8
Tego samego popołudnia odważyłam się pojechać do akademika. Oczywiście, jak przypuszczałam, redaktor naczelny poinformował już dziekana mojego wydziału, a ten wystosował odpowiednie pismo, które teraz sterczało w kopercie wciśniętej w zamknięte drzwi mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i rozerwałam kopertę. Nawet się nie pofatygowali, by mnie poprosić o wyjaśnienia. Miałam tylko jutro stawić się po dokumenty, oddać legitymację studencką i wyprowadzić się z akademik do końca tygodnia. Dobrze, że nie od razu! Nic nie pomogło ukończenie drugiego roku z wyróżnieniem. Właśnie zaczynał się trzeci rok, była połowa kwietnia i guzik kogo obchodziło, co było. Może gdybym była japonką lub miała jakiekolwiek wsparcie. jednak nie miałam żadnych bliskich czy życzliwych mi osób, ani wśród studentów ani tym bardziej w gronie profesorskim. Nie było nikogo, kto by się za mną wstawił, lub aby przejął moim losem. Nikogo oprócz Hanae, co i tak było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, bo nie spodziewałam się tego po nim. Wyjęłam spod łóżka walizkę, tę samą, z którą tu przyjechałam dwa lata temu. Nie miałam wiele rzeczy. Aparat fotograficzny był własnością redakcji i zabrali mi go tego dnia, kiedy mnie zwolnili. Co miałam teraz począć i dokąd się udać, nie miałam pojęcia. Nawet mojej współlokatorki nie było, bym mogła się jej wyżalić. Zresztą i tak nie obchodziłam jej wcale. Nikogo nie obchodziłam. No może poza Hanae, który przyjechał pod akademik akurat w chwili, gdy miałam już najczarniejsze myśli. Byłam jednocześnie i wdzięczna i zdziwiona tym jego nagłym zainteresowaniem. I pomocą. No chyba że się omyliłam w swych wcześniejszych osądach. Bez słowa zawiózł mnie do siebie. A ja bez słowa się na to zgodziłam. I tak nie miałam gdzie iść, a na hotel nie było mnie stać. U niego czekała mnie ciepła kolacja w postaci pożywnego, tradycyjnego ramenu i gorąca kąpiel. Oraz łóżko ze świeżą pościelą, pachnącą lawendowym płynem do płukania. Luksusy ponad miarę. Siedząc w wannie, rozmyślałam nad swoim losem. Postanowiłam na razie zostać u Hanae, jak długo będę mogła, no i zobaczyć, co on takiego wymyśli, by mi pomóc. Gderał o tym całą drogę z akademika i rozbolała mnie od tego głowa.
Kiedy wyszłam wreszcie z kąpieli, Susumu czekał na mnie z kolacją. Na stole paliły się świece, a do ramenu podał wino.
- Jeśli chcesz mnie upić i uwieść, to od razu zarzekam się, że nic z tego. Pakuję się i wychodzę! – ostrzegłam go.
- Ciekawe dokąd? – mruknął jakby do siebie, a potem się uśmiechnął i nalał mi wina.
Westchnęłam. Nie na rękę były mi teraz miłosne fanaberie, choć musiałam przyznać sama przed sobą – nieco niechętnie – że model robił na mnie coraz większe wrażenie, nie tylko swą aparycją. Tak na serio pierwszy raz ktoś był dla mnie tak dobry i serdeczny. Pierwszy raz, odkąd opuściłam sierociniec. Wtedy tylko Seijuro był dla mnie dobry. Był całym moim światem. Niczym straszy brat, jakiego nigdy nie miałam. A potem zniknął. Pewnego dnia po prostu przyjechali po niego i zabrali go tak, jak stał. Wiele nocy przepłakałam z tęsknoty. Poza nim nie miałam nikogo bliskiego i ogromnie przeżyłam tę stratę. Myślałam, że nigdy go już nie zobaczę! A teraz niespodziewanie znów pojawił się w moim życiu. Tak rozmyślałam, grzebiąc pałeczkami w misce z ramenem, choć byłam bardzo głodna, a zupa pachniała nieziemsko. Nigdy nie byłam wybredna. Chociaż ani w sierocińcu, ani w rodzinach zastępczych nie mogłam narzekać, że mnie głodzono, nauczyłam się jeść, co mi dadzą i być wdzięczną. Aby w taki sposób utożsamiałam się z japońskimi nawykami. Japończycy to zdyscyplinowany, pokorny i wdzięczny naród. Nikt inny tak jak oni nie potrafi docenić zwykłych, prozaicznych aspektów życia. A jednocześnie chwytać ulotne piękno każdej chwili. I celebrować je.
Hanae przyglądał mi się chwilę w milczeniu.
- Powinnaś się położyć, miałaś za sobą ciężki dzień. I bez obaw – dodał z uśmieszkiem – nie rzucę się na ciebie w nocy. Możesz nawet zamknąć pokój od środka, jeśli się boisz. No – roześmiał się – chyba że sama będziesz miała ochotę rzucić się na mnie.
Zarumieniłam się. Nigdy jeszcze nie byłam z mężczyzną. Wciąż byłam dziewicą. Zresztą, nie w głowie mi były romanse i miłostki, tak często przeżywane przez moich rówieśników i rówieśniczki w szkole. Zawsze byłam z boku. Byłam ta obca, inna, nietutejsza. Przyjął to jakoś po swojemu i mrugnął do mnie na dokładkę. O ludzie! Co on sobie wyobraża, co? Nie jestem jedną z jego podrywów. I wcale być nie chciałam.
- Pewnie nie jedna z twoich koleżanek byłaby przeszczęśliwa na moim miejscu, co nie? – zapytałam przekornie.
Nie próbowałam go zranić ani obrazić. Przecież mi pomógł. Nie chciałam jednak, by zorientował się, że mi się podoba, a co gorsza – że jestem dziewicą.
- Tak sądzę... - roześmiał się i znów sięgnął po wino. – Ale to ty teraz tu jesteś.
Spojrzał na mnie tak, że przeszły mnie dreszcze. By się opanować, szybko zmieniłam temat.
- A jak pan Isao-sama ci pomógł? O ile mogę spytać?
- Pożyczył mi pieniądze. Byłem jeszcze w gimnazjum, gdy jeden z domów mody zwrócił na mnie uwagę. To była jakaś impreza szkolna i gościu był czyimś ojcem. Nie pamiętam już. Podszedł do mnie i po prostu zapytał, czy nie chcę zostać ich fotomodelem, z taką ładną buzią, wysokim wzrostem i w ogóle... - zmieszał się jakby. – Potrzebowali kogoś do zdjęć na ulotki świąteczne. Tak, tak – dodał, widząc moją minę – możesz kpić, ale tak właśnie zaczynałem. Mało kto o tym wie, no bo czym tu się chwalić? – Upił wina i kontynuował. – Jednak by zając się tym na poważnie, musiałem mieć portfolio, a nie było mnie stać na profesjonalnego fotografa, który by je wykonał. I wtedy Seij powiedział, że jego ojciec chętnie mi pomoże. Wstawił się za mną. Poszedłem na rozmowę i po kilku minutach wyszedłem z potrzebną kwotą w kieszeni. Oczywiście obiecałem solennie oddać dług, jak tylko się wybiję w branży. Dlatego rzuciłem szkołę i oddałem się całkowicie modelingowi, co okazało się nie tylko intratnym zawodem, ale i moim powołaniem. Jak widzisz teraz, w wieku dwudziestu czterech lat mam świat u stóp. I moja kariera kwitnie. O czym na pewno już wiesz.
- Tiaaa... - mruknęłam.
Ja miałam lat zaledwie dwadzieścia i zmarnowałam sobie życie. Nie będę już reporterką ani w Vogue, ani nigdzie indziej.
- Hej... nie martw się tak! Skosztuj wina. Jest pyszne. Zobaczysz – uśmiechnął się – jutro życie wyda ci się lepsze. Zostaniesz na razie u mnie. A jak pogadam z panem Isao... on na pewno ci pomoże! Tym bardziej że Seij... - urwał, bo chyba się zorientował, że Seijuro odmówił mi pomocy. I to zdecydowanie. – W każdym razie, będzie dobrze Kitsune. Obiecuję.
Skinęłam głową i upiłamwina. Było mocne i przepyszne. I naprawdę pomogło na wiele smutków, a już napewno na moje problemy ze snem.
cdn...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top