na którym siedział.
- Ałaaaaaaa! – Jęknął z bólu nastolatek.
- Oikawa. Co ty najlepszego wyprawiasz? – Skarciła go zmieszana nauczycielka. Najwyraźniej nie wiedziała czy ma nawrzeszczeć na poszkodowanego, czy też się martwić.
- No bo... Ała... Nudziło mi się to się bujałem. – Stęknął nastolatek, rozmasowując tył głowy. – Każdemu może się zdarzyć – dokończył, patrząc na starą, bo starą już, kobietę. Ta na jego zdanie tylko schowała twarz w dłonie w geście załamania. I w sumie słusznie, bo głupota tegoż beztroskiego chłopca czasem załamywała nawet i mnie. Nawet Bokuto wiedział, że w ławce się huśtać nie powinno i to WCALE nie dlatego, że jakieś 5 lat temu trafił z tego powodu do szpitala z wstrząśnieniem mózgu, WCALE.
- Ale mnie łeb nawala... - Marudził Tooru. Nauczycielka, najwyraźniej próbująca zachować resztki spokoju, całkowicie olała szatyna i starała się nie wybuchnąć. Widząc, że raczej już nic kobiecie nie pomoże (z wyjątkiem wyżywania się na mężu, którego trzymała pod pantoflem), postanowiłam ogarnąć nieco sytuację. Popatrzyłam na chłopaka z politowaniem i szepnęłam mu do ucha.
- Ej, może chcesz iść do pielęgniarki czy coś? – Usłyszawszy mój głos, poszkodowany, będący jednocześnie winnym, wzdrygnął się.
- Ta. Przydałoby się. – Odpowiedział swoim chłodnym, opanowanym głosem. Zdenerwowało mnie to nieco, lecz nie na tyle, bym się rozmyśliła z mojej dobroci. Podeszłam do nauczycielki i zdobywszy zgodę na pójście do higienistki, poszłam do niej z Oikawą. Jak to zwykle w szkołach bywa, kobiety nie było i musiałam sama opatrzeć jego zakuty łeb.
- Naprawdę, co ci odbiło chłopie, by się bujać na krześle? – Mówiłam, bandażując głowę chłopaka.
- Tak jakoś. Szczęśliwy byłem, że się już nie fochasz na mnie. – Niemal zaśpiewał, ukazując swoje perełki, niczym ktoś z reklamy pasty do zębów.
- A skąd niby możesz wiedzieć, że się nie gniewam? – Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
- No ale czochrałaś mnie przecież po włosach i to z uśmiechem na twarzy. – Popatrzył na mnie spod grzywki, wyglądając jak smutny mops.
- A może mam jakiś fetysz czochrania ludzi po włosach? – Wykrzywiłam usta w szyderczym uśmiechu, widząc jak chłopak patrzy ze zrezygnowaniem na puste biurko higienistki, jednak chwilę później zrobiło mi się go z deka szkoda i postanowiłam jakoś go rozweselić.
- Dobra, nie gniewam się. Swoją drogą, chcesz iść ze mną i Hiniku po lekcjach na jakieś ciacho? – Odwrócił się w moją stronę, zaskoczony propozycją.
- Jasne. – Zastanowił się chwilę i posmutniał. – Ej, ale ja cię nawet nie przeprosiłem za tamto.
- Ale przecież powiedziałeś „przepraszam". - Uniosłam brew do góry, zdziwiona zachowaniem nastolatka.
-No ale nie wiesz o co mi chodzi. – Zaczął się plątać.
- Oświeć mnie, panie idealny. – Widziałam, jak lekko zawiesił się na moją kpinę.
- Jezus Maria to ci po prostu pokażę. Kokoro, chodź tu. – Powiedział, po czym pociągnął mnie za nadgarstek i oplótł swoimi ramionami.
- C-co ty robisz? – Spytałam lekko zszokowana zachowaniem szatyna.
- Przepraszam za to, że cię uraziłem. Wiem że zachowałem się jak dupek i nie powinienem w ogóle tak sobie żartować, więc... Wybaczysz mi? – Odsunął się i spojrzał mi w oczy, jakby wyczekując mojej odpowiedzi. Patrząc na to, jaki jest poważny, nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Myślałam, że się chyba uduszę ze śmiechu. Moje rozbawienie podsycał fakt, że Oikawa stał przy mnie jak wryty i próbując ogarnąć, o co chodzi, marszczył brwi i mrużył oczy. Po chwili odgarnęłam włosy i patrząc na niego z uśmiechem na twarzy odpowiedziałam.
- Jasne, że ci wybaczam, głupteloku jeden. Ale nigdy więcej nie rób takiej miny jak teraz, bo chyba padnę, ok? – Tooru nadal zbytnio nie pojmując mojego zachowania pokiwał głową, po czym stwierdził, że powinniśmy już iść na lekcję.
- Swoją drogą... Czemu rano się tak wkurzyłeś na Iwaizumiego? – Chłopak zaczął się czerwienić, prawdopodobnie przypominając sobie wcześniejszy incydent.
- Nie chcesz wiedzieć, ale miał w sumie rację. – Uśmiechnął się do siebie, poprawiając grzywkę.
- Spoko. – Zerknęłam na niego, przybierając wyraz twarzy, mówiący „rozumiem cię, bro".
Gdy dotarliśmy do klasy, zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec dzisiejszych tortur. No dobra, dla większości koniec, gdyż Oikawa, przechwycony w łapy jednego z belfrów, miał rzekomo pomóc układać jakieś papiery, co w rzeczywistości oznaczało odwalenie całej roboty za leniwego nauczyciela. Tak, chodzi o jednego z tych, którzy oceny ze sprawdzianów wystawiają dopiero po 2 tygodniach od napisania ich przez uczniów. Chcąc nie chcąc, musiałam poczekać na niego wraz z Kyouki, gdyż obiecałam mu wcześniej wyjście na ciacho. Siedziałam wraz z okularnicą na ławce przed szkołą, gdy nagle zorientowałam się, że w szatni zostawiłam mój naszyjnik, który zdjęłam na w-f, gdyż mi zawadzał. Poinformowawszy Hiniku o niezwykle ważnej misji odzyskania wisorka, skierowałyśmy się do poszukiwanego miejsca. Schodząc po schodach usłyszałyśmy rozmowę 3 chłopaków, z czego jednym był Iwaizumi.
- Ej, poklepiesz mi? – Spytał jeden z nich.
- Jasne, a co z Iwaizumim? – Odpowiedział drugi.
- Spoko, mam lepsze rzeczy do roboty, niż klepanie wam. – Machnął ręką Hajime.
Nie powiem, konwersacja ta wywołała u mnie zaskoczenie. Dobra, co ja gadam? Szok, to był definitywny szok. Patrzyłam cała czerwona na trójkę nastolatków. W pewnym momencie jeden z nich zwrócił na nas uwagę i przywitał się.
- O hej Hiniku. Co ty tu jeszcze robisz? – Dziewczyna odpowiedziała mu nadzwyczaj spokojnie, jakby wcześniejszej rozmowy nie usłyszała.
Nie wytrzymałam, musiałam jakoś przelać swoje emocje na czyny, albo chociaż słowa.
- Em, ja nie wiedziałam, że tego... Mamy tych... No... W szkole... - Czując jeszcze większe speszenie, zaczęłam bawić się kosmykiem włosów.
- No jasne, że mamy! Są świetni w tym co robią! Gdybyś tylko widziała ich w akcji! Prawdziwi profesjonaliści. Nieraz też próbowałem, ale daleko mi do nich. Musisz po prostu zobaczyć jak to jest. Ich płynne ruchy po prostu wprawiają w osłupienie. – Mówił brunet z uznaniem. Dodał jeszcze kilka szczegółów, po czym się spytał, czy nie chcę spróbować.
- Ale że klepania? – Mówiąc to, na twarzy czerwonej niczym pomidor w letnim słońcu miałam istnego mindfucka.
- Oczywiście, może ci się nie będzie udawało na początku osiągnąć satysfakcjonującego efektu, ale z czasem nabierzesz wprawy. – Nie wiedziałam już, jak reagować na słowa chłopaka, więc po prostu zamilkłam, wyobrażając sobie chłopców w takiej sytuacji. Po chwili Hajime wznowił swą konwersację z kumplami i przysłuchując się jej dalszemu biegowi, zrozumiałam, o co im chodziło.
Piłka nożna. Chodziło im o podawanie piłki do nogi. Jestem zwyrolem.
Strzelając sobie facepalma, wzięłam naszyjnik i wraz z Hiniku wróciłyśmy do ławki, przy której czekał na nas już Oikawa. Po krótkiej wymianie słów poszliśmy do cukierni, gdzie spędziliśmy dobre 3 godziny. To bez wątpienia był ciekawy dzień.
Bum ludzie bądźcie ze mnie dumni! Rozdział nie pojawił się po miesiącu!
Ogólnie to jestem leniwym człowiekiem i nie mam na nic ani czasu, ani ochoty, więc wszystko zostawiam na ostatnią chwilę, co skutkuje rzadkim publikowaniem rozdziałów, za co przepraszam :< nie bijcie
W każdym razie zapraszam do komentowania, gwiazdkowania i do napisania. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał.
Bayoooooo :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top