3
Czułam się nieco obnażona i zażenowana, gdy wysiadłam wreszcie z limuzyny przed teatrem Kabuki-za, gdzie odbywało się After Party po dzisiejszym pokazie. Dzięki panu Yamamoto miałam teraz na sobie czarną sukienkę z tafty, z odsłoniętymi ramionami i kloszowaną, tapirowaną spódnicą, z przodu krótką tak, że sięgała przed kolana, z tyłu zaś powłóczył za mną szeleszczący przy każdym kroku tren. W charakterystycznym dla projektanta czarny odcieniu. Na nogach miałam czarne szpilki, które dodawały mi wzrostu, a ognistorude włosy upięte w misterne loki, spływały kaskadą na moją szyję i ramiona. Hanae aż zaniemówił, gdy mnie zobaczył, czekając na nas przy limuzynie przed domem towarowym. Prawie słyszałam, jak upada mu szczęka ze zdziwienia i z trudem powstrzymałam uśmiech satysfakcji. Niestety czasu starczyło tylko na delikatny makijaż oczu i ust. Dostałam też od Yamamoto perfumy o pięknym zapachu gardenii, róży i jaśminu. Na ramionach miałam szary woal w drobne, błyszczące cekiny, skutecznie zakrywający moje obsypane piegami ciało. Jako osoba ruda z natury, miałam je niemal wszędzie. Co zazwyczaj doprowadzało mnie do szewskiej pasji. Niestety cały efekt szpecił aparat, jaki przecież musiałam zabrać ze sobą. Dyktafon ukryłam dyskretnie w małej torebce, też pożyczonej od projektanta. Resztę mojego bagażu wraz z ciuchami wrzuciłam do bagażnika limuzyny, solennie zapewniana przez kierowcę, że odzyskamy je na spokojnie, bo będzie mnie odwoził do domu po After, lub tam, gdzie sobie tego zażyczę. To było polecenie Yamamoto i byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Teraz naprawdę czułam się jak kopciuszek zamieniony w księżniczkę, nie za sprawą tajemniczej wróżki chrzestnej, a sympatycznego, strasznego pana. Wiedziałam, że suknię będę musiała oddać, być może już zaraz po przyjęciu. Watra była fortunę i takie unikatowe projekty zazwyczaj nie trafiały do seryjnej produkcji ani sprzedaży w sieciówkach. Ta, którą miałam na sobie kosztowała pewnie z milion jenów, jak nie więcej. Znałam ceny takich projektów. To także była część mojej pracy. Zabrałam też ze sobą plakietkę z Vogue'a, tak na wszelki wypadek, bo nie musiałam się już obawiać, że mnie nie wpuszczą. Zwłaszcza, iż przyjechałam z najważniejszymi osobami tej imprezy – samym Yamamoto oraz jego gwiazdą, Hanae. Ten ostatni milczał, odkąd wysiedliśmy z auta. Nie bez przyczyny. Gdy tylko wsiadłam do limuzyny, jeszcze przed domem towarowym, pochylił się ku mnie i delikatnie złapał jeden z kosmyków moich włosów, jakie wymykały mi się na szyję i dekolt.
- To twój naturalny kolor? – zapytał z uśmieszkiem.
Miałam ochotę go zdzielić lub w nią ugryźć.
- Zabierz rękę, dobrze? – mimo złości, nie umiałam opanować rumieńców.
Hanae był atrakcyjnym mężczyzną i jego uwaga schlebiałaby pewnie niejednej kobiecie, ale ja i tak czułam się już dostatecznie przez niego upokorzona dziś. A jeszcze musiałam go znosić przez całe After i przeprowadzić z nim ten nieszczęsny wywiad.
- Co za odmiana! Pięknie wyglądasz. I pachniesz... - odsunął się powoli.
- Prawda? - Yamamoto uśmiechnął się na te słowa z dumą.
Hanae poprawił się w samochodowym fotelu, skóra zaskrzypiała pod jego ciężarem, gdy się o niego opierał.
- Głównie dzięki tobie, mój drogi. Twoje kreacje powodują, że nawet wieszak wygląda atrakcyjnie.
Gdybym mogła wysiąść w tej chwili lub zapaść się pod ziemię, pewnie bym to zrobiła. Nikt nigdy aż tak mnie nie upokorzył. Chociaż czułam, że to nie jest jeszcze szczyt jego możliwości. Yohji zmarszczył brwi, ale że akurat podjechaliśmy na miejsce, nie zdążył nic powiedzieć. Z purpury zrobiłam się kredowo biała. Dopiero serdeczny uścisk dłoni projektanta jako, tako przywrócił mnie do normalności. Zazgrzytałam zębami na widok pleców Hanae, który obojętnie minął mnie, pozując do zdjęć tych paparazzi, których na przyjęcie nie wpuszczono. Stali licznie w tłumie gapiów, podczas gdy on pozował. Bufon! Yamamoto podszedł do mnie i podał mi ramię.
- Pozwolisz, moja droga?
Uśmiechnęłam się do niego w podzięce i śmiało ruszyłam do środka, ignorując nie tylko flesze aparatów fotograficznych, ale także – a może przede wszystkim – zadowolonego i uśmiechniętego modela.
- Pozer – mruknęłam pod nosem, ale Yamamoto usłyszał i roześmiał się w głos.
- Lepiej bym tego nie ujął – dodał, mrugając do mnie znów. – Jesteś chyba najlepszym nabytkiem Vogue'a prawda?
- Dlaczego tak pan sadzi?
- Bo jesteś spostrzegawcza i mądra. A to dobre cechy kandydata na reportera.
- Ale nie w Vogue, niestety.
- To co tam robisz w takim razie?
- To długa historia.
- Mamy cały wieczór, a ja nigdzie się nie wybieram.
***
Nie miałam jednak okazji opowiedzieć starszemu panu o tym, dlaczego wylądowałam w poczytnej gazecie świata mody, zamiast pisać reportaże dla Yomiuri Shimbun, o czym od dawna marzyłam. Yamamoto od razu został porwany przez gości i nie dane mi było pobyć z nim zbyt długo tego wieczora. Na szczęście Hanae też zadowolił się towarzystwem swoich koleżanek po fachu i mogłam zająć się pracą. A było czym, bo na przyjęciu zebrało się wiele ważnych i sławnych osób. Na dodatek w sukni Yamamoto czułam się pewnie i nie musiałam przejmować się, że kogoś będzie razić mój wygląd. Choć czasami byłam zmęczona uwagą, jaką kierowali na mnie ludzie, nie tylko z powodu aparatu w mojej dłoni. Słyszałam szepty za moimi plecami, głównie pytania, kim jestem, co tu robię i dlaczego mam na sobie suknię Yamamoto. Nikt jednak nie zapytał mnie o to wprost. Mój niespotykany kolor włosów też wzbudzał zainteresowanie. Już miałam solennie przysiąc sobie, że nie tylko zafarbuję je na jakiś mało atrakcyjny, szarobury odcień, a także przy okazji zetnę, gdy usłyszałam za plecami coś, czego nie spodziewałam się usłyszeć już nigdy w życiu.
- Kitsune? Czy to ty?
Jeszcze zanim się odwróciłam, ciarki przeszły mi po ciele, a w brzuchu poczułam uścisk żelaznych kleszczy. Przede mną stał piękny, lecz nie widziany od dobrych nastu lat Seijuro Akijo. Prawie bym go nie poznała, gdyby nie nazwał mnie w ten sposób. Sam wymyślił to przezwisko, dawno temu, gdy ujrzał mnie po raz pierwszy i od tego czasu tak tylko mnie nazywał. Musiałam strasznie głupio wyglądać z rozdziawioną buzią. Oczy zaszły mi łzami, które zupełnie nie wiem skąd, nagle się w nich zebrały. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś go zobaczę. A już na pewno, nie w takich okolicznościach. I gdyby nie fakt, iż w Japonii publiczne okazywanie uczuć nie jest możliwe, ani tolerowane, idąc za głosem serca, przytuliłabym go z całych sił. Także dlatego, by się przekonać, iż to nie sen.
- Seij... - mogłam tylko wykrztusić przez zaciśnięte wzruszeniem gardło.
- To wy się znacie?! - Usłyszałam za plecami zdziwiony głos Hanae. Stałam nadal jak słup soli, gdy Seij odpowiedział spokojnym głosem.
- Tak, znamy. Nie sądziłem, jednak, że i wy się znacie.
- Och – model machnął dłonią, przyciągając mnie do siebie niespodziewanie. – To mój osobisty fotograf z ramienia Vogue'a! Prawda... eee... panno Onari?
Nie wiedziałam, kto był bardziej zdziwiony – ja, czy Seijuro. Co ten Hanae wygaduje!? Przecież nawet nie wie, jak mam na imię. Nie zapytał o to wcześniej. Podniosłam pytająco brwi, odsuwając się nieco od modela. Nie będzie się spoufalał!
- Nie opowiadałeś mi nigdy, że masz osobistego fotografa i to w Vogue – zdziwił się Seij.
- Bo nie ma – zdemaskowałam kłamczucha. – Poznaliśmy się dzisiaj na pokazie.
Seij roześmiał się serdecznie, a Hanae wkurzył.
- Czy ty musisz być taka...
- Jaka? – zapytałam niewinnie. – Prawdomówna? Szczera?
- Złośliwa! – odpalił.
Ojej, niedobrze. Teraz z wywiadu już na pewno nic nie będzie. Czemu nie ugryzłam się w język? Rozzłościłam gwiazdę wieczoru, nie pomna, że przecież potrzebuję rozmowy z nim najbardziej ze wszystkiego. Z opresji wybawił mnie sam Yamamoto, który podszedł do nas, widząc, że coś się dzieje.
- To chyba dobrze, że panna Onari jest taką szczerą osobą. To cenię w ludziach najbardziej. A ty Hanae, jeśli chcesz się z nią umówić, zrób to w bardziej elegancki sposób... a nie wygaduj bzdur.
Hanae spurpurowiał na twarzy, ja zbladłam, Seij zaś zachował kamienną twarz, przyglądając mi się ciekawie.
- Pracujesz dla Vogue'a? – jego spojrzenie powędrowało na moją plakietkę i aparat wciąż trzymany w dłoni.
Przytaknęłam bez słowa. Nie wiem czemu, zaczęłam się tego bardzo wstydzić. To nie była praca moich marzeń, ale Seijuro o tym nie wiedział. A przecież Vogue to bardzo renomowane pismo. Co z tego, że nie w moim klimacie?
- Akijo Seijuro – dostrzegł go wreszcie Yamamoto. – Nie spodziewałem się ciebie tutaj. Raczej liczyłem na obecność twojego ojca.
Seij zbladł. W jego kasztanowych oczach pojawił się jakiś cień. Przyglądałam mu się uważnie, olewając wykurzonego modela, który chyba się obraził, że tak go ignorujemy. Z niewiadomych jednak przyczyn nadal tkwił przy nas. Może to obecność Yamamoto nie pozwała mu odejść z godnością?
- Mój ojciec dziś jest bardzo zajęty. Interesy... rozumie pan, panie Yamamoto? – powiedział tak cicho, że ledwie go usłyszałam. – Gomenne – pochylił się w przeprosinach – pozwoliłem sobie wobec tego skorzystać z zaproszenia. Tym bardziej, iż wiedziałem, że Hanae będzie pańskim modelem numer jeden. Znamy się od gimnazjum. Pomyślałem, że to wspaniała okazja, by znów się spotkać. Nie sądziłem jednak, że zobaczę tu także i Kitsune... znaczy pannę Onari.
Spojrzał na mnie tak, że znów przeszły mnie ciarki. Hanae wyraźnie się to nie spodobało, bo znów się do mnie przysunął.
- Panna Onari przybyła tu ze mną - a widząc rozbawione spojrzenie starszego pana, dodał – z nami, prosto z pokazu. Musi przeprowadzić ze mną wywiad dla swojego czasopisma, prawda?
Kiwnęłam głową. Nie mogłam zaprzeczyć.
- Nie wiem, czy wiesz, moja droga – zwrócił się do mnie Yamamoto, chcąc chyba dać mi czas na opamiętanie się – ojciec Seijuro, szanowny pan Akijo Isao jest sponsorem mojej najnowszej kolekcji i dzisiejszego pokazu. To zaszczyt – zwrócił się do Seija – że przybyłeś tu w jego imieniu, mój drogi. Cieszę się, że tu jesteś!
Naprawdę? Tylko dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam? Jaka ze mnie reporterka, że nie udało mi się zdobyć takiej informacji. Gdyby wiedziała... od razu bym skojarzyła nazwiska.
- Jednak teraz zostawiam was, kochani. Młodzi powinni przebywać we własnym towarzystwie. Ja idę zabawiać innych gości - i oddalił się z uśmiechem na ustach.
cdn...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top