Rozdział 1
Jak zwykle obudził mnie cudowny (poczuj ten sarkazm) budzik. Wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że urządzenie oszalało i za jego sprawką byłam godzinę w plecy z ogarnianiem się.
Nie no, fajnie... Porażka już pierwszego dnia szkoły i to zaraz po przeniesieniu się z innego regionu. Ty to masz szczęście, Gina.
Była już godzina 7:30, a ja nadal miałam na sobie piżamę, składającą się z dresów i meskiej koszulki. Szybko wybiegłam z pokoju, dramatycznie próbując utrzymać równowagę, lecz nie jestem zbyt dobra w te klocki, przez co trafiło mi się spotkanie 3 stopnia z podłogą. Podnosząc się z brązowych kafelków, poczułam coś wilgotnego na twarzy. Potruptałam do najbliższego lustra i ujrzałam piękny strumyczek krwi, spływający mi po ustach.
Cudowny start dnia, prawda?
Po szybkim ogarnięciu się, wybiegłam z domu jak oparzona i oczywiście dzięki mojemu "szczęściu" zapomniałam telefonu.
-Dobra, walić komórkę- wymamrotałam do siebie, po czym rzuciłam się w pogoń z czasem, który postanowił zrobić mi na złość, bo było go coraz mniej.
Gdy doszłam do szkoły, spojrzałam na zegarek. No pięknie... 10 minut spóźnienia. Jeszcze muszę znaleźć klasę... Normalnie zajebista zajebistość.
Szkoła oczywiście musiała okazać się ogromna, przez co jako nieporadna osóbka musiałam się zgubić.
Całkowicie skupiona na szukaniu klasy 3-5, nie zauważyłam pewnej sylwetki i na nią wpadłam, po czym z wielkim hukiem upadłam na ziemię (hehe, swoje się waży ( ͡° ͜ʖ ͡°) dop. aut.).
- Żyjesz? - powiedział nastolatek, podając mi rękę i pomagając wstać.
- Tak, wszystko w porządku. Przepraszam, że na ciebie wpadłam. - rzuciłam, po czym znów zajęłam się szukaniem nieszczęsnego pomieszczenia.
Po pewnym czasie (a mianowicie 5 minutach) w końcu znalazłam upragnioną twierdzę. Dużo nie myśląc, otworzyłam drzwi sposobem "z buta wjeżdżam". Gdy weszłam do środka, wszystkie oczy skierowały się na mnie, przez co moja twarz przybrała kolor dojrzałej wiśni.
- P-przepraszam za spóźnienie. - bąknęłam, po czym nauczyciel spojrzał na mnie spod ogromnych okularów.
- Żeby mi to było pierwszy i ostatni raz. A teraz przedstaw się klasie. - odrzekł, a ja przeszłam 5 metrów i stanęłam przy tablicy.
- Nazywam się Gina Kokoro i przeniosłam się tu z Tokio. Miło mi was poznać. - uśmiechnęłam się sympatycznie, po czym nauczyciel wskazał mi wolną ławkę przy oknie, gdzie chwilę później usiadłam.
Resztę lekcji przesiedziałam, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt na tablicy. Usłyszawszy dzwonek, zerwałam się na równe nogi, po czym skierowałam w stronę drzwi. Już przekraczałam ich próg, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego chłopaka o dużych, orzechowych oczach i tego samego koloru włosach. Chwilę patrzyłam na niego, nie wiedząc zbytnio o co mu chodzi, aż w końcu uśmiechnął się promiennie i powiedział:
- To ty na mnie rano wpadłaś, tak? Co za zbieg okoliczności! Jesteśmy w jednej klasie. - na te słowa uśmiechnęłam się nieśmiało, przez co mogłam wyglądać dość przerażająco. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że relacja z szatynem będzie dość... Ciekawa?
Dobra, teraz dopiski od autorki (o ile ktoś przeczyta te wypociny :') hehe)
Jest to moje pierwsze opowiadanie, przez co może zdarzyć się sporo błędów stylistycznych oraz interpunkcyjnych. Wiem, że jest krótko i beznadziejnie, ale cóż... Kiedyś się poprawię... Może X'D tak więc bardzo proszę o wypisywanie błędów czy coś... Będę wdzięczna :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top