#6
Sry za długą nieobecność ale internet nawala 😝. Pozdro z Litwy! 😘
Jak to ja mam wybrać posiadaczy, jak im tam było, Miraculum? Ja nie mam pojęcia jak mam to zrobić. No bo chyba nie podejdę do jakiejś przypadkowej dziewczyny i nie powiem jej tak prosto z mostu, że ją wybrałam i od dziś będzie walczyć ze mną i bronić Paryż?! Przecież to jest niedorzeczne!
Doszłam do domu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi. Poszłam na górę do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Na dziś już dość wrażeń. Gdy trochę ochłonęłam, adrenalina opuściła. Teraz odczułam fatalne skutki dzisiejszej walki. Wszystko zaczęło mnie boleć jeszcze bardziej niż wcześniej. Skrzywiłam się na samą myśl. Umyłam się szybko. Ubrałam w piżame i usiadłam na krześle. Zazylam tabletkę i faktycznie zagoila obrażenia. Niestety ból nie zniknął od razu tylko dopiero po dobrej godzinie.
Kiedy już byłam gotowa do snu, przypomniałam sobie jeszcze o jednej rzeczy. Wyciagnelam szkarłatne pudełko i powoli otworzyłam. Wydobylo się z niego mocne czerwone światło i oslepilo mnie. Zakrylam oczy dłonią. W końcu blask osłabł. Spojrzałam do pudełeczka. Znajdowała się w nim para rubinowych kolczyków. Ale oprócz tego był tam także pierścień z rubinem. Najpierw założyłam kolczyki. Przedemna pojawiła się mała czerwona istotka. Bardzo podobna do Plagga. Jednak przeciwnej płci.
- Jestem Tikki. Strazniczka Miraculum Brilliante Fille.
- Ja jestem Marinett. Ale mów mi Mari.
Przez następne kilka godzin mała istotka tłumaczyła mi wszystko o czym powinnam wiedzieć. O moich mocach. O innych posiadaczach. Oraz o sobie. Rozmawiałam z nią jak z starą znajomą. Wreszcie zmęczona padłam na poduszkę. Tikki położyła się na moim brzuchu. Po chwili obie spalysmy.
Obudziłam się o 7:20. Mam 40 minut. Delikatnie sciagnelam z siebie stworzonko alby go nie obudzić. Podeszlam do szafy. Wyciagnelam z niej czarne przecierane na udach i lydkach rurki. Do tego dobralam rubinowa bluzkę z rękawem 3/4. Sięgała ona do połowy brzucha i ubrałam czarne obcasy. Upielam włosy w warkocza. Nałożyłam makijaż. Kiedy była już 7:50 włożyłem delikatnie do torby Tikki i wybieglam z domu. Przebieglam bezmyślnie przez drogę. Usłyszałam kilka przekleństw pod moim adresem. Nie zwróciłam na to uwagi. Byłam już pod klasa. Niestety i tak się spóźniłem. Weszłam dumnie do sali.
- Znów spóźnienie! Czemu tym razem?
Wywrócilam oczami. Nie zwarzajac na jej słowa usiadłam w swojej ławce. Alya przybila ze mną piątkę.
- Pytam się ciebie Marinett! I czekam na odpowiedź!
- Spadaj! - chciała odpowiedź to ją otrzymała
- Jak ty się do mnie zwracasz?
- A pani do mnie?!
- Przegięłaś. Marsz do dyrektora!
Zbylam to machnięciem ręki. Rozpakowalam się i zaczęłam coś rysować w zeszycie.
- Marinett!
- Czego do cholery?! - wydarłam się na całą sale - Kolejna kobieta która myśli, że może mi rozkazywać! Mam już tego po dziurki w nosie! - stałam z zaciśnietymi pięściami - Mam swoją cierpliwość. Pani tak jak i moja matka już ją wykorzystała! - nie zwarzajac na znaczenie moich słów wydałem z siebie krzyk.
Poczułam jak ktoś ciągnie mnie za brzeg bluzki. Spojrzałam w tamtą stronę. Była to Alya. W jej oczach było widać przerażenie.
- Wygadalas się. - szepnęła tak abym tylko ja mogła to usłyszeć.
Przełknelam głośno sline. Wielka gula podeszła mi do gardła. Zaraz chyba zwymiotuje! Wszyscy się na mnie gapili. Ostatnio często się to zdarza. Aż za często. Miałam mieszane uczucia.
- Co miałaś na myśli wspominając o swojej matce Mari? - w głosie nauczycielki już nie było słychać gniewu. Wręcz przeciwnie. Ona teraz chce mi pomóc!
- Nic. - powiedziałam wyciągając przed sobą dłonie - Tak mi się tylko powiedziało. - zasmialam się sztucznie i podrapalam po karku.
- Dobrze, a teraz wracamy do lekcji.
Uwierzyła. Popatrzylam po klasie. Ok. Chyba wszyscy o tym zapomnieli. Nie. Cofam to. Luis i Adrien gapili się na mnie ze współczuciem. Czyżby się domyslili? Nie. Nie możliwe. Przecież nic o mnie nie wiedzą. Posłałam im mordercze spojrzenie, ale przez resztę lekcji i tak zaprzątałam sobie tym głowę. Nagle moja komórka zawibrowala.
Numer nieznany: Czy możemy się spotkać po lekcjach? 😉
Ja: Pewnie. A kim jesteś?
Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Nadeszła po kilku sekundach.
Numer nieznany: Luis. Ten przystojniak siedzący przed tobą 😉 To w parku? Pasuje?
Ja: Co do tego przystojniaka. Masz wysokie mniemanie o sobie. A tak. Spoko. Może być. Postaram się nie spóźnić😙
Luis: A ty nie?
Luis: Coś mi się wydaje że masz większe ego niż ja 😜
Ja: Chciałbyś
Luis: Chodzić z tobą? Pewnie 😉
Ja: Głupek.
Pomimo tego co napisałam to zrobiło mi się ciepło na sercu. I nie powiem. Zarumienilam się. Starałam się to ukryć. Niestety. Większość klasy to zauważyła i teraz szeptala do siebie. Spiorunowalam ich wszystkich wrogiem spojrzeniem. I powrocilam do konwersacji z Luisem.
Luis: I tak wiem że myślisz inaczej
Luis: Może zróbmy ten projekt razem?
Ja: Jaki k***a projekt!?
Luis: Nieładnie tak przeklinać Mari *grozi palcem*
Ja: * wystawia język *
Ja: Czuj się doceniony 😊
Luis: Ty i ten twój sarkazm. Kocham💕
Znów wybił mnie z rytmu.
Ja: Nie fliruj ze mną bo oberwiesz.
Luis: Nie jestem przekonany czy taka mała księźniczka jak ty może mi coś zrobić 😉
Ja: Uczyłam się samoobrony. Chcesz się przekonać?
Luis: Nie dziena. Wierzę. Chociaż możesz sprac jakiegoś kolesia 😉
Ja: Z przyjemnością. Znajdź mi jakiegoś 😙
Luis: Za tego buziaczka wszystko
Po raz kolejny plonelam czerwienią. Na szczęście zbliżał się już koniec lekcji. Po dzwonku poszłam od razu do parku. Luisa jeszcze nie było. Nagle zza rogu wydobylo się okropnie zielone światło. Po chwili usłyszałam huk i krzyki ludzi. Niewiele myśląc wbieglam w pierwszą lepsza, pusta uliczkę. Tikki sama wyleciala z mojej torby. Dokładnie wiedziałam co mam robić.
- Tikki przemiana!
Pierwszy raz zmieniłam się w Brilliante Fille. Miałam na sobie czerwony kostium. Oplatal on moje ciało tak, że wszystkie kraglosci były doskonale widoczne. Strój miał także dość duży dekolt. Przy pasie była przyczepiona czerwona, powiewajaca tkanina. Na twarzy miałam rubinową, ozdobną maskę. Włosy dalej miałam upiete w warkocza. Jednak miałam w nie powpinane złote ozdoby oraz czerwone pasemka. Z tego co dowiedziałam się od mojej kwami, mogłam je odczepic i posługiwać się nimi jak liną. Do tego na nogach pojawiły się czarne koturny także ze złotymi elementami. Na nadgarstku miałam bransoletkę z bryloczkami. Były to nic innego jak moje bronie. Kiedy ich dotknę, przybierają normalny rozmiar. Miałam także swój złoty pierścień z rubinem, na palcu. Na razie nie znałam jego przeznaczenia ani zastosowania, ale podobno miałam sama je odkryć.
Pewna siebie, dzięki pomocy swoich pasemek-lin wspielam się na jeden z dachów. Na górze stała postać od góry do dołu odziana w czarny strój. Mimo że nie miałam uwagi się jej przyjrzeć, ta uśmiechnęła się do mnie.
- Gotowa? - spytała postać i zaczęła iść w moją stronę.
C.D.N.
Taki se ten rozdział ale może 🌟 lub 💬? To serio motywuje. Wchodzę se na wattpada a tam kilka miłych kom i od razu się ciepło na sercu robi 😊.
Dobra nie przynudzam. Papatki! 👋😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top