#2

Zapraszamy do czytania!  😘😄

Wstałam cała obolała z łóżka. Po wczorajszym incydencie z obiadem matka oczywiście nie mogła się powstrzymać. Podziękowala Alyi za pomoc i świetny posiłek. Nie obyło się bez porównan jej do mnie. Po wyjściu dziewczyny, matka zaczęła się żalić jaka to ja jestem niesamodzielna i że ktoś tak cudowny jak Alya musi mi pomagać. Po całym dwugodzinnym wywodzie dostało mi się za nie zrobienie obiadu samemu.

Na samo wspomnienie zapiekly mnie rany na rękach. Kilka pręgów ciągnących się od ramienia aż do nadgarstka.

Niechętnie wstałam z łóżka i poczłapałam do łazienki. Postanowilam wziąść szybki, ciepły prysznic aby zmyć z siebie wspomnienia wczorajszego wieczoru.
Weszłam pod gorący strumień wody. Rany okropnie zapiekly. Syknęłam z bólu. Czemu ona mnie tak nienawidzi? Jestem jej córką. Owszem moja matka miała tylko 15 lat jak zaszła ze mną w ciążę. Byłam wpadką. Matka nigdy, tak samo jak i ojciec, nic o sobie nie mowiła. Ale kiedy jeszcze żyła babcia Lucia, opowiedziała mi wszystko o ich przeszłości. Babcia była osoba która jako jedyna ze wszystkich znanych mi ludzi dażyła mnie wielka miłością. Ja także ja kochałam. Matka zwykle posyłała mnie do niej aby się mnie pozbyć. Według niej jestem tylko zwykłą, głupią dziewczyną, która nie ma prawa nazywać się jej córką. To babcia nauczyła mnie gotować, szyć i grać na wiolonczeli oraz fortepianie. Kiedy raz zademonstrowałam matce co umiem ta tylko mnie wyśmiała i powiedziała że z takim brakiem talentu to nawet do liceum nie dotrę. Tuż przed śmiercią, babca podarowala mi czerwony, podłużny pakunek związany złotą wstążeczką. Powiedziała że mam go otworzyć dopiero jak będą moje 18 urodziny. Do tej pory noszę pudełeczko przy sobie.

Wreszcie wyszłam spod prysznica. Osuszylam się ręcznikiem uważając na pręgi na rękach. Ubrałam się w wyzywajace ciuchy. Czarną moniówkę, rubinową bokserkę z wielkim dekoltem i czarne buty na wysokim koturnie. Do tego mocny makijaż ale nie taki jak Cloe i słodkie perfumy. Jeszcze tylko złoty łańcuszek i jestem gotowa. Do swojej torebki wpakowalam tablet, telefon i portfel (po zastanowieniu wrzucilam jeszcze strój na WF i butelkę wody). W końcu w szkole byłam znana jak Bad Girl i wyszyscy w szkole wiedzieli kim jestem. Nikt nie odważył mi się sprzeciwić lub oskarżyc o coś. Byłam twardą dziewczyną. Nie mogę pominąć tego że każdy chłopak w liceum na mnie leci. Ale to jest tylko moja maska którą przybieram aby ukryć emocje. Tak na prawdę zachowuje się tak ponieważ mam dość traktowania mnie jak szmate którą można pomiatać i robić z nią co się chce. Udaje twardą, ale to mi pomaga. Zwiększa odwagę. I odbudowuje ją na nowo. Niestety jednak nie wszystko da się tak załatwić. Miłość, pewność siebie, zaufanie i szczęście to rzeczy które 'dzięki' moim rodzicom legły w gruzach i nie umiem ich na nowo odbudować. Rozpadly się na tysiąc kawałków, one poleciały we wszystkie strony a znalezienie każdego z odłamkow jest porównywalne do dotknięcia Słońca.

Wzięłam torbę ze stołu i niezauważalne przemknęłam do drzwi. Miałam jeszcze 20 minut do rozpoczęcia lekcji ale zaczęłam biec. Po drodze zauważyłem jakiegoś starszego pana z laską. Przechodził przez przejście dla pieszych ale widocznie nie widział że jest czerwone. Nagle usłyszałam klakson. Niewiele myśląc zaczęłam biec w stronę staruszka. Sekundę przed zdarzeniem, popchnelam go. Wylądował na chodniku. Niestety miało to dla mnie fatalny skutek. Auto wjechalo we mnie. Poczułam ostre uklucie u czasce. Musiało mnie walnąć w głowę. Po chwili z mojego łuku brwiowego zaczęła lecieć szkarłatna ciecz. Nie przejęłam się tym zbytnio. Szybko otarłam krew i chociaż nadal leciała, podnioslam się na nogi i podbiegłam do staruszka.

- Nic Panu nie jest?- spytałam.

Bałam się że kiedy go popchnęłam mógł sobie coś zrobić.

- Wszystko w porządku panienko - uśmiechnął się i wręczył mi czerwone pudełeczko - a to nagroda dla ciebie.

Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Czemu mi to podarował? Przecież nic takiego nie zrobiłam. Owszem uratowalam go ale to był raczej impuls niż akt odwagi.

- Przepraszam ale nie mogę tego przyjąć - wyciagnęłam w jego stronę rękę z podarunkiem

- Wręcz przeciwnie musisz to przyjąć. Tylko pamiętaj. To co znajdziesz w środku to twoja wielka tajemnica. I nikomu nie możesz jej zdradzic. Nawet najbliższym. Rozumiesz? - wbił we mnie przenkiliwy wzrok

Przestraszona szybko pokiwalam głową. Staruszek się uśmiechnął i tyle go widziałam. Spojrzałam na zegarek. O nie! 7:55. Nie zdążę. Szkole mam 15 min stąd. Rzuciłam się biegiem do szkoły. Kiedy byłam już pod klasą, odetchnelam głęboko. Poprawilam jeszcze spódniczkę i przybrałam kamienny wyraz twarzy. Weszłam do klasy. Wszystkie spojrzenia spoczęły na mnie.

- Czemu się spoźniłaś Marinett?!

Wywrócilam oczami. Znowu to samo. Postanowiłam skłamać. Gdybym powiedziała prawdę i opowiedziała że uratowałam staruszkowi życie, i tak nikt by mi nie uwierzył.

- Zaliczylam po drodze mały wypadek - tu wskazalam na mój rozbity łuk brwiowy.

Nauczycielka dopiero teraz to spostrzegla. Kiedy zobaczyła spływajacy po mojej twarzy szkarlat, zrobiła się biała na twarzy i wyglądała jakby miała zaraz zemdlec.

- D-dobrze a teraz idź do higienistki.

- Nie trzeba.

Nie słuchając jej otarłam wierzchem nadgarstka krew, i usiadłam w swojej ławce. Wszyscy się na mnie patrzyli.

- Nie macie już na kim oka zawiesić tylko się lampić na mnie jak na jakąś masochistkę?! - wydarłam się na co większość uczniów się skulila i przeniosła wzrok na tablice. Wszyscy oprócz jednego dupka. Pana Adriena. Posłałam mu groźne spojrzenie. On jednak nie zareagował. Podąrzyłam za jego wzrokiem. Gapił się na moje ręce.
- Co tak się gapisz Agrest?! - zląkł się gdy usłyszał swoje nazwisko - Tobie też brak innych widoków?! 

Obrócił się plecami do mnie. Więcej nikt nie zpojrzal nawet w moją stronę.
Po skończonej lekcji, wrzuciłam wszystko do torby i jako pierwsza wysyłam z klasy. Byłam bardzo ciekawa co takiego jest w tym pudełeczku. Tak się zamyslilam, że nie zauważyłem idacego przedemną chłopaka. Wpadłam na niego. I gdyby nie jego silne ręce już leżałabym na ziemi. Postawił mnie na nogi.

- Jak ty chodzisz niezdaro?!

- Nie złość się tak. Jestem Luis - wyciągnął w moją stronę rękę.

Dopiero teraz na niego spojrzałam. Wysoki brunet o ciemnej karnacji i niesamowicie zielonych oczach. Miał na sobie czarną bluzkę która opinała jego szerokie, umięśnione ramiona i ręce oraz szare spodnie dresowe. Do tego sportowe buty. Wyglądał jak typowy Bad Boy. Brakuje mu tylko tatuaży. Ale zachowaniem przypominał zwykłego chłopaka. Czyli trzema słowami. NIE MÓJ TYP!

- Marinett - podałam mu dłoń.

Uścisnął ją. I podrapał się po karku.

- Sorka że na ciebie wpadłem. Spóźniłem się do szkoły. I myślałem że zdążę ale widać że przyszedłem na drugą lekcje.

- Jesteś nowy? - spytałam.

Byłam ciekawa do której klasy chodzi. Ale najwidoczniej o mnie nie słyszał bo zachowuje się przy mnie normalnie. Albo po prostu się mnie nie boi.

- Owszem. Rodzice przeprowadzili się do Paryża i musiałem zmienić szkołę. A ty?

Zdziwił mnie tym pytaniem. Każdy mnie zna. Nawet nowi zaraz zostają poinformowani. A ten nie. Rozmawia ze mną jak z starą znajomą.

- Nie wiesz kim jestem? - spytałam.

Chociaż spodziewałem sie odpowiedzi to jednak wolałam być pewna. Jednak jego odpowiedź mnie zaskoczyła. Nie spodziewałem się tego.

- Słyszałem o tobie dużo niemałych rzeczy. Ale rozmawiając z tobą nie wydaje mi się że jesteś samolubna, agresywna i wściekła. Ani że lubisz się odgrywać i łamiesz wszystkim serca i kości. Ogólnie to wszyscy mówią o tobie że jesteś Bad Girl. - zaśmiał się i wzruszył ramionami.

Przysłuchiwałam się jego monologowi i coraz bardziej watpiłam w IQ tego chłopaka. Chcę dowodu, że jestem Bad Girl?  Proszę bardzo. Akurat koło nas przechodziła ta suka Cloe. I jak zwykle musiała mi dogryźć.

- O! Nasza Marinett rozmawia z jakimś kolesiem. Czy to miłość czy przyszła ci dowalić? - zaczęła się śmiać.

Luis stał jak wmurowany i wpatrywał się w blondynke. Zarzucilam włosy na plecy i odgryzłam się jej.

- Cloe, nie każda laska jest taką suką jak ty aby od razu lecieć na faceta. - odparłam słodko.

Fuknęła, a jej oczy się rozszerzyły.

- Ja suka?!  Ja?! A kto ubiera się jak jakaś dziwka spod latarni i pozwala aby wszyscy gapili się na jej tylek?! - gestem dłoni wskazała w moją stronę.

Rozjuszyłam ją. Wspaniale! Uśmiechnęłam się w głębi duszy.

- Może to i prawda - powiedziałam od niechcenia - ale ja przynajmniej nie robię szybkiego numerka w toalecie z jakimś przypadkowym facetem.

Zrobiła się cała czerwona. I pobiegła do klasy. Ha! I tu cie mam! Luis przyglądał się tej wymianie zdań z niemym zdziwieniem. Mam też nadzieję, że od tej pory nie będzie uważał mnie za słodką, miłą dziewczynkę i będzie się trzymał z daleka.

C.D.N.

Podobało się? Zostaw komentarz i gwiazdkę. 😘


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top