6


Ocknęłam się wczesnym rankiem. Głowa mnie bolała, zwiastując kaca. Gdzie byłam, dotarło do mnie, gdy usłyszałam wesołe pogwizdywanie Susumu dobiegające mnie gdzieś z głębi mieszkania, w jakim się znalazłam. Domyśliłam się od razu, że to jego dom. A raczej apartament, jaki wynajmował w jednym z domów w Minato. Był to lokal godny jego profesji. Kiedyś w jakimś dzienniku o sławnych ludziach i ich domach czytałam o tym artykuł. Mieszkanie miało powierzchnię prawie dwustu metrów kwadratowych na dwóch poziomach i miało trzy sypialnie i aż cztery łazienki. Na co komu cztery łazienki? Nie miałam pojęcia. Jednak teraz nie wiele mnie to obchodziło. Ważne, że jedna z nich przylegała do sypialni, w której chyba spędziłam noc. Nagły atak mdłości pognał mnie do niej szybciej niż wiatr znad zatoki. W ogromnym oknie mignęła mi tylko charakterystyczna sylwetka Tokyo Tower. Minato było luksusową dzielnicą, niemal w centrum, tuż obok słynnej Shibuya. Jak to się stało, że tu się znalazłam? Niewiele pamiętałam z wczoraj. Poza wyrzuceniem mnie z pracy, piciem z Hanae i jazdą taksówką. Czy on nie miał mnie odwieść do akademika? W głowie mi huczało i nadal miałam mdłości. Jednak nie miałam czym wymiotować. Pusty żołądek skurczył się boleśnie. Wstałam z trudem, bo do tej pory klęczałam na marmurowej posadzce łazienki, i opłukałam usta w szklanej, przeźroczystej umywalce. Potem napiłam się wody. Podeszłam do okna i otworzyłam je na oścież. Wraz z powiewem wiatru doleciał mnie odległy szum tokijskich ulic. Mieszkanie usytuowane było na czwartym i piątym piętrze. Tyle pamiętałam z tego artykułu. No i że urządzone było w zachodnim stylu. Jasne, przestronne wnętrze, ogromne okna, wielgachny taras, luksusowe meble. Utrzymane w kolorystyce jasnych pasteli, w której głównie przeważała biel. Nieliczne drewniane, naturalne elementy podkreślały nowoczesność i zachodni wystrój. Wiedziałam, że Susumu zarabia horrendalne gaże za swoje występy na wybiegu, udział w kampaniach reklamowych i wielu programach, główie rozrywkowych. Czynsz pewnie oscylował tu w granicach rocznego zarobku przeciętnego japońskiego biuralisty. Lub redaktora, którym nawet nie byłam. I chyba już nie będę. Zwłaszcza po wczorajszym. Kiedy tak użalałam się nad sobą w luksusowej łazience najsłynniejszego modela w Japonii, on sam zjawił się w progu.

- O! Wstałaś już? Jak się czujesz?

- Kiepsko – stwierdziłam, cofając się nieco.

Byłam w samej bieliźnie, co dotarło do mnie właśnie teraz, gdy wszedł do środka. Czy to on mnie rozebrał?

- Ty mnie rozebrałeś?

Wzruszył ramionami z dziwnym uśmieszkiem.

- Musiałem. Nie chciałem, abyś no cóż... zbrudziła mi pościel tymi dżinsami, które chyba wytrwały już wszystkie chodniki stąd do Bunkyo. Co najmniej, prawda?

- Czy ty zawsze musisz się zachowywać jak dupek? – odpaliłam mu, bo mnie wkurzył. Cóż moje tanie, sprane dżinsy może nie były szczytem elegancji, ale na pewno nie były brudne. – I mnie obrażać?

- Obraziłem cię? Sumimansen!Nie chciałem, ja tylko... - zrobił smutną minę. – Masz ochotę na śniadanie? I na kąpiel?– zmienił szybko temat. - Łazienka jest do twojej dyspozycji. Chyba że wolisz pod prysznic, jest w łazience na niższym poziomie. Wprawdzie rzadko z niego korzystam, bo wolę wannę, ale gdybyś chciała...

- Też wolę wannę – powiedziałam ugodowo.

Cóż, byłam tu gościem. Mimo że pewnie nie proszonym, a już na bank niespodziewanym, ale gościem. Nie lubiłam też stwarzać swoją osobą problemów. Zwłaszcza ludziom lepiej ustawionym ode mnie. I bogatym, a z takimi miałam niejednokrotnie do czynienia, odkąd podjęłam pracę dla Vogue'a.

- W takim razie wykąp się. Ja dokończę robić dla nas śniadanie. Tu jest yukata – wskazał na szafkę za drzwiami – a tu – odsunął szufladę pod spodem – znajdziesz bieliznę. Nową, damską – a widząc moje zdziwione spojrzenie, dodał – nie mam dziewczyny. Ta bielizna to bonusy od pracodawców. Często takie dostaję. A że od czasu do czasu miewam tu jednak gości płci przeciwnej... - chyba się zmieszał – w każdym razie – chrząknął – znajdziesz tam chyba coś dla siebie. Czekam w kuchni, dobrze?

Skinęłam tylko głową. Z tego, co o nim wiedziałam a wiedziałam sporo, naprawdę nie miał nikogo na stałe. To pozwoliło mi odetchnąć z ulgą, że nie wyparuje tu nagle jakaś zazdrosna modelka, z pretensjami, że kapię się w jego wannie i – o zgrozo – ubieram jej bieliznę. Nawet nową! Niestety ta myśl posunęła mi obraz pięknej dziewczyny u boku Seija. Byli ze sobą? I co on robił na tym pokazie tak naprawdę? Czy jeszcze go zobaczę?

Nalałam wody aż po sam czubek. Wlałam też całą masę olejków, jakie stały na półce. Takie luksusy miewałam bardzo rzadko, a raczej wcale. W akademiku łazienki były wspólne, a w nich zazwyczaj tylko kabiny prysznicowe tak ciasne, że trudno się było obrócić nie uderzając boleśnie w pleksowe ścianki. Wanna o wymiarach małego basenu była dla mnie jak sześciokołowa limuzyna przy rowerze. Niemal zapomniałam, że Susumu szykuje posiłek, tak mi było dobrze w tej kąpieli. Dopiero gdy zapukał do drzwi z zapytaniem, czy wszystko ok, wyskoczyłam z wanny jak poparzona.

- Jasne – zawołałam – zaraz wychodzę!

Ubrana w yukatę i koronkowe figi, jakie znalazłam w szufladzie, poszłam za zapachem smażonych jajek i bekonu. Majtki były wprawdzie markowe i śliczne, z pięknej, miękkiej, kremowej koronki, ale nie nawykłam do takich i strasznie się głupio w nich czułam. Zwłaszcza że prócz nich pod yukatą nie miałam nic.

- Gdzie moje rzeczy? – zapytałam, siadając przy kuchennej wyspie, pyszniącej się w samym środku ogromnego pomieszczenia, jakim była kuchnia w tym domu.

- W pralce, a właściwie w suszarce.

 - Serio!? Ale ja muszę na uczelnię! Nie mogę opuścić...

Przypomniało mi się, że teraz to już raczej bez znaczenia. I choć na tokijskim uniwerku nieobecność na zajęciach nie wchodziła w rachubę, wiedziałam, że to już chyba mi nie zaszkodzi. Było tak źle, że gorzej chyba być nie mogło.

- Czego? Zajęć? Jak dla mnie chyba możesz – stwierdził Susumu, podsuwając mi pod nos talerz z jajkami na bekonie. – Zresztą zaraz tu będzie Seijuro.

- Co takiego?! – zakrztusiłam się przeżuwanym bekonem. – Seij tu przyjdzie?

- Za jakieś pół godziny, jak uda mu się przyjechać z Toshimy.

- A po co?

Hanae uśmiechnął się i podsunął mi filiżankę.

- Kawy czy herbaty? A co do Seija... Przyjedzie, bo muśmy wymyślić jak wyciągnąć cię z tych opałów. Mam pewien pomysł, ale do tego potrzebuję właśnie jego. Nigdy mnie nie zawiódł. A jak usłyszał, że o ciebie chodzi, stwierdził, że... Cytuję: zaraz tu będzie i że nigdzie mam cię nie wypuszczać. Co właśnie czynię. To co, kawy?

Ze zdziwienia mogłam tylko skinąć głową. Nie wiedziałam, co o tym myśleć i czego się spodziewać.

- Wy długo się znacie? – zapytałam, by tylko coś powiedzieć.

Wiedziałam, że ze szkoły. Coś tam wspomniał na tym nieszczęsnym After, ale wydarzenia zatarły te szczegóły w mojej pamięci. Za to zbyt dobrze pamiętałam późniejszą wpadkę. I zapamiętam ją chyba na długo.

- Owszem – uśmiechnął się – nie wspominałem o tym? Dziwi mnie natomiast, że wy się znacie. Skoro ja poznałem go w gimnazjum, to ty musiałaś znać go o wiele wcześniej. Inaczej pewnie też byśmy się znali lub przynajmniej bym cię kojarzył. Masz niespotykany kolor włosów. Czy od tego nazywa cię Kitsune?

- Kto? Seij? Taaa... - byłam nieco rozkojarzona i rozbolała mnie głowa, nie tylko od jego gadulstwa. – Dawne dzieje!

- Dawne? – zainteresował się.

Skinęłam tylko głową,zapychając usta jedzeniem. Nie chciałam mu o tym opowiadać. Nie wiedziałam, ilewie, co mówił mu Seij i czy w ogóle coś mówił. Może wstydził się swegopochodzenia i dzieciństwa spędzonego w sierocińcu? 


cdn...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top